24 lutego 2016

Uśpione marzenia ("Wszystkimi zmysłami" Rebecca Yarros)

"Wszystkimi zmysłami" Rebecca Yarros
seria: Odważmy się kochać
tom: 1
wyd. Amber
rok: 2016
str. 320
Ocena: 5,5/6

Dance around this bedroom
Like we've only got tonight
Not about to let you
Go until the morning light.
You can be my whole world
If I can be your satellite.
Let's dance around this bedroom
Like tonight's our only night 1)

Czasami los splata losy ludzi w przedziwnych sytuacjach i miejscach. Spotykają się na ulicy, u fryzjera, w kinie, na parkingu albo w sklepie. Czasami takie przypadkowe spotkanie nic nie oznacza. Czasem oznacza wszystko. Może być końcem czegoś strasznego, albo początkiem czegoś wspaniałego. Może… A może nie?

Gdy December Howard obudziła się pewnego grudniowego ranka, w dniu swoich dwudziestych urodzin, była pewna jednego - że nie zobaczy w tym dniu swojego ojca. On był daleko na misji w Afganistanie i do jego powrotu miało jeszcze minąć sporo czasu. Ale może choć zadzwoni? Gdy jednak dziewczyna usłyszała, że ktoś próbuje dostać się do jej rodzinnego domu, przez chwilę łudziła się, że to może on. Taka niespodzianka byłaby przewspaniała. Ale czy w ogóle realna? Nawet gdy na parterze, przy schodach, natknęła się na spanikowaną mamę, nie przeczuwała, że ten dzień może potoczyć się aż tak tragicznie. A jednak. To ona otworzyła drzwi i wypuściła do domu lawinę nieszczęścia. Bo jej tata miał już nigdy nie życzyć jej wszystkiego najlepszego. Miał już nigdy jej nie przytulić, nie powiedzieć, że jest jego światełkiem. Bo zginął. Wojna go zabrała. Latami przenosili się z miejsca na miejsce, potem ojciec wyjeżdżał na misje. Teraz nie było go już wcale. Wojsko stało się dla Ember przekleństwem. Szczególnie, że jej matka po śmierci ojca po prostu zamknęła się w sobie. Nie odzywała się. Nie jadła. Nie zajmowała się dziećmi. Na Ember spadły więc wszystkie domowe obowiązki, a ostatecznie… musiała zmienić uczelnie. Co przyniosą te przenosiny? Czy chłopak December pomoże jej i jej rodzinie dojść do siebie? Czy związek na odległość ma szansę przetrwać? By się dowiedzieć tego i wielu, wielu innych rzeczy, koniecznie musicie sięgnąć po powieść Rebeki Yarros zatytułowaną Wszystkimi zmysłami.

Ona – piękna, poskromiona i twardo trwająca przy swoich postanowieniach.
On – zbuntowany, nieziemsko przystojny i cały oddany jednej sprawie.
Gdy dwójka ludzi, którzy nie widzieli się od lat, spotyka się przez zupełny przypadek, wszystko może się wydarzyć. Mogą się minąć nie zwracając na siebie uwagi. Mogą wymienić się uściskami i uśmiechami. Mogą zatopić się w przeszłości i zacząć planować wspólną przyszłość. Mogą, gdy nie niosą za sobą bagażu doświadczeń. Bo gdy ten jest zbyt ciężki, trudno jest dziarsko iść do przodu.

Nie spodziewałam się, że ta książka nie tylko będzie o zmysłach, ale i zawładnie moimi. Zarwałam przez nią dwie noce i gdybym nie musiała iść do pracy, na pewno pochłonęłabym ją za jednym zamachem. W zasadzie cały dzień zamiast skupiać się na pracy myślałam o bohaterce i jej perypetiach. Zatraciłam się w tej powieści i przyznam bez bicia, że chciałabym więcej. Z niecierpliwością czekam więc na kolejne tomy tej serii. Z całego serca polecam.

