30 kwietnia 2014

Kolorowe sprzątanie („Wszystko w porządku. Układamy sobie życie” Szymon Hołownia, Marcin Prokop)

„Wszystko w porządku. Układamy sobie życie” Szymon Hołownia, Marcin Prokop
wyd. Znak
rok: 2013
str. 514
Ocena: 4/6


90% populacji, a na pewno wszyscy znani mi ludzie, na brzmienie słów "porządki" i "sprzątanie" co najmniej się wzdryga. Co prawda nie dotyczy to ludzi muszących się uczyć, wówczas sprzątanie okazuje się być najwspanialszą czynnością na świecie, ale to opowieść na inny tekst. Wracają do lęku i strachu przed sprzątaniem, o ile sami tego robić nie lubimy (nie licząc sytuacji opisanej wcześniej), to z wielką chęcią i wielką radością możemy popatrzeć jak inni to robią. Tymczasem niebanalny duet Hołownia i Prokop w swoje książce pod tytułem „Wszystko w porządku. Układamy sobie życie” właśnie tym tematem się zajęli. Pomysł co najmniej kontrowersyjny, czytać o czyimś sprzątaniu, jakbyśmy sami nie mieli do ogarnięcia sterty walących się gratów i pamiątek upchanych w zakamarkach szafy. Jednak do sięgnięcia po tę książkę przekonać nas ma bardzo chytry plan autorów, i/lub wydawcy, polegający na bardzo efektownej oprawie wizualnej. Kolorowa i sztywna okładka oraz ponad pięćset wielobarwnych stron, pełnych najróżniejszych zdjęć sprawiają, że porządki autorów przyciągają uwagę czytelników. Takie zabiegi się opłacają. Pomijając powyższe zapewne wielu czytelników sięgnie po tę książkę ze względu na znakomity duet autorów. Raczej nikomu, kto choć sporadycznie spogląda na telewizor, nie jest obca aparycja obu panów. Tak różni od siebie, a tworzą uzupełniającą się mieszankę humoru, światopoglądu i inteligencji, którą można nie tylko przeczytać, ale także zobaczyć w programie telewizyjnym "Mam Talent".

Dobrze, w końcu mogę przejść do samej książki. Autorzy porządkują w niej swoje dotychczasowe doświadczenia, pogląd na świat i życiowe pamiątki. Obaj panowie zebrali tego tak wiele i z tak różnych dziedzin życia, że uporządkowanie tego stanowi nie lada wyzwanie. Książka stanowi zbiór felietonów, które zostały poukładane tak, jak układa się sprzątanie domu. Od przedpokoju, przez bibliotekę, salę tortur, po kufer na strychu. No dobra, przyłapaliście mnie, nie ma sali tortur, ale jest pokój zwierzeń. Książka niektórych nastraja pozytywnie do spojrzenia na świat, innym otwiera oczy, pokazując między innymi jak wielu ludzi pracuje w skrajnych warunkach na to, byśmy mogli cieszyć się swoimi gadżetami i dobrobytem. Dowiemy się gdzie duet, niekoniecznie razem, chciałby pojechać, kogo poznać i jakie auto jest złe. Felietony te pozwalają odkryć autorów na nowo. Jednak zawsze musi być jakieś ale. Mimo, iż książka jest bardzo pozytywna, a humor wycieka z niej niczym woda z gąbki, to tak naprawdę omawiana pozycja jest o niczym, bo pisze się w niej o wszystkim. Im więcej chciałem jej przeczytać, tym mniej mi się udawało i coraz bardziej mnie nużyła. Musiałem ją odłożyć na półkę. Jednak po jakimś czasie wracałem do niej chcąc pochłaniać kolejne strony, zwykle dwie lub trzy. Tak, w ciągu kilku tygodni, dobrnąłem do końca książki. Czy pokazałem, o czym jest ta książka? Oczywiście, że nie! Czy polecam tę książkę? Nie wiem, bo to wszystko zależy, czy potencjalny odbiorca lubi czytać luźno związane, tak naprawdę jedynie kokardką, felietony z dziedzin wszelakich. Jeśli tak, to należy iść do księgarni, szukać książki wydanej przez Znak. Jeśli nie, to sięgnijcie po tę książkę, aby poznać ludzi ze szklanego ekranu.


