30 września 2014

Jeśli zostaniesz („Zostań, jeśli kochasz” Gayle Forman)

„Zostań, jeśli kochasz” Gayle Forman
seria: Jeśli zostanę
tom: 1
wyd. Nasza Księgarnia
rok: 2014
str. 247
Ocena: 4/6


„-A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? – spytał Krzyś ściskając Misiowi łapkę – co wtedy?
-Nic wielkiego – zapewnił go Puchatek – posiedzę tu sobie i na ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten ktoś nigdy nie znika tylko siedzi gdzieś i czeka na ciebie”*

No właśnie, czy ktoś, kto od nas odszedł, gdzieś na nas czeka? Patrzy na nas i śmieje się razem z nami, gdy jesteśmy radośni, płacze, gdy jesteśmy smutni? Patrzy na nasze cierpienie, a mimo to jest szczęśliwy, bo wie, że to tylko okres przejściowy, że znów będziemy radośni, beztroscy?
A czy możliwym jest, że ktoś, kto leży w ciężkim stanie na OIOMie, jest w stanie wyjść z siebie, w dosłownym znaczeniu tego słowa? Jest w stanie patrzeć na swoich bliskich, słuchać czego mówią, ale nie jest w stanie niczego poczuć?

Dla Mii, dzień zaczął się jak każdy inny. Wstała rano, zjadła śniadanie ze swoimi rodzicami i młodszym bratem i przy okazji dowiedziała się, że lekcje są odwołane, z powodu śniegu zalegającego na ulicach. Dlatego też wraz z rodzicami i Teddy’m postanowili odwiedzić  Henry’ego i Willow – starych przyjaciół taty – a później wpaść do dziadków na kolację. Jednak ich plany pozostają tylko planami, ponieważ kiedy są już drodze, w ich samochód niespodziewanie wjeżdża rozpędzona ciężarówka.
Mia budzi się w przydrożnym rowie. Gdy otrząsa się z szoku, idzie sprawdzić co z resztą jej rodziny. Kiedy przechadza się wzdłuż ulicy widzi na asfalcie dziwne, szare grudki, podobne do kalafiora, a tuż za nimi dostrzega swojego tatę, leżącego nieruchomo. Nagle dociera do niej, że to nie jest kalafior, lecz mózg jej taty. Potem znajduje swoją mamę, która wygląda prawie tak jak zawsze. No właśnie - prawie. Dziewczyna nie dostrzega nigdzie śladów krwi, ale widzi, iż wargi jej rodzicielki zdążyły zsinieć. Dopiero wtedy nastolatka zaczyna się bać. Obraca się na pięcie z myślą: „muszę znaleźć Teddy’ego”, i biegnie w stronę samochodu. Już z daleka widzi wystającą dłoń spod kupy złomu, jaka została z ich auta. Biegnie dalej mając nadzieję, że jej ukochany braciszek jeszcze żyje. Wtedy właśnie dostrzega połyskującą w słońcu bransoletkę z miniaturką wiolonczeli i gitary. Staje jak wryta i zdaje sobie sprawę z tego, że to ONA tam leży. Nie jej brat, lecz ona, a na jej nadgarstku znajduje się błyskotka, którą dostała od Adama – swojego chłopaka – na siedemnaste urodziny. Rzeczywistość uderza w nią z potężną prędkością. „Co się stało?” myśli, a w oddali rozlega się dźwięk syren pogotowia. Czy Mia z tego wyjdzie? Czy jej brat przeżyje? Jak wiadomość o wypadku przyjmie jej chłopak? Co się z nią stanie?

Szczerze mówiąc, spodziewałam się więcej po tej książce. Po tym jak zobaczyłam zwiastun filmu w telewizji, pomyślałam: „muszę ją mieć” A teraz, sama nie wiem, może film wypadnie lepiej?
W każdym razie, nie jest źle, ale mogłoby być lepiej. Niektóre opisy były naprawdę wstrząsające, jednak większość  była nudnawa. Główna bohaterka miejscami mnie irytowała. Ja rozumiem, straciła rodziców, brata, ale ma jeszcze dziadków, wujków, ciotki, najlepszą przyjaciółkę, no i kochającego chłopaka, więc sądzę, że jej przemyślenia na temat „zostać czy nie zostać”, były całkowicie błędne, bo pomimo przeciwności losu, powinna walczyć o to, co jej pozostało, a nie poddawać się na starcie.

Czy polecam?
Polecam, mimo wszystko i sama z niecierpliwością czekam na kolejną część, a nóż okaże się lepsza?

