21 marca 2016

Chcieć bardziej ("Układ" Elle Kennedy)

"Układ" Elle Kennedy
wyd. Zysk i s-ka
rok: 2016
str. 464
Ocena: 5/6




The story of my life, I take her home
I drive all night to keep her warm and time
Is frozen 1)

Kilka lat temu, gdy czytałam jedna z moich pierwszych powieści young/new adult wiedziałam, że jest to gatunek, który na długo zagości w moim umyśle i w mojej biblioteczce. Wtedy niezwykle trudno było zdobyć takie powieści, na rynku panował jeszcze boom na powieści paranormalne ewentualnie dystopię i urban fantasy. I w związku z tym właśnie takich książek było u mnie najwięcej. Z czasem rynek zaczął się zmieniać i przyszedł nawet czas, że czytałam naprzemiennie – raz ya, raz dystopię albo jakiś kryminał. Dziś przyjrzałam się uważniej mojej recenzenckiej półce. Niemal wszystkie powieści, które się w niej znajdują, to young albo new adult. Dziś stoję więc przed regałem i nie zastanawiam się, jaki gatunek tym razem przeczytam, tylko po którego autora sięgnąć. Rynek wydawniczy po prostu zalały opowieści o młodych gniewnych, którzy skrywają w swoich wnętrzach bardziej lub mniej mroczne tajemnice. Nieodmiennie owi bardziej lub mniej młodzi gniewni stykają się ze sobą, a takie spotkanie porównać można z rozbłyskiem supernowej. Po drodze tajemnice wychodzą na jaw, czytelnik styka się ze wzlotami i upadkami par, by finalnie, no tak w 95% zapoznać się z happy endem.

Jeszcze kilka lat temu tego typu powieści wydawała garstka wydawnictw, teraz para się tym w zasadzie każdy na rynku. Jest popyt – jest podaż. Tylko czy jakość nie zawsze zadawala finalnego odbiorcę. Powyższe rozważania prowadzą do jednego, przynajmniej mnie. Naprawdę trudno znaleźć wśród tych wszystkich pozycji perełkę, którą śmiało będzie można polecić znajomym. Czasem historia ma naprawdę duży potencjał, ale wykonanie kuleje. Czasem autor ma marny pomysł, ale naprawdę potrafi wciągnąć w fabułę czytelnika. Niezmiernie rzadko widujemy połączenie idealne – pomysł i wykonanie. Jak było tym razem? O tym poniżej.

Kiedy kilka miesięcy wcześniej na uczelni Briar pojawił się Justin Kohl Hannah Julie Wells poczuła, że to może być chłopak dla niej. Im częściej mijała go na korytarzu, im więcej razy zerkała na niego na wykładach – tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że zabujała się w tym chłopaku. A gdy zobaczyła, jak czyta Hemingwaya, poczuła, że wpadła jak śliwka w kompot. Tylko jakoś nie mogła przemóc się, by wykonać pierwszy krok. Wszystko zmieniło się po egzaminie z etyki filozoficznej, który to aż 75% studentów oblało. Ale Hannah nie i, jak się później okazało, Justin również nie. Oblał za to kapitan uczelnianej drużyny hokeja, Garrett Graham, któremu ten stopień znacząco wpływał na średnią. A naczelną zasadą Briar było utrzymywanie odpowiedniej średniej u wszystkich sportowców. Garrett potrzebował więc pilnie pomocy. I to najlepiej pomocy kogoś, kto ten egzamin zdał śpiewająco. A jedyną taką osobą jest właśnie Hannah. Tyle, że ona nie tylko nie chce, ale i nie może mu pomóc. Najzwyczajniej nie ma czasu. Garrett nie daje jednak za wygraną, tak długo chodzi za dziewczyną, tak intensywnie męczy ją prośbami, tak bardzo docieka, czego mogłaby potrzebować, że w końcu odkrywa, w kim zakochana jest Hannah i, nie przebierając w słowach informuje ją, że nie ma szans u Justina. No, chyba, że skorzysta z jego pomocy. Tak oto dwójka studentów idzie na pewien ryzykowny układ – w zamian za korepetycje Garrett wprowadzi Wellsy do towarzystwa. A by móc tego dokonać inni muszą uwierzyć, że ta dwójka się spotyka. Tylko, czy przy okazji, sami w to nie uwierzą?

