30 grudnia 2015

Próba sił ("Restart" Amy Tintera)

"Restart" Amy Tintera
tom: I
cykl: Restart
wyd. MAG
rok: 2015
str. 304
Ocena: 4,5/6


Muszę szczerze przyznać, że zeszła mi całkiem długa chwila przy lekturze Restartu. Sama nie wiem, czemu tak długo czytałam tę książkę. Nie chcę, byście mylnie sądzili, że była nudna, mało wciągająca czy beznadziejnie napisana. O nie. Ale coś nie do końca mi w niej leżało. I tak czytałam, jeden, dwa czy trzy rozdziały dziennie i odkładałam powieść na stolik nocny. Wczoraj niespodziewanie natknęłam się na koniec i nie mam tu na myśli, że na przykład przez przypadek na nim otworzyłam książkę. Po prostu czytałam, wciągałam się coraz bardziej (w sumie jak nigdy wcześniej w przypadku tej pozycji), a tu nagle finał. Bohaterowie docierają do punktu zwrotnego i... Tak właśnie kończy się Restart. A jak się zaczyna? O tym nieco poniżej.

Wren Connolly, a w zasadzie Wren Sto Siedemdziesiąt Osiem od pięciu lat mieszka w ośrodku KORPu (Korporacji Odnowi i Rozwoju Populacji). Ze swojego ludzkiego życia niewiele pamięta. W sumie ze śmierci również. W głowie został jej dźwięk krzyku, jaki sama z siebie wydawała, gdy restartowała. Zwykle restarci odradzają się szybciej, Wren już nie dawano szans, nawet przeniesiono jej ciało do sali umarłych. W czasie jej śmierci rany postrzałowe, w skutek których zmarła zaczęły się zabliźniać. To też dość niezwykłe. Restarci są sami w sobie piękni, blizny Wren nie tylko ją szpeciły (na szczęście znajdowały się na klatce piersiowej), ale dodatkowo odróżniały ją od innych. Istnieje przekonanie, zresztą poparte dowodami, że ci, którzy najdłużej restartują, są "bardziej". Bardziej restartami. Bardziej piękni. Bardziej bezwzględni. Korporacji wykorzystuje restartów do opanowywania niepokojów społecznych. Do łapania buntowników. Do ścigania dorosłych restartów. To kolejny fakt - tylko dzieci i młodzież restartują prawidłowo. Dorosły restart wariuje. Ma nierówno pod sufitem. Trzeba się go niezwłocznie pozbyć. Tym zajmują się wyszkoleni przez KORP restarci. Wren restartowała 178 minut, stąd też jej numer przy imieniu. Uważana jest za jednego z najlepszych i najstraszniejszych restartów. W zasadzie z nikim się nie trzyma. Wykonuje rozkazy bez mrugnięcia okiem. Nie ma wyrzutów sumienia. Nie ma wątpliwości. Ma jedną przyjaciółkę - współlokatorkę Ever. Gdyby nie to, że ze sobą mieszkały, pewnie nigdy by się nie zaprzyjaźniły. Wren nie należała do przyjaznych restartów. Uwielbiała za to dzień, gdy przybywały żółtodzioby. Mogła wybrać restarta do szkolenia jako pierwsza. Zawsze wybierała najwyższe numery. Jej podopieczni prawie nigdy nie ginęli podczas szkolenia. Inni nie mieli tyle szczęścia. Tym razem jednak coś się zmieniło, bo Wren została namówiona, by wybrać inaczej. I tak trafiła na Callum'a Reyes'a. Numer Dwadzieścia Dwa.

Świat restartów jest przedziwny, ale i niezwykły równocześnie. Niestety - autorka nie przyłożyła się za bardzo do opisów. Mam wątpliwości co do tego, jak dokładnie restarci wyglądają i jak funkcjonują. Autorka zaznaczyła, że po restarcie umarli pięknieją, ich rysy się wygładzają, cera poprawia i jaśnieje. Równocześnie zaznaczono, że nie przypominają ludzi, że od razu po nich widać, że umarli. Że są przerażający. Ale nigdzie nie znalazłam wyjaśnienia, co w nich jest takiego strasznego. Gdyby nie tego typu niedociągnięcia, książka byłaby naprawdę znakomita. Zastanawiam się, co będzie w dalszych częściach i czy poziom serii pójdzie w górę. Mam taką nadzieję.

Ogólnie książkę polecam, szczególnie, że prezentuje temat, na który nigdy wcześniej w literaturze się nie natknęłam. Bohaterowie są ciekawie zarysowani, czasem denerwujący, a czasem wzruszający. Ogólnie powieść czyta się dobrze. Zachęcam was do lektury i do podzielenia się waszymi opiniami o Restarcie - Amy Tintery. 