„Cholernie trudno zachować godność, gdy wschodzące słońce jest zbyt jaskrawe dla twych gasnących oczu”**

I’m feeling something deep inside me
Hotter than a jet stream burning up
I gotta feeling deep inside
It’s takin’, it’s takin’ all I’ve got ***

*Kubuś Puchatek
**"Gwiazd Naszych Wina" - John Green
***One Direction – Fireproof


Vic :D



28 września 2014

Bookowo 8/2014 (20)

Wrzesień jest jednym z moich najulubieńszych miesięcy. Chyba, że pada. Chyba, że jest zimno. Chyba, że... no dobra. Zwykle bardzo lubię ten miesiąc. Wrzesień w tym roku stanął u mnie pod znakiem książki, Dobrej książki. Jak wiadomo, to właśnie na jesieni na rynku pojawia się najwięcej nowości. Tak więc i do mnie sporo ich napłynęło. Niestety, nie ma wśród nich wszystkich pozycji, które pragnęłam zdobyć. Liczę jednak, że jeszcze mi się uda o niektóre z nich wystarać. Trzymajcie za mnie kciuki, bo marzy my się najnowsza powieść Yrsa Sigurdardottir, kontynuacja serii Cassandry Clare oraz takie Jedno małe kłamstwo

Ale, ale... wracając do tematu. Oto mój stos :)




Tak jak widać, na załączonym obrazku, troszkę się tego uzbierało. Sama nie wiem od czego by tu zacząć, więc może... od początku?

Na samej górze stosiku znajdują się dwie powieści Tomasza Sekielskiego, czyli Sejf oraz Obraz kontrolowany. Obie książki otrzymane dzięki uprzejmości portalu Czytajmy Polskich Autorów oraz wydawnictwa Rebis. 

Poniżej są aż cztery powieści otrzymane w prezencie od Wydawnictwa Otwarte, W zasadzie tych pozycji powinno być aż sześć, bo brakuje tu wydania nierecenzenckiego Hopeless oraz Niezbędnika nocnej szkoły, które gdzieś się rozeszły. Ale wracając do sedna - mamy tu Kłamstwo doskonałe - Sary Shepard (teraz czas zdobyć trzy pozostałe części serii), W stosiku górnym oczywiście nie mogło zabraknąć dwóch części serii autorstwa Blake'a Crouch'a - Wayward Pines, czyli Szum i Bunt. Może wkrótce uda mi się sięgnąć po nie i zgłębić tę historię. Na koniec tej części, choć zdecydowanie nie będącą ostatnią, jest powieść Klasa autorstwa Dominika W. Rettingera.  

Tak troszkę na uboczu, ale wciąż u góry, znajdują się dwie pozycje. Jedną właśnie czytam, drugą niedawno przeczytałam. Mowa oczywiście o Diecie 50 na 50 autorstwa Dr Kristy Varady oraz Bill'a Gottlieb'a. Pozycję otrzymałam od wydawnictwa Illuminatio. Muszę przyznać, że pozycja jest interesująca, tak jak i sposób odżywiania w niej przedstawiony. Jak tylko ją ukończę podzielę się z Wami opinią i... najprawdopodobniej wcielę ją we własne życie. Tą przeczytaną powieścią jest oczywiście Jedyna - Kiery Cass (od wydawnictwa Jaguar). Recenzję możecie przeczytać TUTAJ.

Poniżej to się w ogóle już dzieje... masakra :)

Wprost od wydawnictwa Mira przyfrunęła do mnie jedna z ich nowości, czyli Dzień, w którym umarłam, autorstwa Beleny Martinez Sanchez. Już nie mogę się doczekać lektury :)

Kolejne są trzy pozycje od wydawnictwa Jaguar. Mowa oczywiście o Nie pozwól mi odejść oraz Dzień, który zmienił wszystko - obie napisane przez Catherine Ryan Hyde, a także Coś do ukrycia pióra Cory Carmack. Aż drżę na myśl o wszystkich tych książkach :)

Dalej mamy taką mega czarną książkę. Nie myślcie, że rzeczywiście tak wygląda okładka, choć niewiele odbiega od tego widoku. To jest dowód na to, jak nieodpowiednie oświetlenie książki sprawia, że nic nie widać :). Ta tajemnicza książka to Tajemnica - Mary Dyer, która przywędrowała do mnie od Grupy wydawniczej Foksal. Również od nich jest kolejna pozycja w stosiku, czyli Zła krew autorstwa Sally Green. Po tej ostatniej książce wcale nie wiem czego się spodziewać, więc... może być ciekawie :)

Następna jest powieść, którą już dawno, baaaardzo dawno temu zamówił od Dużego Ka mój małżonek. Jest to Warszawa 1944 - Aleksandy Richie. Myślę, że wkrótce Artur zgłębi tę lekturę, a później podzieli się swoimi przemyśleniami.

Sekret czarownicy - Anny Klejzerowicz otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i portalu Czytajmy Polskich Autorów. To już trzecia część serii, mam nadzieję, że będzie równie dobra, jak jej poprzedniczki.

Powieść O krok za daleko - Tiny Seskis dotarła do mnie w ramach współpracy z księgarnią Matras. Dzięki wielkie :)

Powód by oddychać (Rebecca Donovan) zamówiłam jakiś czas temu, ale miałam nie otrzymać. Zostałam jednak miło zaskoczona przez wydawnictwo Feeria, które w okolicach premiery mi ją przesłało. W zasadzie książka była dla Wiktorii, dlatego recenzję już możecie znaleźć na blogu. O, TU.

Od jakiegoś czasu jest mi dane śledzić losy Pana Przypadka. Właśnie otrzymałam cześć trzecią, czyli Pana Przypadka i Korpoludki. Za książkę dziękuję autorowi, Jackowi Getnerowi. 