Przyznam, że na początku lektury byłam odrobinę zniechęcona. Bardzo denerwowało mnie zachowanie Garretta. Irytowało mnie jego zupełne zapatrzenie w siebie. A dziecinność Wellsy doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Były momenty, że chciałam rzucić tę książkę w kąt. Tak więc lektura początkowych rozdziałów szła mi dość opornie. Jednak z każdą przeczytaną stroną przekonywałam się do Układu coraz bardziej. Bohaterowie dorastali, dialogi robiły się coraz poważniejsze, akcja coraz ciekawsza. Ostatecznie mogę uznać tę książkę nie tylko za ciekawą, ale bardzo wciągającą, interesującą i wartą zainteresowania. Gdy człowiek już się w niej zatraci, to naprawdę trudno się od niej oderwać. Ja zarwałam z jej powodu dwie noce. Ale nie żałuję. Układ naprawdę jest godny polecenia.

Sil

1) One Direction - Story of My Life



15 marca 2016

I stało się wszystko ("In Vitro. Bez strachu. Bez ideologii" Anna Krawczak)In Vitro. Bez strachu. Bez ideologii" Anna Krawczak

"In Vitro. Bez strachu. Bez ideologii" Anna Krawczak
wyd. Muza
rok: 2016
str. 464
Ocena: 5,5/6



Eyes make their peace in difficulties
With wounded lips and salted cheeks
And finally we step to leave
To the departure lounge of disbelie1)

Mąż widząc mnie kolejny dzień z książką Anny Krawczak w ręce stwierdził, że "coś nie idzie mi czytanie". Musiałam się dłużej zastanowić, zanim udzieliłam mu odpowiedzi. Bo w pierwszej chwili sama nie wiedziałam, czy faktycznie – nie idzie mi, czy też problem leży zupełnie gdzie indziej. Już po chwili wiedziałam, że diagnoza małżonka nie była prawidłowa. Zresztą… czy naprawdę potrzebowałam się nad tym zastanawiać? Przecież wiedziałam, że to nie chodzi o to, że książki nie da się czytać. Albo o to, że na przykład jest źle napisana. Nic z tych rzeczy. To ten temat, tak bliski mi… tak bliski nam. Nie będę się tu jednak rozwodzić nad moją i mojego męża historią. Po latach starań i ostatnich intensywnych miesiącach zgłębiania tematu już chyba odrobinę okrzepłam. Zrzuciłam wcześniejszą, jak się okazało bardzo cienką skórę. Coraz rzadziej płaczę, gdy ktoś z najbliższego otoczenia zachodzi w ciążę. Nie ma już powodzi łez na reklamie płynu do prania rzeczy dla niemowląt. Nie zaglądam już jak wariatka do wózków kobiet mijanych w parku. Nie płakałam więc podczas czytania tej książki. No dobrze, nie płakałam za często, bo kilkukrotnie uroniłam łzę, gdy czytałam historię do złudzenia przypominającą moją. Wielokrotnie też podnosiłam głos, zaczynałam kipieć złością i rozpoczynałam wertowanie stron, by wrócić tam, gdzie bulwersujący wątek się zaczął i… czytałam wszystko na głos małżonkowi. By i on wiedział. Wydawało mi się, że ostatni rok naszego życia był do granic możliwości naszpicowany informacjami. Myliłam się. Teraz przynajmniej zdaję sobie sprawę, że wiem niewiele. I że pewnie jeszcze nie raz przyjdzie mi uronić łzę, gdy będę czytała coś, co po raz kolejny przesunie moją granicę wytrzymałości psychicznej i bólu.

Myślę, że młodziutkiej Annie Krawczak nawet do głowy nie przyszło, że kiedyś będzie musiała podjąć decyzję, która na zawsze zmieni jej życie i pojmowanie otoczenia. Wychowywana w katolickim domu wyznawała określone normy etyczne. W pierwszą ciążę zaszła ekspresowo. Drugiego dziecka, już z innym partnerem, nie mogła wymodlić latami. Ale, tak to już jest. Niepłodność nigdy nie dotyka jednej osoby, zawsze dotyczy pary. Anna Krawczak jest idealnym przykładem tego stwierdzenia. Niepłodność dotknęła ją dopiero w drugim związku, kiedy najmniej się tego spodziewała. Możemy sobie więc tylko wyobrażać, jak ciężko było jej pogodzić się z myślą, że tak naturalna rzecz, jak zajście w ciążę i urodzenie zdrowego bobasa, może nie być już nigdy jej udziałem. In vitro nigdy jednak nie leżało w jej zasięgu. I nie chodziło tu o czystko ekonomiczne podejście do sprawy, ale o samo przeświadczenie – in vitro to wcielenie zła. Żaden katolik tak świadomie i ostatecznie nie zgrzeszy. A jednak, zdarza się to tysiącom, o ile nie setką tysięcy ludzi. W tym nieprawdopodobnej wręcz rzeszy katolików. Bo gdy przychodzi do spraw rodzinnych, gdy w grę wchodzi realna niepłodność, brak możliwości posiadania siostrzeńca, wnuka czy syna, ludzie radykalnie zmieniają swoje poglądy. Autorka słusznie zauważyła to w swojej książce – do kościoła chodzi się w niedzielę, z rodziną żyje się przez pozostałe dni tygodnia.

