30 września 2016

Niewidzialni ("Coś świętego" Sarah Dessen)

"Coś świętego" Sarah Dessen
wyd. Harper Collins
rok: 2016
str. 384
Ocena: 5/6





Czasami ścieżki życia dziwnie się plączą, przenikają się, nachodzą na siebie i prowadzą nie tam, gdzie byśmy chcieli. Podążamy nimi bezwiednie, a gdy zaczynamy zastanawiać się, co się dzieje, nagle okazuje się, że jesteśmy w punkcie, do którego nigdy nie planowaliśmy dojść. Droga powrotna bywa żmudna i pracochłonna. Czasem w ogóle nie jest możliwe cofniecie się o kilka kroków i wrócenie do miejsca, w którym zbłądziliśmy. Zwykle podjęte przez nas decyzje odciskają się piętnem na nas samych oraz na naszych bliskich. Gorzej, gdy inni nie tylko nie mogą, ale i nie chcą zapomnieć nam naszych błędów z przeszłości. Jeszcze gorzej, gdy pokutujemy z powodu czyichś błędów. Jak z tym żyć?

Sydney Stanford jeszcze do niedawna żyła w bardzo komfortowych i cieplarnianych warunkach. Uwielbiała swojego starszego brata i była w niego wpatrzona jak w obrazek. Śledziła każdy jego krok, robiła to co on. Peyten był w centrum wszechświata, i to nie tylko jej, ale i ich rodziny, przyjaciół oraz zupełnie obcych ludzi. W związku z tym Syd była zwykle dla otoczenia niewidzialna. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Nikt nic specjalnego od niej nie chciał. Dziewczyna do tego przywykła, może niezupełnie to akceptowała, ale jakoś z tym żyła. Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy Peyton zaczął dość hulaszcze życie. Narkotyki i alkohol były na porządku dziennym. Do tego chłopak zaczął kraść, a przecież pochodził z dość zamożnej rodziny. Każda wpadka kończyła się przywiezieniem przez policję i odwykiem. Niestety, chłopak zwykle dość szybko wracał do poprzednich nawyków. Jednak ostatnie tego typu zamieszanie jakby coś poprzestawiało w jego priorytetach. Przestał szaleć. Niemal zaczął się zachowywać jak dawniej. Nawet pracę znalazł. Dwa dni przed końcem zwolnienia warunkowego coś w niego strzeliło. Po kolejnej dniówce wsiadł do auta i pojechał do kolegi, a tam się upił. Niestety, to mu nie wystarczyło. Po zakrapianej imprezie usiadł za kółkiem i udał się w drogę do domu. Niestety, nie było mu dane do niego dojechać. Zdarzył się tragiczny w skutki wypadek, który naznaczył nie tylko jego, ale i całą jego rodzinę.

Po wypadku i sprawie sądowej Sydney postanawia zmienić coś w swoim życiu – po pierwsze – zmian szkoły. To ma pomóc jej otrząsnąć się po tragedii. Czy tak faktycznie będzie? Czy dziewczyna wśród nowego otoczenia znajdzie to, czego potrzebuje? Czy będzie jej dane poznać właściwych ludzi? Czy w końcu stanie się widzialna? A może, tak jak brat, dość szybko wpadnie w złe towarzystwo? By się tego dowiedzieć, koniecznie należy sięgnąć po najnowszą powieść Sarah Dessen zatytułowaną Coś świętego.

Muszę przyznać, że ta książka nie od razu mnie do siebie przekonała. Przez pierwszych kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt stron poznawaliśmy historię Syd i jej brata, która, szczerze powiedziawszy, nie była zbyt ciekawie opowiedziana. Niby została dość zwięźle streszczona, ale równocześnie jakoś tak nieinteresująco o bardzo wymijająco. Dużo trzeba było sobie dopowiedzieć i zwracać uwagę później w trakcie lektury, bo dopiero wówczas odnajdowało się elementy układanki, której wcześniej wcale do końca nie odsłonięto.

Ogólnie powieść, oczywiście już po rozkręceniu, naprawdę mi się podobała. Była nie tylko ciekawa, ale i bardzo prawdziwa. Czasami, a w sumie do pewnego momentu nawet dość często, Sydney mnie denerwowała. Nie mówiła nikomu prawdy, urywała się w swojej skorupie jak ślimak. Na szczęście z biegiem czasu i stron to się zmieniło. I chyba przede wszystkim to mnie urzekło.