Artur Borowski

28 kwietnia 2014

Najtrudniejsze powroty („Bezmyślna” S.C. Stephens)

PREMIERA 30.04.2014

„Bezmyślna” S.C. Stephens
tom: 1
wyd. Akurat
rok: 2014
str. 672
Ocena: 4,5/6




So turn and turn again
We are calling in all the ships
Every traveller please come home
And tell us all that you have seen

Break every lock to every door
Return every gun to every draw
So we can turn
And turn again...*

Czasem niezwykle trudno jest zdecydować, co jest dla nas najlepsze. Jaką ścieżkę wybrać? Czym się kierować w życiu? Ufać sercu, czy rozumowi. Czasem w człowieku gromadzi się tak wiele emocji, iż niemal niemożliwe jest zdecydowanie, które są warte dalszego pielęgnowania. Zdarza się, że wydaje się nam, że osiągnęliśmy pełnie szczęścia i... nagle coś się dzieje i już nie wiemy, czy to co wcześniej uważaliśmy za szczyt szczytów było w ogóle jakimkolwiek wzniesieniem. Czasem miotamy się, coś kończymy, coś zaczynamy i znowu kończymy. Nie możemy się zdecydować. Chcemy wszystko, zostajemy z niczym.

Kiera Allen nie przypuszczała, że w tak młodym wieku stanie przed mężczyzną i stwierdzi, że to ten jedyny i z nim chce spędzić resztę życia. Nie brała tego pod uwagę, ale to się właśnie w jej życiu wydarzyło. Od dwóch lat spotyka się z cudownym, niezwykłym i pięknym Australijczykiem - Dennym Harrisem i świata poza nim nie widzi. Gdy chłopak kończy studia i zaczyna żmudne poszukiwania pracy, Kiera wie jedno - nieważne jaki kierunek świata on wybierze - ona pojedzie za nim. W końcu podjęta zostaje decyzja - prestiżowy staż w Seattle jest tym, co będzie spełnieniem marzeń Denny'ego. W związku z tym Kiera załatwia przeniesienie na tamtejszą uczelnie i nawet udaje jej się zdobyć stypendium, dzięki któremu jest w stanie spokojnie sfinansować naukę. To nie koniec dobrego - w Seattle mieszka przyjaciel z dzieciństwa Harrisa, który proponuje parze bardzo korzystny wynajem pokoju u niego w mieszkaniu. Nie ma się więc nad czym zastanawiać, para pakuje swój dobytek, załadowuje samochód i rusza w podróż swojego życia. Co prawda dziewczyna nieco inaczej wyobrażała sobie przeprowadzkę, nie brała pod uwagę podróżowania przez całe Stany samochodem, ani niezadowolonych i powątpiewających w słuszność jej wyborów rodziców. Wierzy jednak, że na miejscu nie czeka ją nic poza bezgranicznym szczęściem w ramionach ukochanego. W końcu będą mieszkać pod jednym dachem. W końcu będą mogli spędzać ze sobą tyle czasu ile tylko zapragną. Jednak życie w Seattle zgoła odbiega od jej wyobrażeń. Denny pracuje całymi dniami, a Kiery nie ma w domu wieczorami, gdy z kolei ona pracuje w pobliskim barze. Pozostają im więc tylko noce, podczas których z powodu zmęczenia niewiele się dzieje. Na domiar złego wynajmują pokój chyba u najseksowniejszego faceta w Seatle - Kellana Kyle'a. Gdy więc okazuje się, że Denny musi na kilka miesięcy wyjechać  wiele się zmienia w życiu Kiery.

Wiele uczuć wzbudziła we mnie ta powieść. Jeśli mam być szczera, jednym z pierwszych było znużenie, bo opisy były niemiłosiernie długie i zdenerwowanie, bo sama książka była tak ciężka, że strasznie trudno było ją utrzymać w ręku. Z każdą przeczytaną stroną uczuć było więcej. Chciałam wiedzieć, jak rozwinie się akcja. Niezmiernie mnie ciekawiło, jak autorka poprowadziła wątki, skoro napisała jeszcze dwa tomy. Wkurzało mnie, że główna bohaterka bez chwili zastanowienia postawiła wszystko na jedną kartę, zostawiła rodzinę, miasto znane od urodzenia oraz przyjaciół i wyjechała w pogoni za miłością. Denerwowało mnie zachowanie Denny'ego, który z jednej stronie bezbrzeżnie kochał Kierę i na każdym kroku starał się to okazywać, ale z drugiej zupełnie stracił nią zainteresowanie i poświęcił się pracy. A przecież wiedział, jak wiele dziewczyna dla niego zostawiła. Nie zawahał się ani chwili, gdy nadarzyła mu się jedna, a potem kolejna okazja na awans - nie zważał na to, jakie przyniesie to konsekwencje. W sumie trudno mu się dziwić, chciał się rozwijać. Z drugiej strony zwykle ludzie pracują aby żyć, a nie żyją by pracować. Wychodząc z takiego założenia jednak kobieta powinna być ważniejsza niż wymarzona kariera. No i koniec końców jest, tyle, że dzieje się to odrobinę za późno. Potem zaś zaczęła podnosić mi ciśnienie Kiera, która miotała się i nie potrafiła podjąć jednoznacznej decyzji. Zachowywała się jak piłeczka ping-pongowa - raz była na jednej stronie stołu i było jej tam błogo, raz na drugiej i było rozkosznie. A gdy znajdowała się pośrodku, popadała w depresję i nie wiedziała co zrobić. Miotała się jak chorągiewka na wietrze. Nie wiem, czy chciałabym mieć taką niezdecydowaną i nierozważną dziewczynę. No i był jeszcze Kellan, który... no właśnie. Był chyba najbardziej zakręconym bohaterem powieści. Przebojowy, ale zamknięty w sobie. Bożyszcze kobiet, ale nigdy tak naprawdę nie kochał i nie był kochany. Plątał się w nowej dla niego sytuacji i jak Kiera nie wiedział co zrobić. Chciał i nie chciał. Był, a potem znikał.

