30 grudnia 2011

Konkurs dla Syndykalistów

Niedawno ruszył pierwszy konkurs dla członków Syndykatu czyli naszych drogich Syndykalistów. Jak można się domyślić skierowany jest tylko i wyłącznie dla osób, które przystąpiły do Syndykatu. Temat?
"Dlaczego lubisz czytać kryminały". Więcej na ten temat znajdziecie tutaj :)
Odpowiedzi wstawiacie w postach na blogach. Linki do postów wysyłacie na syndykat@zbrodniawbibliotece.pl :) Zapraszam gorąco :)

Pod przykrywką… („Kontener” Agata Chróścicka)


„Kontener” Agata Chróścicka
wyd. W.A.B.
rok: 2011
str. 376
Ocena: 4/6




Święta, święta. No i wielkie plany. Ja jeszcze przed świętami, a w sumie zaraz na początku grudnia postanowiłam, że ten ostatni miesiąc roku będzie czasem „nadganiania”. Zdecydowałam, że właśnie teraz przeczytam te wszystkie „odleżynki” jak to ja je nazywam, czyli książki, które już jakiś czas u mnie przebywają. Plan piękny i w zasadzie realny… no prawie realny. Bo w tym moim dopracowanym grafiku nie wzięłam pod uwagę nadchodzących świąt i szału, jaki mnie ogarnia w tym okresie. Miesiąc zaczął się od pieczenia pierników, potem przez kilka dni precyzyjnie je dekorowałam. W połowie miesiąca zabrałam się za własnoręczne dekorowanie bombek, bo przecież nie mogą wisieć na choince takie brzydkie, gładkie. No, a kilka dni przed świętami, to było już działanie na pełnych obrotach – gotowanie, pieczenie, planowanie i sprzątanie. No dobra, nadzorowanie sprzątania.

Kontener Agaty Chróścickiej czytać zaczęłam kilka dni przed Bożym Narodzeniem. W myślach ustaliłam, że książkę skończę przed świętami albo w same święta. Skończyłam dziś, czyli sporo po założonym terminie. Sama na sobie się zawiodłam, ale cóż począć… czasu nie cofnę, dobrze, że w ogóle udało się to przed końcem roku J. Tyle tytułem wstępu, który w sumie powinien wyjaśnić, dlaczego tak ociągałam się z tą jedną lekturą. Bo to przede wszystkim ten natłok zadań sprawił, że czytanie tak bardzo przeciągnęło się w czasie. Choć były również inne czynniki, ale o nich szerzej poniżej.

Jest rok 2005. Afryka. Gabon. Port Gentil. Marco la Salle w jednym z barów popija ulubione belgijskie piwo. Atmosfera jest niemal sielankowa, aż do momentu, w którym w barze zjawiają się marynarze. Dochodzi do nieprzyjemnej wymiany zdań i przepychanek. W skutek tych zdarzeń Marco ginie. W tym samym czasie Anna Niezgoda, polska dziennikarka, pozyskuje bardzo intrygujące informacje dotyczące jednego z polskich gangsterów. Z dnia na dzień stał się on z pozoru szanowanym obywatelem i założył hurtownię sprzedającą farmaceutyki. Anna wyczuwa pismo nosem i rozpoczyna śledztwo, które prowadzi ją do Glorii Watson, pracownicy wielkiego brytyjskiego koncernu farmaceutycznego, będącego jednym z głównych dostawców firmy gangstera. Wychodzi na jaw, że Gloria jest w posiadaniu informacji, o których istnieniu Anna nawet nie śniła. Bardzo niebezpiecznych informacji, jak się okazuje. Nim decyduje się na ich przekazanie dziennikarce – ginie, a policja stwierdza, że kobieta popełniła samobójstwo. W to z kolei nie może uwierzyć Paul Affleck – z którym Gloria dzieliła biuro (i nie tylko) w Saxon & Pride. W skutek korzystnego obrotu spraw Anna i Paul nawiązują współpracę, która poważnie namiesza w ich życiach oraz w funkcjonowaniu kilku firm działających na arenie międzynarodowej. Jak i dlaczego? Jaki ma z tym związek tytułowy kontener? Gdzie będą musieli udać się bohaterowie, by rozwikłać piętrzące się wokół nich zagadki? To tylko kilka pytań, które można zadać podczas lektury powieści Agaty Chróścickiej.

Przyznam szczerze, że książka leżała w mojej biblioteczce bardzo długo. Sama nie wiem jak do tego doszło, że nie sięgnęłam po nią wcześniej, bo tematyka której dotyka, jest niezwykle intrygująca. Jak się nad tym głębiej zastanowić, to odpowiedź okazuje się niezwykle banalna – bardzo mało o tej książce napisano. Rynek nie został zalany niezliczoną liczbą recenzji, nie rozpisywano się o niej na portalach. Takie przynajmniej odniosłam wrażenie. W związku z tym nie odczuwałam presji, że powinnam tę powieść koniecznie poznać. A szkoda, bo, jak już wcześniej wspomniałam, treścią dotyka ona bardzo ciekawych kwestii. Niestety autorce nie do końca udało się mnie „kupić”. Powieść obfituje w liczne opisy i przemyślenia bohaterów, które niekoniecznie sama umieściłabym w tej książce. Przyznać muszę, że po zapoznaniu się z częścią z nich zdecydowałam, zrezygnowałam z ich dalszej lektury. Resztę Konteneru przeczytałam opierając się na dialogach, które zawierały wszystko co niezbędne do rozwiązania zagadki. Oczywiście zdarzało się, że musiałam cofnąć się i wczytać się dokładniej w opis, miało to jednak miejsce niezwykle rzadko. Jest to jednak jedyny zarzut jaki mam do opisywanej właśnie lektury. Autorka całkiem sprawnie skonstruowała sylwetki bohaterów, dzięki czemu niemal natychmiast zapałałam do nich sympatią. Oczywiście nie zawsze postępowali oni tak, jak ja bym postąpiła, ale to przecież naturalne – każdy w końcu żyje swoim życiem i popełnia własne błędy. Akcja Konteneru intryguje i zmusza czytelnika do głębszej zadumy, do zadawania pytań i poszukiwania odpowiedzi. Do tego jest wartka i płynna, a jeśli pominąć niewnoszące nic opisy, to powiedzieć można również, że hipnotyzuje i nie pozwala na chwilę wytchnienia. Książkę zaliczam do dobrych i zachęcam do lektury.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Baza recenzji Syndykatu ZwB

27 grudnia 2011

Konkursowo 8 - wyniki


Muszę przyznać, że choć nie odpowiedzieliście licznie, to bardzo interesująco. Miałam poważny problem z wyłonieniem jednej osoby, która zasłużyłaby na nagrodę. Co więcej, odpowiedzi przychodziły nie tylko w komentarzach, ale i mailowo. Pytanie z pozoru było skomplikowane, ale jeśli się w nie wczytać, okazywało się (przynajmniej według mnie) banalne. Jak się okazuje nam, blogerom, trudno znaleźć idealny materialny prezent (jeśli nie jest on książką). I tak niemal każdy chciał dostać coś materialnego (taka przykrywka to była) o zdolnościach delikatnie mówiąc paranormalnych. Postanowiłam pozaliczać więc wszystkie odpowiedzi, bo w końcu to były święta i prezent na Gwiazdkę, która sama nie jest materialna. Nie zmieniło to postaci rzeczy, że miałam wielką zagwozdkę w wyborze. Mój małż wybrał odpowiedź typowo męską i gdyby nie inna odpowiedź, która urzekła mnie osobiście, to jego typ zostałby nagrodzony. Dlatego jego typ (anianka.88) będzie specjalnie wyróżniony (Otrzymuje dwa głosy przy okazji Konkursowa 10). Przypominam, że najczęściej wyróżniani przy okazji Konkursowa 10 zostaną nagrodzeni :)
Prócz Anianki wyróżniamy specjalnie jeszcze: Kobaltową Wronę/Chepcher Jones - za wytrwałość i stałość w marzeniach, oraz z głową w książce - za bliskość moich własnych pragnień (przypuszczam, że wznosiłyśmy w te święta bardzo podobne modlitwy). Wszyscy pozostali uczestnicy otrzymują wyróżnienia standardowe :) Są to:


Zapewne jesteście odrobinkę zdziwieni, bo wymieniłam już wszystkich, którzy zgłosili się na blogu do konkursu, a wciąż nie podałam osoby, która zwyciężyła. Związane jest to z tym, że wygrała osoba, która napisała do mnie prywatnie. Zwyciężyła Tatiana z blogu http://czytamsobie-jasmina.blogspot.com/. Tatiana zażyczyła sobie kawałek drewienka zwany różdżką, by spełnić konkretne prośby. Urzekła mnie jej odpowiedź, która zapewne i Was by ujęła. Tatiana prosiła jednak o zachowanie jej odpowiedzi w tajemnicy. Liczę, że to zrozumiecie. Tatianę proszę o kontakt na maila. Do wyboru masz jedną z poniższych pozycji literackich:
Cieszę się Twoim szczęściem - Lucinda Rosenfeld
Przyjaciółki od serca - Cathy Kelly
Lisa-Xiu i Lin-Shi. Córki z Chin - Dido MichielsenAuke Kok
W poszukiwaniu szczęśliwego domu - Ewa Lenarczyk

To by było na tyle jeśli chodzi o Konkursowo 8. Przypominam, że trwa nabór do Syndykatu Zbrodni w Bibliotece. Na zgłoszenia czekamy pod adresem mailowym syndykat@zbrodniawbibliotece.pl. Więcej informacji znajdziecie tutaj :) 

26 grudnia 2011

Setka naj.. wg WP, jak to się ma do mnie samej?

Dziś przeglądając blogi (po raz pierwszy od kilku dni miałam okazję zrobić to w spokoju) natrafiłam na bardzo ciekawy post. Na blogu Wrót Wyobraźni znalazłam syntetyczne zestawienie stworzone przez portal Wirtualna Polska, zawierające 100 najlepszych i najważniejszych książek roku 2011. Zestawienie zainteresowało mnie  z kilku powodów, ale nim je wyjawię pokuszę się o jego prezentację. Oto i ono:

1.       1Q84 – Haruki Murakami
2.       Cmentarz w Pradze – Umberto Eco
3.       Mapa i terytorium – Michel Houellebecq
4.       Taniec ze smokami – George Martin
5.       Marzenie Celta – Mario Vargas Llosa
6.       Listy – Sławomir Mrożek, Stanisław Lem
7.       Higieniści. Z dziejów eugeniki - Maciej Zaremba Bielawski
8.       Zdrajca w naszym typie – John le Carre
9.       Dallas ’63 – Stephen King
10.   Miłosz. Biografia – Andrzej Franaszek
11.   Piękno i smutek wojny – Peter Englund
12.   Marzenia i tajemnice – Danuta Wałęsa
13.   Witajcie w raju. Reportaże o przemyśle turystycznym – Jennie Dielemans
14.   Włoskie szpilki - Magdalena Tulli
15.   W kraju mężczyzn – Hisham Matar
16.   Kocha, lubi, szanuje… - Alice Munro
17.   W pośpiechu - Tadeusz Konwicki, Przemysław Kaniecki
18.   Fakty – Philip Roth
19.   Kraken – China Mieville
20.   Seriale. Przewodnik Krytyki Politycznej - różni autorzy
21.   Opowieść wdowy - Joyce Carol Oates
22.   Saturn. Czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya – Jacek Dehnel
23.   Pan tu nie stał - Jan Gondowicz
24.   Niebezpieczeństwa onanizmu - Jacques Louis Doussin-Dubreuil
25.   Nagość życia. Opowieści z bagien Rwandy – Jean Hatzfeld
26.   Minotaur - Benjamin Tammuz
27.   Cesarz Ameryki - Martin Pollack
28.   Ziarno prawdy - Zygmunt Miłoszewski
29.   Metro 2034 - Dmitry Glukhovsky
30.   Zanzibar. Dom żółwia - Małgorzata Szejnert
31.   Błękitny chłopiec - Rakesh Satyal
32.   Korczak. Próba biografii – Joanna Olczak-Ronikier
33.   Wolność – Johnatan Franzen
34.   Demon ruchu i inne opowiadania – Stefan Grabiński
35.   Broniewski. Miłość, wódka, polityka – Mariusz Urbanek
36.   I ktoś rzucił za nim zdechłego psa – Jean Rolin
37.   Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć – Paulo Bacigalupi
38.   Dłoń pełna gwiazd – Rafik Schami
39.   Tak jest dobrze i inne opowiadania – Szczepan Twardoch
40.   Złote żniwa - Jan Tomasz Gross
41.   Wola i fortuna – Carlos Fuentes
42.   Kraj bez kapelusza - Dany Laferrière
43.   Lalki w ogniu. Opowieści z Indii - Paulina Wilk
44.   Ostatni mieszkaniec - Aravind Adiga
45.   Listy z podróży – Karel Čapek
46.   Zwierzaki cudaki. Księga najdziwniejszych zwierząt świata – Bibi Damon Tak
47.   Dzienniki kołymskie - Jacek Hugo-Bader
48.   Nowy Jork - Vladimír Fuka, Zdeněk Mahler
49.   Raki pustelniki – Anne B. Ragde
50.   Jądro ciemności – Joseph Conrad
51.   Dziennik 1953-1969 - Witold Gombrowicz
52.   Jerozolima – Simon Sebah Montefiore
53.   Męka kartoflana – Janusz Rudnicki
54.   Ród Aszura - Nadżib Mahfuz
55.   Kochaj i rób - Kinga Dunin
56.   Satynowy magik - Waldemar Łysiak
57.   Bornholm, Bornholm - Hubert Klimko-Dobrzaniecki
58.   Obraza. Eseje o cenzurze – John M. Coetzee
59.   Nam wieczna w polszczyźnie rozróba! Marian Pankowski mówi - Piotr Marecki
60.   Tysiąc lat dobrych modlitw - Yiyun Li
61.   Rozmyślania (do siebie samego) - Marek Aureliusz
62.   Lecz zabije rzeka białego człowieka - Patrick Besson
63.   Zmorojewo – Jakub Żulczyk
64.   Sztuka politycznego morderstwa, czyli kto zabił biskupa – Francisco Goldman
65.   Przynęta – Jose Carlos Somoza
66.   Drwal – Michał Witkowski
67.   Kobiety z miasta Salta – Elsa Drukaroff
68.   O pocieszeniach, jakie daje filozofia – Alain de Botton
69.   Pigmej – Chuck Palahniuk
70.   Wada ukryta – Thomas Pynchon
71.   Nałkowska albo życie pisane - Hanna Kirchner
72.   Rico, Oscar i głębocienie – Andreas Steinhofel
73.   Mila księżycowego światła – Dennis Lehane
74.   Jutro, gdy zaczęła się wojna – John Marsden
75.   Trans – Manuela Gretkowska
76.   Alef - Paulo Coelho
77.   Słoń - Raymond Carver
78.   Powrót nauczyciela tańca – Henning Mankell
79.   Puls – Julian Barnes
80.   Nadsamiec - Alfred Jarry
81.   Klub filmowy – David Gilmour
82.   Pokój – Emma Donaghue
83.   Biedni ludzie z miasta Łodzi – Steve Sem-Sandberg
84.   Światu nie mamy czego zazdrościć - Barbara Demick
85.   Bóg, w którego wątpimy – John Humphrys
86.   Układ okresowy - Primo Levi
87.   Biała Maria - Hanna Krall
88.   Niedziela, która zdarzyła się w środę - Mariusz Szczygieł
89.   W obronie zwierząt - Peter Singer (red.)
90.   Ewangelia według Jezusa Chrystusa - Jose Saramago
91.   Książka twarzy - Marek Bieńczyk
92.   Ręka Flauberta - Renata Lis
93.   Czarna księga - Orhan Pamuk
94.   Kryształowy pałac - Peter Sloterdijk
95.   101. Palestyńskie wędrówki. Zapiski o znikającym krajobrazie - Raja Shehadeh
96.   Niebo i ziemia - Sandor Marai
97.   Zbyt wiele szczęścia - Alice Munro
98.   Ciemna jadalnia, balkon i inne niezwykłe opowieści - Felisberto Hernández
99.   Paradoks o autorze - Jan Gondowicz
100. Wiersze zebrane - Marcin Świetlicki