Coś świętego szczerze polecam. Warto.

Sil



28 września 2016

Bałagan drogą do klęski ("Skazani na zagładę? 15 sierpnia 1944. Sen o wolności a dramatyczne realia" Agnieszka Cubała)

"Skazani na zagładę? 15 sierpnia 1944. Sen o wolności a dramatyczne realia" Agnieszka Cubała
wyd. Bellona
str. 355
Ocena: 4,5/6


Jakoś tak jest, że 15 sierpnia jest datą wyjątkową w naszej historii. Na ten dzień przypadają trzy wielkie wydarzenia. Po pierwsze święto Wojska Polskiego, po drugie rocznica cudu nad Wisłą z roku 1920 i na sam koniec święto Matki Boskiej Zielnej i Matki Boskiej Zwycięskiej (nawet nie wiedziałem, że są dwie). Dzięki pasjonatce Powstania Warszawskiego pani Agnieszce Cubała dowiadujemy się, że była to data przełomowa również w trakcie Powstania Warszawskiego. Na 355 stronach swojej najnowszej książki pod tytułem "Skazani na zagładę? 15 sierpnia 1944. Sen o wolności a dramatyczne realia" autorka przedstawia wydarzenia dziejące się w poszczególnych dzielnicach Warszawy i trochę dalej. Tak dobrze zrozumieliście. Cała książka jest o tym jednym, jedynym dniu. Niektóre książki o całym Powstaniu Warszawskim są o połowę krótsze. Na tych wszystkich stronach znajdziemy olbrzymią ilość unikatowych zdjęć, mapy, przedruki plakatów, wycinki gazet, a przede wszystkim przeczytamy relacje światków wydarzeń, przemyślenia oraz wypowiedzi ludzi istotnych dla Warszawy. Te wszystkie materiały źródłowe już same w sobie, zebrane w jednym miejscu są cenne, a do tego autorka bardzo celnie i kompleksowo je komentuje oraz wyciąga wnioski, które bardzo wiele wyjaśniają.

Ta książka ma naprawdę w sobie wszystko co przyciąga moją uwagę i zapewne uwagę wielu kupujących "oczami". Twarda, porządna okładka wpisująca się w patriotyczną modę. Liczne ilustracje, zdjęcia, mapy i tym podobne. Do tego należy dodać przystępny język. Same zalety, a jednak coś nie zagrało. Otóż długo przy czytaniu czułem się zagubiony. Często zdarzało się tak, że ilustracje stawały się przerywnikiem jakiegoś akapitu, myśli w tekście. Po zapoznaniu się z grafikami powrót do przerwanej myśli był dla mnie trudny. Może się tylko czepiam, bo jestem słaby w te klocki, ale musiałem się tym podzielić.

Wraz z każdą kolejną książką o Postaniu Warszawskim mój obraz tego wspaniałego zrywu wyzwoleńczego zmienia się bardzo diametralnie. Zwykli szeregowi powstańcy i cywile to najprawdziwsi bohaterzy. Zupełnie inaczej podchodzę do dowódców tego powstania i "Skazani na zagładę? 15 sierpnia 1944. Sen o wolności a dramatyczne realia" tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu. Dowódcy wiele miesięcy, a nawet lat planowali powstanie, a wybuchło w najmniej odpowiednim momencie i to przy braku wsparcia jakichkolwiek sojuszników, ba nawet przy bardzo niesprzyjających warunkach. Nie ma zaplanowanych źródeł i sposobu dostaw dla walczącej armii w odciętym mieście. Zachodni alianci o wybuchu powstania dowiadują się w dniu 1 sierpnia. Polski rząd na uchodźctwie żąda od Anglików zapewnienia dostaw lotniczych już i natychmiast i to w czasie, gdy Polska została rok wcześniej oddana w strefę wpływów ZSRR. Naiwnie dowódcy liczyli na pomoc i wsparcie armii czerwonej, mimo iż mieli informacje, że ta zwalcza oddziały AK. Ci sami ludzie byli zaskoczeni, że dowództwo lotniczych operacji specjalnych wykonało 15 sierpnia ostatni lot nad Warszawę z powodu strat wynoszących około 30% i niewielkiej efektywności tych lotów. Dodatkowo Armia Krajowa nie była w stanie dostać się do walczącej Warszawy mimo licznych i krwawych prób. Rozpaczliwy i nieprzemyślany rozkaz nakazujący marsz na odsiecz Warszawie bardzo szybko został odwołany, bo straty w chaotycznie kierujących się do stolicy oddziałów były olbrzymie. Ktoś po prostu nie przewidział wcześniej takiej operacji i potem wyszło jak wyszło. Zastanawiające jest to, że w walczącej Warszawie był olbrzymi niedobór broni i amunicji, ale niemal natychmiast miasto zostało zalane prasą powstańcza na którą składało się co najmniej 150- 180 czasopism i periodyków. Naprawdę zastanawiam się jak tacy ludzie zostali dowódcami? Mam nadzieję chociaż, że na ich błędach uczą się kolejne pokolenia generałów polskiej armii. Mam nadzieję, że lektura tej książki pozwoli wam wysunąć swoje własne wnioski, a może utwierdzi was w waszych przekonaniach lub diametralnie zmieni wasze podejście do Powstania Warszawskiego. Bardzo interesujące jest to jak jeden dzień w walczącym mieście rozjaśnia wszystkie dalsze następstwa i przyczyny klęski powstania.