W ramach odnowionej współpracy z wydawnictwem Świat Książki otrzymałam do recenzji powieść Jedenaście godzin - Paulliny Simons. Wkrótce się za nią wezmę :)

Jeśli chodzi o stosik, to już wszystko. Ale już po zrobieniu fotki, a jeszcze przed wstawieniem postu otrzymałam (a w zasadzie otrzymała Wiktoria) powieść Zostań, jeśli kochasz - Gayle Forman. Książka przywędrowała do nas w ramach współpracy z Dużym Ka. Recenzja wkrótce.


I co, spodobało się Wam coś? Coś szczególnie polecacie? Coś odradzacie? 

26 września 2014

To miłość popychała mnie do walki po to, by... Oddychać ("Powód by oddychać" Rebecca Donovan)

"Powód by oddychać" Rebecca Donovan
seria: Oddechy
tom: 1
wyd. Feeria
rok: 2014
str: 492
Ocena: 6 / 6




Guess it's true,
I'm not good at a one-night stand
But I still need love 'cause I'm just a man
These nights never seem to go to plan
I don't want you to leave,
Will you hold my hand?*

Kochająca rodzina, ciepło i radość. Brzmi znajomo, prawda? Dla każdego jest to codziennością, każdy ma mamę, tatę, być może rodzeństwo. Jest to rzecz normalna, coś, co każdy dostaje od Boga. A co, jeśli ktoś nie ma taty, bo zmarł, kiedy było się jeszcze małym? A co, kiedy ktoś ma matkę alkoholiczkę, której zostały odebrane prawa do opieki? Co, jeśli ktoś ma ciotkę, która nienawidzi go z całego serca i robi wszystko, żeby zniszczyć go psychicznie? Co, jeśli mąż tej ciotki udaje, że nic się nie dzieje i uważa, że codzienne awantury, posiniaczone ręce i plecy to nic takiego?

Szesnastoletnia Emma, a właściwie Emily, prowadzi pozornie spokojne życie samotnika. Ale, jak to mówią, pozory mogą mylić. Em w domu przechodzi przez piekło, codziennie wysłuchuje jaka to ona nie jest zła i niedobra, tylko i wyłącznie dlatego, że jej ojciec nie żyje, a matka jest alkoholiczką. Niemal codziennie na jej ciele pojawiają się nowe siniaki, nowe dowody tego, jak jej ciotka – Carol - jej nienawidzi. A mimo to, dziewczyna nie zgłasza tego nigdzie, a jedyną osobą, która wie o jej sytuacji rodzinnej jest Sara - najlepsza i jedyna przyjaciółka, a jednocześnie córka jednych z najmożniejszych ludzi w miasteczku. Kiedy kolejny dzień w szkole toczy się swoim ustalonym porządkiem, do klasy Emmy przybywa nowy uczeń. Nie, czekaj, on jest w jej klasie od tygodnia, jednak ta zauważa go dopiero na zajęciach z dziennikarstwa, kiedy Evan (albowiem tak było mu na imię), zgłasza chęć napisania własnego artykułu do gazetki szkolnej. Niestety dziewczynie nie podoba się temat, przez niego wybrany, dlatego też postanawia wtrącić swoje trzy grosze. Dla wszystkich jest to wielkim zaskoczeniem, bo Em rzadko się odzywa nieproszona. W klasie wybucha wrzawa, z powodu starcia dwóch odrębnych zdań. Po tych zajęciach życie Emmy zmienia się, w jej mniemaniu, dość drastycznie, ponieważ po tym, jak po wyjściu z pracowni, przy szafkach, zaczepił ją Evan, plotki bardzo szybko rozchodzą się po otoczeniu, a ona sama nagle staje się ich głównym zainteresowaniem.

Po kilku tygodniach relacje pomiędzy nastolatkami ocieplają się do tego stopnia, że zostają, niemal, najlepszymi przyjaciółmi. Jednak Evan oczekuje od dziewczyny czegoś więcej, niż tylko przyjaźni. Kiedy jej o tym mówi, ona nie wie co odpowiedzieć, ponieważ zdaje sobie sprawę, że jeśli jej ciotka dowie się o tym nastoletnim romansie, jej życie stanie się jeszcze gorsze, niż dotychczas. Dlatego postanawia odtrącić chłopaka od siebie, ale nadal chce się z nim przyjaźnić, więc stawia sprawę jasno. Evan akceptuje i szanuje jej decyzję, jednak nadal ma cichą nadzieję.

Czy parze uda się pokonać przeciwności losu? Co stanie się, gdy dziewczyna trafi do szpitala? Jakie będzie zakończenie całej tej historii? Na te pytania odpowie wam tylko Rebecca Donovan, w swojej książce Powód by oddychać.

