wyd. Mira
rok: 2012
str. 464
Ocena: 4,5/6
Susan Wiggs to autorka licznych powieści obyczajowych i romansów, na
naszym rodzimym rynku wydawanych przez oficynę Mira. Na co dzień, poza
pisaniem, zajmuje się wychowywaniem dzieci i stara się być idealną żona
hodującą w przydomowym ogródku olbrzymie pomidory. Pisze książki przede
wszystkim po to, by ratować zdrowie psychiczne czytelników. Sama kiedyś
znalazła się w kryzysowej sytuacji (strajk linii lotniczych, w momencie kiedy
przebywała na lotnisku w Barcelonie), i gdyby nie książka, nie dałaby rady jej
przetrwać. Tak to się zaczęło i dzięki temu miałam okazję przeczytać powieść A
między nami ocean…
Grace Bennet wydaje się być, ba, nawet na pewno jest, żoną idealną.
Ostatnie dwadzieścia lat swojego życia spędziła u boku Steve’a –najpierw
chłopaka, później narzeczonego a w końcu męża, którego kochała, kocha i planuje
wiernie kochać do końca swoich i jego dni. Dzięki małżonkowi i pracy, jaką ten
na co dzień wykonuje, kobieta wygrywa los na loterii – tak przynajmniej może to
wyglądać z boku. Podróżuje, poznaje różne kultury, nie musi się martwić o
przyszłość swoich bliskich. Żyje dostatnio a ukochany mężczyzna zapewnia jej
poczucie bezpieczeństwa – nie mogłoby być inaczej – w końcu pracuje jako oficer
marynarki wojennej armii Stanów Zjednoczonych. Jak się jednak okazuje, ta
idylla jest jedynie pozorna. Małżeństwa, poza wspólnymi, niemal już dorosłymi
dziećmi i obopólną miłością, niewiele już łączy. Dawne pasje odeszły w
przeszłość, przykryła je monotonia dnia codziennego. Do tego, w związku z
pracą, Steve i Grace spędzają ze sobą naprawdę niewiele czasu. Mężczyzna
większą część roku przebywa na lotniskowcach, więc półroczne rozłąki weszły im
już w krew. O życiu swoich dzieci nie jest on w stanie wiele powiedzieć. W
większości przypadków, o ważnych wydarzeniach ich dotyczących, dowiadywał się
telefonicznie lub za pośrednictwem obszernych listowych, a później mailowych
relacji żony. Gdyby nie te formy komunikacji nie wiedziałby, że właśnie został
ojcem, że dziecku wyszedł pierwszy ząb czy też, że właśnie jedna z jego pociech
postanowiła zacząć chodzić. Nie można jednak powiedzieć, że na rodzinie mu nie
zależy, nic z tych rzeczy. Po prostu... tak wyszło. I pewnie wszystko to dalej
trwałoby w swoistej stagnacji, gdyby Grace któregoś dnia nie uznała, że ma dość
życia w taki sposób. Burzliwa rozmowa, w trakcie której kobieta wyznała mężowi
jakie ma plany, nie skończyła się tak, jak to sobie wymarzyła. Steve wrócił na
statek rozgniewany, a Grace postanowiła mimo wszystko zrealizować swoje
zamierzenia. Kupiła dom, założyła firmę i zaczęła dbać o formę fizyczną. Po raz
pierwszy w życiu realizowała swoje i tylko swoje marzenia. I była szczęśliwa,
aż do momentu, w którym dowiedziała się, że na lotniskowcu, na którym
stacjonował Steve doszło do potężnej eksplozji a jej mąż uznany został za
zaginionego. Ta sytuacja oczywiście wszystko odmienia, jednak… czy nie jest już
za późno na zmianę zdania? Czy to możliwe, by Grace nigdy więcej nie miałaby
zobaczyć ukochanego? Czy los może być na tyle okrutny, by odebrać jej
najważniejszą istotę jej życia? Jak potoczą się losy zrozpaczonej żony i trójki
dzieci wypatrujących zaginionego ojca? By się tego dowiedzieć koniecznie należy
sięgnąć po jedną z nowszych powieści Susan Wiggs zatytułowaną A między nami
ocean…
Kiedy sięgałam po tę powieść byłam przekonana, że otrzymam lekką i
przyjemną w odbiorze książkę, która pozwoli mi się zrelaksować po trudach dnia
codziennego. Nic bardziej mylnego. A między nami ocean… niesie za sobą większe
przesłanie. To nie tylko opowieść o tym, jak trudne jest życie żony marynarza.
To nie tylko historia niespełnionych marzeń i dość późnego przystąpienia do ich
realizacji. To nie tylko łzawa historyjka o wielkiej, ponadczasowej miłości. To
przede wszystkim obraz społeczeństwa i problemów, z którymi się ono boryka. Książka
pokazuje, jak pokręcone mogą być ludzkie losy i jak czasami niewiele trzeba, by
uległy one radykalnej zmianie.
A między nami ocean… czyta się zdumiewająco dobrze. Lekkie pióro
autorki sprawia, że trudno się od tej historii oderwać. Mimo niełatwych tematów,
jakie poruszyła w powieści Susan Wiggs, lekturę i tak raczej klasyfikuje się
jako obyczaj a nie dramat. I całe szczęście, bo dramatów to mamy aż nadto w
życiu codziennym. Zachęcam do lektury wszystkich wielbicieli pióra pani Wiggs
oraz tych, którzy mają od czasu do czasu ochotę zagłębić się w dobrej powieści
obyczajowej.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Mira
Czytałem. Bardzo mi się podobało :-)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i muszę powiedzieć,że wzruszyła mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńTeż miałam okazję przeczytać tę książkę, z czego bardzo się cieszę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie przeczytałam inną książkę tej Autorki i jestem zadowolona. Myślę, że tę też przeczytam.
OdpowiedzUsuńfajna książka.
OdpowiedzUsuńPoluję na tę książkę już od jakiegoś czasu. Bardzo chcę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńkiedyś może i sięgnę, jak wpadnie mi w łapki :) ale nie pali się :)
OdpowiedzUsuńTeż myślałam, że to będzie jakaś lekka pozycja, a dostałam coś tak emocjonującego. Naprawdę warto ją przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam, była świetna, miło ją wspominam. :)
OdpowiedzUsuńZachęcasz, a lekki język dzięki któremu przyjemnie się czyta jest dużym plusem, jednak boję się, że się zanudzę. Lubię jak obyczajówki mną wstrząsają i pozostawiają z mętlikiem w głowie, a w tym przypadku raczej tak się nie stanie. Z drugiej strony lubię poruszanie stosunkowo trudnej tematyki, więc sama nie wiem. Nie będę na nią specjalnie polować, ale jak nadarzy sie okazja to przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa historia, ładna okładka - zapaiętam ten tytuł :)
OdpowiedzUsuń