Artur Borowski

23 września 2016

Miejsce na miłość robi ból ("Bez winy" Mia Sheridan)

PREMIERA 28.09.2016

"Bez winy" Mia Sheridan
wyd. Otwarte
rok: 2016
str. 418
Ocena: 5/6



Na Bez winy przyszło mi chwilę poczekać. Nie dlatego, że nie udało mi się jej przeczytać przed premierą – co to, to nie. Ale to, czy w ogóle będę ją czytać – stało dość długo pod znakiem zapytania. Na szczęście przyszedł dzień, w którym nie tylko poinformowano mnie, że będę miała możliwość jej recenzowania, ale i od razu otrzymałam niezbędny plik. I tak oto, niezwłocznie po zakończeniu poprzedniej lektury, zaczęłam zapoznawać się z najnowszym dziełem Mii Sheridan.

Kira Dallaire od roku się ukrywa. Unika znajomych ludźmi, a w szczególności ojca, który rok wcześniej zmienił jej życie w piekło. Teraz, po jej powrocie z Afryki zanosi się na powtórkę z rozrywki. Za wszelką cenę chce, by dziewczyna tańczyła jak on jej zagra. Ona jednak nie ma zamiaru się z tym godzić. Chce powiedzieć głośne nie, ale nim wybrzmi ono z jej ust, planuje zabezpieczyć swoje tyły. Do tego jednak potrzebuje wsparcia. Jedyna nadzieja w babci, a raczej w majątku, który zostawiła jej w spadku. Nie ma jednak łatwej drogi do tej fortuny. Jedna – wiek, jest nie do przyspieszenia. Druga – ślub, jest niemal niemożliwa do realizacji. W końcu, by wyjść za mąż, trzeba mieć za kogo. A Kira ewidentnie nie ma. Niby może poszukać męża z ogłoszenia, ale czy to wyjście z sytuacji? Nie za bardzo. Na szczęście, niemal jak gwiazdka z nieba, spada jej w banku ON. Przystojny i ewidentnie skrzywdzony przez życie. Ale nie tylko przez życie… ON – Grayson Hawthorn. Tylko, czy mężczyzna przystanie na nietypową propozycję? Czy da wiarę historii, którą opowie mu Kira. Czy zdecyduje się poświęcić kilka miesięcy swojego życia, by zacząć wszystko od nowa? By się tego dowiedzieć, koniecznie należy sięgnąć po przez wielu wyczekiwaną powieść, jaką jest Bez winy, autorstwa Mii Sheridan.