Sil

1) Nickelback - Satellite


22 lutego 2016

Dla ciebie wszystko ("Ta dziewczyna" Colleen Hoover)Ta dziewczyna" Colleen Hoover

"Ta dziewczyna" Colleen Hoover
seria: Pułapka uczuć
tom: III
wyd. GW Foksal
rok: 2016
str. 344
Ocena: 5/6


When I first saw you, from across the room,
I could tell that you were curious, oh yeah,
Girl, I hope you’re sure, what you’re looking for,
Cause I’m not good at making promises, 1)

Każda historia zasługuje na zakończenie. Nie zawsze jest ono piękne. Nie zawsze jest idealne. Zdarza się, że znając zakończenie jakiejś historii chcielibyśmy o niej zapomnieć. Wymazać ją. Wykreślić. To jednak nie jest możliwe. A po czasie zaczynamy rozumieć, że takie działanie byłoby bezsensu. To, co w naszym życiu ma miejsce – kształtuje naszą osobowości. Każde doświadczenie sprawia, że jesteśmy bardziej sobą niż wcześniej. Tak więc każda historia powinna mieć swój finał. Bo dzięki niemu wiemy, że jesteśmy.

Layken Cohen i Will Cooper przeszli w swoim życiu bardzo, bardzo dużo. Oboje stracili rodziców. Oboje zostali na świecie jedynie, albo niemal jedynie, z młodszym rodzeństwem. Każde z nich stanęło w obliczu wyboru – albo dalsza spokojna egzystencja, albo ekspresowe dorastanie. I oboje wybrali bramkę numer dwa. Droga do ich wspólnej przyszłości nie była więc usłana różami i, szczerze powiedziawszy, nie zanosiło się na to, by kiedykolwiek ich ścieżki mogły trwale się połączyć. A jednak. Teraz Lake i Will wylegują się w hotelowym pokoju i spędzają najdłuższy miesiąc miodowy, na jaki mogli sobie pozwolić. Całe dwa dni tylko dla nich. W sumie, nie jest im nawet potrzebne wychodzenie z pokoju. Kiedy jednak robią się głodni, nie mają wyboru i zamawiają posiłek. I tak, zamiast zajmować się poznawaniem swoich ciał, młoda para zaczęła rozmawiać o przeszłości. O tym, jak to wszystko się zaczęło. I co czuł on, Will.

Z jednej więc strony Ta dziewczyna to opowieść o dalszych losach państwa Cooper. O tym, jak wkraczają na drogę, z której nie ma już odwrotu. Stali się małżeństwem, założyli rodzinę. Z drugiej zaś strony cofamy się o dwa lata i raz jeszcze przeżywamy wzloty i upadki tej pary. Dowiadujemy się, co czuł Will gdy po raz pierwszy zobaczył Layken. Poznajemy jego najskrytsze pragnienia i przemyślenia. Zgłębiamy jego samego i… zakochujemy się nie tylko w nim, jako bohaterze i narratorze, ale i w jego wybrance. Lake widziana oczami małżonka, to wciąż wspaniała dziewczyna, ale dzięki jego opowieści staje się nam jeszcze bliższa.

Nie spodziewałam się, że Ta dziewczyna poruszy we mnie tak wiele emocji. W końcu znałam już tę historię, prawda? A może wcale nie? Bo ta opowieść, którą prezentuje nam młody nauczyciel, znacznie odbiega od tej, którą dawniej przedstawiła nam Lake. Te historie są tak podobne, a tak różne. Zdecydowanie nie będziecie się nudzić podczas lektury najnowszej powieści Colleen Hoover, Zdecydowanie wam ją polecam, naprawdę warto po nią sięgnąć.

Sil

1) One Direction - Perfect



20 lutego 2016

Żarliwie ("Szklany miecz" Victoria Aveyard)

"Szklany miecz" Victoria Aveyard
seria: Czerwona Królowa
tom: II
wyd. Otwarte
rok: 2016
str. 560
Ocena: 5,5/6

I mimo że szaleje wiatr
Dam sobie radę, bo wiem jak
Na wszystko gdzieś formuła jest
Nic nie zaskoczy mnie 1)

Długo nie mogłam się otrząsnąć po lekturze Czerwonej Królowej. Książka nie tylko mnie urzekła, ale i niesamowicie mną wstrząsnęła. Pamiętam jak wczuwałam się w rolę Mare/Mareeny, razem z nią próbowałam stać się zupełnie kimś nowym, zapanować nad odkrytą w sobie mocą, zrozumieć, do którego księcia czuję więcej. Bez względu na uczucia "los" połączył ją z Mavenem, którego nie tylko polubiła, ale również zaczęła darzyć uczuciem. Wiązała z nim przyszłość, dzieliła z nim niepokoje i bolączki. Planowała. Ostatecznie jednak została brutalnie oszukana. Niemal zginęła. Niemal straciła wszystko.

