22 kwietnia 2016

Unieść się ("Ku niebu" Rebecca Yarros)

"Ku niebu" Rebecca Yarros
seria: Odważmy się kochać
tom: II
wyd. Amber
rok: 2016
str. 416
Ocena: 5/6


I believe I can fly
I believe I can touch the sky
I think about it every night and day
Spread my wings and fly away
I believe I can soar
I see me runnin' through that open door
I believe I can fly 1)

Czasami niby coś wiemy. Jesteśmy czegoś świadomi. Robimy coś z pełną premedytacją… A potem, jakby spływała na nas czarna zasłona, przysłaniająca nam cały obraz. Nic nie widzimy. Nic nie pamiętamy. Nic nie wiemy. Tak właśnie było z powieścią Ku niebu. Niby od początku wiedziałam, że książka jest drugą częścią serii Odważmy się kochać. Byłam zachwycona pierwszym tomem, pragnęłam zapoznać się z drugim… A gdy go zaczęłam czytać wszystko uleciało mi z pamięci. I tylko wciąż się zastanawiałam: skąd ja znam imię Ember? Przecież raczej często nie nazywa się tak bohaterek… Olśniło mnie gdzieś w połowie. Więc poważnie… czasem coś niby wiemy, a w rzeczywistości nic nie wiemy.

Paisley Donovan chciałaby móc żyć w spokoju. Bez napinki. Bez ciągłego kontrolowania jej tętna, oddechu, życia. Lee nie. Lee-Lee nie możesz tego. Nie pojedziesz tam. Nie będziesz studiować w innym miejscu. Nie możesz się stresować, denerwować, spieszyć, śmiać, ekscytować, podniecać. Orgazm - o nie, co to, to nie. W końcu Paisley mogłaby się zmęczyć. Mogłabym umrzeć, jak jej starsza siostra. Dziewczyna postanawia jednak, że nie będzie tak żyć i stara się wcielać w życie Listę Rzeczy do Zrobienia, czyli listę najbardziej ekstremalnych i szalonych rzeczy, jakie tylko przyszły jej do głowy. W końcu zostało jej już tylko 231 dni na jej zrealizowanie. Oczywiście w tajemnicy przed rodzicami. No i przed nim, miłością jej życia – Willem. Któregoś dnia, jeszcze przed rozpoczęciem roku akademickiego, wymyka się potajemnie z przyjaciółką na Florydę. W zasadzie nie do końca wiadomo po co. W końcu nie pływa. No i raczej się nie opala. Postanowiła jednak dotrzymać towarzystwa Morgan, swojej powierniczce i najlepszej przyjaciółce. Kiedy jednak zostaje na chwilę sama, postanawia wybrać się na mały spacer, który kończy się tragicznie – dziewczyna ląduje w wodzie, z której nie jest się w stanie o własnych siłach wydostać. Gdyby nie on, Mister Kalifornia, kolejnych dwieście trzydzieści jeden dni nie miałoby znaczenia, bo jej, Paisly nie byłoby już na tym świecie. Na szczęście została uratowana, a oddech, który oddał jej nieznajomy, stał się jej pierwszym od lat  prawdziwym haustem powietrza. Tylko, czy dostała go dość dużo, by starczyło na kolejnych kilkaset dni? By się tego dowiedzieć koniecznie musicie sięgnąć po Ku niebu, autorstwa Rebeki Yarros.

Muszę przyznać, że ponownie zostałam oczarowana. Druga cześć serii Odważmy się kochać zdecydowanie mnie nie rozczarowała, choć niewątpliwie miała swoje słabsze momenty. Ogólnie jednak autorce udało się sprostać zadaniu i stworzyć dobrą, pasującą do pierwszej części kontynuację. W powieści poznajemy nie tylko główną bohaterkę ale i mężczyzn, którzy wokół niej orbitują. Dane jest nam również zapoznać się z dalszymi losami Ember i Josha.

Ku niebu niesamowicie wciąga, pochłania czytelnika w zasadzie od pierwszych stron i nie pozwala oderwać się od lektury aż do jej zakończenia. Autorka ma bardzo lekkie pióro i bardzo fajne pomysły, które z powodzeniem realizuje. Dzięki temu trudno zapomnieć o tym, co się właśnie przeczytało. I chce się więcej. I więcej. I jeszcze więcej. Na szczęście kolejna część powinna pojawić się w maju. Mam nadzieję, że będzie mi dane ją przeczytać. Póki co z czystym sumieniem polecam wam lekturę zarówno Ku niebu, jak i Wszystkimi zmysłami. Obie książki śmiało można czytać osobno, ale jeśli już brać się za serię, to lepiej zapoznać się z nią we właściwej kolejności.