Powiem szczerze, z jakiegoś (zupełnie niezrozumiałego dla otoczenia i mnie samej) powodu, wymyśliłam sobie, że Bez winy jest kontynuacją Bez słów. Długo utwierdzałam się w tym przekonaniu, z niecierpliwością oczekując premiery tej książki. Zastanawiałam się, których bohaterów autorka weźmie na celownik. Co wymyśli. Jak to opisze. Podczas gdy ja roiłam sobie te niestworzone historie ogół mojego blogerskiego otoczenia dobrze wiedział, że te dwie powieści, poza autorką, nie mają nic ze sobą wspólnego. Dobrze chociaż, że zostałam uświadomiona jeszcze przed rozpoczęciem czytania. Mimo wszystko szkoda, że powieść jednak nie była kontynuacją Bez słów. Nie mówię, że była zła, ale ja bym chętnie przeczytała kolejną część. Bo Bez winy, to zdecydowanie zupełnie inna bajka. Inna historia. Inne podejście do tematu. Nawet (w mojej opinii) nieco gorsza niż Bez słów. Nie wciąga tak mocno. Nie intryguje tak bardzo. Nie budzi takiej obsesji, jaką budziło we mnie Bez słów. W związku z tym czytało mi się ją odrobinę gorzej, a co za tym i odrobinę dłużej niż poprzednią powieść autorki. Akcja rozwijała się w spodziewanym przez czytelnika kierunku. Oczywiście nie brakowało zwrotów akcji, ale nie powalały one na kolana, nie ścinały krwi w żyłach i nie budziły we mnie takich emocji, jakich się spodziewałam. Zakończenie było piękne, ale jednak dość przewidywalne.

Nie chcę by ktoś pomyślał, że ta książka mi się nie podobała. Bo podobała się. Ale nie dorównała poprzedniej. Może gdybym przeczytała ją przez poprzednią, moje odczucia byłyby inne. A tak, pozostaje mi tylko powiedzieć, że Bez winy to bardzo fajna książka, godna uwagi tej jesieni. Zachęcam.

Sil


22 września 2016

Bez winy - zapowiedź

W połowie przyszłego tygodnia do księgarń trafi najnowsza powieść Mii Sheridan za tytułowana Bez winy. Ja lekturę mam już za sobą, recenzja wkrótce. Książkę mogę z czystym sumieniem polecić, jest co czytać :)



"Nowa powieść autorki bestsellera „Bez słów”
Kira nie ma grosza przy duszy, za to mnóstwo kłopotów. W przeszłości odebrano jej to, co najważniejsze. Teraz musi postawić wszystko na jedną kartę, aby odmienić swój los.

Grayson walczy o przerwanie pasma życiowych niepowodzeń, ale przytłaczający ciężar wyrzutów sumienia kruszy resztki jego nadziei na lepsze jutro. Kira składa mu propozycję, która może go ocalić. Wystarczy tylko, że złoży przysięgę, nawet jeśli nie zamierza jej dotrzymać…

Obiecali sobie wieczność, nie wiedząc, że jedna chwila może odmienić całe życie.

Czy miłość da im kolejną szansę, choć żadne z nich nie jest bez winy?"

12 września 2016

Międzywymiarowa nauczka ("Taniec w ogniu" Josephine Angelini)

"Taniec w ogniu" Josephine Angelini
seria: Próba ognia
tom: II
wyd. Jaguar
rok: 2016
str. 488
Ocena: 4,5/6

Dokładnie rok temu czytałam Próbę ognia. W sumie sama nie byłam tego świadoma, póki nie przypomniał mi o tym portal społecznościowy. Zasadniczo to nawet dość fajne uczucie, gdy okazuje się, że coś jest tak cykliczne. I to przez przypadek. Ciekawe…

