wyd. Dobra Literatura
rok: 2010
str. 239
Ocena: 4/6
Auke Kok i Dido Michielsen poznali się w 1988 roku. Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia? Całkiem możliwe. Ich uczucie rozkwitło bardzo szybko, a że oboje w chwili poznania byli już po trzydziestce, zapragnęli czym prędzej doczekać się potomstwa. Zapewne nie byli oni ani pierwszą, ani ostatnią parą, której na drodze do pełni szczęścia stanęły ograniczenia biologiczne. Naturalny cykl starania się o dziecko nie powiódł się. Niedługo później zawiodło również sztuczne zapłodnienie. Jednak w przeciwieństwie do zdecydowanej większości populacji ani Auke ani Dido nie wahali się nawet chwili. Zdecydowali się na adopcję. Decyzja ta była dla nich równie naturalna co oddychanie. W ten właśnie sposób, w niedługim czasie znaleźli się w Chinach skąd przywieźli do domu siedemnastomiesięczną Lisę-Xiu i dziewięciomiesięczną Lin-Shi.
Od maleńkości, dziewczynki wychowywane były w atmosferze „Dobrze być Chińczykiem”. Adopcyjni rodzice nie ukrywali przed nimi ich pochodzenia (w sumie byłoby to dość trudne), nie ustając w utożsamianiu ich z krajem, z którego pochodzą. Bądźmy szczerzy. Chiny otaczają każdego z nas. Są w sprzęcie elektronicznym, w zabawkach, ubraniach, artykułach biurowych i wielu innych rzeczach. Z symbolem „Made in Chine” stykamy się w każdej chwili naszego życia. Myślę, że tym łatwiej było Auke i Dido przekazanie swoim dzieciom, jak atrakcyjny jest kraj ich narodyin. Dziewczynkom nie było jednak łatwo. Na swojej drodze wielokrotnie spotykały się z nierównym traktowaniem, a wołanie „patrz, Chinka”, stało się przykrą codziennością. Gdy dzieci zaczęły dorastać, rodzice rozpoczęli dyskusje na temat naocznego zapoznania dziewczynek z ich kulturą. Z każdej strony napływały do nich inne opinie. Jedni twierdzili, że lepiej poczekać i zabrać dziewczynki w tę podróż, gdy będą starsze. Inni twierdzili, że są w idealnym wieku do takich wypraw. W końcu Auke i Dido podjęli decyzję. Stwierdziwszy, iż o wiele łatwiej będzie podróżować z ciekawymi świata dziewczynkami niż kapryszącymi nastolatkami, zabrali jedenastoletnią Lisę i dziewięcioletnią Lin w podróż ich życia. Jaka ona była? Co im dała? Czy wypadła tak, jak wszyscy tego chcieli? Jakie wnioski wyciągnięto z niej po powrocie? Przekonacie się o tym zagłębiając się w lekturze pasjonującego reportażu pod intrygującym tytułem „Lisa-Xiu i Lin-Shi córki z Chin”.
Intrygująca, pasjonująca i pouczająca. To tylko kilka przymiotników, którymi opisać mogę tę książkę. Choć nie jest to porywająca powieść kryminalna, pasjonująca książka o istotach paranormalnych ani też intrygujący romans, to „Lisę-Xiu i Lin-Shi…” zdecydowanie można zaliczyć do lektur wciągających od pierwszych stron. Sama z wypiekami na twarzy śledziłam kolejne przygody dziewczynek i ich rodziców wędrujących po Chinach. Liczę, że i Wam książka ta przypadnie do gustu i polecicie ją znajomym. Bo warto.
Książka również przypadła mi do gustu:).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Mam ją w domu, mam nadzieję, że mi również przypadnie do gustu, recenzja zachęcająca^^
OdpowiedzUsuńksiążka raczej nie dla mnie, ale recenzja świetna ;]
OdpowiedzUsuńLubie książki z Chinami w tle, więc pewnie po nią sięgnę
OdpowiedzUsuńZ radością informuję, że nominowałam Cię do nagrody One Lovely Blog Award. :) Szczegóły w moim dzisiejszym poście. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń@ Niedopisanie - niezmiernie się ciesze choć nie wiem czym sobie zasłużyłam :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością jest to lektura godna uwagi :-)
OdpowiedzUsuńRaczej nie sięgnę, choć opis fabuły brzmi ciekawie.
OdpowiedzUsuńInteresująca recenzja :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie i mam ochotę osobiście zagłębić się w tę książkę.
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do nagrody One Lovely Blog Award. :) Informacje w moim dzisiejszym poście. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńSkoro tak polecasz ;)
OdpowiedzUsuń