W sumie nie wiem, jak powiedzieć wam o czym jest "In vitro. Bez strachu. Bez ideologii." Z jednej strony to historia autorki. Bardzo pouczająca i wzruszająca oczywiście. Z drugiej strony przedstawienie faktów. Ale nie faktów o samym in vitro, tylko i jego nieprawidłowym postrzeganiu. O zapatrzeniu w nauki kościoła i nie słuchaniu prawd naukowych. Książka traktuje o naprotechnologii, przez wielu określanych naprościemą. To również opowieść o zarodkach, o ich wiernych ochroniarzach, którzy zapominają, że chronić wypadałoby również potencjalnych rodziców. To wreszcie opowieść o trudnych decyzjach dotyczących szeroko rozumianego dawstwa oraz o wzlotach i upadkach prowadzenia tak potrzebnego pacjentom portalu, jakim jest Nasz Bocian. Sumą tego wszystkiego i wielu innych elementów jest właśnie książka Anny Krawczak.

Wciąż się zastanawiam, czy powinnam powiedzieć coś więcej, czy na tym poprzestać. I nadal nie potrafię się zdecydować. Mogłabym zacząć rzucać licznymi cytatami, które systematycznie, z wytrwałością godną lepszej sprawy, zaznaczałam. Wiem jednak, że nie na wiele by się one wam zdały, bo nawet najlepszy cytat nie przedstawi wam, w czym rzecz. Niewątpliwie więc jedynym rozwiązaniem, jest sięgnięcie po tę pozycję. Z mojego punktu widzenia, po tę książkę powinien sięgnąć każdy. Absolutnie każdy, w tym zagorzali przeciwnicy in vitro i wszyscy propagatorzy innych metod zapłodnienia. Nie zmuszam nikogo do zmiany zdania, nie tłukę otoczeniu i wam, czytelnicy, byście zamykali się tylko na tę jedną metodę leczenia niepłodności. Ale powinno się dać szansę różnym rozwiązaniom. Ja dałam, wiele z nich zwiodło, inne wciąż staram się testować.

W książce zabrakło mi jedynie szczegółowych opisów samej stymulacji. Już nie mówię o lekach, ale o rodzajach protokołów, o długości ich trwania, o wpływie na organizm kobiety, o sposobach poprawiania komórek. Te wszystkie kwestie należałoby przybliżyć samym pacjentom, jak i przeciwnikom metody in vitro. Ale i bez tych elementów książkę Anny Krawczak z czystym sumieniem mogę polecić. To naprawdę kawał rzetelnej literatury.

Sil

1) Ellie Goulding - Beating Heart



9 marca 2016

Ocalić Alice ("Prawda o dziewczynie" T.R. Richmond)

"Prawda o dziewczynie" T.R. Richmond
wyd. Otwarte
rok: 2016
str. 400
Ocena: 4/6


Śmierć nie zawsze jest spodziewana i oczywista. Nie każdemu dane jest dożyć sędziwej starości, niektórzy nie mają szans być na świecie nawet połowy tego czasu, co inni. Co jednak mają powiedzieć ci, którym nawet to nie jest dane? Których życie na dobre się jeszcze nie rozpoczęło, a już zostało zakończone.