Lily i Rowan uciekając ze świata przepełnionego magią i wszędobylskimi Splotami trafiają do rzeczywistości dużo bardziej znanej jej niż jemu. Ciało dziewczyny jest w opłakanym stanie po dość długim przebywaniu w stosie. Na szczęście dość szybko zostają odnalezieni przez mamę i siostrę Lily, dzięki czemu Rowan niemal niezwłocznie może przystąpić do leczenia swojej wiedźmy. Nie jest to jednak zadanie łatwe, ze skóry czarownicy nie zostało już praktycznie nic, musi więc wyhodować ją od nowa i nanieść na ciało, a te musi ją przyjąć. Jak się można było spodziewać, gdy Lily przebywała w świecie równoległym, u niej w domu czas nie stał w miejscu. Co więcej, nieobecność dziewczyny nie przeszła niezauważona. W jej poszukiwania zostało wplątane FBI. Prześladowano zarówno jej matkę jak i ojca. Najbardziej jednak oberwało się Tristanowi, w końcu to chłopak widział ją jako ostatni. Przyjaciele krzywo na niego patrzyli, nie mógł jeździć na rozmowy kwalifikujące na studia, bo zabroniono mu opuszczać stan, przez co jego plany związane ze studiami medycznymi zostały definitywnie przekreślone. Gdy jego przyjaciółka i równocześnie miłość jego życia niespodziewanie wraca do Salem, koniecznie chce się z nią zobaczyć. Niestety, stan jej zdrowia oraz Rowan, na to nie pozwalają. Czy Tristan przełknie tę gorzką pigułkę? Czy Lily dojdzie do siebie? Czy dziewczynie uda się uwolnić od bardzo przenikliwej agentki FBI? Czy Tristan przebaczy jej to nagłe zniknięcie i całe zamieszanie, jakie spowodowała w jego życiu? Czy Rowan odnajdzie się w nowej rzeczywistości? Czy serce Lily będzie dość pojemne, by pomieścić ich obu? By się tego dowiedzieć, koniecznie należy sięgnąć po najnowszą powieść Josephine Angelini zatytułowaną Taniec w ogniu.

Historia Lily, Rowana i Tristana jest bardzo ciekawa i osadzona przez autorkę w bardzo ciekawych realiach. Niestety, Taniec w ogniu nie do końca przypadł mi do gustu. Dość długo czytałam tę powieść i wbrew temu, co zwykle przytrafia mi się w takich przypadkach, czytało mi się coraz gorzej, zamiast coraz lepiej. Mam wrażenie, jakby autorka odrobinę zaprzepaściła potencjał, jaki tkwił w tej opowieści. Bo pomysł jest świetny i jego przedstawienie w Próbie ognia wypadło o wiele lepiej niż w Tańcu w ogniu. Często tak bywa, że kolejne części cyklu nie utrzymują poziomu. Mam jednak nadzieję, że autorka się poprawi i w kolejnej odsłonie będzie już o wiele lepiej. Bo oczywiście całość skończyła się w taki sposób, że teraz mam ogromną ochotę na poznanie dalszych losów bohaterów.

Mimo pewnych obiekcji zachęcam was do lektury serii Próba ognia wraz z jej drugim tomem zatytułowanym Taniec w ogniu.


Sil

6 września 2016

Krok do przodu ("Przekroczyć granice" Katie McGarry)

"Przekroczyć granice" Katie McGarry
wyd. Muza
rok: 2016
str. 496
Ocena: 5/6



Czasem jedyna rzecz, której pragniemy i której mieć nie możemy okazuje się być tą samą. Wówczas naprawdę trudno żyć i rozumieć to, co się wokół nas dzieje. Bo jak zaakceptować niesprawiedliwość losu? Jak przyjmować kolejne baty od życia równocześnie wciąż podążając obraną ścieżką z uśmiechem na twarzy? Niestety, nie każdy potrafi się kamuflować. Nie każdy, nie oznacza zaliczenia do tej grupy wszystkich. Bo są na świecie takie jednostki, którym tajenie własnych odczuć wchodzi głęboko w nawyk. A gdy już zacznie się je ukrywać, to niesamowicie trudno nauczyć się je ujawniać.

Echo Emerson ma niemal osiemnaście lat i już zdążyła stracić niemal wszystkimi których kochała. Straciła również szacunek i wiarę w siebie. Od jakiegoś czasu jej ciało jest poorane bliznami. To chyba jednak nie jest najgorsze, bo bardziej od ciała, ma okaleczoną duszę. Jest pod stałym nadzorem psychologa klinicznego, a to wszystko dlatego, że wyparła że wspomnień jeden jedyny dzień. Dzień w którym wszystko się zmieniło. Dzień w którym była o włos od śmierci.

Mijają ferie świąteczne, Echo wraca do szkoły, a wraz z nastaniem nowego roku przychodzi czas na zmianę terapeuty. Niestety wraz z tą sytuacją w życiu Echo zachodzi bardzo wiele zmian. Bezskutecznie próbuje skontaktować się z matką. W trakcie ferii dziewczyna obiecuje przyjaciółce, że spróbuję stać się choć odrobinę bardziej towarzyska, taka jak dawniej. Do tego podstępem zostaje zmuszona do udzielania korepetycji jakiemuś opornemu uczniowi. Niestety, jak się okazuje uczeń nie jest tak oporny jak się spodziewała, a do tego niekoniecznie należy do uprzejmych. Czy takie zachowanie Noah to tylko poza? A może jest wredny z natury? By się tego dowiedzieć koniecznie musicie sięgnąć po książkę Katie McGarry zatytułowaną Przekroczyć granice.