Na czerwono oznaczyłam książki, z którymi miałam okazję się zapoznać. Podkreślone zostały książki, które posiadam, chciałabym posiąść lub o których słyszałam mniej lub bardziej pochlebne opinie. Jak widzicie nie jest najlepiej. Stwierdzić wręcz muszę, że jest tragicznie. 2 na 100. Dwa procent polecanych książek po znalezieniu się w moich rękach zostało przeczytanych. Co więcej - z tych dwóch procent niekoniecznie wszystkie (o ile jakąkolwiek) trafiłyby na moją listę najlepszych książek 2011 roku. Tu rodzi się kilka pytań. Po pierwsze i chyba najważniejsze - czy ze mną jest wszystko ok? No chyba nie bardzo. Prawda? Uważam się za człowieka oczytanego, zapoznanego z literaturą. Tropiciela i odkrywcę intrygujących pozycji. Tym czasem okazuje się, że czytam... sama nie wiem do końca co... chłam? Powieści, które nie zasługują na pojawienie się na jakimkolwiek rankingu? Literaturę dla mas, o której nie warto wspominać? No kurcze.... sama nie wiem co czytam, ale chyba nie to co powinnam. Dobrze rozumuje? 
Są też inne dręczące mnie pytania. Kto tworzy takie rankingi? Kto czyta tego typu literaturę? Do kogo skierowane są takie zestawienia? Jak określa się grupę docelową takich list? Pogubiłam się w tym. Po zapoznaniu się z tym rankingiem postanowiłam poszukać jakiegoś bardziej odzwierciedlającego to, co czytam ja.... Niestety nie znalazłam nic. A w końcu rok 2011 kończy się za 5 dni i już raczej żaden wydawca nie pokusi się o wydanie czegokolwiek. Co więcej... już od kilku tygodniu na rynku nie pojawiają się nowości książkowe. Wydawać by się więc mogło, że jakiś dziennikarz może przysiąść i stworzyć odpowiedni ranking. No niestety... na na żaden nie natrafiłam. A szkoda, bo chętnie bym przeczytała... 

W sumie chciałam swój wywód rozwinąć, ale... mamy święta, więc sobie daruję. Jakie wy macie zdanie na temat takich rankingów? Czy znajdujecie w nich coś dla siebie? A może wiecie gdzie znaleźć coś bardziej przydatnego? Ja ze swojej strony dodam jedynie, że w ciągu kilku najbliższych dni stworzę własny ranking, który w zupełności odpowiadać będzie moim opiniom. Zachęcam również was do stworzenia takich zestawień. Wówczas, sumując kilka takich zestawień, będziemy mogli wytypować najlepsze powieści 2011 roku według blogerów :)

24 grudnia 2011

Choinkowo i Świątecznie :)

Kilka dni temu zaproponowałam, abyśmy podzielili się widokiem naszych choinek na blogach :)
Ja moje drzewko ubieram zawsze tuż po północy 24 grudnia. I tym razem nie było inaczej. Pichcenie, pieczenie i mieszanie przerwał mi mój małżonek, wzywając do salonu i wręczając pierniki które należało nadziać na sznureczki. I tym sposobem ja nadziewałam, on zjadał i przy okazji ubierał drzewko. Oto krótka fotorelacja z naszego strojenia choinki :)

























Starałam się zaprezentować wszystkie etapy :) Jakoś tak od niej (naszej choinki) blask nie bije, ale tak to już z nią jest, lampki się w niej chowają. Teraz czekam na Wasze choinki :)

Korzystając z okazji chciałabym złożyć wszystkim blogerom, przyjaciołom i znajomym najserdeczniejsze życzenia Świąteczne. Niech pod Waszym drzewkiem znajdą się jedynie upragnione prezenty, a na talerzach ulubione potrawy. Prócz tego życzę Wam zdrowia, spokoju i wytrwałości w pokonywaniu stosów książek :)

W te Święta lub po Świętach wyniki Konkursowa 8 :)

23 grudnia 2011

Świątecznie i przypominajkowo

Na wstępie najważniejsze. Jeszcze tylko kilkanaście godzin i zakończy się moje Konkursowo 8. Myślę, że zaś wybrałam niewłaściwy termin, bo licznie nie odpowiedzieliście. To chyba przez te święta. A może za trudne pytanie? Też często nie biorę udziału w konkursach bo pytania są jakieś dziwne, za trudne, albo nie z dziedzin którymi się zajmuję. Nie potrafię tworzyć pięknych grafik ani pisać limeryków. A chciałabym, bo nagrody często są powalające. Ale cóż... nie moja działka, nie dla mnie nagroda :( Eh, o czym to ja miałam? Aha, no tak. Moje Konkursowo. Pytanie może z wierzchu wygląda strasznie, ale tak faktycznie jest banalne. Trzeba tylko wskazać materialne marzenie :) Dodatkowo wspomnę, że nagrodę wybierze zwycięzca sam z zaproponowanych :) No.. to do dzieła kochani :)

Wczoraj zaczęłam przygotowania świąteczne. Oczywiście wpierw z wielkim ociąganiem, a później już z pełną werwą. Przygotowałam mięsa na pasztety i różne nadzienia. O 23 doszłam do wniosku, że dość pichcenia. Z robotą przeniosłam się do salonu i zaczęłam to co tygryski takie jak ja kochają najbardziej - strojenie bombek. Szkoda tylko, że wena jakoś przyjść nie chciała. No ale cóż... bywa. Poniżej moje wczorajsze dzieła.

Dziś się urlopuje, a to oznacza, że zaraz wyląduję w kuchni i zacznie się pieczenie, gotowanie, próbowanie... i tak do jutra. O północy wraz z mężem ubieramy choinkę. W nocy lub już rano wstawię fotorelację. Dziś się właśnie zastanawialiśmy jak to będzie, jak już doczekamy się dzidziusia. Czy będziemy zmuszać go do siedzenia do północy i czekania na ubierania choinki. Cóż... dziś mogę powiedzieć... TAK. Ale jak będzie w rzeczywistości? Nie mam pojęcia :) Ale tradycje są po to by je kultywować, prawda?