Mówiąc szczerze, jeszcze nie czytałam książki opisującej przemoc w domu. Nigdy też nie posądziłabym siebie o płakanie przez trzy czwarte powieści. A jednak, wszystko jest możliwe.
Czytanie tej historii, jest naprawdę…. wstrząsające. W niektórych momentach przed oczami robiło mi się ciemno. Jednak chęć poznania zakończenia, nie pozwoliła mi przestać w środku tego wszystkiego. Czytałam z uporem maniaka, będąc bardzo ciekawą wszystkich wydarzeń. Niektóre fragmenty przeczytałam po kilka razy, nie potrafiąc zrozumieć czemu jest tak, a nie inaczej. Z resztą…. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć osób, które celowo kogoś krzywdzą, nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Chociaż to pierwsze jest naprawdę o wiele gorsze. Nigdy nie pojęłam, i zapewne nie pojmę, jak coś takiego może sprawiać komuś przyjemność? Dlaczego on czerpie z tego satysfakcję? Ale świat jest dziwny i ludzie też nie zawsze mają poukładane pod sufitem jak należy. Mam tylko nadzieję, że osób, które przechodzą takie piekło jest jak najmniej, chciałabym sobie życzyć, żeby w ogóle ich nie było, ale… to raczej jest prośba nie do spełnienia.

Ale wracając do książki. Czy jest dobra? Skoro zawaliłam przez nią trzy kartkówki, to chyba oczywiste, że jest dobra. Ba! Dobra to mało powiedziane! Ona jest świetna! No i też czas czytania, książka ta ma… 492 strony, a przeczytałam ją w nie całe dwa dni, co jest moim  osobistym rekordem. Więc tak, polecam serdecznie każdemu.

„Odbywał się między nami wyrafinowany taniec, w którym stykaliśmy się bez dotykania, bez słów poznawaliśmy nawzajem swoje myśli, czuliśmy to samo bez wyrażania emocji. Byliśmy przyjaciółmi stąpającymi po lodzie – bardzo cienkim lodzie.” ~str. 280

„W rozrachunku między miłością a stratą to miłość popchała mnie do walki po to, by… oddychać.” ~ str. 292

Zanim odejdę, nim odejdę stąd
Chwyć za rękę mnie, złap za rękę mą -
Pójdziemy razem tam, chaos nigdy nas nie dosięgnie.
(Nie dosięgnie już nas!)
Zanim odejdę, nim odejdę stąd
Chwyć za rękę mnie, złap za rękę mą -
Pójdziemy razem tam, chaos nigdy nas nie obejmie
.**

*Sam Smith – Stay With Me
** K2 ft. Buka – 1 Moment


Vic :D



22 września 2014

W oczekiwaniu na odpowiednie słowa („Jedyna” Kiera Cass)

„Jedyna” Kiera Cass
seria: Selekcja
tom: 3
wyd. Jaguar
rok: 2014
str. 336
Ocena: 5/6


Say something, I'm giving up on you.
I'll be the one, if you want me to.
Anywhere, I would've followed you.
Say something, I'm giving up on you.

And I am feeling so small.
It was over my head
I know nothing at all.

And I will stumble and fall.
I'm still learning to love
Just starting to crawl.*

Zastanawiasz się. Wahasz. Wciąć i wciąż analizujesz. Próbujesz sobie przypomnieć każde spotkanie, każde wypowiedziane słowo, każdy gest. Wracasz do wybranych chwil i przeżywasz je na nowo. Już w zasadzie jesteś pewna, chyba wiesz czego chcesz, czego pragniesz i jak ma wyglądać twoja dalsza droga, chyba... Bo po chwili jednak nie jesteś już pewna. Może ci się wydawało? Może jednak nie tak ma być? Może coś powinnaś zmienić. Może nie powinnaś podążać tą ścieżką? Wszystko się sypie bo... Czegoś jednak brak. Coś jest skutecznie omijane i właśnie to sprawia, że zaczynasz wątpić w sens tego wszystkiego. Może czas wrócić do domu?

America Singer trafiła do Eliminacji trochę nie z własnej woli. Oczywiście zgodziła się na wysłanie zgłoszenia, ale nie było to szczytem jej marzeń, wręcz przeciwnie. Gdyby nie profity płynące z samego zakwalifikowania się, dziewczyna nawet nie rozważałaby zgody na tę całą szopkę. Ale niewątpliwie to mogło podratować sytuację finansową rodziny i jej samej. A po powrocie... wówczas mogłaby spełnić swoje największe marzenie. Być z Aspenem. Jeszcze gdyby mu udało się zostać gwardzistą, wówczas nic już by nie stanęło na drodze do ich szczęścia... Niespodziewanie jednak, gdy America otrzymuje informację, że jest jedną z trzydziestu pięciu dziewczyn, które wybrał Maxon - Aspen z nią zrywa. Eliminacje stają się więc dla Mer ucieczką od strasznej i bolesnej rzeczywistości. I, dość niespodziewanie, dziewczyna odkrywa, że jednak się w tym sprawdza, że być może to ma sens, że... Maxon jest kimś, komu mogłaby ofiarować swoje serce, ale... Czemu życie nie może być proste? Czemu zawsze coś musi stanąć na drodze do szczęścia? Bo, gdy America zostaje jedną z czwórki wybranej przez księcia, wie, że chce być wybranka jego serca, bo on został jej wybrankiem. Tylko, czy podoła wyzwaniom bycia królową? I, czy liczne gesty i piękne słowa, płynące ze strony Maxona, świadczą o tym, że jest zakochany w dziewczynie? A może kocha którąś z pozostałych kandydatek? By się tego dowiedzieć, koniecznie należy sięgnąć po najnowszą powieść królowej amerykańskiej listy bestsellerów New York Times'a - Kiery Cass.