Bezmyślna to dość intrygująca ale i denerwująca powieść. Niejednokrotnie ma się ochotę rzucić nią o ścianę i więcej nie czytać. A potem przychodzi jedna chwila, jeden moment - i chce się wiedzieć, jak historia potoczy się dalej. Pomimo dość dużego kalibru, w końcu niemal 700 stron to nie przelewki, czytelnik wciąż zadaje sobie pytanie - co jeszcze może się wydarzyć i jak to wszystko się skończy. Tylna obwoluta nie pozostawia wątpliwości - są kolejne części tej książki, ale czy to możliwe, że przy tylu stronach autorka jeszcze nie zakończyła swojej opowieści? Możliwe - bo kolejne tomy, tj. Swobodna i Niepokorna również opowiadają o Kierze i... wybranku jej serca. Kto nim będzie? By się tego dowiedzieć należy sięgnąć po Bezmyślną.

Książka S.C. Stephens podobała mi się, ale... no właśnie. Nie spełniła wszystkich moich oczekiwań. Miałam nadzieję przeczytać powieść o dziewczynie decydującej się żyć w dość nietypowym związku. Dostałam historię miotającej się młodej kobiety, której trudno było podjąć jakąkolwiek wiążącą decyzję. Dopiero dramatyczne wydarzenia uświadamiają jej, na czym, a raczej na kim tak naprawdę jej zależy. Tylko czy to nie za późno budowanie związku? Tego dowiecie się już z samej książki.


26 kwietnia 2014

Bookowo 4/2014 (16)

Miesiąc powoli chyli się ku upadkowi (zakończeniu mam na myśli) więc to odpowiedni czas, by zaprezentować nabytki z ostatnich tygodni. Oto i one


Jak widać odrobina tego jest :)

Na początek coś pysznego czyli kolejna (a w zasadzie pierwsza) odsłona Pyszne 25 autorstwa Anny Starmach oraz Kuchenne rewolucje, czyli Nowe przepisy Magdy Gessler. Obie książki od wydawnictwa Znak Litera Nova.

Na zakąskę mamy dwa super kryminały/thrillery od W.A.B.-u czyli Strach przed ciemną wodą Craiga Russell'a oraz Głowa Niobe Marty Guzowskiej. 

Między zakąską, a daniem głównym mamy coś do przekąszenia czyli Znak ostrzegawczy autorstwa Iwony Bińczyckiej-Kołacz. Książka przywędrowała do mnie od Novae Res :) 

Danie główne nasyci każdego spragnionego dobrej literatury. Na wstępie Motyl - Lisy Genova, później Na krawędzi nigdy - J.A. Redmerski a na koniec Przebudzenie Agnieszki Lingas-Łoniewskiej (RECENZJA). To wszystko oczywiście od wydawnictwa Filia.

Na deser kolejna, na pewno znakomita odsłona serii Thriller od Sonii Dragi. Granice mroku Mo Hayder już wkrótce będą przeze mnie pochłaniane (czytelniczo oczywiście).

Na koniec, w ramach wieczornej przegryzki mamy Bezmyślną S.C. Stephens od wydawnictwa Akurat. Akurat skończyłam lekturę. Recenzja na początku przyszłego tygodnia :)

Coś szczególnie przypadło Wam do gustu?
Coś z chęcią byście podkradli?