Dwudziestopięcioletnia Alice Salmon nie żyje. Niby dopiero rozpoczęła życie. Niby przed chwilą wkroczyła w dorosłość, a już została jej ona odebrana. Nic już się nie da zrobić, nie da się cofnąć czasu. Już nigdy nie będzie jej dane zmienić pracę, poznać mężczyznę jej życia czy pójść z przyjaciółkami na imprezę. Po ostatniej zabawie z dziewczynami nie wróciła już do domu. Jej ciało wyłowiono z rzeki. Najpewniej spadła z mostu. Albo została z niego zrzucona. Policja od początku nie bierze pod uwagę, że może mieć do czynienia z morderstwem. Most był nie najlepiej zabezpieczony. A dziewczyna miała we krwi kilka promili alkoholu. Nikt nie musiał jej pomagać przy zejściu z tego ziemskiego padołu. Ale czy cokolwiek przepowiadało, że Alice ma zamiar ze sobą skończyć? Czy coś złego działo się w jej życiu? Czy popadała w stany depresyjne? Czy nie układało się jej w związku? Czy miała problemy w pracy? A może to w niej tkwił problem? Prawdę o przeszłości dziewczyny i przyczynach jej śmierci próbuje zgłębić jej były profesor – wykładowca akademicki Jeremy Cooke. Czy mężczyźnie uda się poskładać życie dziewczyny w całość? Czy zrozumie, co wydarzyło się tej feralnej nocy? Czy dawni znajomi, przyjaciele i bliscy dziennikarki będą skłonni podzielić się z tym dość ekscentrycznym człowiekiem ostatnimi wspomnieniami na temat zmarłej? Jeśli tak, to do jakich wniosków doprowadzi Cooka to, co od nich wyciągnie? By się tego dowiedzieć, koniecznie należy sięgnąć po powieść T.R. Richmonda zatytułowaną Prawda o dziewczynie.

Przyznam, że zaintrygowała mnie ta książka, dlatego też poprosiłam o jej egzemplarz wydawcę. Miałam nadzieję, że uda mi się ją skończyć na premierę, niestety ten plan się nie powiódł. Nie dlatego, że się nie starałam… jednak Prawda o dziewczynie nie była aż tak wciągająca, jak miałam nadzieję, że będzie. Wydawca zachwalał książkę jako elektryzujący thriller i przyrównał ją do Zaginionej dziewczyny. Już wtedy miałam pewne wątpliwości, bo choć Zaginiona dziewczyna była intrygująca, to jednak nie nazwałabym jej elektryzującą. Całość jest ciekawa, sprawia, że czytelnik ma ochotę ciąg dalszy, ale nie koniecznie teraz , niekoniecznie w tej chwili. Stąd też małe opóźnienie w zakończeniu lektury jak i w napisaniu powieści.

Szczerze powiedziawszy Prawda o dziewczynie jest ciekawa, ale nie powala na kolana. To tak jakby rozsypane puzzle, które profesor Cook zbierał przez jakiś czas i próbował ułożyć w jednolitą całość. Czy mu się udało? Tego już musicie dowiedzieć się sami.

Sil


Baza recenzji Syndykatu ZwB

7 marca 2016

I nie trzeba się bać1) ("Panika" Lauren Oliver)

"Panika" Lauren Oliver
wyd. Otwarte
rok: 2016
str. 360
Ocena: 5/6


Maybe I should cry for help
Maybe I should kill myself 2)

Czasami miejsce w którym przychodzimy na świat predysponuje nas do określonych zachowań. Poddajemy się presji otoczenia. Używamy takiego samego języka jak nasi pobratymcy. Obracamy się ciągle wśród tych samych osób. Przesiąkamy danym miejscem. I nie ważne jak mocno się staramy, niezmiernie trudno jest nam się wyrwać z tej matni.

Heather Lynn Nill od urodzenia mieszka w Carp, zaledwie dwunastotysięcznym miasteczku w stanie Nowy Jork. Od lat przyjaźni się z Natalie Velez i Bishopem Marksem. W tym roku cała trójka kończy szkołę średnią i to ich jedyna okazja, by zagrać w Panikę. W zasadzie nikt nie wie, jak to wszystko się zaczęło. Kilka lat temu po prostu młodzież z ostatniej klasy liceum zaczęła w  to grać. Od tego czasu całość owiewana była coraz większą tajemnicą. Nie znano założyciela, organizatora ani sędziów. Uczniowie młodszych klas codziennie musieli dokładać od puli Paniki po jednym dolarze. Jeśli nie dawali swojej doli, byli do tego zmuszani. Dzięki temu co roku wygrana była coraz większa. Ale też zadania do wykonania – coraz trudniejsze. Dorośli o Panice nie wiedzieli, a młodzież zobligowana była do zachowania tajemnicy. I dotychczas nikt tej tajemnicy nie wyjawił. Heather nie planowała brać udziału w grze. Co innego Nat, ona od lat mówiła, że to zrobi, choć krócej by wymieniać to, czego się nie bała. Dziewczyna jednak bardzo chciała wygrać pieniądze i wyjechać do Los Angeles, by zostać aktorką. Bishop zawsze kręcił tylko głową. Panika w ogóle nie siedziała mu w głowie. Pewnie dlatego tak trudno mu było zrozumieć, dlaczego Heather niespodziewanie zgłosiła się do rozgrywki. Przecież uważali grających za nieodpowiedzialnych idiotów. Mimo to jego najlepsza przyjaciółka wykonała Skok równocześnie zostając jedną z uczestniczek Paniki. Te wakacje miały stać się testem jej nerwów i silnej woli. Czy dziewczyna da radę? Czy dotrze do finału? Czy wygra 57 tysięcy dolarów? A może zginie, nim Panika się skończy? By się tego dowiedzieć, koniecznie musicie sięgnąć po najnowszą powieść Lauren Oliver zatytułowaną Panika.