Jedyna, bo o tej książce chcę wam opowiedzieć, to trzecia część trylogii (choć już dziś wiadomo, że powstaje właśnie cześć czwarta), w której rzecz toczy się o serce księcia Illèi. Chłopak po kolei eliminuje dziewczyny. Z setek tysięcy wybiera kilkadziesiąt, następnie zawęża tę ilość do sześciu, czterech i ostatecznie dwóch. Wciąż się asekuruje, choć wydawać by się mogło, że Maxon wie, co i do kogo czuje, to nic nie mówi, czeka na pierwszy ruch Ami. Ta jednak podchodzi do sprawy dość... typowo dla kobiety. Nie chce być jedną z wielu. Nie chce być alternatywą. Chce, by książę sam się zdecydował. By skreślił pozostałe kandydatki i pokazał, że ją kocha. Bo chyba ją kocha, prawda? A może... czy on kiedykolwiek wypowiedział te słowa? Czy tylko coś wspominał? Nawiązywał? Nie, to niemożliwe... a może jednak? Może to tylko gra? America w pewnym momencie już sama nie wie, co ma zrobić. Eliminacje wymagają od niej wielu poświęceń, którym nie zawsze w stanie jest podołać. Często zawodzi. W zasadzie niemal zawsze. Mimo wszystko wciąż rośnie jej poparcie wśród niższych klas. Widać, że ludzie pragną odmiany i to właśnie America wydaje się im ucieleśnieniem ideału królowej. Równocześnie Mer jest koszmarem obecnego króla, który nieustannie próbuje wyeliminować ją z gry. Czy w końcu mu się to uda? Czy jego syn ulegnie i przestanie walczyć o serce dziewczyny? A może w końcu przeciwstawi się ojcu?

Przed lekturą obawiałam się, że się zawiodę. Z całej serii najsłabsza była Elita, czyli część druga. Bardzo zirytowało mnie w tamtej części zachowanie księcia i obawiałam się, że w Jedynej niewiele się ono zmieni. Na szczęście miło się rozczarowałam, bo ponownie miałam okazję go pokochać. Niestety, jego zachowanie rozmiękczyło serce nie tylko moje i Ami, ale i pozostałych kandydatek. Rywalizacja więc nieco się wzmogła, lecz równocześnie, wbrew wszystkiemu, dziewczęta bardzo się do siebie zbliżyły, wręcz zaprzyjaźniły, a nawet zaczęły traktować  się jak siostry.

Jedyna to dobrze napisana, pełna napięcia, akcji i skomplikowanych uczuć powieść. Choć bywały momenty, gdy miałam ochotę krzyknąć do Ami i powiedzieć jej, że ja na jej miejscu już dawno spakowałabym walizkę i wróciła do domu. Dziewczyna jednak w ciągu tych kilkudziesięciu dni, które spędziła w zamku, znacznie dorosła. Dojrzał również Maxon, i chyba zaczął rozumieć, że to uczucia są najważniejsze.

Najnowszą książkę Kiery Cass czyta się znakomicie. Napięcie utrzymane jest w zasadzie przez cały czas i niemal do końca nie można być pewnym, jaki będzie finał całości. Zdecydowanie polecam tę powieść, oczywiście po wcześniejszej lekturze pozostałych części.

Sil

*Christina Aguilera & A Great Big World - Say something

19 września 2014

Powód by oddychać - wkrótce premiera

Już w przyszłym tygodniu premierę będzie miała powieść Powód by oddychać, której autorką jest Rebecca Donovan. Ja się nie mogę już doczekać lektury, a wy?


17 września 2014

Cel („Nigdy nie gasną” Alexandra Bracken)

„Nigdy nie gasną” Alexandra Bracken
wyd. Otwarte
seria: Mroczne umysły
rok: 2014
str. 480
Ocena: 5/6


Kiedy kilka miesięcy temu czytałam pierwszy tom serii autorstwa Alexandry Bracken, od pierwszych zdań wiedziałam, że czeka mnie coś wielkiego. I nie pomyliłam się. Mroczne umysły nie tylko rozłożyły mnie na łopatki, ale i sprawiły, że zaczęłam nieco inaczej myśleć. Bo czy można być pewnym, że w naszych życiach zawsze wszystko będzie się układało jak w bajce? Raczej nie. Może więc należy zachować odrobinę ostrożności, by lądowanie za ziemi nie było zbyt bolesne? Zmienić swoje życie, wykluczyć z niego wszelkie niebezpieczeństwa, a jeśli nie będzie to możliwe, to wyeliminować z niego tych, którym te niebezpieczeństwa mogłyby zagrażać. Pozbyć się bliskich zawczasu, tak by mniej cierpieć w "razie czego". Tylko... czy faktycznie można mniej cierpieć, jeśli skreśla się ze swojego życia kogoś dla nas najważniejszego?