23 kwietnia 2014

Chcieć mniej („Rywalki” Kiera Cass)

„Rywalki” Kiera Cass
wyd. Jaguar
seria: Selekcja
tom: I
rok: 2014
str. 336
Ocena: 5/6



Baby in our wildest moments
We could be the greatest, we could be the greatest
Baby in our wildest moments
We could be the worst of all*

Czasem nie jest nam dane samodzielnie decydować o własnej przyszłości. Czasem życie układa się tak, jakby człowiek wyśnił to sobie w najgorszym koszmarze. Czasem serce mówi nam jedno, a rozum coś zupełnie innego. Czasami serce zaczyna mówić nam coś zupełnie innego, niż mówiło dotychczas. Tylko... co wówczas ma zrobić ciało?

Mer śmiało może powiedzieć, że od dwóch lat kocha. Tak, dokładnie - kocha. Nikt poza nią i jej wybrankiem o tym nie wie i w najbliższym czasie raczej dowiedzieć się nie powinien. By spotykać się z Aspenem, wymyka się z domu w okolicach północy i udaje się do domku na drzewie. Tam wymienia z ukochanym uściski, pocałunki i informacje o tym, co wydarzyło się w ich życiach w ostatnim czasie. Na więcej pozwolić sobie nie mogą. Pochodzą z różnych klas, Mer jest Piątką - artystką, a Aspen Szóstką - i przydzielona została mu rola sprzątacza. Niby istnieją szanse, że ich związek zostanie zaakceptowany, ale... No właśnie. Po pierwsze, taki mezalians zdeklasuje Americę. Po drugie - dużo trudniej będzie im się utrzymać. Po trzecie, żeby w ogóle myśleć o wspólnej przyszłości oboje muszą zebrać odpowiednie środki, które pozwolą im na jako taki start i udowodnią otoczeniu, że dla siebie są w stanie zrobić wiele. Niestety, odkładanie pieniędzy w sytuacji, gdy obojgu nie raz brakuje na jedzenie, nie jest takie proste. Oboje jednak wierzą, że wspólne życie jest im dane. Aspen chce wstąpić do armii, dzięki temu więcej by zarabiał i... przestałby być Szóstką. To zdecydowanie pozwoliłoby młodym połączyć się i żyć długo i szczęśliwie. Ale dostanie się do gwardii nie jest proste, więc chłopak nie pokłada w tym wielkich nadziei. Kiedy w kraju zostaje ogłoszona ogólnonarodowa Eliminacja, w trakcie której wybrane zostaną panny dla przyszłego króla, Aspen wie, że musi przekonać Mer do udziału w tym żenującym obrządku. Choć dziewczyna niezupełnie rozumie jego motywację, postanawia nie sprzeczać się z ukochanym i złożyć odpowiednie dokumenty - przecież to i tak mało prawdopodobne, by przeszła przez pierwsze eliminacje. Nim jeszcze nadchodzą wyniki w życiu Ameriki wiele się zmienia - Aspen z nią zrywa, łamiąc jej w ten sposób serce. Gdy okazuje się, że dziewczyna dostała się do grupy, która pozna księcia, nie zastanawia się ani chwili - pakuje walizkę i wyrusza w drogę. W końcu każdy dzień pobytu w zamku generuje dla jej rodziny rekompensatę, dzięki której będzie im łatwiej przeżyć nadchodzącą zimę. Tylko... czy taki układ na pewno jest sprawiedliwy?

Rywalki zachęcają do lektury nie tylko znakomitą okładką i intrygującym opisem, ale przede wszystkim tematem, który postanowiła podjąć autorka. Historia została osadzona w bliżej nieokreślonej przyszłości, w której nie ma już USA czy Kanady. Są nowe mocarstwa i zupełnie inny układ sił na świecie. Illèa rządzi się prawami niczym z średniowiecza, a ludzie traktowani są jak narzędzia do wykonywania danych czynności. Nikt nie martwi się ich przyszłością, nikogo nie boli fakt, że głodują i żyją w warunkach uwłaczających człowiekowi. Eliminacje to jedyna droga do przeskoczenia kilku klas i zupełnej zmiany swojego życia.

Powieść czyta się bardzo dobrze, tekst wciąga czytelnika już od pierwszych zdań i nie pozwala o sobie zapomnieć, nawet po zakończeniu lektury. Bohaterowie wykreowani przez autorkę są bardzo prawdziwi, nietrudno sobie wyobrazić, że mogliby żyć naprawdę. A ich zachowanie jest... dokładnie takie, jakiego się można po nich spodziewać - zaskakujące i pełne energii. Już nie mogę doczekać się kolejnej części tej serii, mam nadzieję, że Kiera Cass nie opuściła w niej lotów i powieść będzie się czytać równie dobrze jak Rywalki. Książkę polecam z całego serca. Naprawdę warto sięgnąć po tę pozycję.