Sil

1) R.Kelly - I believe I can fly



18 kwietnia 2016

Uczłowieczony bohater ("Major Hubal. Historia prawdziwa" Łukasz Ksyta)

"Major Hubal. Historia prawdziwa" Łukasz Ksyta
str. 308
rok: 2014
wyd. Iskry
Ocena: 5/6


Każdy kto choć trochę interesuje się historią na pewno kojarzy postać majora Hubala. W zasadzie to uważam, że każdy uważający się za Polaka powinien zaznajomić się tą postacią. Na pewno przyda się w tym opisywana książka, która w roku 2014, nakładem wydawnictwa Iskra, trafiła na półki księgarń. Twarda oprawa i ponad 300 stron tekstu niech nikogo nie przerazi, autor postarał się o to, aby pozycja nie tylko przyciągała wzrok swoją oprawą wizualną i niezliczoną ilością nierzadko unikatowych zdjęć i rękopisów, ale także najnormalniej w świecie dobrze się czytała. Pan Łukasz Ksyta jest zapalonym "Hubalczykiem" i dzięki tej na pozór opasłej książce pozwolił nam na poznanie drugiej strony niezwyciężonego żołnierza.

Książka Major Hubal Historia prawdziwa podzielona jest na trzy części. Z pierwszej z nich dowiadujemy się o pochodzeniu majora, jego młodzieńczych latach i początkach w armii oraz o osiągnięciach sportowych. W zasadzie ta część nadaje ludzką twarz legendzie Hubala. Dowiadujemy się, że nie tylko był to oficer ceniony przez dowódców i podwładnych, ale także doskonały sportowiec. Oprócz tego zapoznajemy się z jego prywatnymi sprawami i miłościami. W mojej opinii najciekawsze są informacje o młodzieńczych latach i pochodzeniu Henryka Dobrzańskiego.

Część druga to opis działań majora Hubala w trakcie kampanii wrześniowej i później. W tej części autor bardzo skrupulatnie opisał trasy przemarszu oddziału, kształtowanie się Wydzielonego Oddziału Wojska Polskiego. Przy wszystkich tych precyzyjnych opisach miejsc stacjonowania i ilości członków oddziału zabrakło mi przede wszystkim opisów działań bojowych. Miałem wrażenie, że oddział ten skupiał się na marszach i wyczekiwaniu na kontrofensywę aliantów zachodnich. Wydaje mi się, że autor chciał pokazać czytelnikowi jakim dowódcą był major. Co krok napotykamy na wzmianki o jego niesnaskach z formującym się państwem podziemnym. Ta część kończy się w zasadzie na opisie ostatnich chwil życia Hubala.

Pewną ciekawostką jest ostatnia część książki, czyli Aneksy, gdzie autor stara się odpowiedzieć na pytanie, gdzie znajdują się szczątki majora. Jest to znaczna część tej pozycji. Dalsza lektura zaznajamia nas z późniejszymi losami oddziału Hubala i związkami oddziału z Opocznem.

Autor dzięki swojej pasji i ciężkiej, wieloletniej pracy przedstawił nam odświeżone losy Hubala. Liczne wspomnienia członków oddziału i świadków, a także liczne tekst źródłowe złożone w spójną i logiczną całość stanowią doskonały obraz Henryka Dobrzańskiego i jego oddziału. Co prawda aż do lektury tej książki niezbyt interesowałem się postacią majora Hubala, bo jedynie jak przez mgłę pamiętam film widziany w młodzieńczych latach. Jednak mam pewną wątpliwość, czy ta książka to tak naprawdę prawdziwa historia. Lata mijają i prawdy pewnie nigdy nie poznamy, nigdy nie dowiemy się gdzie spoczywają szczątki majora, a jego historia we wspomnieniach współtowarzyszy broni i świadków tych wydarzeń coraz bardziej urasta do miana legendy.


Artur Borowski


13 kwietnia 2016

Szukając siebie ("Biała róża" Amy Ewing)

"Biała róża" Amy Ewing
Seria: The Lone City
Tom: II
wyd. Jaguar
rok: 2016
str. 320
Ocena: 4/6


A kiedyś Cię znajdę...znajdę Cię
A w końcu znajdę
Jestem coraz bliżej wiem...  1)

Po przeczytaniu Klejnotu nie mogłam się doczekać kontynuacji tej serii. Pamiętam, że nie od razu ta książka mnie wciągnęła. I że niekoniecznie zapałałam uczuciem do wszystkich wykreowanych przez autorkę bohaterów. Jednak po kilkudziesięciu stronach historia pochłonęła mnie na tyle, że nawet nie zauważyłam, kiedy powieść się skończyła. Widać było, że z każdą napisaną stroną Amy Ewing lepiej szło utożsamianie się z bohaterami i z historią, która tworzą. Spodziewałam się więc, że Biała róża będzie kontynuacją tej świetnej końcówki Klejnoty. Niestety, nic bardziej mylnego. W drugiej części serii The Lone City autorka borykała się dokładnie z tym samym problemem – według mnie miała problem z rozkręceniem akcji. Początek ciągnie się więc jak falki z olejem miejscami wręcz odstręczając czytelnika od lektury. A nie powinno tak być. Akcja powieści zaczyna się w dość dramatycznych dla głównej bohaterki okolicznościach.

