13 kwietnia 2016

Szukając siebie ("Biała róża" Amy Ewing)

"Biała róża" Amy Ewing
Seria: The Lone City
Tom: II
wyd. Jaguar
rok: 2016
str. 320
Ocena: 4/6


A kiedyś Cię znajdę...znajdę Cię
A w końcu znajdę
Jestem coraz bliżej wiem...  1)

Po przeczytaniu Klejnotu nie mogłam się doczekać kontynuacji tej serii. Pamiętam, że nie od razu ta książka mnie wciągnęła. I że niekoniecznie zapałałam uczuciem do wszystkich wykreowanych przez autorkę bohaterów. Jednak po kilkudziesięciu stronach historia pochłonęła mnie na tyle, że nawet nie zauważyłam, kiedy powieść się skończyła. Widać było, że z każdą napisaną stroną Amy Ewing lepiej szło utożsamianie się z bohaterami i z historią, która tworzą. Spodziewałam się więc, że Biała róża będzie kontynuacją tej świetnej końcówki Klejnoty. Niestety, nic bardziej mylnego. W drugiej części serii The Lone City autorka borykała się dokładnie z tym samym problemem – według mnie miała problem z rozkręceniem akcji. Początek ciągnie się więc jak falki z olejem miejscami wręcz odstręczając czytelnika od lektury. A nie powinno tak być. Akcja powieści zaczyna się w dość dramatycznych dla głównej bohaterki okolicznościach.

Violet zostaje przyłapana na czynie nie tylko zabronionym, ale wręcz zagrożonym karą śmierci. Jej ukochany zostaje uwięziony i dziewczyna przeczuwa, że to koniec. Jedyna nadzieja we wcześniejszych planach Luciena na ucieczkę, tylko – czy te plany są jeszcze aktualne? Czy mają szansę na powodzenie? Przecież serum, które miała zażyć zaaplikowała przyjaciółce, by to ją uratować. Gdy Violet próbuje ogarnąć to wszystko, co się wydarzyło tego dnia, gdy niespodziewanie do jej komnaty wkracza Diuszesa Jeziora, która postanawia ukarać nieposłuszną Surogatkę wyjątkowo surowo.

Okoliczności są tragiczne, krew się leje, ale… wcale tego nie czuć jakoś wyjątkowo wyraźnie. Niby Violet jest zrozpaczona, niby nie wie co ze sobą zrobić, wpada w jakieś odrętwienie, ale równocześnie – wcale nie czuć, by działo się coś złego. Niby bohaterka wszystko przeżywa, rozpacza, ale jednocześnie jest jakby obok. Jest zakochana i ból jaki sprawiła jej Diuszesa niewiele znaczy. Później nawet nie wspomina tych dramatycznych wydarzeń. Najważniejsze jest dla niej bezpieczeństwo ukochanego – gdy to udaje się jej osiągnąć – jakby o wszystkim zapomniała. A ma przecież misje do spełnienia. Ale, czy ten cel, który wyznaczył jej Lucien jest faktycznie taki istotny? Może lepiej się poprzytulać. Pocałować? Albo… Do tego wszystkiego targa nią bardzo silna zazdrość. To wszystko razem sprawia, że dziewczyna czasem postępuje naiwnie, a nawet wręcz głupio. Takie zachowanie strasznie irytuje, przynajmniej mnie, jako czytelnika. Do kompletu dochodzi wielka miłość bohaterki – Ash, któremu nie poświęciłabym ani jednej myśli, gdyby autorka nie postanowiła kontynuować tego beznadziejnego według mnie związku. Naprawdę, miałam nadzieję, że Violet przejrzy na oczy i zrozumie, że on nie jest dla niej. Już pomijam jego przeszłość, bo ona nie za bardzo od niego zależała, no i postanowił się zmienić dla ukochanej. Ale równocześnie ma przed Violet tajemnice i to związane z byłymi oblubienicami. Do tego chłopak wychodzi z założenia, że jego obecnej ukochanej nic do tego, co trzyma przed nią w tajemnicy. Bo to tajemnice tamtych kobiet i jego, a nie jego i jej. Niby to wspaniała postawa, ale równocześnie tak tandetnie sztuczna… Gdyby mnie facet tak potraktował, to pokazałabym mu, gdzie są drzwi. Tym bardziej, że gdyby nie ona, nie przeżyłby na ulicy nawet pięciu minut. Tymczasem Violet bardzo nad tym ubolewa (przez chwilę), rozpamiętuje, ale twardo i niewzruszenie stoi u boku Asha. Niby martwią ją nieuniknione zmiany w Cichym Mieście, ale równocześnie dużo bardziej ubolewa nad dołkiem psychicznym, w który wpadł jej ukochany. Bo Ash, mężczyzna który do tej pory miał jedynie służyć ciałem kobietom – po prostu się nudzi. Chciałby pomóc, ale nie za bardzo się do czegokolwiek nadaje. Aż tu nagle, na sam koniec powieści, okazuje się, że jednak do czegoś się może przydać. Tylko czemu tak długo nie wspominał, że posiada pewne umiejętności, wcale nie związane ze sztuką uwodzenia? Odpowiedzi trudno szukać w Białej róży.

Być może ujawniłam zbyt wiele szczegółów tej książki, ale niesamowicie podniosła mi ona ciśnienie. Nie da się więc ukryć, że książka wywołuje wiele emocji. Nie zawsze pozytywnych, ale przecież nie tylko o takie uczucia chodzi. By się przekonać, jak i czy wpłynie ona na wasze życie i odczucia, koniecznie musicie się z nią zapoznać.

Sil


1) Reni Jusis - Kiedyś Cię znajdę

3 komentarze:

  1. Niestety popieram, miałam podobne wrażenie. Książkę fajnie się czytało, ale paskudnie irytowała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, nie wiem czy chcę poznawać, czy książka wpłynie na moje życie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkiem zapomniałam o tej książce przy składaniu zamówienia :( Muszę gdzieś poszukać jej, ponieważ bardzo, ale to bardzo, bardzo interesuje mnie kontynuacja losów Violet :)

    OdpowiedzUsuń