*Jessie Ware - Wildest Moments


14 kwietnia 2014

Cisza („Przebudzenie” Agnieszka Lingas-Łoniewska)

„Przebudzenie” Agnieszka Lingas-Łoniewska
wyd. Filia
seria: Łatwopalni
rok: 2014
str. 284
Ocena: 5,5/6




W taką, w taką cisze 
wszystkie gwiazdy na niebie wyliczę
ciebie, ciebie wołam 
ale cisza i pustka dookoła
...

Nie o uśmiech tu chodziło, bo ona się śmiała nie raz, ale o to co niedawno utworzyło ich świat. To coś przyszło tak nagle, zostawiło w nich po sobie ślad - tego właśnie najbardziej im teraz brak...

W życiu Moniki już nic nigdy nie będzie takim, jakim było dawniej. Nie będzie już niespiesznych i niemal beztroskich spacerów do pracy. Nie będzie przymykania oka, na wiecznie plotkujące i narzekające sąsiadki. Będzie za to wiele wspomnień, żalów i rozważań nad kwestią: co by było gdyby. Gdyby wiele lat wcześniej Grzesiek nie postąpił tak, a nie inaczej? Gdyby ona po tym wszystkim nie zamknęła się w swoim świecie? Gdyby nie spotkała Jarka? Gdyby go nie pokochała? Gdyby on nie miał tak wielkiego i przytłaczającego bagażu doświadczeń, którego nie chciał z nią współdzielić? Gdyby wówczas nie zatrzasnęła przed nim drzwi? Dziś Monika wie jedno - czas zamknąć pewien rozdział swojego życia, bo jutro... jutro może już nie być sama. A w jej nowym życiu nie będzie miejsca dla niezdecydowanego i niepewnego faceta.

Jarek codziennie, cegła po cegle, stara się odbudować swoje życie. Wierzy, że to jeszcze nie koniec, że jeszcze los się do niego uśmiechnie, że przyjdzie czas i będzie mu dane zaznać szczęścia w ramionach ukochanej. To, że ona mu już nie wierzy, że mu nie ufa, że nie chce utrzymywać z nim żadnych kontaktów - nie ma znaczenia. Bo on pokona tę barierę. Mężczyzna nie spodziewa się jednak, że Monika również ma swoje sekrety. Sekrety, które z dnia na dzień stają się większe. Sekrety, które łączą ich już na zawsze, ale mogą również przekreślić ich wspólną przyszłość. Czy Jarek zrozumie? Czy wybaczy? Czy odkryje, że gdyby nie jego ośli upór i chęć samobiczowania się, jego życie potoczyłoby się inaczej?

Sylwia stoi na rozstaju dróg i wciąż się waha, którą ścieżkę wybrać. Kocha męża, ale wie, że dłużej nie może żyć w toksycznym związku. Coś musi się zmienić. KTOŚ się musi zmienić. I tym kimś nie jest jej pijący na potęgę mąż, a przynajmniej nie tylko on. Bo to przede wszystkim Sil musi zrobić rachunek sumienia i wybrać, co będzie dobre nie dla wszystkich, tylko dla niej i jej dzieci. Tylko... czy dane jej będzie wybrać, czy też zostanie postawiona przed faktem?

Przebudzenie skrywa wiele tajemnic. Każda kolejna karta tej książki odsłania przed czytelnikiem szereg faktów, które zebrane razem dają nieprawdopodobną wręcz całość. Dopiero takie poukładanie porozrzucanych elementów sprawia, że widać jasny i klarowny przekaz - każdy może być szczęśliwy, wystarczy nie uchylać się i podejmować wyzwania. Walczyć. Piąć się do góry i wierzyć w siebie. Tak musiała zrobić Monika. Tak zrobił Jarek. I tak też musi zrobić Sylwia. Ścieżki tych bohaterów nieustannie się przecinają. Każde z nich niesie na swoich barkach krzyż, który niezmiernie im ciąży. Jednak za każdym razem, kiedy chcą się go pozbyć odzywa się jakiś wewnętrzny głosik, który z uporem maniaka przekonuje ich do dalszych męczarni. W taki sposób nie da się żyć. Tak nie można egzystować. Taka postawa tylko cudem umożliwia bohaterom jako taką wegetacje. Jednak na każdego przyjdzie czas. Zarówno Monika, jak i Jarek i Sylwia w końcu odnajdą swój rytm, dowiedzą się, jak tańczyć, by nie się nie potknąć. Odkryją, jak żyć pełnią życia. Być może się sparzą. Być może będą płonąć żywym ogniem. Możliwe, że żar już zawsze będzie się w nich tlił. To dzięki niemu będą żyć. To on ich przebudzi.