Violet zostaje przyłapana na czynie nie tylko zabronionym, ale wręcz zagrożonym karą śmierci. Jej ukochany zostaje uwięziony i dziewczyna przeczuwa, że to koniec. Jedyna nadzieja we wcześniejszych planach Luciena na ucieczkę, tylko – czy te plany są jeszcze aktualne? Czy mają szansę na powodzenie? Przecież serum, które miała zażyć zaaplikowała przyjaciółce, by to ją uratować. Gdy Violet próbuje ogarnąć to wszystko, co się wydarzyło tego dnia, gdy niespodziewanie do jej komnaty wkracza Diuszesa Jeziora, która postanawia ukarać nieposłuszną Surogatkę wyjątkowo surowo.

Okoliczności są tragiczne, krew się leje, ale… wcale tego nie czuć jakoś wyjątkowo wyraźnie. Niby Violet jest zrozpaczona, niby nie wie co ze sobą zrobić, wpada w jakieś odrętwienie, ale równocześnie – wcale nie czuć, by działo się coś złego. Niby bohaterka wszystko przeżywa, rozpacza, ale jednocześnie jest jakby obok. Jest zakochana i ból jaki sprawiła jej Diuszesa niewiele znaczy. Później nawet nie wspomina tych dramatycznych wydarzeń. Najważniejsze jest dla niej bezpieczeństwo ukochanego – gdy to udaje się jej osiągnąć – jakby o wszystkim zapomniała. A ma przecież misje do spełnienia. Ale, czy ten cel, który wyznaczył jej Lucien jest faktycznie taki istotny? Może lepiej się poprzytulać. Pocałować? Albo… Do tego wszystkiego targa nią bardzo silna zazdrość. To wszystko razem sprawia, że dziewczyna czasem postępuje naiwnie, a nawet wręcz głupio. Takie zachowanie strasznie irytuje, przynajmniej mnie, jako czytelnika. Do kompletu dochodzi wielka miłość bohaterki – Ash, któremu nie poświęciłabym ani jednej myśli, gdyby autorka nie postanowiła kontynuować tego beznadziejnego według mnie związku. Naprawdę, miałam nadzieję, że Violet przejrzy na oczy i zrozumie, że on nie jest dla niej. Już pomijam jego przeszłość, bo ona nie za bardzo od niego zależała, no i postanowił się zmienić dla ukochanej. Ale równocześnie ma przed Violet tajemnice i to związane z byłymi oblubienicami. Do tego chłopak wychodzi z założenia, że jego obecnej ukochanej nic do tego, co trzyma przed nią w tajemnicy. Bo to tajemnice tamtych kobiet i jego, a nie jego i jej. Niby to wspaniała postawa, ale równocześnie tak tandetnie sztuczna… Gdyby mnie facet tak potraktował, to pokazałabym mu, gdzie są drzwi. Tym bardziej, że gdyby nie ona, nie przeżyłby na ulicy nawet pięciu minut. Tymczasem Violet bardzo nad tym ubolewa (przez chwilę), rozpamiętuje, ale twardo i niewzruszenie stoi u boku Asha. Niby martwią ją nieuniknione zmiany w Cichym Mieście, ale równocześnie dużo bardziej ubolewa nad dołkiem psychicznym, w który wpadł jej ukochany. Bo Ash, mężczyzna który do tej pory miał jedynie służyć ciałem kobietom – po prostu się nudzi. Chciałby pomóc, ale nie za bardzo się do czegokolwiek nadaje. Aż tu nagle, na sam koniec powieści, okazuje się, że jednak do czegoś się może przydać. Tylko czemu tak długo nie wspominał, że posiada pewne umiejętności, wcale nie związane ze sztuką uwodzenia? Odpowiedzi trudno szukać w Białej róży.

Być może ujawniłam zbyt wiele szczegółów tej książki, ale niesamowicie podniosła mi ona ciśnienie. Nie da się więc ukryć, że książka wywołuje wiele emocji. Nie zawsze pozytywnych, ale przecież nie tylko o takie uczucia chodzi. By się przekonać, jak i czy wpłynie ona na wasze życie i odczucia, koniecznie musicie się z nią zapoznać.