Mare, choć nie czuję się już dawną sobą, przywdziewa dawne imię. Musi zapomnieć o Mareenie i tym, jak żyła w ostatnich miesiącach. Trudno jej jednak zupełnie zapomnieć, wymazać Mavena z pamięci, wykasować to, co zaczynała czuć. Równocześnie w końcu może być z Calem, ale… czy tego chce? Albo, czy chce tego dość mocno? Na szczęście to nie sprawy sercowe zaprzątają głowę Mare, choć dla wielu czytelników mogłyby. Dziewczyna chce walczyć, chce pokazać nowemu królowi, co jest warta ona i jej podobni. Chce zwyciężyć. Decyduje się więc na dość ryzykowne działanie, jednak nim będzie jej dane wcielić w życie swój plan, wydarzy się dużo nieprzewidzianych zdarzań. Bo, jak się okazuje, nie tylko Srebrnym nie na rękę jest pojawienie się Czerwonych z mocami Srebrnych. Czy na świecie w ogóle istnieje ktoś, kto nie będzie się bał jej i ludziom jej podobnym? Czy jeśli zewrze szeregi z innymi Nowymi, to będą wspólnie w stanie przekonać do siebie otoczenie? A może jedyna słuszna droga biegnie nie tyle przez wojnę, co przez prawdziwą rewolucję? Srebrni muszą zacząć walczyć i to sami ze sobą. Tylko wtedy Nowi będą mogli powstać. Czerwoni niczym świt.

Niestety nie wszystko idzie tak, jakby Mare tego pragnęła. Na wyspie, na którą trafia panują tyrańskie rządy Porucznika. Nowi nie mają nic do powiedzenia i są traktowanie jak wrogowie. Kiedy Cal zostaje pojmany, Mare wie, że za wszelką cenę musi się do niego dostać. Zdaje sobie sprawę, że na jego uwolnienie na razie nie ma szans, ale rozmowa? To się może udać. Gdy jednak dostaje się do budynku, w którym jest przetrzymywany, gdy dociera do jego celi… Zostaje ponownie zdradzona.

Choć długo czekałam na Szklany miecz i bardzo chciałam jak najszybciej zapoznać się z tą historią, nie udało mi się jej "połknąć" w jeden wieczór. Nawet w dwa dni się nie udało. Dlaczego? Nie będę tłumaczyć, że książka była obszerna, bo to nie o to chodziło. Po prostu nie była łatwa. Nie mówię, że Czerwona królowa była prostą powieścią. Jednak wybory, przed którymi autorka stawia bohaterów w Szklanym mieczu, są nie tylko nie do pozazdroszczenia. Są wręcz okrutne i niewyobrażalne. Nie mam pojęcia, jak postąpiłabym w większości zaprezentowanych przypadków. Tragedia, dramat, istna masakra. Nic innego do głowy mi nie przychodzi. Wciąż i wciąż zastanawiam się, jak można kogoś skazać na takie cierpienie. A końcówka? Nadal jestem pod jej wrażeniem. Koniec ostatniego rozdziału rozłożył mnie na łopatki. A Epilog wstrząsnął mną zupełnie. Nie spodziewałam się, że w taką stronę potoczy się ta historia. Teraz długo nie będę mogła wybić sobie z głowy obrazu Mare… Nie, nie zdradzę wam tego co wciąż chodzi mi po głowie. Jedno jest pewne, najnowszej powieści Victorii Aveyard warto poświęcić czas. Czasem nie będzie przyjemnie. Czasem będzie bolało. Czasem nie będziecie rozumieć, dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej. Nie będziecie jednak mogli przestać czytać. Tak jak ja. Zdecydowanie polecam.

Sil

1) Antek Smykiewicz - Pomimo burz


Baza recenzji Syndykatu ZwB

10 lutego 2016

Ktoś więcej niż… ("Kołysanka" Sarah Dessen)