Najnowszą książkę Agnieszki Lingas-Łoniewskiej czyta się jednym tchem. W danej chwili człowiek zaczyna lekturę, by nagle uświadomić sobie, że nie tylko zarwał noc, ale i skończył powieść. Przebudzenie to pasjonująca opowieść o ludziach poszukujących i odnajdujących. O osobach zagubionych w zakamarkach własnego jestestwa. To książka o odnajdowaniu siebie i dążeniu do spełnienia. Przebudzenie to znakomity obyczaj, porywający dramat, piękny romans i trzymająca w napięciu sensacja. To książka dla mnie, dla ciebie, dla niej, a nawet dla niego. To znakomite studium ludzkich emocji i wewnętrznego rozdarcia.

Pozycja zdecydowanie warta uwagi i polecenia. Z całego serca zachęcam do lektury.


Sil



9 kwietnia 2014

Wątpliwości („Dziewczyna w mechanicznym kołnierzu” Kady Cross)

„Dziewczyna w mechanicznym kołnierzu” Kady Cross
wyd. Fabryka Słów
rok: 2014
str. 388
Ocena: 4,5/6


Po przeczytaniu Dziewczyny w stalowym gorsecie wiedziałam, że kiedy tylko pojawi się kolejna książka Kady Cross, na pewno niezwłocznie po nią sięgnę. W szczególności, jeśli będzie to kolejna część serii o wiktoriańskich X-Menach. Nadeszła wiosna i w moje skromne progi zawitała Dziewczyna w mechanicznym kołnierzu. Zagnieździła się nie tylko w domowej biblioteczce, ale i na stoliku nocnym. Jeśli chcecie dowiedzieć, jak się ją czytało i jakie lekturze towarzyszyły emocje - zapraszam do zapoznania się z poniższym tekstem.

Finley, Griffin, Emily i Sam niezwłocznie po zabraniu Jaspera przez stróżów prawa przybyłych z odległych Stanów Zjednoczonych, postanawiają działać. Załatwiają niezbędne formalności (Griff na przykład decyduje się na zakup sterowca), pakują walizki i przygotowują się na ciężką batalię, jaka niewątpliwie czeka ich w Nowym Jorku. W końcu chcą odbić swojego przyjaciela i oczyścić jego, według nich, dobre imię. Kiedy po wielu godzinach podróży przybywają na miejsce, popadają w swego rodzaju konsternację. Co robić dalej? Iść na policję i wprost wypytywać o Renna? A może wybadać sprawę delikatnie, na zasadzie swoistych podchodów? W końcu decydują się na opcję numer dwa, która przynosi im niespodziewane wyniki. Okazuje się, że Jaspera nie tylko nie ma w Grobowcu, ale nikt nawet nie wie, że miałby się tu zjawić. Nikt nie pojechał po niego do Londynu, by siłą doprowadzić go przed wymiar sprawiedliwości. I co teraz? Co dalej? Czy to możliwe, żeby przyjaciele Jaspera o czymś nie wiedzieli? Skoro to nie policja go zabrała, to kto? I, co chyba najważniejsze, po co? Grupa niezwykłej młodzieży decyduje się na rozpoczęcie karkołomnych poszukiwań Renna, które doprowadzą ich do...

Jak już wcześniej wspominałam, świat wiktoriańskich X-Menów wzbudził moje wielkie zainteresowanie i chęć jego dalszego poznawania. Zauroczył mnie Griffin i wzruszała mnie postawa Sama. Podziwiałam Em i mocno kibicowałam tej lepszej Finley. Kiedy Dziewczyna... się kończyła towarzyszył mi niewielki zawód. Cała powieść rozwijała się we właściwym kierunku i w odpowiednim tempie, aż do... no właśnie - do zakończenia. Bo finał naszedł nagle i w iście ekspresowym tempie dobiegł końca. To chyba najbardziej zdenerwowało mnie w pierwszej części serii. Po Dziewczynę w mechanicznym kołnierzu sięgałam więc już z odrobinę większą rezerwą. Oczywiście okazało się, że powieść czyta się wspaniale, każde zdanie przemawia do czytelnika, który chcąc dowiedzieć się więcej, najzwyczajniej w świecie zarywa noce. Strony przelatywały mi przez palce, akapity zapadały w mojej pamięci, postaci ewoluowały na moich oczach. Tak udało mi się dojść do końca książki i... przejechać się na tym samym co poprzednio. Autorka zakończyła powieść w dosłownie 20 stron. Wszystkie najważniejsze wydarzenia mają miejsce na tych stronicach. Powiedzenie więc, że są one opisywane pobieżnie, jest dużą przesadą. W kilka sekund rozwiązano zagadkę, schwytano przestępców, spakowano się i rozpoczęła się podróż powrotna do Londynu. Trochę mi żal, że Kady Cross nie poświęciła zakończeniu więcej uwagi. Zdecydowanie podniosłoby to i tak już wysokie noty Dziewczyny w mechanicznym kołnierzu.