Wiedziałam, że na książkach tej autorki nie można się zawieść. Wiedziałam, że zawsze dostaję to, czego akurat potrzebuję. Ale, szczerze powiedziawszy, początek Paniki mnie zawiódł. Jakoś nie mogłam wkręcić się w tę historię. Coś do mnie nie przemawiało. Przeczytałam jednak jedną, czy dwie recenzję i odkryłam, że nie tylko ja tak miałam. I że każdy, jak wzrokiem w sieci sięgnąć, był później zachwycony. Nie poddałam się, czytałam i… coraz bardziej zachwycałam.

Panika jest niezmiernie pouczającą lekturą. To nie tylko obraz dorastania młodzieży w bardzo specyficznych i co tu dużo ukrywać, trudnych warunkach, ale i niezwykle realistyczne przedstawienie ewolucji uczuć młodych ludzi. Każdy z bohaterów ma swoje problemy i każdy na swój sposób sobie z nimi radzi. Panika wyzwala w nich skrajne emocje, dzięki czemu dowiadujemy się o nich coraz więcej i więcej. Nie są białymi kartkami, na których przyszłość dopiero zostanie zapisana. Przeszłość i teraźniejszość tak wyraźnie ich ukształtowała, że ich przyszłość wydaje się oczywista. Brak pieniędzy. Brak perspektyw. Brak opieki i miłości ze strony bliskich. A może… czasem patrzymy za daleko? Może trzeba spojrzeć bliżej. Może tu, zaraz obok, znajdziemy to, co nas uszczęśliwi?

Jedno po przeczytaniu najnowszej książki Lauren Oliver mogę powiedzieć na pewno – to niezwykła opowieść, po którą nie tylko należy, ale i trzeba sięgnąć. To obowiązkowa lektura na ten rok. Zachęcam do niej wszystkich.

Sil

1) str. 358

2) Awolnation - Sail

Baza recenzji Syndykatu ZwB

5 marca 2016

Bookowo 2/2016 (35)

Stosik stosikowi nie równy, no nie? Ja co miesiąc robię fotkę książek z danego miesiąca i... zapominam ją wstawić. Potem zastanawiam się czy wstawić ją w poniedziałek, albo środę... W końcu nie wstawiam wcale, albo wstawiam w zupełnie niespodziewanym momencie. Dziś co prawda nie jest ostatnia sobota miesiąca, albo ostatni dzień miesiąca, ale pierwsza sobota miesiąca, więc... może nie jest ze mną aż tak źle? Oto mój lutowy stosik. 


Jak widzicie, odrobinkę tego do mnie w lutym spłynęło. W sumie dobrze, że nie zrobiłam fotki w sobotę, bo w poniedziałek chyba jeszcze 6 książek dostałam... A teraz odrobinkę o nich. 