No to by było na tyle prywaty. Czekam na kolejne odpowiedzi w Konkursowie. Liczę również, że jutro na blogach pojawi się sporo choinek. Zróbmy to z klasą. Niech będzie świątecznie :)

22 grudnia 2011

W cieniu zaklęty („Światła września” Carlos Ruiz Zafón)


„Światła września” Carlos Ruiz Zafón
wyd. Muza
rok: 2011
str. 256
Ocena: 5/6



Choć Światła września dotarły do mnie dobrze ponad miesiąc temu, to za lekturę tej powieści zabrałam się dopiero teraz. Powód był prosty – oczekiwałam na wydanie audiobooka oraz na jego dostarczenie. Zapytacie zapewne skąd taka decyzja. Zdecydowałam, że chcę poznać dwa oblicza tej pozycji i to równocześnie. Plan był prosty – w domu słucham, poza domem – czytam. Sprawdziło się to w stu procentach. Cała książka w nieco ponad dzień. I to z pracą w międzyczasie. Mogę to uznać za jeden z moich sukcesów. No, ale to wszystko dzięki panu Piotrowi Fronczewskiemu, który w hipnotyczny wręcz sposób przeczytał Światła września. Nie wszystko jednak było takie różowe. Jak już zdążyłam się przekonać, większość audiobooków nagrywana jest z zbyt wolnym dla mnie tempie. To oczywiście da się „naprawić”. Niestety w wypadku tej pozycji takie działania niezupełnie się sprawdziły. Lektor nie czytał książki jednostajnie, miejscami przyspieszał, gdy akcja tego wymagała. Moje kombinacje sprawiały, że miejscami nie byłam w stanie skupić się na tym, czego słucham. Musiałam więc cofać płytę i słuchać raz jeszcze.

Z Carlosem Ruizem Zafónem po raz pierwszy zetknęłam się kilka miesięcy temu. Jego Pałac północy zachwycił mnie zupełnie. Z niecierpliwością czekałam więc na Światła września. A to przecież niby zwykła „młodzieżówka”. Nie zawiodłam się i teraz już wiem, że po Zafóna będę sięgała częściej. Czemu? Przekonacie się poniżej.

Akcja powieści Światła września osadzona została w przedwojennej Francji. Paryż, rok 1936. Umiera Armand Sauvelle, mąż Simone, ojciec Irene i Doriana. Wkrótce po jego śmierci w domu Sauvelle’ów zjawiają się wierzyciele. Okazuje się, że rodzina ma ogromne długi. Simone wraca do zawodu nauczycielki, jej córka zaczyna dorabiać jako fordanserka. To jednak nie rozwiązuje ich kłopotów finansowych. Kilka miesięcy później przyjaciel rodziny proponuje pani Sauvelle posadę ochmistrzyni u swojego znajomego, ekscentrycznego wynalazcy i fabrykanta zabawek – Lazarusa Janna. Wdowa nie zastanawia się długo i wkrótce wszyscy przenoszą się na wybrzeże, do Normandii. Po raz pierwszy od wielu miesięcy wszyscy są szczęśliwi. Kończą się kłopoty finansowe, a rodzina wprowadza się do pięknego domu, który zostaje w całości oddany do ich wyłącznego użytku. Praca, którą wykonuje Simone nie nastręcza jej w zasadzie żadnych kłopotów. Lazarus okazuje się bardzo dobrym pracodawcą i wspaniałym przyjacielem. Niemal natychmiast cała rodzina zaprzyjaźnia się również z Hannah, pokojówką i kucharką Janna, dzięki której Irene poznaje Ismaela. Wkrótce w posiadłości Cravenmoore zaczynają dziać się dziwne i przerażające rzeczy, które prowadzą do… Cóż, tego niestety nie mogę Wam zdradzić, ale zdecydowanie powinniście dowiedzieć się tego osobiście.

Jak wspominałam już wcześniej, Światła września bardzo mi się spodobały i to zarówno w wersji książkowej jak i dźwiękowej. Piotr Fronczewski jako lektor sprawdza się znakomicie, jego głos jest przyciągający i sprawia, że człowiek ma ochotę słuchać więcej i więcej. Samą powieść równie przyjemnie się czytało, jak i słuchało. Strony przelatywały przez moje ręce w tempie błyskawicy i nawet nie spostrzegłam, a już kończyłam czytać tę pasjonującą powieść. Zafón ma bardzo intrygujący styl i zmysł do tworzenia plastycznych i wciągających opisów. Bohaterowie przez niego wykreowani są jak żywi, dzięki czemu czytelnik niemal natychmiast zaczyna się z nimi utożsamiać. Historia opowiedziana przez autora sama w sobie jest porywająca i choć w rzeczywistości mogłaby się wydać mało prawdopodobna, to podczas lektury Świateł września odnosi się wrażenie, że całość miała miejsce naprawdę. To niezwykłe połączenie doskonałej powieści przygodowej z wątkami paranormalnymi, romansowymi i thrillerowymi. Takie mieszanki lubię najbardziej. Zdecydowanie polecam. Warto.

Za możliwość przeczytania i wysłuchania książki dziękuję Wydawnictwu Muza :)
Baza recenzji Syndykatu ZwB

21 grudnia 2011

Odrobina prywaty :) Syndykatowo, Konkursowo i Świątecznie :)

Na wstępie odrobina doniesień z placu boju syndykatu. Jest już nas ponad 50. Codziennie otrzymujemy nowe zgłoszenia więc nowe blogi dopisywane są do listy :) Wraz z końcem grudnia planujemy ogłosić pierwszy konkurs dla Syndykalistów, więc kochani, szykujcie się. A w styczniu kolejne konkursy :) Poza tym w życie weszły pewne zmiany. Na stronie Zbrodni w Bibliotece powstała podstrona dla Syndykatu, na której codziennie aktualizowane są informacje o blogach, które do nas dołączyły. Zmieniona została jednak forma. Klikając na poszczególne blogi łączymy się z nimi bezpośrednio. Aby przeczytać recenzje kryminalne na nich zamieszczone należy skorzystać z podłączonej pod zakładkę Syndykatu wyszukiwarkę. Wyszukiwarka jest w trakcie testów i poprawek. Na chwilę obecną działa już w miarę sprawnie. Jest jednak prośba do Syndykalistów, by przy umieszczaniu recenzji kryminalnych dodawać dopisek Baza recenzji Syndykatu ZwB. To w sumie tyle jeśli chodzi o Syndykat. Podstronę znajdziecie klikając TU :)

Druga sprawa to Konkursowo 8 które ogłosiłam w ubiegłym tygodniu. Konkurs wciąż trwa - aż do północy 23.12.2011. Tak, wiem... to trudny okres. Poza tym pytanie jest masakryczne. Ale cóż począć, oddałam władzę w ręce męża i coś takiego stworzył. Wiem jednak, że jesteście kreatywni i poradzicie sobie z zadanym Wam zadaniem. A więc, co chcielibyście dostać pod choinkę? Więcej o konkursie TUTAJ. W tym samym miejscu czekam na Wasze odpowiedzi :)
Na koniec odrobinie świątecznie. W niedzielę udało mi się skończyć malować pierniczki. Nie chcecie wiedzieć ile ich wyszło... masakra jakaś. No w sumie wyszło ich ostatecznie mniej niż powinno, bo szanowny małżonek zjadał trzy razy tyle co ja malowałam. W związku z okresem świątecznym, który już tuż tuż informuję, że może się pojawiać jeszcze mniej recenzji niż ostatnio. Zapytacie - dlaczego. Cóż, już taki ze mnie stwór... w okresie świątecznym oddaje się malowaniu bombek. Maluje je aż do... rozbierania choinki. Przy najbliższej okazji zaprezentuje Wam moje dzieła :) Przy okazji może zaproponuję, by w okresie świąt pochwalić się swoimi choinkami. Co wy na to? Zrobimy nastrój?

