„Bezgrzeszna” Gail Carriger
wyd. Prószyński i S-ka
rok: 2011
str. 319
Ocena: 5/6
Muszę przyznać, że Bezgrzeszna Gail Carriger była jedną z najbardziej
wyczekiwanych przeze mnie premier tej jesieni. Kończąc latem lekturę
poprzedniej części nie mogłam wprost uwierzyć, że autorka zrobiła mi takie świństwo.
Że opisała nowe perypetie Alexii i zakończyła w takim, a nie innym momencie.
Pamiętam jak ręce mi się wtedy trzęsły, jak serce drżało i jak brzydkie słowa
cisnęły mi się na język. Bo chciałam więcej, chciałam już teraz, zaraz,
dowiedzieć się, jak rozwinięta zostanie akcja, jak potoczą się losy bohaterki,
czy uda się coś zaradzić na ten ambaras. Przyszedł październik i… nie udało mi
się Bezgrzesznej zorganizować. Za dużo się działo. Jeździłam na spotkania
autorskie, targi książki itp. Nie zapomniałam jednak, że na rynku pojawiła się
trzecia część przygód jednej z moich ulubionych bohaterek fantasy. Odrobiną
wysiłku w listopadzie udało mi się pozyskać tę powieść i niezwłocznie po jej
otrzymaniu zasiadłam do lektury, z której relację zdam Wam lada moment.
Słowem wstępu powiedzieć chciałabym jeszcze, że czytanie serii
wydawniczych jest… złe. Nie uważacie tak? Bo ja właśnie tak zaczynam myśleć. No
bo, sami powiedzcie, czy jest to fajna sprawa? Człowiek się angażuje w książkę,
poznaje perypetie bohatera, zaczyna żyć jego życiem. Dochodzi do ostatniej
strony, a tam natyka się na nagłe urwanie akcji, albo, co chyba nieco gorsze,
zwiastun kolejnych perypetii i niemal natychmiast zapomina, że dopiero przed
chwilą skończył czytać książkę. Bo już teraz chciałby przeczytać następną.
Chciałby już wiedzieć, co będzie dalej i jak to wszystko się skończy. A nie
jest mu to dane. Musi czekać, niejednokrotnie długie miesiące, bo kolejna powieść
jest jeszcze w przygotowaniu, w tłumaczeniu, ba… często jeszcze nawet nie
powstała. Na całe szczęście seria z bezduszną Alexią liczy już zagranicą kilka
części, które w Polsce pojawiają się w miarę systematycznie. Ale gdyby tak nie
było, co bym wówczas poczęła? Aż strach o tym myśleć. Dlatego… może lepiej nie
brać się za czytanie kolejnych serii? Może lepiej pozostać przy tych aktualnie
czytanych i nie zaprzątać sobie głowy nowinkami wydawniczymi? Chyba będę
musiała poważnie zastanowić się nad tego typu postępowaniem, bo nie należę do
osób cierpliwych. Jednakże, nie przedłużając, zajmijmy się sprawą dalszych
losów Alexii Maccon vel Tarrabotti.
Poprzednią część przygód nieustraszonej nadludzkiej autorka zakończyła
wielkim szokiem dla czytelnika. Alexia Maccon została, że tak powiem,
odprawiona z kwitkiem z życia swojego małżonka. W chwilę po tym, jak bohaterka
dowiaduje się, że jest w ciąży, jej mąż obwieszcza jej, że ma się jak
najszybciej wyprowadzić. Czemu? Bo, jak nie od dziś wiadomo, wampiry i wilkołaki,
jako istoty nieśmiertelne, nie mogą mieć potomstwa. Oczywistym staje się więc
dla hrabiego, że jego towarzyszka popełniła największy błąd swojego życia i
dopuściła się brzemiennej w skutkach niedyskrecji. Conallowi nawet przez myśl
nie przeszło, że mogą być jakieś inne sposoby wytłumaczenia niecodziennego
stanu Alexii, założył najgorsze i trzymając się wyrobionego w ten sposób
zdania, wygonił kobietę z domu. I w tym właśnie momencie urywa się akcja
Bezzmiennej i zaczyna Bezgrzeszna. Nie zważając na nic lady czym prędzej
wyjeżdża ze Szkocji. Niezwłocznie udaje się do londyńskiej posiadłości męża,
pakuje manatki i wraca do rodzinnego domu, nie informując nikogo, jaki jest
powód rozłamu między nią a Conallem. W dwa tygodnie później Alexia dowiaduje
się o powrocie męża do Londynu. Równocześnie na łamach prasy ktoś anonimowo
donosi o błogosławionym stanie kobiety, a co za tym idzie o tym, że zdradziła
męża. Nikt nie poddaje w wątpliwość faktu zaistnienia zdrady. Wilkołak dzieci
mieć nie może i tyle. W trybie natychmiastowym Alexia zostaje pozbawiona
stanowiska muhjah, czyli doradcy królowej i stanowiska w gabinecie cieni.