Sil


1) Reni Jusis - Kiedyś Cię znajdę

8 kwietnia 2016

Zawsze tam gdzie ty ("Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" Kirsty Moseley)

"Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" Kirsty Moseley
wyd. Harper Collins
rok: 2016
str. 352
Ocena: 3,5/6


Zaraz na wstępie przyznam się, że z niecierpliwością czekałam na tę powieść. Co prawda nim się na nią zdecydowałam przeczytałam kilka negatywnych opinii, ale opis książki tak mnie zafascynował, że miałam naprawdę duży problem by uwierzyć, że ta książka może być zła. Że wykonanie mogło nie wyjść. Gdy powieść do mnie dotarła niezwłocznie po nią sięgnęłam. Odłożyłam równocześnie na półkę inną książkę, w której również pokładałam wielkie nadzieje, a która odrobinę mnie rozczarowała. Za każdym razem, gdy coś w powieści okazuje się być nie tak, jak powinno, to mam ochotę zapłakać. Czasem rzucam książkę w kąt. Czasem czytam bez większej chęci. Kiedy indziej żywię nadzieję, że od następnego rozdziału będzie lepiej. I czasem jest. A czasem, choć zdarza się to niezmiernie rzadko rozczarowanie jedynie się pogłębia. Nie mogę ukrywać, że powieść Kirsty Moseley po prostu mnie rozczarowała. Taki potencjał, tak banalnie i nieodwracalnie utracony. Dziwi mnie, że żaden redaktor nie zwrócił autorce uwagi, że całość wypada dość płytko i tekst należy poprawić. Myślę, że naprawdę to nie wymagałoby wielu zabiegów, a mogłoby mieć rewelacyjny wpływ na całą historię.

Amber vel. Aniołek ma 16 lat i od ośmiu lat, dzień w dzień, sypia ze swoim sąsiadem, najlepszym przyjacielem jej brata i największym ciachem w szkole Liamem Jamesem. Oczywiście nie sypia w sensie cielesnym, broń Boże. Między nimi nic z tych rzeczy nie ma. Nawet nie są przyjaciółmi. Są tylko dwójką znajomych ludzi, którzy swego czasu pomogli sobie zasnąć i jakoś przywykli do tego stanu rzeczy. Codziennie około 23 Liam wkrada się przez okno, wślizguje do łóżka i zasypia przy Amber. Tylko on nazywa ją Aniołkiem, czego dziewczyna kompletnie nie rozumie. Wścieka się, gdy on to robi. W zasadzie wychodzi z założenia, że Liam ma rozdwojenie jaźni. Jest ten nocny Liam, który tuli ją gdy ma koszmary. I dzienny Liam, który zawsze jej dokucza i którego dziewczyna nie cierpi. Jak to możliwe, że chłopak prezentuje tak różne oblicza? A może ma on jeszcze jedną twarz, którą skrzętnie ukrywa przed Amber? By się przekonać, gdzie tkwi prawda, niewątpliwie należy przeczytać najnowszą powieść Kirsty Moseley zatytułowaną Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno.

Przez cały czas trwania lektury zastanawiałam się, ile lat może mieć autorka. Słaby ze mnie researcher, nie dowiedziałam się tego. Ze zdjęcia i opisu wywnioskowałam jednak, że na pewno nie jest nastolatką. A miejscami właśnie o to ją posądzałam. Myślałam sobie jest pewnie młodziutka, ma problem z ubraniem uczuć w słowa, może niezupełnie rozumie pewne zachowania. Kiedy indziej przekonywałam samą siebie, że takie było założenie. Tak właśnie autorka chciała napisać. Tak chciała zaprezentować nam główną bohaterkę i wydarzenia, które mają miejsce w jej życiu. Amber jest w końcu 16latką, więc nie wszystkie jej przemyślenia muszą być głębokie. Ale gdy do głosu doszedł główny bohater i on również okazał się płytki zwątpiłam we własną teorię. Tu na pewno nie chodziło o charakter bohatera po prostu książka została tak a nie inaczej napisana. I tyle. Właśnie to luźne podejście do tematu, brak refleksji nad uczuciami bohaterów i ich osobistymi tragediami, oraz totalne odrealnienie wielu zaprezentowanych wydarzeń, sprawiło, że mam o tej książce bardziej złą, niż dobrą opinię. Dawno mi się to nie przytrafiło i aż przykro jest mi pisać tę recenzję. Ten miniony tydzień traktuję w zasadzie jak stracony. Teraz nie wiem, czy wracać do wcześniej przerwanej lektury, czy spróbować czegoś nowego. A może w ogóle dać sobie spokój na jakiś czas z czytaniem? Bo to może jednak moje fatalne nastawienie wpływa na odbiór powieści, a nie to, jak są napisane i czego dotyczą. Sama nie wiem. Jeśli źle oceniam tę książkę, jeśli uważacie, że było w niej coś, czego ja nie zauważyłam proszę, napiszcie mi o tym. Na pewno spróbuję zrewidować moje poglądy. Do tej pory bardziej odradzam, niż polecam wam lekturę tej powieści.

Sil