20 grudnia 2011

Harry Hole znowu w akcji („Trzeci klucz” - Jo Nesbo)


„Trzeci klucz” - Jo Nesbo
seria: Trylogia z Oslo
wyd. Dolnośląskie (Grupa Publicat)
rok: 2010 (książka); 2011 (audiobook)
str. 428
Ocena: 5/6


Kilka miesięcy temu po raz pierwszy sięgnęłam po audiobooka, równocześnie zapoznając się z nowym dla mnie autorem – Jo Nesbo i jego Trylogią z Oslo z Harrym Hole w roli głównej. Bardzo dobrze pamiętam to doświadczenie, bo postanowiłam, że równocześnie będę czytała i słuchała, co okazało się nie lada wyczynem. Pamiętam to z jeszcze jednego powodu – zasnęłam już w chwilę od rozpoczęcia „słuchowisko-czytelniska”. Śpieszę od razu wytłumaczyć, że zasnęłam z powodu zbyt małej prędkości odtwarzania, a nie z powodu znudzenia. Całość była dla mnie jednak dość męcząca – jak się okazuje równoczesne czytanie i słuchanie męczy człowieka podwójnie. Moje pierwsze wrażenie po audiobooku nie było więc najlepsze. Szybko to się jednak zmieniło. Często, zupełnie niespodziewanie, przypominał mi się głos Tadeusza Falany i zdumiewające losy głównego bohatera powieści Nesbo. Nie mogłam się więc opanować i w jakiś czas po otrzymaniu do recenzji książki Trzeci klucz zakupiłam jej wersję audio. Postanowiłam jednak najpierw wysłuchać audiobooka, a następnie przeczytać książkę. I powiem Wam tyle – było warto, bo „zabawa” przy tym była przednia, a podwójna dawka Harrego bardzo mi odpowiadała.

Przed pierwszym zetknięciem z audiobookiem uważałam, że takie „czytanie” to nie czytanie i bez wersji papierowej książki nie ma nawet co próbować recenzować taką pozycję. Tej opinii niestety nie mogę zupełnie zmienić. Recenzowanie wysłuchanej książki bez jej wersji papierowej nastręcza sporo problemów i jak dla mnie, na chwilę obecną, jest niewykonalne. To twierdzenie odnosi się przede wszystkim do literatury zagranicznej, w której wypowiadane zwroty, nazwy oraz imiona i nazwiska często znacznie różnią się od swoich pisemnych odpowiedników. Z podobnym problemem, choć zdecydowanie rzadziej, spotkać możemy się przy okazji rodzimych dzieł, w których niejednokrotnie spotykałam się z pisownią, której nie byłam w stanie nawet przeczytać, a co dopiero samodzielnie zapisać. Dlatego zdecydowanie, przynajmniej na razie, nie pokuszę się o recenzowanie audiobooka bez książki na kolanach. Nie oznacza to jednak, że nie będę „czytała” audiobooków. Bo tak, zmieniłam zdanie i uważam teraz, że wysłuchane książki to przeczytane książki. Do tego taki rodzaj czytania jest bardzo przyjemny – daje odpocząć zmęczonym oczom. Ale do rzeczy.

Od wydarzeń z poprzedniej części Trylogii z Oslo minęło dobrych kilka miesięcy. Jest październik. Harry Hole wrócił do pracy w Wydziale Zabójstw Oslo i na co dzień, poza normalnie przydzielanymi obowiązkami, próbuje odnaleźć osobę, która zleciła zamordowanie jego przyjaciółki i zawodowej partnerki Ellen Glejten. Niestety własne śledztwo nie idzie do przodu. Równocześnie zostaje przydzielona mu sprawa napadu na bank połączonego z zabójstwem. W biały dzień, zaraz po dostarczeniu przez konwój pieniędzy do sejfu, na teren Nordei wdziera się rabuś, który zastrasza pracowników i klientów tej instytucji. Do głowy Stine Grette przystawia broń i informuje, że jeśli jego żądania nie zostaną spełnione w określonym czasie, kobieta zginie. W ciągu niecałych dwóch minut mężczyzna wzbogaca się o dwa miliony, niestety zadanie zostaje wykonane z sześciu sekundowym opóźnieniem. Bandyta spełnia swoją groźbę i Stine ginie. Tak właśnie zaczyna się powieść Trzeci klucz. To oczywiście dopiero czubek góry lodowej i tego, co autor prezentuje czytelnikowi w swoim dziele. Zostaje utworzona grupa dochodzeniowa, Harry jak zwykle nie potrafi dostosować się do jej działania, ma jednak okazję zobaczyć przy pracy Beate Lonn, która wkrótce zostaje jego nową partnerką. W życiu głównego bohatera dochodzi do licznych zawirowań, coraz bardziej oddalających go od prostej ścieżki, którą dopiero niedawno zaczął podążać. W Oslo dochodzi do kolejnych napadów na banki, zabija się również dawna kochanka Harrego. Hole zaczyna gubić się w otaczającej go rzeczywistości, ma dziury w pamięci, traci swoje rzeczy. Jak to wszystko odbije się na jego życiu osobistym? Czy jego karierze grozi niebezpieczeństwo? Kto stoi za napadami na banki? Czy policji uda złapać się rabusia? Czy Anna naprawdę popełniła samobójstwo, a może morderca bardzo dobrze zatarł za sobą ślady? Tego, i nie tylko tego, dowiecie się jeśli sięgniecie po kolejną część przygód komisarza Harrego Hole zatytułowaną Trzeci klucz.

Wciąż jestem pod wrażeniem niedawno zakończonej lektury. W uszach wciąż przebrzmiewa mi głos Tadeusza Falany, a przed oczami mam zadrukowane kartki pełne często bardzo sprzecznych tropów i informacji. Przyznam, że sama do końca nie byłam pewna, co tak naprawdę się wydarzyło. Jo Nesbo ma niesamowitą umiejętność takiego zaprezentowania wydarzeń i kolejnych losów bohaterów, że czytelnik gubi się już przy drugim zwrocie akcji. Sama po kilku rozdziałach przestałam się zastanawiać kto może za tym wszystkim stać. Czasem przelatywała mi przez głowę jakaś myśl, szybko jednak okazywało się, że jest ona niesłuszna. Ostateczne rozwiązanie akcji wprawiło mnie w osłupienie, i choć przez chwilę odnosiłam wrażenie, że tak właśnie może się wszystko skończyć, to sama sobie wówczas nie dowierzałam. Jak się okazało – niesłusznie.

Wykreowani przez autora bohaterowie są bardzo realistyczni. Harry nie jest święty, ma swoje za pazuchą i trudno jest mu się dostosować i zmienić. Otaczające go kobiety to silne osobowości, nie na tyle jednak, by go zdominować. Przeplatające się w powieści wątki, z pozory nic nie znaczą i są bardzo chaotyczne. Jednak jak to zwykle bywa, każdy ma swoją wagę i ich poznanie ma doprowadzić czytelnika do rozwiązania skomplikowanej zagadki. Śledztwo trwa, na wyniki badań trzeba czekać, w broni kończą się naboje, ludzie giną, nie ma cudownych ocaleń. To wszystko sprawia, że książkę czyta (i słucha) się z wypiekami na policzkach i mocno bijącym sercem. A gdy akcja się kończy, gdy doczytujemy ostatnie akapity, gdy wybrzmiewają ostatnie słowa lektora… czuje się niedosyt i chce się już teraz, zaraz, sięgnąć po kolejną część przygód Harrego Hole. Ja już nie mogę się jej doczekać.

