14 lipca 2011

Potęga wiecznej miłości



„Spełnione marzenia” Nora Roberts
seria: Koronkowa
wyd. Książnica
rok: 1997, wznowienie 2011
str. 382
Ocena: 4/6


„Spełnione marzenia” to już ostatnia część serii Koronkowej, opowiadającej nam o trzech, znających się niemal od kołyski, przyjaciółkach. Po opowieści o zbuntowanej Margo („Śmiałe marzenia”), sumiennej Kate („Odnalezione marzenia”), przyszła kolej na romantyczną Laurę Templeton, dziedziczkę słynnej pary hotelarzy, Susan i Thomasa. Od najmłodszych lat Laura miała w swoim życiu jeden cel. Szczęście. Ale nie jako banalny frazes. Laura marzyła o wielkiej miłości, małżeństwie, posiadaniu dzieci. Chciała kontynuować tradycję Templetonów, zbudować taką rodzinę, jaką stworzyli jej rodzice.

W dniu osiemnastych urodzin Laura zakochała się. Wybrankiem jej serca został Peter Ridgeway, uosabiający wszystko to, o czym Laura marzyła od maleńkości. Był wysoki, przystojny, miał promienne spojrzenie i czarujący uśmiech. Rozumiał obowiązki związane z pracą i karierą, pracował w rodzinnej firmie rodziców Laury. 9 lat różnicy wieku w niczym zakochanej nastolatce nie przeszkadzały, wręcz przeciwnie. Dwudziestosiedmiolatek wydawał jej się wyjątkowo dojrzały, a przez to nad wyraz pociągający. Niewiele trzeba było, by Laura została jego żoną. Czy po latach, gdy Margo wróci do Templeton House, Laura będzie tak szczęśliwa, jak jej się to marzyło? Czy Peter był właśnie tym mężczyzną, z którym dziewczyna powinna była się związać? A może przyjaciel Josha, brata Laury, wiecznie spoglądający na nią intensywnym spojrzeniem był jej prawdziwą miłością? Czy bohaterka powieści Nory Roberts będzie mogła kiedykolwiek się o tym przekonać? Czy raz podjęte zobowiązanie na zawsze zwiąże jej dłonie i nie pozwoli na spełnianie dziecięcych marzeń? O tym przekonacie się, czytając powieść „Spełnione marzenia”, która w piękny sposób zamyka serię Koronkową.

„Spełnione marzenia” to kolejna powieść Nory Roberts, którą z całą powagą polecić mogę wszystkim wielbicielkom lekkiej literatury, miłośniczkom romansów i happy endów. Choć wydaje mi się, że sama już jakiś czas temu wyrosłam z tego typu książek, to jednak wciąż, od czasu do czasu, mam ochotę poczytać o pięknej miłości i pokonywaniu niewielkich przeciwności, które w gruncie rzeczy przychylny los stawia na drodze bohaterów. „Spełnione marzenia” tak samo jak „Śmiałe marzenia” i „Odnalezione marzenia” to idealne powieści na wakacje, które właśnie w najlepsze trwają. Nie mogę więc nie zachęcać Was do sięgnięcia po nie, podczas tych leniwych letnich wieczorów.

9 komentarzy:

  1. Moja przyjaciółka ma wielką słabość do twórczości Nory Roberts :) Ja jakoś nie mogę się przekonać, ale jej na pewno podsunę ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile Nora Roberts wydaje ksiażek rocznie? Jest zalew na rynku

    OdpowiedzUsuń
  3. gdzieś kiedyś czytałam że chyba minimum 1 książkę miesięcznie pisze.. ale ile w tym prawdy? nie wiem....

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również byłam w szoku kiedy na okładce jednej z jej książek przeczytałam liczbę wszyskich jej dzieł. Jest niezwykle płodna. Chociaż myślę, że nam wychodzi to na dobre...

    OdpowiedzUsuń
  5. chyba 8 rocznie wydaje, z tego co gdzieś czytałam;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Książek Nory Roberts jest dużo, dla każdego coś miłego :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja lubię Happy Endy w książkach, może nie zawsze, ale w tych pisanych przez Norę jak najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaciekawiłaś mnie tą serią. Może się skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. seria gdzieś tam obiła mi się o uszy i oczy no i... zaciekawiłaś mnie :)

    OdpowiedzUsuń