„Syrena” Tricia Rayburn
wyd. Dolnośląskie
rok: 2011
str. 359
Ocena: 5/6
Muszę to przyznać otwarcie. Uwielbiam książki paranormalne. Sama nie wiem, co mnie do nich ciągnie, ale gdy tylko widzę kolejną pozycję na rynku wydawniczym wprost nie potrafię się powstrzymać. Muszę ją mieć. Muszę przeczytać. Od niejednej osoby słyszałam już, że to książki skierowane do młodzieży, że na takową nastawione i że mnie mogą niezadowolić. Nieustannie jednak sprawdzam na skórze, czy tak jest rzeczywiście. Niejeden raz już zawiodłam się na takiej książce. Niejednokrotnie stwierdzić musiałam, że czas poświęcony na lekturę zaliczyć muszę do zmarnowanych. Nie zmieniało to jednak faktu, iż wciąż próbowałam. Taką też próbę podjęłam kilka dni temu. Sięgnęłam po powieść Tricii Rayburn pod intrygującym, ale i wiele mówiącym tytułem „Syrena” i… zatonęłam w morskich głębinach.
Jak wyobrażamy sobie syrenę? Co podpowiada nam podświadomość, kiedy wyobrażamy sobie tę mityczną postać? Rybi ogon, muszelkowy stanik, długie lśniące włosy i piękny głos. Głos, którym wabi mężczyzn do siebie. W wersji bajkowej syreny to po prostu istoty morskie, które żyją jak ludzie, jedynie w nieco innych warunkach. W wersji mitologicznej syrena wabi, nęci, przekonuje do siebie mężczyznę. A gdy już go w sobie rozkocha, uśmierca. Sięgając po tę lekturę, zupełnie nie wiedziałam więc co mnie czeka. Nie miałam pojęcia, jakie syreny spotkam i jakie będą ich losy. Trudno było mi również wyrokować, co przygotowała dla czytelnika autorka. Czy się zawiodłam? Zobaczcie sami.
Vanessa Sands boi się wszystkiego. Strachem napawa ją noc, szafa, las, wysokość, samotność, woda i wiele innych czynników. Istnieje na świecie tylko jedna osoba, która potrafi ukoić jej lęki. To jej o rok starsza siostra, Justine, jest jej wieczną ostoją. To dzięki niej jest w stanie zasnąć i wyjść z domu, a nawet, i to nie rzadko, uśmiechać się. Dziewczyny każde wakacje spędzają wraz z rodzicami w ich domku letniskowym w malutkim miasteczku Winter Harbor. Wbrew nazwie, wspomniane miasteczko nigdy nie przeżyło prawdziwej zimy a woda nigdy nie zamarzała. To lato ma okazać się dla dziewczyn przełomowe. Justine po wakacjach udaje się na studia, więc Vanessa będzie musiała zacząć radzić sobie sama. Nim jednak do tego dojdzie, w życiu dziewczyn wydarzy się wielka tragedia, na zawsze zmieniająca ich życie i sprawiająca, iż wcześniejsze plany staną się nieaktualne. Co spotka dziewczyny w sennym miasteczku? Czy zmieniające się nagle warunki atmosferyczne okażą się zwiastunem nadejścia końca pewnej ery? Czy wszystko da się wyjaśnić w sposób logiczny? I czy w ogóle ktokolwiek będzie chciał wyjaśniać tajemnicze zjawiska? Jak skończy się to lato? Jeśli chcecie się tego dowiedzieć musicie sięgnąć po powieść Tricii Rayburn „Syrena” i zatonąć w niej jak ja.