Nie od razu udało mi się wczuć w tę książkę. Nie od razu się w niej zatopiłam. Ale, tu oddam jej pole, stało się to dość szybko. Już po kilku rozdziałach wiedziałam, że czytać będzie się bardzo dobrze, a nawet świetnie. Bo historia dwójki bohaterów nie tylko wciągała, ale i zachwycała, przerażała i wzruszała. Pod koniec miałam obawiałam się, że całość skończy się nie tak, jakbym tego pragnęła. I powiem Wam, że choć obawiałam się, że tak będzie, to nie czułam przerażenia takim potoczeniem się spraw. Mam jakieś takie przeświadczenie, że niekoniecznie szczęśliwe zakończenie jest zawsze dobrym zakończeniem. Że czasem rzeczy powinny potoczyć się swoim, niekoniecznie usłanymi różami, drogami. Nie mówię, że tak się kończy tak powieść. Nie mówię również, że ta książka kończy się nie tak, jak chciałam. Albo, że zakończenie jest dokładnie takie, jakiego pragnęłam. Wiem, pokręcone to. Cóż jednak mogę powiedzieć, skoro Przekroczyć granice również jest pokręcone?

Według mnie tej pozycji niewiele brakuje do doskonałości. Jest naprawdę bardzo dobra i zdecydowanie polecam wam jej lekturę.


Sil


2 września 2016

Zaprzedając duszę ("W ogień" Ewa Seno)

"W ogień" Ewa Seno
seria: Kontrakt
tom: 1
wyd. Feeria Young
rok: 2016
str. 344
Ocena: 3,5/6




Życie zwykle nie jest tak łatwe i kolorowe, jak to pokazują w czasopismach. Zazwyczaj jest szare, bure i ponure, a zdarza się, że jest też po prostu czarne. Nikt nie powinien patrzeć na świat w ten sposób, ponieważ zawsze jest coś, z czego warto się radować. Tylko czy łatwo tak mówić, kiedy przychodzi czas, w którym wszystko wali się na głowę?

Oto właśnie ona – Emily Gilmore, samotna nastolatka, której do szczęścia nie potrzeba wiele. Wraz ze swoim tatą i dwójką przyjaciół, Emmą i Jamie’im, żyje jej się naprawdę dobrze. Jednak, gdy tata ginie w wypadku, świat wali się dziewczynie na głowę. Oliwy do ognia dolewa jeszcze jej, można rzec, znienawidzona matka, informując Em, że wyjeżdżają z ukochanego Anklow do Nowego Jorku. To właśnie tam rodzicielka znalazła nową miłość i lepszą pracę. Emily nie jest zachwycona tą jakże wspaniałą wiadomością, nie może jednak nic na to poradzić.

Właśnie w ten sposób zostawia za sobą swoje miasto, klif, na którym zawsze chowała się przed złem, oraz przyjaciół najdroższych i jedynych. Jej matka skutecznie odciąga ją od starego życia, uparcie twierdząc, że tak będzie dla dziewczyny lepiej. "Sielanka" niestety kończy się wraz z nadejściem listu od Emmy. Pożegnalnego listu.

Szczerze mówiąc, nie jestem zachwycona tą książką. Spodziewałam się o wiele więcej, gdy dostałam ją do rąk. I z przykrością muszę stwierdzić, że trudno mi było dobrnąć nawet do połowy. Czemu? Sama nie jestem pewna… Sądzę, że to przez styl, jakim została napisana ta powieść, bo, wbrew pozorom, sam zamysł jest bardzo dobry. Niestety autorka nie postarała się zbytnio, gdyż akcja jest tak przewidywalna, że aż… nudna. A można by tak wiele wyczarować…

Jestem trochę rozczarowana, że ta pozycja nie wyszła, bo miałam nadzieję, że to będzie takie samo "wow", jak w przypadku "Tatuażu z lilią", no cóż, nie chwal dnia przed zachodem słońca, jak to mówią.


Wiktoria Szymkiewicz