Sil

Baza recenzji Syndykatu ZwB

18 grudnia 2015

Mój największy skarb ("To tylko pies?" Suzanne Selfors)

"To tylko pies?" Suzanne Selfors
wyd. Wilga
rok: 2015
str. 382
ocena: 4/6


Każde dziecko jest wyjątkowe, choć zwykle dni upływają mu na nudnej codzienności. Życie dzieli między obowiązki domowe, szkołę i marzenia. Jednym z takich dzieci jest bohater książki "To Tylko Pies?". Homer Pudding, bo o nim mowa, to lekko puszysty dwunastolatek, który ze względu na swoje zainteresowania i całkowitą "asportowość" jest wyrzutkiem. Jego największą pasją są mapy, które kolekcjonuje i studiuje z wielką pieczołowitością. Zbiera też różne przedmioty przydatne poszukiwaczowi skarbów. Tak, największym marzeniem chłopca jest poszukiwanie skarbów. Nie ma się co dziwić, że ma on takie cele życiowe, w końcu jego codzienność wypełnia szkoła i nużące obowiązki na rodzinnej farmie kóz. Na szczęście ma on wsparcie w swoim wujku. Słynny poszukiwacz skarbów Drake niejednokrotnie odwiedzał swojego bratanka przywożąc mu "skarby" i wspierał go w realizacji marzeń. Niestety ta sielanka zostaje zniszczona informacją o jednym wydarzeniem. Wuj Drake ginie w paszczy zmutowanego żółwia, zostawiając swojemu ukochanemu bratankowi psa. Przy czym nie byle jaki pies.

"Pies nie przypominał zwierząt mieszkających na farmie. Miał zdecydowanie zbyt krótkie łapki, zbyt długie, brązowo – białe cielsko oraz skórę co najmniej kilka rozmiarów za dużą. Para brązowych uszu zwisał aż do ziemi niczym ciężkie zasłon, para brązowych oczu ginęła zaś pod nabrzmiałymi powiekami."

Jeśli ktoś z Was jeszcze nie wie, o jakiego psa chodzi, to śpieszę z wyjaśnieniem – to basset. To co jako jedyne pozostaje chłopcu po wujku to jego "największy skarb".  W trakcie lektury powieści pies okazuje się być nie tylko problemem, ale również wielką tajemnicą. Jedna z nich i wszystkie razem wzięte zmuszają chłopca do wyruszenia na największą przygodę w swoim życiu i to w pełnej tajemnicy.

Fabuła jest ciekawa nawet dla dorosłego człowieka i mnie już po pierwszych kilku stronach książka pochłonęła, choć jest skierowana do raczej młodszego czytelnika. Liczni i dość wyraziści bohaterowie doskonale wpisują się w fabułę i to mimo tego, że są raczej schematyczni. Suzanne Selfors dość przyjemnie prowadzi akcję książki, nie brakuje tu zwrotów akcji. Mamy liczne zagadki, przygody, zło wcielone i przede wszystkim niezdarnego i ciapowatego psa. Czasami natrafia się na banały i oczywistości, ale pamiętajmy, że książka ta jest skierowana do młodego pokolenia czytelników. Przy czym młody to nie ten, który uważa się za młodego, choć ma co najmniej dwójkę z przodu, w swoim co najmniej dwucyfrowym dorobku życiowym. Po prostu chodzi o dzieci i młodzież, bo te starsze to już szukają miłości, romansów i takie tam.

Nie ukrywam, że do książki przekonała mnie okładka na której widniał basset. Opisy jego wyglądu i zachowania są bardzo obrazowe i wiernie oddają rzeczywistość. Co chwila leżąc w łóżku z tą książką zaglądałem na podłogę, gdzie przebywał przedstawiciel tego gatunku i uśmiechałem się pod nosem. No dobrze, ale wracajmy do książki. Kryminał "To tylko pies?" w sposób przystępny przekazuje uniwersalne wartości i w trochę inny, ciekawy sposób prezentuje niebezpieczeństwa i pozytywy życia. Starałem się nie zdradzić zbyt wielu szczegółów z książki, bo nawet najmniejszy z nich mógłby powiedzieć wam wszystko – w końcu to książka dla dzieci. Czytając miałem pewien niedosyt, chciałem więcej – i tu nie mówię tylko o swoim dziecinnym ja, ale także o tym "dorosłym". Całe szczęście jest już dostępna kolejna cześć.


