"Biała róża" Amy Ewing
Seria: The Lone City
Tom: II
wyd. Jaguar
rok: 2016
str. 320
Ocena: 4/6
A kiedyś Cię
znajdę...znajdę Cię
A w końcu znajdę
Jestem coraz bliżej wiem... 1)
A w końcu znajdę
Jestem coraz bliżej wiem... 1)
Po przeczytaniu Klejnotu nie mogłam się doczekać
kontynuacji tej serii. Pamiętam, że nie od razu ta książka mnie wciągnęła. I że
niekoniecznie zapałałam uczuciem do wszystkich wykreowanych przez autorkę
bohaterów. Jednak po kilkudziesięciu stronach historia pochłonęła mnie na tyle,
że nawet nie zauważyłam, kiedy powieść się skończyła. Widać było, że z każdą
napisaną stroną Amy Ewing lepiej szło utożsamianie się z bohaterami i z
historią, która tworzą. Spodziewałam się więc, że Biała róża będzie kontynuacją
tej świetnej końcówki Klejnoty. Niestety, nic bardziej mylnego. W drugiej
części serii The Lone City autorka borykała się dokładnie z tym samym problemem
– według mnie miała problem z rozkręceniem akcji. Początek ciągnie się więc jak
falki z olejem miejscami wręcz odstręczając czytelnika od lektury. A nie
powinno tak być. Akcja powieści zaczyna się w dość dramatycznych dla głównej
bohaterki okolicznościach.
Violet zostaje przyłapana na czynie nie tylko
zabronionym, ale wręcz zagrożonym karą śmierci. Jej ukochany zostaje uwięziony
i dziewczyna przeczuwa, że to koniec. Jedyna nadzieja we wcześniejszych planach
Luciena na ucieczkę, tylko – czy te plany są jeszcze aktualne? Czy mają szansę na
powodzenie? Przecież serum, które miała zażyć zaaplikowała przyjaciółce, by to
ją uratować. Gdy Violet próbuje ogarnąć to wszystko, co się wydarzyło tego
dnia, gdy niespodziewanie do jej komnaty wkracza Diuszesa Jeziora, która
postanawia ukarać nieposłuszną Surogatkę wyjątkowo surowo.
Okoliczności są tragiczne, krew się leje, ale… wcale
tego nie czuć jakoś wyjątkowo wyraźnie. Niby Violet jest zrozpaczona, niby nie
wie co ze sobą zrobić, wpada w jakieś odrętwienie, ale równocześnie – wcale nie
czuć, by działo się coś złego. Niby bohaterka wszystko przeżywa, rozpacza, ale
jednocześnie jest jakby obok. Jest zakochana i ból jaki sprawiła jej Diuszesa
niewiele znaczy. Później nawet nie wspomina tych dramatycznych wydarzeń.
Najważniejsze jest dla niej bezpieczeństwo ukochanego – gdy to udaje się jej
osiągnąć – jakby o wszystkim zapomniała. A ma przecież misje do spełnienia. Ale,
czy ten cel, który wyznaczył jej Lucien jest faktycznie taki istotny? Może
lepiej się poprzytulać. Pocałować? Albo… Do tego wszystkiego targa nią bardzo
silna zazdrość. To wszystko razem sprawia, że dziewczyna czasem postępuje naiwnie,
a nawet wręcz głupio. Takie zachowanie strasznie irytuje, przynajmniej mnie,
jako czytelnika. Do kompletu dochodzi wielka miłość bohaterki – Ash, któremu
nie poświęciłabym ani jednej myśli, gdyby autorka nie postanowiła kontynuować
tego beznadziejnego według mnie związku. Naprawdę, miałam nadzieję, że Violet
przejrzy na oczy i zrozumie, że on nie jest dla niej. Już pomijam jego
przeszłość, bo ona nie za bardzo od niego zależała, no i postanowił się zmienić
dla ukochanej. Ale równocześnie ma przed Violet tajemnice i to związane z
byłymi oblubienicami. Do tego chłopak wychodzi z założenia, że jego obecnej
ukochanej nic do tego, co trzyma przed nią w tajemnicy. Bo to tajemnice tamtych
kobiet i jego, a nie jego i jej. Niby to wspaniała postawa, ale równocześnie
tak tandetnie sztuczna… Gdyby mnie facet tak potraktował, to pokazałabym mu,
gdzie są drzwi. Tym bardziej, że gdyby nie ona, nie przeżyłby na ulicy nawet
pięciu minut. Tymczasem Violet bardzo nad tym ubolewa (przez chwilę),
rozpamiętuje, ale twardo i niewzruszenie stoi u boku Asha. Niby martwią ją
nieuniknione zmiany w Cichym Mieście, ale równocześnie dużo bardziej ubolewa
nad dołkiem psychicznym, w który wpadł jej ukochany. Bo Ash, mężczyzna który do
tej pory miał jedynie służyć ciałem kobietom – po prostu się nudzi. Chciałby
pomóc, ale nie za bardzo się do czegokolwiek nadaje. Aż tu nagle, na sam koniec
powieści, okazuje się, że jednak do czegoś się może przydać. Tylko czemu tak
długo nie wspominał, że posiada pewne umiejętności, wcale nie związane ze
sztuką uwodzenia? Odpowiedzi trudno szukać w Białej róży.
Być może ujawniłam zbyt wiele szczegółów tej książki,
ale niesamowicie podniosła mi ona ciśnienie. Nie da się więc ukryć, że książka
wywołuje wiele emocji. Nie zawsze pozytywnych, ale przecież nie tylko o takie
uczucia chodzi. By się przekonać, jak i czy wpłynie ona na wasze życie i
odczucia, koniecznie musicie się z nią zapoznać.
Sil
1) Reni
Jusis - Kiedyś Cię znajdę
Niestety popieram, miałam podobne wrażenie. Książkę fajnie się czytało, ale paskudnie irytowała.
OdpowiedzUsuńOch, nie wiem czy chcę poznawać, czy książka wpłynie na moje życie :D
OdpowiedzUsuńCałkiem zapomniałam o tej książce przy składaniu zamówienia :( Muszę gdzieś poszukać jej, ponieważ bardzo, ale to bardzo, bardzo interesuje mnie kontynuacja losów Violet :)
OdpowiedzUsuń