Zdecydowanie polecam książkę oraz audiooboka i zachęcam do lektur. Naprawdę warto.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Grupy Publicat za co bardzo dziękuję :)
Baza recenzji Syndykatu ZwB

19 grudnia 2011

Ciemno wszędzie, cicho wszędzie… („Kamuflaż” Ewa Ostrowska)


„Kamuflaż” Ewa Ostrowska
wyd. Oficynka
rok: 2011
str. 384
Ocena: 5,5/6



Uwielbiam kryminały, urzekają mnie mrożące krew w żyłach opisy i niesamowite pomysły autorów na budowanie zagadek. Nic na to nie poradzę, taka już jestem. Choć muszę przyznać, że nie zawsze tak było. Przez wiele lat zaczytywałam się w romansach, cieszyły mnie wyłącznie dobre zakończenia, od pierwszej strony czekałam na rycerza, który przybędzie na swym białym rumaku i uwolni księżniczkę (czytaj główną bohaterkę) z opresji. Nie sięgałam po nic innego. Gdy rozpoczynałam lekturę i okazywało się, że to może jednak potoczyć się nie tak, jakbym tego chciała, szybko odkładałam książkę i zapominałam, że w ogóle po nią sięgałam. Wiem, niezupełnie zdrowe podejście, ale to był okres happy endów i tyle. Skończył się dawno temu i od tamtej pory raczej rzadko sięgam po powieści, które nie wymagają od czytelnika skupienia na wyższym poziomie. Czuję ogromną potrzebę poznawania rozbudowanych opowieści, zagłębiania się w zawiłości akcji i broczenia w często schorowanych umysłach głównych bohaterów. Oczywiście nie odeszłam zupełnie od szczęśliwych zakończeń i romansów. Lubię, gdy w dobrze zbudowany kryminał, thriller czy horror wpleciony jest wątek miłosny. Lubię, gdy główni bohaterowie pokonują przeciwności losu i kończą historię w swoich ramionach. Jest to warunek przydatny ale nie niezbędny czytanych przeze mnie lektur.

Gdy zobaczyłam okładkę Kamuflażu Ewy Ostrowskiej poczułam, że to literatura dla mnie. Mroczna, mrożąca krew w żyłach, siejąca spustoszenie w umyśle i napawające niepewnością. Moją chęć podsycił dodatkowo zamieszczony na obwolucie opis powieści. Przede wszystkich Stany Zjednoczone. Po drugie polska autorka. Po trzecie spokój prowincji. Po czwarte tragedia. Po piąte wielka niewiadoma. Czy może być coś lepszego dla konesera ociekających krwią kryminałów? Raczej nie. Dlatego skusiłam się, sięgnęłam i… jedno jest pewne, nie żałuję.

Spokojna prowincja Stanów Zjednoczonych. Niewielkie, niespełna dziesięciotysięczne miasteczko w stanie Iowa. Nevada. Ciche i spokojne miejsce, gdzie każdy wie kim jesteś i czym się zajmujesz. Nie ma tajemnic przed sąsiadami, do domów wchodzi się bez pukania i bez pytania. To w tym właśnie miasteczku urodziła się i wychowała Hellen, piękna i rozsądna kobieta. Dziesięć lat przed wydarzeniami opisanymi w powieści została pierwszą wicemiss stanu Iowa, nie ukierunkowała jednak swojego życia na modeling. Ukończyła college i przywiozła do rodzinnego miasteczka ukochanego, z którym wkrótce wstąpiła w związek małżeński. Cała Nevada pewna była, że tyle widzieli Hellen. W końcu to nie przystoi, by wybitny kardiochirurg mieszkał w takiej obskurnej mieścinie. Nie mogli się jednak bardziej pomylić, ponieważ William Barkins przyjął pracę w pobliskim szpitalu i osiadł na stałe na prowincji. I tak rozpoczęło się idylliczne życie małżonków, którym wkrótce urodziło się dziecko. W sześć lat później, z podwórka, a dokładnie rzecz ujmując z piaskownicy, zostaje porwany ich sześcioletni synek – Patrick. Wydarzenie jest tym straszniejsze i niezwykłe, że w trakcie porwania William przebywał na tarasie, czytał gazetę i zerkał co chwilę na synka. Rodzice w napięciu czekają na kontakt kidnaperów, są majętni i nie obawiają się wyłożyć żadnej kwoty. Chcą tylko odzyskać dziecko. Wiadomość od porywaczy jednak nie nadchodzi. W tydzień później Hellen znajduje w przydomowej piaskownicy Patricka. Tak jej się przynajmniej wydaje. Okazuje się jednak, że jest to manekin do złudzenia przypominający jej synka. Kto pokusił się o taki brutalny żart? Czy ma on jakiś związek z porwaniem dziecka państwa Barkins? Czy szeryfowi Stanowi Haig’owi, detektywowi Collinowi Peres’owi i profilerce Jennifer Whitaker uda się odkryć, kto stoi za tym przestępstwem? Czy dojdzie do kolejnych zbrodni? Jedno jest pewne, poszukiwany lub poszukiwana to dobrze zakamuflowany mieszkaniec Nevady. Pytanie brzmi, który? Czy zagadka zostanie rozwiązana? By tego się dowiedzieć koniecznie musicie przeczytać Kamuflaż autorstwa Ewy Ostrowskiej.

Nie wiem jak to jest, ale lektury podsyłane mi przez Wydawnictwo Oficynka zawsze wprawiają mnie w zachwyt. Wydają literaturę trafiającą dokładnie w moje gusta literackie. Do tego są to pozycje, po których zawsze spodziewam się mniej, niż rzeczywiście otrzymuje. A nie jest tak, że spodziewam się mało, wręcz przeciwnie. Jak to więc możliwe, że zawsze dostaje więcej niż bym śmiała? Nie mam pojęcia, ale tak się dzieje i chyba powinnam to już wziąć za stałą.

Kamuflaż to lektura do osób o mocnych nerwach i prawdziwych pasjonatów krwawej literatury. W moje gusta wpasowała się bezbłędnie, choć miejscami bałam się ją dalej czytać. Bo tak naprawdę nigdy nie wiadomo, kto czai się tuż za rogiem. Bohaterowie są bardzo złożeni, ale przy tym wyraźnie zarysowani. Akcja rozpisana została w bardzo wiarygodny sposób, dzięki czemu odnosiłam wrażenie, że autorka opisuje wydarzenia mające miejsce i to nie gdzieś daleko, na innym kontynencie, tylko tu, u mnie w mieście. To przerażało mnie tym bardziej. Wciąż mam gęsią skórkę, gdy myślę o tej książce. Czy wy też będziecie mieli? Przekonajcie się sami. Ja polecam.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Oficynka i portalowi Zbrodnia w Bibliotece

Baza recenzji Syndykatu ZwB 

18 grudnia 2011

Konkursowo 8 - przypominajka

Dni powoli mijają. Konkursowo 8 na blogu SdiM (czyli tym :)) trwa, ale nie będzie trwało wiecznie. Kończymy o północy 23.12.2011. A później już tylko czekanie na wyniki. Pytanie konkursowe jak zwykle, raczej niezwykłe, mianowicie:

"Materialny, wymarzony świąteczny prezent mieszczący się pod standardową
choinką (przestrzeń podchoinkową ma 40 cm wysokości i średnicę 1,5m,
pień ma średnicę około 0,1m). Odpowiedź uzasadnij :)


Na odpowiedzi czekam TU  :)

No i oczywiście przypominam i zgłaszaniu swoich blogów do Syndykatu Zbrodni w Bibliotece. Warto :) 

Przywitanie przyszłości („Pożegnanie z przeszłością” Robyn Carr)


„Pożegnanie z przeszłością” Robyn Carr
wyd. Mira
rok: 2011
str. 272
Ocena: 4/6



Czasami, szczególnie w takie przygnębiające jesienne popołudnia jak ostatnio, nachodzi mnie chęć na jakąś odmianę. Zwykle przez kilka chwil zupełnie nie wiem, o co mi chodzi. Szybko jednak okazuje się, że pragnę odrobiny spokoju i większego niż zwykle luzu. Jednym słowem konieczny jest detoks kryminalny. Nie ma na to lepszego sposobu niż romans. Tym razem, w ranach jesiennego oczyszczania organizmu postanowiłam sięgnąć po powieść Robyn Carr zatytułowaną Pożegnanie z przeszłością. Czy pozwoliła mi ona radośniej spojrzeć na otoczenie? O tym postaram się powiedzieć poniżej.