Artur Borowski

Baza recenzji Syndykatu ZwB

11 grudnia 2015

Nowa Ziemia ("Misja 100" Kass Morgan)

"Misja 100" Kass Morgan
tom: I
cykl: 100
wyd. Bukowy Las
rok: 2015
str. 264
Ocena: 4,5/6


W oddali pasmo ciemnych chmur zbliża się
Nieposkromiona siła burz, boję się
My na fali zimnych słów, nasza mała łódź
Przezwycięży strach 1)

Co zrobimy, gdy życie na ziemi przestanie być możliwe? Może skończy się pokarm? Może zabraknie pitnej wody? Może powietrze nie będzie się nadawało do oddychania? A może wyniszczymy Ziemię wojnami? Kolejne kraje będą konstruować i detonować bomby atomowe, aż nie zostanie ani jedno miejsce, w którym można by bezpiecznie przebywać.

Tak stało się trzysta lat temu. Ziemianie, by się ratować, zebrali wszystko co byli w stanie i udali się na podbój kosmosu. Nie było gwarancji sukcesu, ale była to jedyna szansa na przetrwanie. Trzysta lat później, potomkowie uchodźców z Ziemi, wciąż żyją w kosmosie. Trzy połączone w całość statki kosmiczne: Feniks, Arkadia i Walden, to jedyny świat jaki znają. O planecie, z której pochodzą wiedzą tyle, ile wyczytają wewnętrznej sieci lub w pilnie strzeżonych księgach, które zabrano z Ziemi. Na statkach obowiązuje bardzo restrykcyjny kodeks Gai. Małżeństwa mogą mieć maksymalnie jedno dziecko. Przestępstwo popełnione przez dorosłą osobę karane jest śmiercią. Młodzi nawet za niewielkie przewinienie trafiają do Odosobnienia. Gdy osiągają pełnoletniość ich sprawa jest ponownie rozpatrywana. Są tylko dwie opcje - ułaskawienie, albo skazanie na śmierć. Niestety, od lat nikt nie został ułaskawiony. Niespodziewanie dla wszystkich, przywódcy zamiast organizować kolejne rozprawy, zbierają wszystkich więźniów i w tajemnicy przed załogą statków - postanawiają wysłać ich na Ziemie. Młodzi zesłańcy mają sprawdzić, czy na ich rodzimą planetę można już wrócić.

Dla Clarke jest to możliwość rozpoczęcia życia od nowa.
Dla Wellsa - szansa na pogodzenie się z ukochaną.
Dla Glass jest to koniec wszystkiego - już nigdy nie będzie jej dane odkupienie własnych win.
Bellamy musi koniecznie dostać się na ten statek. W końcu znajduje się na nim jego młodsza siostra.

Na pokładzie statku znajduje się setka nieletnich więźniów, których misją jest znalezienie miejsca, w którym reszta ludzi będzie mogła spokojnie osiąść.

W moim wypadku często zdarza się, że nim przeczytam powieść, mam okazję obejrzeć film lub serial, który powstał w oparciu o daną lekturę. Tak też natrafiłam na Misję 100. Obejrzałam serial, który pokochałam i wsiąkłam doszczętnie. Nawet nie wiem, jakich słów użyć, by opisać ten serial. Jest po prostu świetny. Po książkę chciałam sięgnąć zaraz gdy się dowiedziałam, że fabułę oparto na powieści Kass Morgan. Nie udało mi się jednak zdobyć Misji 100 zaraz po polskiej premierze. Później naczytałam się bardzo dużo negatywnych opinii na temat tej książki. Może nawet odrobinę się nimi zraziłam? W końcu jednak zdobyłam powieść i chcąc przekonać się na własnej skórze, czy warto, czy nie warto - rozpoczęłam lekturę. Jedno jest pewne - poza głównym motywem powieści, czyli wylotem w kosmos i wysłaniem misji na Ziemię, książka nie bardzo przypomina serial. Niby imiona bohaterów nie zostały zmienione, ale już ich charaktery i zachowanie - radykalnie odbiegają od tego, co przedstawiono w ekranizacji. Mimo to powieść bardzo mi się podobała. Mogę nawet powiedzieć, że mnie urzekła. Szczególnie historia Glass, której w serialu w ogóle nie było. I tak, jak lubię serialową Clarke, tak pokochałam książkową Glass. Bo jakoś do powieściowej Clarke nie zapałałam miłością.

Całość mogę śmiało polecić i to nie tylko fanom serialu, ale przede wszystkim tym, którzy z Misją 100 styczności nie mieli wcale. Powieść Kass Morgan czyta się znakomicie, bardzo szybko i płynnie. Autorka w pierwszy tomie serii skupiła się na uczuciach bohaterów, co przypadło mi do gustu. Brakowało mi jednak dreszczyku emocji, który towarzyszy serialowi. Liczę na to, że w kolejnej części, o ten dreszczyk nie będzie tak trudno jak dotychczas. Polecam.