Od prawej:
Kamień i sól - Victoria Scott (IUVI) - na tę książkę czekałam bardzo długo. Strasznie często śnią mi się wydarzenia z pierwszej części, potem długo dochodzę do siebie. Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się sięgnąć po tę część i dowiem się, jakie są dalsze losy bohaterów Wody i Ognia. 
Say it - Paula Bartosiak (Novae Res) - jeszcze nie miałam okazji przeczytać, ale oceny są bardzo dobre, mam więc nadzieję, że mnie ta książka nie zawiedzie. 
Jesteś moja, dzikusko - Agnieszka Lingas-Łoniewska (Novae Res) - To już egzemplarz finalny. Jedna z moich ulubionych. Recenzja TUTAJ
Siła wiary - Sandra Orzelska (Novae Res) - lektura jeszcze przede mną. Ale na pewno wkrótce przeczytam :) 
Piętno Midasa - Agnieszka Lingas-Łoniewska (Novae Res) - książkę przeczytałam już dawno, daaawno temu. Recenzja pojawi się w maju, ale już teraz mogę wam powiedzieć, że zdecydowanie warto sięgnąć po tę powieść. 
Wiedźma z lustra - Maggie Stiefvater (Uroboros) - to trzeci tom serii The Raven Cycle. Poprzednia część mnie zachwyciła, już nie mogę doczekać się lektury. 
Tu i teraz - Ann Brashares (YA!) - już wkrótce planuję zacząć czytać tę książkę. Słyszałam o niej wiele dobrego :) 
Ta dziewczyna - Colleen Hoover (W.A.B.) - to finał serii Pułapka uczuć. Według mnie wspaniała seria. Recenzję możecie przeczytać TUTAJ
Łowczyni - Virginia Boecker (Jaguar) - to początek serii Łowczyni i niespodzianka dla mnie od wydawcy. Postaram się przeczytać jak najszybciej :) 
Tak słodko... - Tammara Webber (Jaguar) - to trzeci tom serii Kontury serca. Już nie mogę doczekać się, gdy zacznę czytać. 
Odkąd cię nie ma - Morgan Matson (Jaguar) - poprzednia książka tej autorki - Lato drugiej szansy, bardzo mi się podobała. Mam nadzieję, że i ta przypadnie mi do gustu. 
Biała róża - Amy Ewing (Jaguar) - to kontynuacja serii The Lone City. Poprzednia część mną wstrząsnęła, nie mogę się więc doczekać lekury. 
Długo i szczęśliwie - Soman Chainani (Jaguar) - to trzeci tom serii Akademii Dobra i Zła. Czekam :) 
Życie i Śmierć - Stephenie Meyer (Dolnośląskie) - to już piąty tom sagi Zmierzch. W sumie chyba nikt się tego nie spodziewał, ale... Czy to naprawdę kontynuacja sagi? Raczej nie. Dostajemy nowe wydanie pierwszej części i nową powieść autorki, która z okazji 10 lat od wydania Zmierzchu postanowiła napisać książkę od drugiej strony. Ale nie jest to powieść z punktu widzenia Edwarda, czego wszystkie fanki pragną. 
Sześć serc - L.H. Cosway (Filia) - jest to pierwsza część cyklu Hearts. Już nie mogę doczekać się, gdy sięgnę po tę powieść. 
In vitro - Anna Krawczak (Muza) - to pozycja, po którą sięgnę jako następną. Już nie mogę się doczekać. Książkę napisała jedna z założycielek Stowarzyszenia Nasz Bocian. Temat jest mi bardzo bliski, mam nadzieję, że już wkrótce nasza droga się zakończy, ale jestem przekonana, że dzięki tej pozycji mi będzie o wiele łatwiej...Książka otrzymana od portalu DużeKa. 
Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego - Wojciech Sumliński (Wojciech Sumliński Reporter) - to lektura, za którą zabrał się mój małżonek. Recenzję możecie przeczytać TUTAJ. Książka przeczytana dzięki uprzejmości księgarni internetowej Matras
Na koniec, choć nie ostatnia - kolorowanka Fantastyczne konstrukcje - Steve McDonald (Egmont)

I na koniec tradycyjnie, coś polecacie? Coś odradzacie? 

4 marca 2016

Koniec gry ("Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?" Estelle Maskame)

"Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?" Estelle Maskame
seria: DIMILY
tom: II
wyd. Feeria Young
rok: 2016
str. 360
Ocena: 5,5/6

We're under pressure,
seven billion people in the world trying to fit in.
Keep it together,
smile on your face even though your heart is frowning
But hey now, you know girl,
We both know it's a cruel world
But I will take my chances

As long as you love me
We could be starving,
We could be homeless,
We could be broke 1)

"Nie wiem, jak powinien się czuć człowiek, który kogoś kocha -…- ale jeśli miłość oznacza, że człowiek myśli o drugiej osobie w każdej sekundzie dnia… Jeśli oznacza, że cały jego nastrój poprawia się, gdy ta osoba jest w pobliżu… Jeśli oznacza, że zrobiłby dla tej osoby absolutnie wszystko - …- to moja miłość do ciebie nie zna granic".2)

Czasem, to nie my decydujemy o swoim życiu. To nie my odpowiadamy za to, gdzie kieruje nas nasze serce, a nie zawsze jesteśmy w stanie słuchać umysłu.