"Kołysanka" Sarah Dessen
wyd. Harper Collins
rok: 2016
str. 304
Ocena: 5,5/6


Dziś odrobinę kręci mi się w głowie. To ewidentnie efekt niewyspania. Wczoraj z pełną zawziętością zabrałam się za lekturę Kołysanki autorstwa Sarah Dessen. Okazało się, że recenzja powinna była pojawić się już przeszło tydzień temu. Sama nie wiem jak to się stało, ale byłam przekonana, że na recenzję mam miesiąc a nie dwa tygodnie. Z tego miejsca raz jeszcze bardzo przepraszam wydawcę za to niedopatrzenie, a w związku z tym i opóźnienie. Mam nadzieję, że to nie będzie miało negatywnego wpływu na dalszą współpracę J. Wracając jednak do tematu – wczoraj niezwłocznie po napisaniu recenzji z poprzedniej lektury rozpoczęłam moją przygodę z Kołysanką. Zakładałam, że książkę skończę około środy. Na szczęście miałam wczoraj wolne, gdyby nie to nie wiem jakby to wszystko się potoczyło. Wzięłam powieść do ręki i wsiąkłam. Miałam na ten wolny dzień zupełnie inny plan, tymczasem cały upłynął mi na czytaniu. Bardzo nie lubię kończyć lektur w nocy, bo zwykle nie jestem w stanie napisać recenzji – teraz też tak było. Ale nie byłam w stanie się opanować i czytałam dalej. Nawet nie wiem która była godzina, jak skończyłam. Czasem lepiej nie wiedzieć. Teraz, po wielu godzinach pracy, ponownie wracam myślami do Kołysanki. A ta przywołuje masę emocji.

Remy Starr ma jedną zasadę, której trzyma się zębami i pazurami. Z nikim nie wiąże się na poważnie. Z tą zasadą związane są inne, pomniejsze. Na przykład zrywanie nim ta druga strona się przywiąże. Wcześniej Mowa o planach na przyszłość (w których ta druga strona nie jest uwzględniona). No i oczywiście seks. Ale dopiero po Mowie. Nie żeby Remy się puszczała, co to, to nie. Ale chyba nawet jej trudno sobie przypomnieć, ilu chłopaków już miała. No, chłopakami trudno ich nazwać. Może lepiej powiedzieć, że to faceci, którzy towarzyszyli jej przez kilka tygodni? Takie sformułowanie dużo lepiej obrazuje to, co zachodziło między Remy a płcią przeciwną. Wreszcie nadszedł koniec roku szkolnego i ostatnie wakacje przed wyjazdem dziewczyny na studia do Stanford. W związku z powyższym Remy musi pozbyć się ze swojego życia kolejnego faceta. Okazuje się to nad wyraz łatwe – tym bardziej, że Jonathan ją zdradzał. Jednak to, że chciała go rzucić nie oznacza, że nie zabolało ją, że on skakał z kwiatka na kwiatek, kiedy jeszcze byli ze sobą. Tak naprawdę jednak dla Remy to nie jest wielki problem. Wielkim, a nawet gigantycznym kłopotem jest kolejny ślub jej matki. I chłopak, którego spotkała w salonie samochodowym jej przyszłego ojczyma.

Dexter niczym nie przypomina chłopaków, z którymi Remy umawiała się do tej pory. Ani z zachowania, ani z wyglądu. Dlatego też dziewczyna od początku ignoruje go, a gdy to nic nie daje, wprost go informuje, żeby dał jej spokój. Na próżno. Gdy Dexter coś postanowi, dąży do celu za wszelką cenę. A teraz tym celem jest serce Remy. Czy uda mu się je zdobyć? Czy przebije się przez skorupę, jaką zbudowała wokół siebie? By się tego dowiedzieć, koniecznie musicie sięgnąć po Kołysankę autorstwa Sarah Dessen.

Zwykle zbyt wiele wymagam od książek a potem sromotnie się zawodzę. Tym razem chciałam tylko przeczytać fajną książkę. Tymczasem dostałam powieść więcej niż fajną i ciekawą. Jak już wcześniej wspomniałam mnie Kołysanka zachwyciła i nie pozwoliła się od siebie oderwać nie tylko w ciągu dnia, ale i przez jakiś czas w nocy. Na początku czegoś mi w książce Dessen brakowało, chciałam więcej i bardziej. Szybko jednak o tym zapomniałam, bo zaczęłam otrzymywać dokładnie to, czego potrzebowałam. Świetny pakiet emocji, prawdy o ludziach, zabawnych sytuacji i trudnych wyborów, z którymi boryka się każdy z nas. Mnie Kołysanka zachwyciła, zachęcam więc z całego serca, byście i wy pozwolili się w niej zasłuchać. Może i was oczaruje.