Kilka miesięcy wcześniej Ruby Daly musiała podjąć bardzo ważną decyzję, która zdecydowanie zaważyła na jej dalszym życiu. W obliczu niebezpieczeństwa wybrała jedyną słuszną według niej drogę. Postanowiła, że pozwoli odejść bliskim, i sama poradzi sobie z czyhającymi tuż za rogiem potworami. Tylko, jak wiele będzie ją to kosztować? Czy da radę? Czy to możliwe, by jej nowe życie, było nie tylko straszniejsze, ale i, w jakiś dziwny, pokręcony sposób, lepsze? Czy Ruby uda się przestać czuć? Czy uda się jej całkowicie wymazać przeszłość i żyć z dnia na dzień? A może przywiąże się tak do nowego otoczenia, że gdy nadarzy się okazja, by cofnąć czas, by wrócić do tego, co było wcześniej, nie będzie wiedziała co zrobić, albo, co gorsza, będzie wiedziała?

Mroczne umysły przytłoczyły mnie, zawładnęły całym mym światem i kazały wciąż i wciąż rozpamiętywać to, co było w nich zawarte. Na Nigdy nie gasną przyszło mi trochę poczekać. Z każdym dniem czułam, że coraz bardziej chcę, ba!, muszę przeczytać kontynuację Mrocznych... Równocześnie strasznie bałam się tej lektury. Pokładałam w niej wielkie nadzieje, a zwykle, gdy człowiek tak robi, nie wychodzi na tym najlepiej. Nigdy nie gasną mnie nie zawiodło, ale spodziewałam się chyba większej petardy, niż otrzymałam. Powieść przepełniona jest licznymi zwrotami akcji, trudnymi decyzjami, niekończącą się tułaczką i dramatem młodocianych, których dopadła choroba. Dzieci od lat wiedzą, że OMNI się nie leczy. Jakich metod dorośli by nie próbowali - spełzały one na niczym. Zresztą, dużo łatwiej przekreślić czyjeś życie, niż mogłoby się wydawać.


Nigdy nie gasną jest niczym rakieta kosmiczna. Nieubłagana, pędząca, ale i niepewna. Nikt nie wie, jakie ostatecznie będą jej losy. Czy doleci do celu? Czy nie zboczy z kursu? Czy zapisze się na kartach historii? Czy powróci w chwale? Czy jej lot przyniesie oczekiwane efekty? By się tego dowiedzieć, koniecznie należy sięgnąć po najnowszą powieść Alexandry Bracken. Zdecydowanie warto ją przeczytać.

Sil

10 września 2014

Czterech właściwych? („Czterech” Grzegorz Chlasta)

„Czterech” Grzegorz Chlasta
wyd. Czarna Owca
rok: 2014
str. 288
Ocena: 4/6

Przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych był bardzo zwariowanym czasem dla Polski i Polaków. Wszystko się zmieniło niemal z dnia na dzień. Ludzie będący dotychczas w opozycji zasiedli na miejscu swoich prześladowców, tworząc nową - wolną i niepodległą Polskę. Książka pod tytułem „Czterech”, napisana przez Grzegorza Chlasta, opowiada o tym jak zmieniała się warta w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych oraz o tym jak pacyfiści i anarchiści z opozycji przejęli kontrolę nad specjalistami z jednego z najbardziej znienawidzonych resortów siłowych, jakim była Służba Bezpieczeństwa. Czarna Owca tą pozycją poszerzyła swoją ofertę serii Literatura Faktu. Forma wydania nie odbiega niczym od pozostałych części serii, które wpadły mi w ręce. Czyta się bardzo przyjemnie i gładko. Ludziom trochę starszym, niż moje skromnie trzydzieści lat z małym hakiem, książka pozwoli spojrzeć na to, co działo się w ówczesnym świecie z innego punktu widzenia. Zapewne wyjaśni ona wiele, a także pozwoli zrozumieć mające miejsce w opisywanym czasie zdarzenia. Młodzi ludzie, tacy jak ja, czytając tę książkę mogą spojrzeć w przeszłość, której nie przeżyli lub nie rozumieli. Dowiedzą się również, co myśleli i jakie mieli problemy moralne ludzie dobrzy z opozycji praz nowi "dobrzy" z byłych SB (bo ci "źli", wykonujący tylko swoją pracę najlepiej jak potrafili dla ówczesnej Polski zostali odcięci) podczas tworzenia MSW ale i nie tylko. Książka ma formę rozmowy z tytułowymi Czterema. Pokazuje ich historię i ich opinię na poruszane w książce tematy oraz komentarze na temat ówczesnych wydarzeń. Nie wszystko w tej książce jest poważne, niektóre opowiadane historie doprowadzają do łez, łez śmiechu. Na kolejnych stronach dowiemy się jakie były sukcesy nowopowstałych służb oraz jakie problemy przeżywały, co znajdowało się w tajnych szafach i teczkach.