Jeśli ma iść o szczerość, to z autorką, Robyn Carr, nie miałam wcześniej do czynienia. Nie sięgałam po jej wcześniejsze powieści i nawet nie wiem, czy takowe były. Nie wiedziałam więc na co się piszę i czego mogę się po pisarce spodziewać. Nie czytałam wcześniej recenzji Pożegnania z przeszłością i nie podglądałam informacji z obwoluty, a co za tym idzie nie miałam pojęcia o czym książka ma być. Zobaczyłam okładkę powieści oraz serię, do której wydawca ją zaliczył i uznałam, że to coś dla mnie. I w sumie słusznie, bo książka była dokładnie tym, czego chciałam w tej chwili. Miłym przerywnikiem pozwalającym spojrzeć na świat przez nieco zaróżowione szkła okularów.

Marcie Sullivan jest młodą wdową, której mąż zmarł rok wcześniej. Bobby, bo o nim mowa, był żołnierzem Marine Corps i został postrzelony podczas odbywania służby w Iraku. Do Stanów Zjednoczonych ściągnęła go dzielna i zdesperowana żona, która nie wyobrażała sobie życia bez niego. Nie spodziewała się jednak, że wszystko może się tak bardzo skomplikować. Postrzał, którego doznał Bobby na zawsze go unieruchomił i odciął od świata zewnętrznego. Kolejne lata jego życia bardziej przypominały wegetację niż przeżywanie w pełni każdej kolejnej chwili. Brak kontaktu z otoczeniem i konieczność korzystania z pomocy innych przy podstawowych czynnościach fizjologicznych to jedynie kilka bolączek, które zapewne męczyły w tym czasie Bobby’ego. Nie można jednak powiedzieć, że brakowało mu w tym czasie czegokolwiek. Rodzina w zupełności poświęciła się dla niego okazując i jemu i jego żonie pełne wsparcie i ogrom miłości. Jego śmierć była nieunikniona i sprawiła, że większa część rodziny odetchnęła z ulgą. Marcie, choć pogodziła się z losem, nie potrafiła znaleźć dla siebie miejsca. Praca jej nie cieszyła, a rodzina, choć wspierała ją w każdej decyzji, nie potrafiła dać jej tego, czego było jej brak. W niecały rok po śmierci Bobby’ego dziewczyna podejmuje decyzję, że chce odnaleźć Iana, najlepszego przyjaciela jej męża z wojska, dzięki któremu mężczyzna przeżył ostrzał. Niestety nie jest to jednak takie łatwe. Ślad po Ianie zaginął, nic nie dają setki wysłanych listów, wizyty na policji i kontakty z jego rodziną. Mężczyzna przepadł jak kamień w wodę. Marcie się jednak nie zraża i mimo wszystko postanawia go odszukać. Po miesiącu, dziesiątkach odwiedzonych wiosek i setkach przepytanych osób kończą się jej pieniądze na jedzenie, nocleg i paliwo. W miasteczku Virgin River Marcie niespodziewanie trafia na ślad Iana i wkrótce go odnajduje. Co wyjdzie z tego spotkania? Jaki wpływ wywrze ono na parę bohaterów? Czy Ian jest wciąż tym samym mężczyzną, który uratował Bobby’ego? Czemu mężczyźni zostali przyjaciółmi? I wreszcie, czemu byli żołnierze Marine Corps po skończonej służbie uciekają w głuszę? Tego, i nie tylko tego, dowiecie się sięgając po powieść Robyn Carr zatytułowaną Pożegnanie z przeszłością.

Przyznać muszę, że ta lektura nie wymagała ode mnie wielkiego wysiłku. Całość utrzymana została w lekkim, wesołym tonie. Bohaterowie, a w szczególności Marcie, mimo licznych przeciwności losu wciąż byli w stanie patrzeć na życie przez różowe okulary i wyciągać do otaczających ich ludzi pomocną dłoń. Akcja powieści jest płynna i umożliwia czytelnikowi spokojne jej zgłębianie. Pomimo tego, że do czynienia mamy z romansem, to niemal do końca nie wiadomo, jak potoczą się losy Iana i Marcie, co bardzo mnie ucieszyło. Dzięki temu z jeszcze większą przyjemnością czytałam Pożegnanie z przeszłością. Niektóre wydarzenia mające miejsce w powieści wydają się wybitnie mało prawdopodobne, a bohaterowie miejscami przypominają ideały. Mimo to całość sprawia miłe wrażenie i zdecydowanie umożliwia czytelnikowi zrelaksowanie się. Tak właśnie ta książka wpłynęła na mnie.

Polecam miłośnikom romansów, książek społeczno-obyczajowych oraz tym, którzy lubią popatrzyć na świat w nieco radośniejszych barwach.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Mira 

17 grudnia 2011

Stosik grudniowy - drugi i ...

Kolejna sobota, kolejny stosik. Na całe szczęście malutki on i śliczny :) Przed świętami już zasadniczo chyba niczego się nie spodziewam. Wciąż nie otrzymałam książki ze Złotej Zakładki, czy Wasze do was dotarły? hmmm

No ale do rzeczy i od góry:
1. Ramsay Campbell "Zły wpływ" - do recenzji od Wydawnictwa Replika. Dziękuję bardzo. Pewnie będę czytała pod koniec grudnia lub na początku stycznia :)
2. Becca Fitzpatric "Cisza" - do recenzji od Portalu Duże Ka i Wydawnictwa Otwarte. Czekałam na nią z niecierpliwością i zaraz po ogarnięciu najbliższych lektur wezmę się za nią. Liczę że będzie to w okolicach świąt :)
3. Marek P. Wiśniewski "Rzeka szaleństwa" - to zupełnie niespodziewana Włóczykijka, którą odebrał za mnie mój mąż. Zapewne trafi do czytania w okresie noworocznym bo wcześniej nie dam rady :(
4. Carlos Ruiz Zafón "Światła września" - audiobook od Wydawnictwa Muza. W planach z książką na jutro :) Mam właśnie taki weekend audiobooków bo maluję bombki i pierniczki więc mam problem z używaniem wzroku do czytania :)

A teraz kilka ogłoszeń i przypomnień (a raczej właśnie przypomnień).
Kilka dni temu rozpoczęłam Konkursowo 8 z okazji osiągnięcia 40 tysięcy odwiedzających :) Liczę, że spróbujecie w nim swoich sił i opiszecie swój idealny prezent mieszczący się pod standardową choinką.
Informacje o konkursie i miejsce na wpisy tutaj :)
Nie mogę również zapomnieć o przypomnieniu Wam o moim dziecku - Syndykacie Zbrodni w Bibliotece. Działa już strona Syndykatu na której znaleźć można listę zrzeszonych blogów na których znaleźć można recenzje kryminalne. W przyszłym tygodniu planujemy rozpocząć pierwsze konkursy. Zgłaszać można się zawsze, o każdej porze dnia i nocy. Staram się odpowiadać tak szybko jak się da :)
Więcej o Syndykacie znajdziecie:
Zgłaszać można się pod adresem: syndykat@zbrodniawbibliotece.pl

16 grudnia 2011

Na łamach („Niedoskonali” Tom Rachman)


„Niedoskonali” Tom Rachman
wyd. Sonia Draga
rok: 2011
str. 312
Ocena: 4,5/6



Muszę przyznać, że wybór najnowszej lektury do recenzji wyjątkowo nie sprawił mi problemu. Jeden rzut na obwolutę książki sprawił, iż poczułam, że to właśnie to, że właśnie na „Niedoskonałych” Toma Rachmana mam aktualnie wielką ochotę. Czemu? Pięćdziesięcioletnia podupadająca gazeta, jej pracownicy i ich osobiste problemy. Czy może być coś lepszego dla pasjonata tej tematyki? Dla osoby, która kiedyś, bardzo dawno temu, marzyła by zostać redaktorem? Według mnie nie. Dlatego właśnie zdecydowałam się przyjąć ją w moje skromne progi i niedługo później przeczytać.