Sil


8 lutego 2016

Głęboko ukryte ("Dzieci rewolucji" Peter Robinson)

"Dzieci rewolucji" Peter Robinson
wyd. Sonia Draga
rok: 2015
str. 368
Ocena: 4,5/6


Czasami lekturą nie trafiamy w odpowiedni nastrój czy w odpowiedni czas. Czasami książka trafia po prostu na niewłaściwego odbiorcę. Często recenzenci winę za małą płynność w czytaniu lektury zrzucają na autora, nie biorąc pod uwagę, że może to oni przyczynili się do powolnego zapoznawania się z książką.

Rozpoczynając przygodę z Dziećmi rewolucji wydawało mi się, że coś jest nie tak z tą powieścią. Usypiałam po 1, góra dwóch stronach. Do lektury nic mnie nie przyciągało. W pewnym momencie myślałam, że wyrzucę ją przez okno. Naprawdę niewiele brakowało, a poddałabym się. A przecież zwykle staram się wytrwale czytać, by poznać zakończenie danej opowieści. Biłam się z myślami, wynajdowałam lepsze zadania niż czytanie. Kiedy zauważyłam, że zabieram pracę do domu, by mieć coś do roboty, stwierdziłam, że to lekka przesada. Przemyślałam gruntownie moją postawę i zrozumiałam, że to we mnie leży problem. Chyba po prostu w tym okresie mojego życia z kryminałem nie było mi po drodze. Powinnam była wybrać coś innego, mniej wymagającego, bardziej rozluźniającego. Może nawet nie powinnam się teraz odrywać w ogóle od dręczących mnie problemów, skupić się na ich rozwiązywaniu a nie na analizie zagadek kreowanych przez Petera Robinsona? Tymczasem trafiła mi się lektura kryminału, postanowiłam więc się nie poddawać. I w sumie dobrze zrobiłam, bo gdy po kilku tygodniach w końcu załapałam jak mam podochodzić do tej książki, zaczęło mi się ją czytać nad wyraz dobrze. W zasadzie jeden dzień, jeden wieczór i… rankiem odłożyłam Dzieci rewolucji na półkę. Mąż był w szoku, bo widywał mnie z tą powieścią już wszędzie. Odniósł pewnie wrażenie, że nie chce jej skończyć nigdy, dlatego dawkuję sobie akcję po kilka stron.

Inspektor Alan Banks zostaje wezwany na miejsce kolejnej zbrodni, która może wcale nie być zbrodnią. Mężczyzna żmudnie drepcze ścieżką biegnącą wzdłuż torów kolejowych do kładki, która najpewniej powinna umożliwiać przejście zwierzynie na drugą stronę. Tory od dawna nie są już wykorzystywane, nawet dróżką niewiele osób chodzi. Dlatego ciało, do którego zmierza inspektor nie od razu zostało odkryte. Mężczyzna spadł z kładki, czyli zaledwie kilka metrów. Czyżby samobójstwo? Ale czy ktoś naprawdę zrzuciłby się z tak niewielkiej wysokości? Do tego przy ofierze znaleziono sporą ilość gotówki, a w domu niewielką ilość narkotyków. Może to porachunki dilerów? Może rabunek? Ale dlaczego zostawiono zarówno pieniądze jak i narkotyki? Wokół sprawy zaczyna narastać coraz większa liczba pytań: co, kto i dlaczego. Kiedy? Jak? Z powodu czego? Banks dzieli więc sprawę na dwa zasadnicze wątki i angażując do pracy całą swoją ekipę rozpoczyna próbę odnalezienia mordercy. To nie będzie prosta zagadka do rozwiązania. Tropy są niewielkie i w zasadzie dość niejasne. Podążanie jednym z nich denerwuje przełożonych inspektora. Drugi wątek jest tak mętny i niejasny, że miejscami grupa dochodzeniowa Banksa ma ochotę porzucić dalsze jego drążenie. Ostatecznie jednak obie ścieżki okazują się być dość istotne, a jedna doprowadza inspektora do wielkiej tajemnicy, a co za tym idzie – do mordercy. Czy inspektorowi uda się zatrzymać złoczyńcę? Czy jego grupa stanie za niem murem? A może to on będzie musiał bronić swoich śledczych? Czy przełożeni pozwolą Alanowi spokojnie pracować? Czy którykolwiek z podejrzanych mówi prawdę? By się tego dowiedzieć koniecznie należy sięgnąć po powieść Petera Robinsona zatytułowaną Dzieci rewolucji.

