wyd. Replika
rok: 2012
str. 308
Ocena: -4/6
Czasem czekamy na coś bardzo długo i wytrwale, wierząc, że im dłużej i
mocnej będziemy danej rzeczy chcieć, tym więcej przyjemności sprawi nam
osiągnięcie wymarzonego celu. Czasem... ale nie zawsze. Zdarza się, chyba nawet
częściej niż rzadziej, że marzenia okazują się piękniejsze od ich
urzeczywistnienia. Gdy mamy już to „coś”, gdy dobiegamy do mety, gdy nasza
wędrówka się kończy… okazuje się, że nie tego chcieliśmy. Miał być wybuch
petard, jakieś olśnienie, gwiazdka z nieba… dostajemy szarą, płytką, po prostu nieciekawą
rzeczywistość. Tak bohaterka powieści czekała na swoją przyszłość. Tak ja
czekałam na tę książkę. Czego doczekała się ona? Co przeżyłam ja? O tym w
poniższym tekście.
Sylwia Michalak (tak w ogóle to bardzo ładne imię J)
pragnie zostać rekinem rynku nieruchomości. Jednak przez dwa lata od ukończenia
studiów niezupełnie jej się to udaje. Nie oznacza to jednak, że dziewczyna
załamuje ręce i się poddaje. Co to, to nie. Jednak gdy już zaczyna tracić wiarę
w to, że jej marzenia zaczną się ziszczać, nagle znajduje wymarzoną pracę. Szef
jest wspaniały, pokłada w niej wielkie nadzieje i rozpościera przed nią wizje
ogromnego sukcesu. Lada dzień panna Michalak podbije świat. Nie będzie już
rybką w malutkim, domowym akwarium. Stanie się rekinem ludojadem, przed którym
umykają wszystkie inne morskie stworzenia. Nie tylko życie zawodowe zaczyna się
jej układać. Wyraźnie widzi również światełko w tunelu życia osobistego.
Patryk, mężczyzna życia Sylwii, zaczyna przejawiać symptomy chęci zacieśnienia
ich związku. Zdecydowanie szykują się zaręczyny. Szczególnie, że ukochany
zaprosił Sylwię na randkę do bardzo drogiej restauracji. O cóż więc innego może
chodzić, niż powiedzenie sakramentalnego „tak”? By się tego dowiedzieć należy
sięgnąć po powieść Joanny Opiat-Bojarskiej.
Blogostan chwilę przeleżał na mojej półce, nie oznacza to jednak, że
nie miałam ochoty na tę lekturę. Wręcz przeciwnie. Patrzyłam na nią tęsknie za
każdym razem, gdy przechodziłam obok mojej biblioteczki. Sama jestem blogerką i
bardzo chciałam dowiedzieć się, jak blogowanie widzą inni. Musze jednak
przyznać, że byłam bardzo ograniczona w swoim rozumowaniu. Nigdy nie
interesowało mnie poznawanie cudzego życia od podszewki. Internetowego
pamiętnika nie prowadziłam nigdy, a i taki zwykły, papierowy – przez bardzo
krótki czas. Gdy zakładałam swój blog, niemal w zupełności poświęcony
literaturze, nawet przez chwilę nie myślałam, by zrobić z niego moją własną
spowiedź przed światem. Nie ukrywam, że zdarza mi się, od czasu do czasu,
uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć cos więcej o sobie. Nie zdarza się to
jednak zbyt często. Niezupełnie bawi mnie taki publiczny ekshibicjonizm. Są
rzeczy, o których rozmawiam tylko z najbliższymi, są i takie, które mogę
ujawnić szczerszemu audytorium. Nie wyobrażam sobie jednak zdawania relacji
całemu światu z każdej chwili mojego życia. A są tacy, którzy właśnie tego
pragną najbardziej. Uchylają drzwi do swojego wnętrza i piszą internetowe
pamiętniki. Sylwia pewnego dnia stwierdza, że musi podzielić się z kimś
szczęściem, jakie gości w jej sercu i zakłada bloga. Blogostan opowiada właśnie
o tym, co wydarza się w życiu głównej bohaterki wkrótce po podjęciu decyzji o
rozpoczęciu blogowania.