Sil

1) Donatan & Cleo - Sztorm

9 grudnia 2015

A wszystko, czego chcę na święta, to ty* ("Podaruj mi miłość" Zbiór opowiadań świątecznych ("Dama i lis" Kelly Link))Podaruj mi miłość" Zbiór opowiadań świątecznych ("Dama i lis" Kelly Link)

"Podaruj mi miłość" Zbiór opowiadań świątecznych ("Dama i lis" Kelly Link)
wyd. Otwarte
rok: 2015
str. 427
Ocena: 5/6

Nie chce wiele na gwiazdkę,
Jest jedna rzecz której potrzebuję
Nie przejmuję się prezentami
Pod świąteczną choinką
Chcę cię po prostu dla siebie
Bardziej niż możesz sobie wyobrazić
Spełnij moje marzenie
Wszystkim czego chcę na święta jesteś Ty*

Święta to zdecydowanie magiczny czas, który spędzamy z ukochanymi osobami – rodzicami, rodzeństwem, chłopakiem bądź dziewczyną – niestety nie każdy ma taką "przyjemność".
Na świecie jest wielu ludzi, którzy nie mają rodziców ani rodzeństwa, jednak czasem zdarzy się, że na ten świąteczny okres przygarnie ich, na przykład, matka chrzestna.

Osobą, która właśnie w ten sposób spędza święta (ze swoją matką chrzestną of course) jest Miranda, której mama odbywa karę w więzieniu, a o ojcu słuch zaginął. Dziewczyna mieszka ze swoją ciocią, jednak na Boże Narodzenie przyjeżdża do rodziny Honeywellów, która jest naprawdę ogromna. I, trzeba dodać, bardzo specyficzna – nie ma osoby, która by przy u nich milczała, wręcz przeciwnie, cały czas trzeba mówić, o byle czym, ale mówić. Miranda za tym nie przepada, jednak na jej szczęście, od całego zgromadzenia odciąga ją jej "kuzyn" Daniel. Jako małe dzieci siadali razem pod ogromną choinką ustawioną pod oknem w salonie i obserwowali zaśnieżony świat. Jednakże w trakcie którejś z rzędu Wigilii dostrzegli nieznajomą postać za oknem. Miranda, z racji tego, że jest bardzo ciekawska, postanowiła wymknąć się z domu i sprawdzić, kim jest ten dziwny człowiek. Niewiele się niestety dowiaduje, ponieważ mężczyzna nie był zbyt rozmowny.
Ta sama sytuacja powtarza się co rok, aż w końcu zdarzają się Święta bez śniegu, co powoduje, że Fenny nie przychodzi, ale dziewczyna, dzięki swojej bujnej wyobraźni, sama tworzył śnieg i oto jest – "nieznajomy" we własnej osobie!
Czemu mężczyzna pojawiał się tylko w śnieżną noc? Jak skończy się cała historia? Co z Danielem? Tego dowiecie się, tylko czytając jedno z dwunastu opowiadań pt. "Dama i lis" znajdujące się w zbiorze Podaruj mi miłość.

"Podaruj mi miłość" idealnie wprowadza w ten świąteczny klimat. Czytając opowiadania bardzo łatwo zapomnieć, że do Świąt jeszcze daleko, a za oknem nie ma śniegu.
Niestety niektóre z historii nie są aż tak dobre, na cale szczęście jest ich niewiele i nie psują one "wizerunku" całego zbioru. Zdecydowanie polecam. Szczególnie, jeśli potrzebujecie oderwania od rzeczywistości i codziennych problemów.

Vic :D



*All i Want For Christmas Is You – Mariah Carey

6 grudnia 2015

Konkursowo 19 - wyniki

Wyniki podaję rzutem na taśmę, ale nikt im się raczej dziwić nie będzie. Wygrała Chepcher Jones. Szkoda, że nikt poza nią nie wziął udziału w Konkursowie. Nie wiem, czy przyczyną braku zgłoszeń było zbyt trudne zadanie konkursowe, mała chęć blogosfery do udziału w takich eventach, czy małe rozpropagowanie Konkursowa. A może po prostu teraz udział w konkursach bieże się tylko wtedy, gdy nic albo prawnie nic nie trzeba w nich zrobić? Powiem wam, że to niezwykle zniechęcające, a planowałam zrobić ponownie dużą akcję, bo zbliża mi się kolejna rocznica. Ale chyba sobie daruję. Strasznie to dołujące niestety :(