Po lekturze tej książki naszła mnie następująca refleksja: Jak wykształceni ludzie, pełni pozytywnej energii, poświęcający się, by zmienić Polskę, skończyli nagrywani w restauracjach, wydając tysiące złoty, na które lata temu nie mogli sobie pozwolić, ledwo wiążąc koniec z końcem? To przykre, że pokolenie ludzi marzących o lepszej Polsce, doprowadzili do takiego bałaganu. No cóż, może to wina tego, że zdecydowana większość z nich trafiła na swoje stołki przez koneksje i oddanie w opozycyjnej walce. Kto wie, może byłoby inaczej, gdyby jednak byli fachowcami? Te wariackie papiery, które w jednej chwili czyniły z największych pacyfistów oficerów wojskowych, mogły zostać wykorzystane znacznie lepie. No, końcu wyrzuciłem to z siebie, to coś co krążyło po mojej głowie od pierwszych stron tej książki.

Recenzja raczej krótka i tylko w kilku słowach wspomina o samej książce, reszta to moje wolne myśli, które, mam nadzieję, zachęcą Was do lektury, a może i zniechęcą. Jeszcze raz napiszę, że czyta się ją dobrze, oczywiście jeśli interesujecie się życiem politycznym ówczesnej i obecnej Polski.


Artur Borowski

5 września 2014

Po pierwsze: Nie dotykaj! („Dziesięć płytkich oddechów” K.A. Tucker)

„Dziesięć płytkich oddechów” K.A. Tucker
wyd. Filia
rok: 2014
str. 426
Ocena: 5,5/6


I'm breathing in,
and breaking down
I feel my time is running out.
The fire in my heart will burn me to the ground.
I did my part I tried my best the things I'm fighting to protect
always shatter into pieces in the end..*

Życie rzadko bywa sprawiedliwe. Zwykle nie dostajemy od niego tego, czego najbardziej na świecie pragniemy. Zdarza się jednak, że mamy dość, by uznać się za ludzi szczęśliwych. Wstajemy rano, świeci słońce, ptaszki śpiewają, i wiemy, że to będzie dobry dzień. Czasem ktoś się potknie. Czasem coś pójdzie nie tak, jak powinno. Ogólnie jest jednak na tyle dobrze, że nie ma powodów, by narzekać. Co jednak, gdy dzieje się coś na tyle strasznego i dramatycznego, że choć powodów jest wiele, na narzekanie brak siły? Co, jeśli ktoś brutalnie roztrzaska chroniącą nas bańkę? Albo zniszczy nas samych? Czy cokolwiek jest w stanie złożyć człowieka do kupy?

 Kacey Delyn Cleary jeszcze kilka lat temu wiodła wspaniałe i udane życie. Była szczęśliwie zakochana, miała wspaniałą przyjaciółkę, cudowną siostrę i najlepszych na świecie rodziców. Była członkiem drużyny rugby i dość często wyjeżdżała ma mecze. Rodzina i przyjaciele, jako wierni kibice, zawsze jej towarzyszyli. Również tego feralnego dnia, gdy skończyło się życie Kacey. Jedna chwila, moment nieuwagi i on - pijany kierowca. Kilka lat później dziewczyna potajemnie pakuje swój oraz siostry bagaż i obie ruszają do Miami. Uciekają z domu ciotki dewotki i wujka, cóż, nie tylko nałogowego hazardzisty, ale i potencjalnego pedofila. Gdy którejś nocy w drzwiach sypialni Kacey staje jej piętnastoletnia siostra Livie, niewiele brakuje, by doszło do rękoczynów. Ostatecznie jednak dziewczyny decydują, że nie tylko nie zabiją wujaszka, ale również nie naślą na niego policji. Jednak skrupulatnie planują ucieczkę. I w końcu nadchodzi dzień, w którym udaje się wcielić plan w życie i bezpiecznie wyjechać. Co czeka na dziewczyny w słonecznym i dusznym Miami? Czy odnajdą tam siebie? Czy odnajdą szczęście? Czy podniosą się po wielkim upadku i poskładają się do kupy? By się tego dowiedzieć, koniecznie należy sięgnąć po Dziesięć płytkich oddechów.

Wiele dobrego słyszałam o tej powieści, nim udało mi się po nią sięgnąć. Przyznam, że bardzo się na nią nastawiłam i w pewnym momencie zaczęłam się martwić, czy książka spełni moje, dość wygórowane, oczekiwania. Zaczęłam więc lekturę z drżeniem serca, które już na drugiej stronie rozpędziło się niczym błyskawica. Jeszcze pięć minut wcześniej kleiły mi się oczy i planowałam przeczytać maksymalnie kilka stron, nim pójdę spać. Już pierwsze przeczytane zdania uświadomiły mi, że to będzie długa i ciekawa noc. I taka też była. Przewracałam kartki w zawrotnym tempie i jedynie perspektywa porannego wstawania zmusiła mnie do odłożenia książki na nocny stolik. Cały następny dzień czekałam, na wyjście do domu. Bo tam czekała na mnie powieść K.A. Tucker. Przez chwilę nawet zaczęłam się bać, że w nocy miałam jakieś omamy i jak sięgnę w domu po Dziesięć płytkich oddechów, to okaże się, że powieść jest beznadziejna. Na szczęście ten scenariusz się nie sprawdził, wręcz przeciwnie. Kolejne rozdziały przynosiły coraz więcej wrażeń i nagłych zwrotów akcji. Mniej więcej w połowie zorientowałam się, o co tak naprawdę chodzi, przyjęłam jednak, że autorka tak poprowadzi akcje, że wszystko skończy się szczęśliwie. Niestety, im bliżej końca, tym mniej byłam o tym przekonana. Czyżbym jednak miała przed sobą jeden z tych dramatów, który wyciśnie ze mnie morze łez i nie pozwoli o sobie zapomnieć ze względu tragiczne zakończenie? Tego niestety zdradzić wam nie mogę. Powiem jednak, że Dziesięć płytkich oddechów zaliczam do grona najlepszych powieści, jakie miałam okazję w tym roku przeczytać. Zdecydowanie lubuję się w powieściach przepełnionych nie tylko namiętnością, ale i wrażliwością, buntem oraz dramatem jednostki. Chciałabym jak najczęściej trafiać na takie perełki. Zdecydowanie polecam, a czytelników zaczynających lekturę od zakończenia przestrzegam - nie psujcie sobie przyjemności odkrywania finału.