Gdy rok wcześniej Tyler wyjeżdżał do Nowego Jorku Eden nie spodziewała się, że będzie za nim aż tak tęsknić. Że tak trudno będzie jej przeżyć te 359 dni rozłąki, choć przecież trwała ona znacznie dłużej, bo już wtedy od roku się nie spotykali. Im więcej czasu mijało, tym bardziej zacieśniał się jej związek z Deanem i tym mocniej uświadamiała sobie, jak bardzo zakochana jest w przyrodnim bracie. Jej marzenia nie miały szans na realizację, więc upchnęła je głęboko w zakamarkach serca i umysłu. Nie potrafiła jednak odmówić, gdy brat zaprosił ją do siebie na sześć tygodni. Pomysł wyjazdu nie podobał się nikomu. Dean był zrozpaczony, przecież jesienią Edem miała wyjechać na studia do Chicago i zupełnie go zostawić. Matka też miała nadzieję, że te ostatnie tygodnie spędzą razem. Już nie wspominając o przyjaciółkach, które w wakacje miały zjechać się z różnych części kraju. Dziewczyna jednak nie potrafiła odmówić i liczyła dni, aż będzie mogła wyruszyć do Nowego Jorku, by zobaczyć to niesamowite miasto i… miłość swojego życia. Tylko, czy on wciąż ją kocha? Czy nadal mu na niej zależy? A może ona sobie coś tylko uroiła? Cóż, o tym musicie przekonać się na własnej skórze.

Od listopada z niecierpliwością czekałam na drugi tom serii DIMLY. Bohaterowie nie tyle mnie urzekli, co rozkochali mnie w sobie. Czasem było mi trudno zrozumieć przyczyny ich postępowania i powody, dla których ostatecznie podjęli takie, a nie inne decyzje. Z całego serca jednak pragnęłam dowiedzieć się, co będzie dalej. Teraz już wiem, i… cierpię dalej, bo chciałabym już teraz, zaraz, przeczytać ostatni tom tej trylogii. Bo, jak się można było spodziewać, nie wszystko skończyło się tak, jakby tego wiele czytelniczek pragnęło. Ostatnie strony są na tyle zaskakujące, że jeśli nie z powodu chęci poznania tej historii, to już tylko dla tego zwrotu akcji warto przeczytać powieść Czy wspominałem, że Cię potrzebuję.

Pierwotnie polski wydawca miał zamiar wydać powieść pod tytułem "Czy wspominałam,…". Długo się zastanawiałam, co spowodowało zmianę. Teraz już wiem, i wiem, jak wiele znaczy ten tytuł. Jeśli nie mówi on o tej książce wszystkiego, to mówi bardzo wiele.

Opowieść o Eden i Tylerze na pierwszy rzut oka może nie wydawać się realna, niesie jednak za sobą wiele prawd i ostatecznie okazuje się być bardziej realna, niż niejedno wydarzenie z naszej codzienności. Zdecydowanie warto sięgnąć po najnowszą powieść Estelle Maskame. Ja zrobiłam to z wielką przyjemnością i nie żałuję ani jednej minuty poświęconej na lekturę. Mam nadzieję, że finał trylogii już wkrótce zagości na półkach naszych księgarń i będzie mi dane się z nim zapoznać. Z czystym sumieniem polecam.

Sil

1) Justin Bieber - As Long As You Love Me feat. Big Sean

2) str. 286


3 marca 2016

Polityczne związki („Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego” Wojciech Sumliński)

„Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego” Wojciech Sumliński
wyd. Wojciech Sumliński Reporter
rok: 2015
str. 388
Ocena: 3/6


Do lektury książki namawiali mi znajomi, którzy po jej przeczytaniu całkowicie zmienili swój światopogląd. Mówili, że teraz całkowicie inaczej widzą Polską scenę polityczną. Pan Wojciech Sumliński to reporter śledczy i to dobry, tak przynajmniej wyczytałem zapoznając się z jego biografią. Niestety wcześniejsze jego dzieła nie są mi znane. I to zarówno te telewizyjne jak i literackie.

Po takich słowach moich znajomych rozpoczynałem tę lekturę licząc na prawdziwą bombę, na rakietę, która wywróci mój świat do góry nogami i jeszcze dodatkowo na lewą stronę i to bez mydła. Tymczasem było trochę mniej spektakularnie, mniej efektownie. No chyba, że sprawiły to moje poglądy polityczne. Kończąc ostatnia stronę zastanawiałem się , co jest ze mną nie tak, że nie widzę tego co inni.

