„Światła września” Carlos Ruiz Zafón
wyd. Muza
rok: 2011
str. 256
Ocena: 5/6
Choć Światła września dotarły do mnie dobrze ponad miesiąc temu, to za
lekturę tej powieści zabrałam się dopiero teraz. Powód był prosty – oczekiwałam
na wydanie audiobooka oraz na jego dostarczenie. Zapytacie zapewne skąd taka
decyzja. Zdecydowałam, że chcę poznać dwa oblicza tej pozycji i to
równocześnie. Plan był prosty – w domu słucham, poza domem – czytam. Sprawdziło
się to w stu procentach. Cała książka w nieco ponad dzień. I to z pracą w
międzyczasie. Mogę to uznać za jeden z moich sukcesów. No, ale to wszystko
dzięki panu Piotrowi Fronczewskiemu, który w hipnotyczny wręcz sposób
przeczytał Światła września. Nie wszystko jednak było takie różowe. Jak już
zdążyłam się przekonać, większość audiobooków nagrywana jest z zbyt wolnym dla
mnie tempie. To oczywiście da się „naprawić”. Niestety w wypadku tej pozycji
takie działania niezupełnie się sprawdziły. Lektor nie czytał książki jednostajnie,
miejscami przyspieszał, gdy akcja tego wymagała. Moje kombinacje sprawiały, że
miejscami nie byłam w stanie skupić się na tym, czego słucham. Musiałam więc
cofać płytę i słuchać raz jeszcze.
Z Carlosem Ruizem Zafónem po raz pierwszy zetknęłam się kilka miesięcy
temu. Jego Pałac północy zachwycił mnie zupełnie. Z niecierpliwością czekałam
więc na Światła września. A to przecież niby zwykła „młodzieżówka”. Nie
zawiodłam się i teraz już wiem, że po Zafóna będę sięgała częściej. Czemu?
Przekonacie się poniżej.
Akcja powieści Światła września osadzona została w przedwojennej
Francji. Paryż, rok 1936. Umiera Armand Sauvelle, mąż Simone, ojciec Irene i
Doriana. Wkrótce po jego śmierci w domu Sauvelle’ów zjawiają się wierzyciele.
Okazuje się, że rodzina ma ogromne długi. Simone wraca do zawodu nauczycielki,
jej córka zaczyna dorabiać jako fordanserka. To jednak nie rozwiązuje ich
kłopotów finansowych. Kilka miesięcy później przyjaciel rodziny proponuje pani
Sauvelle posadę ochmistrzyni u swojego znajomego, ekscentrycznego wynalazcy i
fabrykanta zabawek – Lazarusa Janna. Wdowa nie zastanawia się długo i wkrótce
wszyscy przenoszą się na wybrzeże, do Normandii. Po raz pierwszy od wielu miesięcy
wszyscy są szczęśliwi. Kończą się kłopoty finansowe, a rodzina wprowadza się do
pięknego domu, który zostaje w całości oddany do ich wyłącznego użytku. Praca,
którą wykonuje Simone nie nastręcza jej w zasadzie żadnych kłopotów. Lazarus
okazuje się bardzo dobrym pracodawcą i wspaniałym przyjacielem. Niemal
natychmiast cała rodzina zaprzyjaźnia się również z Hannah, pokojówką i
kucharką Janna, dzięki której Irene poznaje Ismaela. Wkrótce w posiadłości
Cravenmoore zaczynają dziać się dziwne i przerażające rzeczy, które prowadzą do…
Cóż, tego niestety nie mogę Wam zdradzić, ale zdecydowanie powinniście
dowiedzieć się tego osobiście.
Jak wspominałam już wcześniej, Światła września bardzo mi się spodobały
i to zarówno w wersji książkowej jak i dźwiękowej. Piotr Fronczewski jako lektor
sprawdza się znakomicie, jego głos jest przyciągający i sprawia, że człowiek ma
ochotę słuchać więcej i więcej. Samą powieść równie przyjemnie się czytało, jak
i słuchało. Strony przelatywały przez moje ręce w tempie błyskawicy i nawet nie
spostrzegłam, a już kończyłam czytać tę pasjonującą powieść. Zafón ma bardzo
intrygujący styl i zmysł do tworzenia plastycznych i wciągających opisów.
Bohaterowie przez niego wykreowani są jak żywi, dzięki czemu czytelnik niemal
natychmiast zaczyna się z nimi utożsamiać. Historia opowiedziana przez autora
sama w sobie jest porywająca i choć w rzeczywistości mogłaby się wydać mało
prawdopodobna, to podczas lektury Świateł września odnosi się wrażenie, że
całość miała miejsce naprawdę. To niezwykłe połączenie doskonałej powieści
przygodowej z wątkami paranormalnymi, romansowymi i thrillerowymi. Takie
mieszanki lubię najbardziej. Zdecydowanie polecam. Warto.
Za możliwość przeczytania i wysłuchania książki dziękuję Wydawnictwu Muza :)
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Kiedyś chciałabym przeczytać, ale na razie kolejka jest pełna... Swoją drogą książka wygląda na bardzo cienką, ile ma stron?
OdpowiedzUsuńPrzekonałam się ostatnio do audiobooków.
OdpowiedzUsuńZ rana najczęściej w autobusie, którym jeżdżę kierowca wyłącza światła, więc jedynie słuchanie wchodzi w grę :)
Obecnie słucham ,,Dlaczego dziecko gotuję się w mamałydze,,. Jestem niezwykle zaskoczona profesjonalizmem tej pozycji :)
Odnośnie Zafona to jakoś mi z nim nie po drodze :)Wielokrotnie miałam go na swojej półce i oddawałam nie przeczytanego do biblioteki :)
Książeczka ma 256 stron :)
OdpowiedzUsuńGdy w czasie czytania dotarłam do tego sielankowego fragmentu, miałam już pisać, że jest to lektura stanowczo nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, jakie rzeczy się tam wydarzyły. Chyba muszę się za nią rozejrzeć po świętach :)
Ale mnie zaciekawiłaś!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Zafona, ale "Światła września" nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia. Niby się nie zawiodłam, ale jednak... czego mi tutaj zabrakło.
OdpowiedzUsuńBardzo sobie cenię tego autora ;)
OdpowiedzUsuńAż głupio mi się przyznać,że póki co nie czytałam żadnej książki Zafona. Ale koniecznie trzeba to zmienić,już mam w planach "Cień wiatru" i "Grę anioła". Potem może sięgnę i po tę serię.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i bardzo mi się podobała :) Wkrótce recenzja na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńKsiążka interesująco się prezentuje, na pewno po nią sięgnę
OdpowiedzUsuńWitam . Książka niestety jeszcze nie przeczytana :/ Mam za sobą już 'Pałac Północy" i "Książę Mgły" Dobre książki :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na recenzje tych o to książek oraz innych tego autora :)
http://przeczytane-slowa.blogspot.com/