Sil


*Extreme Music - Bring Me Back To Life


3 września 2014

Zemsta („Władcy czasu” Alexandra Monir)

„Władcy czasu” Alexandra Monir
wyd. Jaguar
rok: 2014
str. 239
Ocena: 6/6

Hm… Być dzieckiem dwóch różnych epok. Brzmi nieprawdopodobnie, prawda? A co jeśli taka osoba rzeczywiście istnieje? Niby jest zwykłą nastolatką, której matka zginęła trzy miesiące wcześniej, ojca nigdy nie znała, natomiast jej dziadkowie to jedni z najbogatszych ludzi w Nowym Jorku. W dodatku podróżuje w czasie… Jeszcze bardziej nieprawdopodobne? No to czytajcie dalej.

Michele, jednym znaną poprzedniej części powieści, przez innych dopiero poznawaną, jest ową nastolatką, która została opisana powyżej. Dopiero co pogodziła się ze śmiercią swojej ukochanej mamy, jednak przychodzi kolejne załamanie, ponieważ Philip, jej ukochany z 1910 roku, nie pamięta jej w XXI wieku. Taaak, Philip is back, bitchessss (nie przejmujcie się, ja tak zawsze). A jakby tego było mało, do posiadłości Windsorów przybywa dziwna zjawa, ubrana na czarno, z czarnymi, wyglądającymi jak siano, włosami. Straszy starszych państwa Windsor, że jeśli nie odbiorą swojej wnuczce klucza, dzięki któremu jest w stanie przenosić się w czasie, zabije ją. Ci nie chcąc, by Michele stało się coś złego, postanawiają wywieźć ją do Los Angeles, w nadziei, że tam będzie bezpieczniejsza, jednak, gdy ta dowiaduje się prawdy, podejmuje decyzje o pozostaniu w domu i walce z Rebeccą. Dziadkowie są zdruzgotani jej wyborem, jednak nie mogą nic zrobić, bo gdy tylko dziewczyna się uprze, to nic jej nie przekona, żeby odpuściła. Tak więc nastolatka jest bezpieczna tylko przez kolejne cztery dni. A czemu tylko przez cztery? Ponieważ po siedmiu dniach Podróżnik W Czasie otrzymuje ponownie swoje ciało w danej epoce. O powyższym fakcie Michele dowiedziała się o tym dnia trzeciego, od przybycia Rebecci…

W tak zwanym między czasie, główna bohaterka pracuje nad „przywróceniem pamięci” Philipowi i idzie jej to całkiem dobrze. Jednak Michele zaczyna niespodziewanie, całkowicie nie z własnej woli, przenosić się w czasie, zawsze do 1904 roku. Na początku w ogóle nie rozumie dlaczego akurat do tego roku, jednak, gdy znajduje dziennik swojego ojca, dowiaduje się, że istnieje coś takiego jak Stowarzyszenie Czasu - całkowicie tajna organizacja, o której wiedzą tylko Podróżnicy w Czasie. W pudełku, w którym znalazła dziennik swojego ojca, jest również podręcznik Stowarzyszenia Czasu.
Czy Rebecca dopnie swego? Dlaczego Michele niespodziewanie przenosi się w czasie? Czego dowie się z podręcznika? A najważniejsze, czy Philip sobie o niej przypomni?

Tak się cieszę, że nie musiałam długo czekać na kolejną część. Jest to zdecydowanie jedna z moich ulubionych książek. Jak już mówiłam wcześniej, autorka naprawdę się postarała i stworzyła historię, dzięki której jesteśmy w stanie przenieść się w czasie razem z bohaterami (tak, wiem, powtarzam się).

Moje stanowisko w sprawie polecania dalej jest takie samo czyli… BIERZCIE PÓKI CIEPŁE! Chociaż sądzę, że na zimno będzie smakować równie dobrze, a może nawet lepiej? Nie wiem, nie jestem aż taka cierpliwa.

Yyy, taak, w tej sprawie nie mam więcej do powiedzenia, ale (po raz pierwszy odkąd piszę) bardzo serdecznie zapraszam Was wszystkich na moje blogi, do których linki, JAK ZAWSZE, są pod recenzją (hehe, autopromocja zawsze spoko).


Vic :D