Zakończenie jest jednak chyba jedyną wadą tej powieści, sporą - ale jedyną. Całość czyta się znakomicie, postaci zarysowane są bardzo dobrze i łatwo uwierzyć, że cała grupa mogłaby żyć i w naszych czasach. Ich ponadnaturalne zdolności nie rażą, wręcz przeciwnie, całkiem dobrze zlewają się z otoczeniem i tylko ubarwiają rys charakterologiczny danego bohatera. Książka naprawdę warta jest polecenia.

Sil

Baza recenzji Syndykatu ZwB

4 kwietnia 2014

Na słodko... na słono... („Pyszne 25. Nowa porcja przepisów” Anna Starmach)

„Pyszne 25. Nowa porcja przepisów” Anna Starmach
wyd. Znak Litera Nova
rok: 2014
str. 176
Ocena: 4,5/6


To już... kolejna porcja pichcenia, podpiekania, gotowania i mieszania, jaką miałam w tym roku przyjemność wchłonąć i przetestować we własnej kuchni i powiem Wam... wciąż chcę więcej. Dobrze, że w ramach zapoznawania się z nowymi książkami kucharskimi trafiam na takie, które coś faktycznie wnoszą i pozwalają mi rozwijać moje umiejętności, zamiast je tłamsić.

Założenie książki jest genialne... no może bez przesady - świetne. Czas gotowania - 25 minut. Koszt potrawy - 25 złoty. Czyli szybko i tanio... No cóż, można mieć pewne wątpliwości co do tego ostatniego. Bo jednak 25 zł. to niewiele, jeśli jesteśmy w stanie za tę kwotę wyżywić całą rodzinę. Niestety, ten wymóg nie jest łatwo spełnić. Wystarczy, że w przepisie użyte zostanie drogie mięso, nietypowe przyprawy lub warzywa, albo dodatki, których nie ma się w domu - i całe założenie lega w gruzach. W programie, pani Starmach wylicza koszt jednego jajka czy 100 gram mąki. To samo ma miejsce w przypadku specyficznych odmian oliw, przypraw czy alkoholi. Licząc tak jak kucharka - może się okazać, że przepis kosztuje nas nawet mniej (np. jajka mamy od mamy, pietruszkę z ogródka...). Ale kiedy musimy kupić 10 jajek w markecie, albo litr oliwy, bo w domu jej brak - koszty radykalnie rosną. Dlatego do kosztów dań prezentowanych w Pyszne 25 należy podchodzić co
najmniej ostrożnie. Bardzo podobnie ma się to w przypadku czasu poświęconego danej potrawie. Wprawiony kucharz nie ma problemu z zachowaniem tego parametru, laik natomiast... cóż, gotowanie zajmie mu zdecydowanie więcej czasu. Kluczem jest chyba przygotowanie i odmierzenie wszystkich niezbędnych składników. Nie można jednak czasu poświęconego na tę czynność doliczać do czasu przygotowania dania. Myślę jednak, że rzecz nie w tym, by rzeczy okołoprzepisowe ściśle odwzorowywały rzeczywistość. Efektem gotowania ma być smaczna i przyjemna dla oka potrawa. Takie są właśnie dania przyrządzone w oparciu o książkę Pyszne 25. Cel nadrzędny, czyli gotowe do spożycia smaczne danie, zostaje osiągnięty.

Pyszne 25 Nowa porcja przepisów to druga osłona przepisów na szybkie i niedrogie jedzenie. Poprzedniej części nie miałam okazji nawet przejrzeć, mam jednak nadzieję, że w niej autorka trzymała się bardziej tytułu niż w swojej najnowszej książce. Wszystkie przepisy zawierają niezbędne elementy czyli listę składników i opis przygotowania. Niestety, jeśli chodzi o wersję papierową, brakuje w niej zarówno podsumowania czasu poświęconego potrawie jak i wykazu kosztów poszczególnych składników. W książce zabrakło również tak ważnej informacji jak kaloryczność potrawy. Nie ma nawet sensu wspominać, że autorka nie podaje gdzie można kupić nietypowe składniki, czy też czy można je zastąpić czymś innym.