W książce autor przedstawia niezliczone fakty o powiązaniach WSI, mafii oraz rosyjskiego wywiadu. W tle z olbrzymią ilością pieniędzy. We wszystkich tych wydarzeniach główną rolę odgrywa Bronisław Komorowski. Niektóre sytuacje i powiązania przedstawione przez Sumlińskiego mogą przyprawić o dreszcze. Wszystko trzyma się przysłowiowej kupy. Jednak bardzo ciężko z tym polemizować, bo te aspekty życia publicznego, aż tak mnie nie wciągają, a ponadto brakuje jakichkolwiek źródeł. W zasadzie jest to oczywiste, bo przecież wszystko pochodzi ze ściśle tajnych akt i dokumentów przekazywanych przez „agentów” oraz oficerów CBŚ. Szkoda tylko, że autor skupia się na swojej wizji świata i w faktach znajduje potwierdzenie swojego zdania, choć bez problemu można by wyciągnąć z nich zupełnie inne wnioski. Za przykład może posłużyć fundacja Pro Civili, która prowadzona przez byłych i obecnych (w tamtych czasach) agentów WSI przynosiła im olbrzymie zyski. Ja to widzę trochę inaczej, otóż służby wywiadowcze nie zawsze mogą mieć oficjalny budżet. Ich działania operacyjne, które nierzadko kosztują setki tysięcy dolarów są finansowane właśnie z takiego typu organizacji. Taka organizacja może również prowadzić działa operacyjne w imieniu organizacji, która nie do końca chce oficjalnie je prowadzić. To tylko takie moje zdanie, ale oczywiście mogę się mylić. Ponadto sam autor wspomina nie raz, że informatorzy z jakimi miał styczność potrafią realizować plany, w których nawet on nie potrafi się połapać np. ujawnienie zdjęcia Aleksandra Kwasniewskiego i Marka Dochnala. Tak więc skąd Pan Sumliński ma pewność, że ujawnione mu materiały są prawdziwe? Tymi prostym przykładami chciałem pokazać, że nie wszystko, co w niej zawarte należy brać za pewnik i to całkiem bezkrytycznie. Jest to moja pierwsza książka polityczna, ale odnoszę wrażenie, że zdecydowanie za dużo w niej osobistego życia Wojciech Sumlińskiego. Kilkukrotnie przeczytamy, że jest niezwykle religijnym człowiekiem, przeczytamy o kolejnych nieprzespanych nocach w trakcie czytania tajnych teczek. Na razie po lekturze tej książki postanowiłem więcej nie sięgać po ten gatunek literatury.

Tak, macie rację, czytałem tę książkę bardzo krytycznie. Kilkuletnia praca dziennikarza śledczego zakończyła się wydaniem książki tuż przed wyborami prezydenckimi w których główny „oskarżony” Bronisław K bierze udział. Jest to fakt co najmniej zastanawiający. Powiedzmy sobie szczerze, czy ten opozycjonista z czasów PRL strzelający gafy na lewo i prawo, mógłby być szefem wszystkich szefów, czy on mógłby być „Tym człowiekiem”? Mój poziom krytycyzmu zwiększył się po ostatnich aferach ze wykrytymi plagiatami. To prawda nie wpływają one na treść i nie zmieniają faktów przedstawionych w książce, ale delikatny niesmak pozostaje. Dziennikarz śledczy, który chce abyśmy uwierzyli w jego historię powinien unikać takich sytuacji.

Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego stały się swego rodzaju biblią dla prawicy, tej fanatycznej prawicy i każdy powinien po tę książkę sięgnąć, aby dowiedzieć się czy słusznie. Może ona być szokiem dla każdego kto naiwnie wierzył, że ludzie na świeczniku polityki, mediów i kościoła kierują się wyłącznie czystymi jak kryształ ideałami takimi jak patriotyzm czy też dobro. Brudny świat w którym mafia, służby wywiadowcze i polityka mieszają się w sposób nierozłączny przyprawiony jest olbrzymią ilością gotówki i haków. Niemal każdy jego uczestnik jest umoczony w poprzednim ustroju i nie ma tam czystych intencji. Wszystko robi się dla interesu własnego i swoich ludzi. Reszta się nie liczy. Jeśli te ostatnie zdanie są dla ciebie oczywistą oczywistością, to „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego” autorstwa Wojciech Sumlińskiego niczym cię nie zaskoczą i będą tylko kolejną lekturą.


Artur Borowski