Od początku nie potrafiłam zrozumieć tytułu tej powieści. Nawet do wydawcy napisałam, że chętnie przeczytam Dzień rewolucji. Jakoś nie potrafiłam się utożsamić z tym tytułem, a jego prawdziwe znacznie odkryłam na jednej z ostatnich stron powieści. Wówczas to wiele rzeczy stało się dla mnie jasnych i oczywistych. Zaczęłam się zastanawiać, czy gdybym wcześniej więcej wysiłku poświęciła lekturze, to czy sama odkryłabym wszystkie sekrety Dzieci rewolucji. Całkiem możliwe.

Nie będę was przekonywać, że książkę czyta się wyśmienicie i ekspresowo. Mnie się jej tak nie czytało, ale wina nie leżała po stronie lektury. Mam nadzieję, że zachęciłam was do sięgnięcia po tę pozycję i przekonania się na własnej skórze, czy warto poznać bliżej inspektora Banksa. Ja na pewno chciałabym przeczytać jego dalsze perypetie.

Sil

Baza recenzji Syndykatu ZwB

4 lutego 2016

Druga Twarz ("W drodze. Dorastanie w ośmiu podróżach" Richard Hammond)

"W drodze. Dorastanie w ośmiu podróżach" Richard Hammond
rok: 2015
str. 296
Wyd. Zysk i S-ka
Ocena: 5/6


Po usłyszeniu imienia Richard, każdy facet i pewnie nie jedna kobieta dopowie sobie tylko jedno. Wcale nie chodzi tutaj o Gere, choć bardzo blisko (dla niewtajemniczonych i młodych Richard Gere to aktor), bo Gere kojarzy się z Top Gear. No, ale do sedna. Po długim i pewnie trochę niezrozumiałym wstępie zdradzę wam, chodzi o Richarda Hamonda, zwanego Chomikiem. To jeden z prowadzących, a raczej już byłych prowadzących, najpopularniejszego na świecie programu motoryzacyjnego Top Gear. Z wszystkich "twarzy" programu to właśnie Hamonda lubię najbardziej. To nie tylko wiedza, ale także motoryzacyjna pasja, a przede wszystkim humor – dużo humoru. To prawda, że mężczyzna co najwyżej zwiększa masę i ilość zmarszczek, ale nie dojrzewa. Richard Hamond jest doskonałym tego przykład, przynajmniej takie odnosi się wrażenie oglądając jego wyczyny na szklanym ekranie.
Okładka książki trochę odbiega od tego, czego się spodziewałem. Jest jakby taka melancholijna, albo hipisowska. Zdaje się nie pasować do jego osobowości. Jednak, po lekturze, gdy znowu na nią spojrzymy, to z pewnością zauważymy, że pasuje jak najbardziej. W każdym razie sama książka to wielkie zaskoczenie. Jest to zbiór ośmiu opowiadań, ale to akurat nie zaskakuje. W każdym razie są to opowiadania, których akcja dzieje się za młodzieńczych lat autora. Gdzieś między ósmym a dwudziestym rokiem życia i przedstawiają rozwój miłości do podróżowania, prędkości i motoryzacji. Historia zaczyna się od nudnych podróży i fascynacji nad mechanizmem przerzutek pierwszego roweru i prowadzi nas przez przejażdżki pierwszym motocyklem, a kończy się na pierwszym samochodzie. Jak kilka, niby zwykłych elementów w życiu każdego młodego chłopaka, może doprowadzić to tak wspaniałej kariery?

Niby banalne, a czyta się to wyśmienicie, mógłbym powiedzieć, że jednym tchem, ale w moim wykonaniu to nie do końca prawda. W każdym razie zaskoczeniem jest forma, w jakiej żartowniś Richard Hamond opisuje swoje dojrzewanie i ewolucje młodzieńczego buntu. Wszystko okrasza dużą dawką wrażliwości, ujawniającą się w opisach otaczającego świata. Musicie przyznać, poetyckie i rozbudowane opisy przyrody to nie to, czego się spodziewaliście po Chomiku. Oczywiście od czasu do czasu można się uśmiechnąć, ale jednak ta poetycka głębi, przez duże "G" pojawia się znacznie częściej.