Równocześnie matka, ojczym i przybrane siostry pokazują jej, gdzie są drzwi.
Jedynym przyjacielem w tych ciężkich dla bohaterki czasach okazuje się być lord
Akeldama, wampir tułacz, który oferuje jej gościnę. Alexia nie zastanawia się
długo, pakuje swój dobytek i jedzie do przyjaciela, którego nie zastaje.
Okazuje się, że lord zniknął, pozostawiając jej jedynie niejasne wskazówki, by
czym prędzej opuściła Anglię, bo grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo. I w
ten oto sposób rozpoczyna się kolejna pasjonująca część przygód Alexii Maccon.
Co przyniesie jej przyszłość? Gdzie uda się hrabina? Czy znajdzie miejsce, w
którym będzie bezpieczna? Kto czyha na jej życie? Czy podczas podróży na
kontynent Alexii uda się odkryć jak doszło do tego, że zaszła w ciążę? Kim, a
może czym, będzie istota, którą nasza bohaterka nosi pod piersią i nazywa
pieszczotliwie „dzieciofelerem”? Czy Conall w końcu się opamięta i zrozumie
swój błąd? Czy możliwe będzie odbudowanie nadszarpniętego zaufania wśród
małżonków? Tego wszystkiego, i wielu, wielu innych interesujących rzeczy,
dowiecie się sięgając po najnowszą powieść Gail Carriger, traktującą o damie z
niezwykłą parasolką, zatytułowaną Bezgrzeszna.
Nie muszę chyba dodawać, że mnie powieść zachwyciła. Od pierwszego
zdania, aż po ostatnie słowa i trzymała mnie w swych szponach i nie pozwalała
normalnie funkcjonować. Musiałam przeczytać ją jak najszybciej, by natychmiast
dowiedzieć się, co przytrafi się Alexii tym razem. Po raz pierwszy przy tej
serii zerkałam na dalsze strony, sprawdzając, czy para głównych bohaterów
spotka się ze sobą i pojedna. Potem karciłam samą siebie za podglądanie akcji,
bo bardzo tego nie lubię.
Powieść czyta się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Jest przemyślana,
intrygująca, pełna pasji i napięcia. Miejscami akcja jest przerażająca, a kiedy
indziej wręcz komiczna. Zmyślne opisy „nowoczesnych” technologii (akcja
rozgrywa się w czasach wiktoriańskich) niejednego przyprawiają zapewne o zawrót
głowy, są jednak tak intrygujące, że nie można ich pominąć. Całość czyta się
bardzo szybko i człowiek nawet nie zauważa, a tu książka się kończy mimo tego,
że czytelnik chce więcej i więcej. Według mnie seria książek z Alexią w roli
głównej jest jedną z najlepszych serii paranormalnych jakie miałam okazję
przeczytać i na pewno, z równą chęcią, sięgnę po kolejne jej części. Polecam ją
gorąco wszystkim, bez wyjątku.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości serwisu Duże Ka
Świetnie się zapowiada, mam na półce Bezduszną ale jeszcze jej nie czytałam. No i dobrze bo teraz nie będę musiała czekać na kolejne tomy tylko jak mi się spodoba ( a myslę że tak ) od razu przeczytam wydane już kolejne część.
OdpowiedzUsuńMam dokładnie to samo zdanie na temat wydawniczych serii, ja je nazywam "książkowe seriale" . Staram się trzymać już tych ulubionych i teraz już raczej unikam kolejnych serii ale jest to bardzo trudne , bo rosną jak grzyby po deszczu :)
Pozdrawiam serdecznie
to już kolejna recenzja, która mnie napuszcza na Protektorat Parasola ;-)
OdpowiedzUsuńtak sobie rzuciłam okiem na Twoje archiwum wpisów, ilość przeczytanych książek i recenzji... jestem pod wrażeniem ;)
Mam OGROMNĄ ochotę na całą serię. Muszę tylko kogoś namówić, żeby mi ją zakupił... Hm...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;)
Mam straszną ochotę na tę serię. Muszę przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś zacznę czytać tę serię, aczkolwiek nie wiem kiedy to nastąpi ;DD
OdpowiedzUsuńCo prawda nie czytałam żadnej części, ale pierwszą udało mi się wreszcie zdobyć. Nie mogę się doczekać, by dać się porwać przygodom Alexii!
OdpowiedzUsuńNo kusisz mnie tą serią, oj kusisz...
OdpowiedzUsuń