wyd. Muza
rok: 2016
str. 496
Ocena: 5/6
Czasem
jedyna rzecz, której pragniemy i której mieć nie możemy okazuje się być tą samą.
Wówczas naprawdę trudno żyć i rozumieć to, co się wokół nas dzieje. Bo jak
zaakceptować niesprawiedliwość losu? Jak przyjmować kolejne baty od życia
równocześnie wciąż podążając obraną ścieżką z uśmiechem na twarzy? Niestety,
nie każdy potrafi się kamuflować. Nie każdy, nie oznacza zaliczenia do tej
grupy wszystkich. Bo są na świecie takie jednostki, którym tajenie własnych
odczuć wchodzi głęboko w nawyk. A gdy już zacznie się je ukrywać, to
niesamowicie trudno nauczyć się je ujawniać.
Echo
Emerson ma niemal osiemnaście lat i już zdążyła stracić niemal wszystkimi
których kochała. Straciła również szacunek i wiarę w siebie. Od jakiegoś czasu jej
ciało jest poorane bliznami. To chyba jednak nie jest najgorsze, bo bardziej od
ciała, ma okaleczoną duszę. Jest pod stałym nadzorem psychologa klinicznego, a
to wszystko dlatego, że wyparła że wspomnień jeden jedyny dzień. Dzień w którym
wszystko się zmieniło. Dzień w którym była o włos od śmierci.
Mijają
ferie świąteczne, Echo wraca do szkoły, a wraz z nastaniem nowego roku
przychodzi czas na zmianę terapeuty. Niestety wraz z tą sytuacją w życiu Echo
zachodzi bardzo wiele zmian. Bezskutecznie próbuje skontaktować się z matką. W
trakcie ferii dziewczyna obiecuje przyjaciółce, że spróbuję stać się choć
odrobinę bardziej towarzyska, taka jak dawniej. Do tego podstępem zostaje
zmuszona do udzielania korepetycji jakiemuś opornemu uczniowi. Niestety, jak
się okazuje uczeń nie jest tak oporny jak się spodziewała, a do tego
niekoniecznie należy do uprzejmych. Czy takie zachowanie Noah to tylko poza? A
może jest wredny z natury? By się tego dowiedzieć koniecznie musicie sięgnąć po
książkę Katie McGarry zatytułowaną Przekroczyć granice.
Nie od
razu udało mi się wczuć w tę książkę. Nie od razu się w niej zatopiłam. Ale, tu
oddam jej pole, stało się to dość szybko. Już po kilku rozdziałach wiedziałam,
że czytać będzie się bardzo dobrze, a nawet świetnie. Bo historia dwójki
bohaterów nie tylko wciągała, ale i zachwycała, przerażała i wzruszała. Pod
koniec miałam obawiałam się, że całość skończy się nie tak, jakbym tego
pragnęła. I powiem Wam, że choć obawiałam się, że tak będzie, to nie czułam
przerażenia takim potoczeniem się spraw. Mam jakieś takie przeświadczenie, że
niekoniecznie szczęśliwe zakończenie jest zawsze dobrym zakończeniem. Że czasem
rzeczy powinny potoczyć się swoim, niekoniecznie usłanymi różami, drogami. Nie
mówię, że tak się kończy tak powieść. Nie mówię również, że ta książka kończy
się nie tak, jak chciałam. Albo, że zakończenie jest dokładnie takie, jakiego
pragnęłam. Wiem, pokręcone to. Cóż jednak mogę powiedzieć, skoro Przekroczyć
granice również jest pokręcone?
Według
mnie tej pozycji niewiele brakuje do doskonałości. Jest naprawdę bardzo dobra i
zdecydowanie polecam wam jej lekturę.
Sil
Chętnie poznam historię Echo, gdy tylko stos zaległości zmaleje odrobinę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!