Powieść pisana jest dwutorowo. Poza trzecio osobowymi opisami perypetii
Sylwii autorka prezentuje również posty oraz komentarze czytelników Blogostanu,
pisane w pierwszej osobie. I choć to te wpisy sprawiły, że blogerka osiągała w
sieci coraz większą popularność, to mnie one w żaden sposób do siebie nie
przekonały. Zarówno ich forma jak i przekaz okazały się nie być w moim guście. Całkiem
jednak możliwe, że najzwyczajniej w świecie się uprzedziłam. Sylwia od początku
wydała mi się bardzo infantylna i, przepraszam za szczerość, niezmiernie
naiwna, a czasami wręcz głupia. Wiem co miłość robi z człowiekiem. Wiem, że
zaślepia i robi z mózgu papkę. Ale przecież to nie trwa wiecznie. W pewnym
momencie zakochanie przekształca się w miłość. Człowiek zauważa wówczas wady
partnera, wie jednak, że szczęście oznacza chodzenie na kompromis. Są jednak
pewne granice, których nie należy przekraczać. Każdy powinien wiedzieć ile jest
wart i kiedy powiedzieć dość. Sylwia tego nie wie. Idzie do przodu niczym muł.
Słyszy przykre słowa, przesiaduje na nieustannej huśtawce uczuć a i tak tkwi w
tym bagnie. Bo KOCHA. Bo to jest TO. Bo TAK. Ani na chwilę nie przystaje i nie
zastanawia się, jak to wygląda z boku. Jak mogą to wszystko postrzegać inni.
Ba, by przez przypadek nie usłyszeć, że źle robi, pomija pewne fakty w swoich
codziennych postach. Wszystko przecież musi być wspaniale. A jak nie jest to…
jest i tak. Czy jest to uczciwe postępowanie względem czytelników? Nie wydaje
mi się. Skoro już ktoś decyduje się na opisywanie swojego życia osobistego, to
powinien to robić uczciwie i kompletnie, a nie wybierać tylko te fakty, które
mogą podnieść popularność wpisów.
Musicie wybaczyć mi tę prywatę, ale odrobinę zawiodłam się na tej
książce. Nie oznacza to jednak, że jest ona zła. Bo nie jest! Po prostu jest
inna niż sobie wymarzyłam. Nie powoduje fanfar, nie sprawia, że strzelają
petardy, że zmienia się wszystko. Blogostan jest jak… szara, nudna, przeciętna
rzeczywistość. Jest jak spełnienie najpiękniejszych marzeń – nie tak piękny jak
marzenia. Niewystarczający. Przynajmniej dla mnie. Oczywiście jest to wyłącznie
moja opinia, której nie chcę narzucać Wam. Zachęcam więc do przeczytania tej
pozycji, może znajdziecie w niej coś, co ja przegapiłam. Może pokochacie
głównych bohaterów i zrozumiecie przyczyny ich postępowania? Chyba warto
spróbować i przekonać się na własnej skórze, jaki Blogostan jest w
rzeczywistości.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Replika
Książkę czytałam i szalenie mi się podobała.
OdpowiedzUsuńMiałam okazję czytać tę książkę już jakiś czas temu. Owszem, dobra książka. Jednak, tak jak i Ty, spodziewałam się po niej czegoś więcej.
OdpowiedzUsuńKsiążką byłam zainteresowana już wcześniej, miło jednak przeczytać nie do końca pochlebną recenzję - takie "opinie" ze środka są najlepsze.
OdpowiedzUsuńNa książkę dalej mam chęć... :)
Ja do dzisiaj mam co do tej książki mieszane uczucia. Z jednej strony doceniam naświetlenie przez autorkę problemu, jakim zapewne jest uzależnienie od bloga i komentarzy. Z drugiej tak jak ty, nie mogłam pojąć naiwności głównej bohaterki.
OdpowiedzUsuńNie wiem nic o naiwności bohaterki, bo nie czytałam, ale system ukrywania zepsutego i nie do końca różowego jest, przypuszczam, jak najbardziej popularny i stosowany przez "pamiętnikarzy", to na pewno próba dowartościowania się i po ukrywaniu przed czytelnikami pewnych faktów widzę właśnie, że bohaterka zdaje sobie sprawę, że coś jest nie tak. Ale nie szuka u czytelników pocieszania, nie chce słuchać rad "wszystkowiedzących", chce zachwytów, chce sztucznego utwierdzenia, że jest dobrze, chce iluzji. Wszystko wyciągam tylko z Twojego posta, bo z książką się nie zetknęłam. Niechęć do obcowania z naiwnymi bohaterami nie jest mi obca, ale jest to bardzo subiektywna sprawa, bo może właśnie bohaterka miała być taka naiwna. :) Tytuł jest bardzo zachęcający i chyba jak najbardziej trafny. Bohaterka wprowadza się nie w błogostan, tylko jego marny substytut blogostan! :D Kurde, zaciekawiłam się!
OdpowiedzUsuńNie jest zła powiadasz.. w takim razie przy moim następnym spotkaniu z bbiblioteką postaram się na nią zapolować ;)
OdpowiedzUsuńNie mam ochoty na tę książkę
OdpowiedzUsuń