Wszystkie części czyta się z wielką przyjemnością, choć "akcja" często zwalnia przez wspomniane opisy i wykłady techniczne choćby o przerzutkach. Osobiście bardzo żałowałem, że autor nie zdecydował się na umieszczenie większej ilości zdjęć, które zdecydowanie pomogły by odkryć prawdziwą twarz Hamonda. Każdy miłośnik motoryzacyjnej przygody dobrze będzie wiedział, co czuje opisywany młodzieniec, bo nie raz był na jego miejscu. Książkę polecam nie tylko fanom autora. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie i będzie mógł inaczej spojrzeć na swoją młodość. Warto odkryć nową twarz dowcipnisia z Top Gear.


Artur Borowski

1 lutego 2016

Bookowo 12/2015 (33) i 1/2016 (34)

Zdarza się Wam o czymś dramatycznie i masakrycznie zapomnieć? Mnie się zwykle nie zdarzało, ale zaczęło. W grudniu, dokładnie w jednym z ostatnich jego dni, zrobiłam fotkę książek, które przyszły w tamtym miesiącu. Zrobiłam i... na tym skończyłam. Bo zapomniałam napisać post i wstawić go w Sylwestra. Potem przez cały styczeń myślałam o tym, że muszę pochwalić się grudniowymi nabytkami, ale... ale styczeń był dla mnie i dla mojej psychiki bardzo męczący. Czasem brakowało mi nie tyle czasu co sił na... cokolwiek. A potem przyszło małe (no, może nie małe) załamanie. Po załamaniach zwykle się człowiek podnosi. Ja też w końcu się podniosłam. Obiecałam sobie, że w ostatnią sobotę miesiąca wstawię podwójny stosik. Ale nie wyrobiłam się w czasie. Obiecałam więc sobie, że wstawię go sobie w niedzielę - 31.01.2016. I ponownie się nie wyrobiłam. Wstawiam więc ten post 1 lutego. Naprawdę - w końcu właśnie go piszę, więc już nie ma odwrotu :) 

Poniżej prezentuję więc wam dwa stosiki - jeden nieco większy, drugi znacznie mniejszy. Pierwszy grudniowy, drugi styczniowy :) 

Na początek stosik grudniowy.


Początek mnie i ciebie - Emery Lord (Od wydawnictwa Amber) czytałam w wersji eletronicznej. Bardzo dziękuję wydawnicwtu za egzemplarz papierowy :) 
Zostań jeśli kochasz - Gayle Dorman (Nasza Księgarnia) otrzymałam od księgarni Matras. Recenzja TUTAJ :) 
Posłaniec strachu - Michael Grant (Jaguar). Cóż mogę pwoiedzieć? Mam nadzieję, że wkrótce przeczytam :)
YOLO for Fun - Margart Okeey (Jaguar). Tę pozycję do recenzji otrzymała Wiktoria. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się recenzja :) 
Myśli moje swobodne - Agnieszka Lingas-Łoniewska (Novae Res). To oczywiście zakup włansy :) 
Jedyne wyjście - Ryszard Ćwierlej (Filia). To prezent, jaki otrzymałam w trakcie zwiedzania Wrocławskich Targów Książki. 
Ślad - Lena Sundstrom (Czarna Owca). To Targowy zakup Artura :)
Pożegnaj się - Lisa Gardner, Koszmarna cisza - Wulf Dorn, Obietnia mroku - Maxime Chattam (Sonia Draga), to moje zakupy Targowe :) 
Czarna samica kruka - Dariusz Pawłowski (Oficynka) to egzemplarz do recenzji od autora. 
Królowa i Faworytka - Kiera Cass (Jaguar) to nowela serii Rywalki. Już nie mogę się doczekać lektury :) 

A dalej już edukacyjnie i rozrywkowo :)
Owoce Świata - Beata Pawlikowska (Edipresse Polska) gra edukacyjna memowy. 
101 myśli pozytywnych do kolorowania - Lisa Magano (Amber) - kolorowanka. Zakupiłam już nowe kredki, niedługo zacznę kolorować :D 
Arcydzieła do kolorowania - Marty Noble (Wydawnictwo Naukowe PWN) - kolejna kolorowanka :) 

No i stosik styczniowy:

Tu jak widzicie, skromnie :) 
Kołysanka - Sarah Dessen (Harper Collins). Recenzja wkrótce :)
Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego - Wojciech Sumliński (Wojciech Sumliński Reporter). Do recenzji dla Artura od ksiegarni Matras. 
Major Hubal. Historia prawdziwa - Łukasz Ksyta (Iskry). Do recenzji dla Artura od Dużego Ka. 

To jak, coś przypadło wam do gustu? Coś polecacie? Coś odradzacie?