"Coś świętego" Sarah Dessen
wyd. Harper Collins
rok: 2016
str. 384
Ocena: 5/6
Czasami ścieżki życia dziwnie się plączą, przenikają się, nachodzą na
siebie i prowadzą nie tam, gdzie byśmy chcieli. Podążamy nimi bezwiednie, a gdy
zaczynamy zastanawiać się, co się dzieje, nagle okazuje się, że jesteśmy w
punkcie, do którego nigdy nie planowaliśmy dojść. Droga powrotna bywa żmudna i
pracochłonna. Czasem w ogóle nie jest możliwe cofniecie się o kilka kroków i
wrócenie do miejsca, w którym zbłądziliśmy. Zwykle podjęte przez nas decyzje
odciskają się piętnem na nas samych oraz na naszych bliskich. Gorzej, gdy inni
nie tylko nie mogą, ale i nie chcą zapomnieć nam naszych błędów z przeszłości.
Jeszcze gorzej, gdy pokutujemy z powodu czyichś błędów. Jak z tym żyć?
Sydney Stanford jeszcze do niedawna żyła w bardzo komfortowych i
cieplarnianych warunkach. Uwielbiała swojego starszego brata i była w niego
wpatrzona jak w obrazek. Śledziła każdy jego krok, robiła to co on. Peyten był
w centrum wszechświata, i to nie tylko jej, ale i ich rodziny, przyjaciół oraz
zupełnie obcych ludzi. W związku z tym Syd była zwykle dla otoczenia
niewidzialna. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Nikt nic specjalnego od niej nie
chciał. Dziewczyna do tego przywykła, może niezupełnie to akceptowała, ale
jakoś z tym żyła. Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy Peyton zaczął dość
hulaszcze życie. Narkotyki i alkohol były na porządku dziennym. Do tego chłopak
zaczął kraść, a przecież pochodził z dość zamożnej rodziny. Każda wpadka
kończyła się przywiezieniem przez policję i odwykiem. Niestety, chłopak zwykle
dość szybko wracał do poprzednich nawyków. Jednak ostatnie tego typu
zamieszanie jakby coś poprzestawiało w jego priorytetach. Przestał szaleć.
Niemal zaczął się zachowywać jak dawniej. Nawet pracę znalazł. Dwa dni przed
końcem zwolnienia warunkowego coś w niego strzeliło. Po kolejnej dniówce wsiadł
do auta i pojechał do kolegi, a tam się upił. Niestety, to mu nie wystarczyło.
Po zakrapianej imprezie usiadł za kółkiem i udał się w drogę do domu. Niestety,
nie było mu dane do niego dojechać. Zdarzył się tragiczny w skutki wypadek,
który naznaczył nie tylko jego, ale i całą jego rodzinę.
Po wypadku i sprawie sądowej Sydney postanawia zmienić coś w swoim
życiu – po pierwsze – zmian szkoły. To ma pomóc jej otrząsnąć się po tragedii.
Czy tak faktycznie będzie? Czy dziewczyna wśród nowego otoczenia znajdzie to,
czego potrzebuje? Czy będzie jej dane poznać właściwych ludzi? Czy w końcu
stanie się widzialna? A może, tak jak brat, dość szybko wpadnie w złe
towarzystwo? By się tego dowiedzieć, koniecznie należy sięgnąć po najnowszą
powieść Sarah Dessen zatytułowaną Coś świętego.
Muszę przyznać, że ta książka nie od razu mnie do siebie przekonała.
Przez pierwszych kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt stron poznawaliśmy
historię Syd i jej brata, która, szczerze powiedziawszy, nie była zbyt ciekawie
opowiedziana. Niby została dość zwięźle streszczona, ale równocześnie jakoś tak
nieinteresująco o bardzo wymijająco. Dużo trzeba było sobie dopowiedzieć i
zwracać uwagę później w trakcie lektury, bo dopiero wówczas odnajdowało się
elementy układanki, której wcześniej wcale do końca nie odsłonięto.
Ogólnie powieść, oczywiście już po rozkręceniu, naprawdę mi się
podobała. Była nie tylko ciekawa, ale i bardzo prawdziwa. Czasami, a w sumie do
pewnego momentu nawet dość często, Sydney mnie denerwowała. Nie mówiła nikomu
prawdy, urywała się w swojej skorupie jak ślimak. Na szczęście z biegiem czasu
i stron to się zmieniło. I chyba przede wszystkim to mnie urzekło.
Coś świętego szczerze polecam. Warto.
Sil
Mam za sobą dwie powieści Sarah Dessen. Czytało mi się je szybko i przyjemnie, aczkolwiek jej twórczość to raczej takie zwyczajne czytadła. Nie jestem przekonana, czy sięgnę po "Coś świętego".xx
OdpowiedzUsuń