Jaka jest różnica między tym, jak wydawano gazety pięćdziesiąt lat temu, a jak to jest robione teraz? Co i dlaczego się zmieniło? Zastanawialiście się kiedyś nad tym? Ja dość często. Zawsze pasjonowała mnie taka tematyka i z chęcią łaknęłam informację z życia różnych redakcji. Swego czasu podjęłam się nawet samodzielnego poprowadzenia gazetki szkolnej i powiem jedno – nie była to bułka z masłem. Ale do rzeczy.

„Niedoskonali” autorstwa Toma Rachmana, to zbiór opowiadań traktujący o życiu prywatnym i firmowym poszczególnych pracowników jednego z rzymskich dzienników. Przy czym dziennik, o którym mowa jest dość niezwykły. Założony został kilkadziesiąt lat wcześniej przez milionera, któremu marzyła się gazeta z prawdziwego zdarzenia. Za jej siedzibę wybrał Rzym i zdecydował, że skierowana ona będzie do ludzi żyjących na emigracji – pisarzy, polityków itp. W związku z tym rozrzucił swoich korespondentów po całym świecie sprawiając, że gazeta zaczęła tętnić wielonarodowościowym życiem. Do zarządzania swoim dziełem Ott zatrudnił Betty i jej męża Leo, którego mianował redaktorem naczelnym. Cała książka składa się, jak już wcześniej wspomniałam, z opowiadań traktujących o poszczególnych pracownikach. Kończąc każdą historię autor przenosi nas w przeszłość, prezentując fakty z życia Otta, Betty i Leo, dla których gazeta stała się całym światem.

W książce znalazłam kilka opowieści, które szczególnie mnie ujęły. Pierwszą z nich była historia Lloyda Burko, paryskiego korespondenta gazety. Lloyd jest starszym panem, bez dostępu do Internetu, bez komputera i w zasadzie bez chęci do życia. Jego dużo młodsza żona w zasadzie przeprowadziła się do sąsiada, który jest w stanie zaspakajać jej potrzeby lepiej niż on. Dzieci z poprzednich związków do ojca w zasadzie się nie odzywają, a jak już to robią to nie wychodzi z tego nic dobrego. Lloydowi zaczyna brakować środków do życia, posuwa się więc do sfabrykowania pewnych informacji, by tylko zarobić na artykule. Drugą historią, która wzbudziła moje żywe zainteresowanie była opowieść Hardy Benjamin, prowadzącej dział ekonomiczny. Hardy jest niska, nijaka i od lat jest na diecie. To chyba przede wszystkim ta dieta mnie przekonała do tej bohaterki. Jej życie… cóż, pozostawia wiele do życzenia, a podejmowane decyzje zwykle są dość odległe od racjonalizmu. Szczególnie jeśli chodzi o płeć przeciwną.

Książka zawiera oczywiście wiele innych, bardzo interesujących historii. Jest opowieść Arthura, który prowadzi dział nekrologów, jest również Herman, kierownik redakcji, który z wielką zaciekłością tworzy Biblię gazety. Jest też Kathleen, Winston i Abby oraz wielu innych bohaterów, pracowników gazety. Każdy ma do opowiedzenia swoją historię, każdy przeżył lub przeżyje w swoim życiu coś bardzo ważnego. Jak to wpłynie na całą redakcję? Jak potoczą się jej losy w erze Internetu? Czy gazeta papierowa ma w ogóle rację bytu? Tych i wielu innych rzeczy dowiecie się, jeśli poświęcicie chwilę lekturze „Niedoskonałych” Toma Rachmana.

Mnie powieść przypadła do gustu, choć nie zachwyciła. Każda przedstawiona historia jest intrygująca, a przerywniki, w których autor zaprezentował tworzenie gazety były bardzo ciekawe. Niestety jest jedna wada opowiadań. W każdym rozdziale poznajemy nowego bohatera, a to nie jest łatwe, przynajmniej dla mnie. Bo kiedy już kogoś zaczynałam lubić to… opowiadanie się kończyło i zaczynało nowe prezentujące kogoś zupełnie nowego. I tak w koło.

Historia jest spójna, dobrze zbudowana i interesująca. Bohaterowie intrygują i przekonują czytelnika do siebie. Z każdym przeczytanym rozdziałem chce się więcej i więcej. A na końcu… pozostaje niedosyt. Choć trudno mi w to uwierzyć, „Niedoskonali” to debiut literacki Toma Rachmana. Takie debiuty lubię i z niecierpliwością czekam na kolejne książki tego autora. Polecam.

Za książkę dziękuję portalowi Duże Ka oraz Wydawnictwu Sonia Draga

14 grudnia 2011

Konkursowo 8

Wczoraj w nocy Słowom dużym i MAŁYM stuknęło 40 tysięcy odwiedzających. Przy okazji blog zyskał na dniach ponad 100 obserwujących. Nie mogłabym sobie darować, gdybym z tej okazji nie urządziła konkursu. Tak więc jest - po dość długiej przerwie - kolejne KONKURSOWO. Tym razem to już ósma odsłona :) Jak ten czas leci. Zaraz będzie nowy rok, a razem z nim nastąpi rocznica mojego blogowania (14 stycznia). Wówczas zdecydowanie możecie spodziewać się kolejnego Konkursowa :)


Do rzeczy.


Dzisiejsze zadanie wymyślił mój małż, wybaczcie więc skomplikowanie sprawy :)


Pytanie:
"Materialny, wymarzony świąteczny prezent mieszczący się pod standardową
choinką (przestrzeń podchoinkową ma 40 cm wysokości i średnicę 1,5m,
pień ma średnicę około 0,1m). Odpowiedź uzasadnij :)

Oczywiście najbardziej zależy mi na Waszej kreatywności. Będzie miło jeśli po wyborze prezentu i jego uzasadnieniu, będziecie w stanie powiedzieć, ile miejsca pod tą naszą standardową choinką on zajmie. 

Odpowiedzi wstawiajcie pod tym postem.
Osoby nie posiadające bloga proszone są o zostawienie adresu e-mail pod swoją odpowiedzią. 
Na odpowiedzi czekam do północy 23 grudnia 2011 roku. Wyniki postaram się przekazać Wam do końca Świąt Bożego Narodzenia, a w przerwie między Świętami a Nowym Rokiem prezent (książkowa niespodzianka) zostanie wysłany :)
Poniżej zamieszczam banerek do Konkursowa 8. Miło mi będzie, jeśli zamieścicie go u siebie na blogach i poinformujecie znajomych o konkursie. Nie jest to jednak obowiązkowe i nie będzie sprawdzane.