Mimo wszystko książka sprawia przyjemne wrażenie, zaprezentowane przepisy są ciekawe i możliwe do wykonania nawet przez mniej doświadczonego bywalca kuchni. Do tego Pyszne 25 może poszczycić się bardzo ładnymi fotografiami autorstwa Piotra Bolko oraz Małgorzaty Rakowskiej. Na uwagę zasługuje również dość nietypowy pomysł na Spis treści, który składa się z miniatur fotografii, nazwy potrawy i numeru strony, na której znajduje się przepis - w układzie 3 rzędy, w każdym po trzy punkty spisu treści. Szczerze powiedziawszy - ten spis po prostu mnie zachwycił.


W książce znajduje się wiele ciekawych i godnych polecenia przepisów (w sumie 70), w podziale na "Na słodko" i "Na słono". Z opcji słonej w szczególności przypadł mi do gustu przepis na Faszerowane kajzerki z panierowanymi boczniakami. W przypadku dań słodkich serce skradły mi Lody bananowe na patyku. Pycha. Nie pozostaje mi nic innego, niż zachęcić do zapoznania się z tą pozycją.

Sil




2 kwietnia 2014

Przez Przypadek („Pan Przypadek i celebryci” Jacek Getner)

„Pan Przypadek i celebryci” Jacek Getner
wyd. Zakładka
rok: 2013
str. 234
Ocena: 4,5/6


Kiedy kilka miesięcy temu miałam przyjemność po raz pierwszy zapoznać się z twórczością Jacka Getnera - obiecałam sobie, że do następnych przygód Jacka Przypadka będę podchodzić dużo mniej sceptycznie. Bo nie tylko się nie zawiodłam, ale i byłam mile zaskoczona. Niestety, jak to zwykle bywa obietnice to jedno, a faktyczne działanie to drugie. Jeszcze zima się nie zaczęła, a już miałam w rękach nową powieść pana Getnera. Niestety, aż do wiosny nie miałam kiedy po nią sięgnąć na dłużej i przeczytać.

Jak można się było spodziewać po tytule, tym razem Jacek Przypadek skupił się na rozwiązywaniu spraw ściśle powiązanych z szeroko rozumianym showbiznesem. Całość składa się z trzech części, o których nieco szerzej przeczytać można poniżej.

W bardzo popularnym serialu obyczajowym ginie jeden z bohaterów. Niestety, jak się okazuje, to nie część fabuły, ale i fakt. Niespodziewanie dla wszystkich zebranych na stypie, wychodzi na jaw, że aktor grający trupa, stał się nim w rzeczywistości. Znaczy się trupem. Umarł nie na niby, jak to było w scenariuszu, ale naprawdę. Niestety, a może i stety, śmierć nie była przypadkowa, dzięki czemu naszemu początkującemu detektywowi, Jackowi Przypadkowi, trafiło się dość intratne zlecenie.

Pewien dziennikarz, który nie zauważył, że jego gwiazda tak jakby nieco wyblakła, jest szantażowany. Swego czasu postanowił uaktualnić Manifest komunistyczny i uzupełnił go o swoją, dość krępującą i nie nadającą się do publikacji, opinię. Teraz nie ma innego wyjścia, musi jak najszybciej odzyskać ową pozycję, w innym wypadku jego kariera będzie skończona. Jak się można spodziewać - ratować z opresji będzie go nie kto inny, jak sam Jacek Przypadek.

Artystka, znana z tego, że jest znana, wpadła w nie lada kłopoty. Musi wzmóc promocję samej siebie, a tymczasem zniknął jej dość narcystyczny narzeczony, który jest... gejem. Kobiecie to jednak nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Musi go jednak jak najszybciej odnaleźć. To zadanie zleca jasnowidzowi-detektywowi, który przy okazji poszukiwań dowiaduje się, że jego pracodawczyni nie jest jedyną kobietą poszukującą wspomnianego mężczyzny.


Całość, tak jak i poprzednia część, napisana została sprawnie, zabawnie i lekko. Książkę czyta się ekspresowo i z wielką przyjemnością. Strony same przelatują przez palce, a uśmiech występuje na ustach nadspodziewanie często. Pan Przypadek i celebryci to zdecydowanie warta polecenia pozycja, która nie tylko odstresuje, ale i pozwoli spojrzeć na życie z przymrużeniem oka.

Sil

 Baza recenzji Syndykatu ZwB