10 lutego 2012

Zakręty losu - Agnieszka Lingas-Łoniewska (nagroda w Konkursowie 10)


Kto nie słyszał o Zakrętach losu? Każdy je przeżył, a wielu z Was zapewne miało niesamowitą przyjemność przeczytać o nich w jednej z pierwszych powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. To właśnie TĘ powieść chciałabym dziś zaproponować Wam jako nagrodę w Konkursowie 10. Poniżej zamieszczam notę Wydawcy, ale...



Zakręty losu - Agnieszka Lingas-Łoniewska



Dramat sensacyjny opowiadający o życiu pełnym pokus, zagrożeń, zgubnych nałogów, fałszywych idei, mafii i wielkiej miłości.

Pierwsza część trylogii o braciach Borowskich, pełna wzruszeń, łez i namiętności. Poznajemy Krzysztofa Borowskiego, adwokata broniącego bossów narkotykowej mafii, Katarzynę Kochańską, prokurator oskarżającą w procesie zorganizowanej grupy przestępczej, Łukasza „Lukasa” Borowskiego, starszego brata Krzysztofa, od najmłodszych lat działającego w mafijnych strukturach oraz Małgorzatę Filipiak – dziewczynę, której tragiczny los na zawsze odbił się rykoszetem na życiu pozostałej trójki.

Co jest dla nich najważniejsze? Na nowo odzyskane uczucie czy braterska miłość? A może etyka zawodowa i wiara w słuszność podejmowanych decyzji? Rozwiązanie wcale nie jest oczywiste, a co najważniejsze... bezpieczne.

To tyle tytułem oficjalnych informacji. Już wkrótce wiosna, liczę, że będziemy mieli możliwość cieszyć się drugą i trzecią częścią trylogii autorstwa Agnieszki. A na zachętę, specjalnie dla Was, autorka przygotowała fragmenty kolejnych powieści :) Oto i one :)

Zakręty losu - Braterstwo krwi

Pochylił głowę i zacisnął zęby.
-         Magda...
-         Łukasz. Spotkajmy się jutro. Jeśli nie chcesz pokazywać się swojej mamie, pojedźmy gdzieś. Tak jak wtedy. Gdy przywiozłeś mnie pod swój rodzinny dom. - Szeptała gorączkowo.
-         Ja... - nie był w stanie powiedzieć, żeby dała mu spokój, żeby o nim zapomniała, żeby już nigdy do niego nie dzwoniła, bo to najgorsze co mogą zrobić. Spotykać się. Patrzeć na siebie. Dotykać się...
-         Proszę. Kocham cię. Kocham...
-         Magda... Ja ciebie też kocham... - Nie był w stanie jej odrzucić. Po prostu nie mógł.
-         Zobaczymy się jutro? - spytała z nadzieją.
-         Tak. - Odpowiedział, wiedząc, że to najgorsze, co może teraz zrobić. Ale... nie był w stanie postąpić inaczej. Nie był tym starym Lukasem bez serca. Teraz był mężczyzną, który kochał, który szalał z miłości. I nie był w stanie z tym walczyć. Mógł walczyć z całym złem tego świata, mógł wbijać swoje twarde pięści w ciało przeciwnika, mógł spotykać się z najgorszymi gnojkami, ale tego nie mógł zrobić. Nie mógł odrzucić tego uczucia, które zawładnęło nim i nie pozwalało normalnie funkcjonować. I chociaż wiedział, że potem ona będzie niewyobrażalnie cierpieć,  wiedział również, że jedyne co mu pozostaje, to kochać ją i dać się porwać temu cudownemu uczuciu.
-         Tak, maleńka. Zadzwonię do ciebie i pojedziemy gdzieś. - Dodał z uśmiechem.
-         Obiecujesz? - Wytarła łzy i tylko lekko pociągała nosem.
-         Obiecuję.
Gdy skończył z nią rozmawiać, wziął głęboki wdech i momentalnie rysy jego twarzy się ściągnęły, oczy pokryły mgłą obojętności i pogardy a usta zacisnęły w wąską kreskę. Bo właśnie do jego gabinetu Fazi wprowadzał Rusłana i jego ludzi. Dzisiaj mieli ustalić datę ostatecznego „przekazania towaru”, jak to nazywali. I Łukasz miał nadzieję, że nastąpi to w miarę szybko, bo potem będzie mógł zrobić to, o czym od dawna myślał. Raz na zawsze zakończyć temat Siergieja.
Przywitał wchodzących mężczyzn, podając każdemu z nich rękę i prowadząc w stronę sofy i foteli. Gdy zerknął na skórzaną kanapę, od razu przed jego oczami pojawił się cudowne wspomnienia, teraz sprawiające mu teraz tylko ból. Potrząsnął lekko głową, jakby próbując uwolnić się od tych myśli, które nieco go rozpraszały, usiadł w głębokim fotelu i utkwił wzrok w Rusłanie.
-         Jak wygląda nasza sprawa? - spytał oschłym tonem, nie zapominając oczywiście o akcencie.
-         Bardzo dobrze. Dziewczyny są już w Krakowie. Wszystkie wierzą w agencję modelek i świetlaną przyszłość na wybiegach Europy. - Rusłan zaśmiał się obleśnie a Łukaszowi przez ułamek sekundy mignęła przed oczami twarz tego byłego boksera, zderzająca się z jego pięścią. I od razu poczuł się lepiej.
-         To dobrze. A w jakich warunkach teraz przebywają?
-         W całkiem niezłych. Mieszkają w jednym z naszych moteli. Całodzienne wyżywienie, telewizja satelitarna. - Rusłan rechotał, ale gdy zobaczył wpatrujące się w niego, zimne niebieskie oczy siedzącego w fotelu blondyna, odchrząknął i przybrał poważniejszy ton. - Wszystkie laski zostały zbadane, spełniają twoje wymagania.
-         Jaka jest gwarancja, że któryś z twoich gnojków nie będzie chciał się zaopiekować jedną z dziewczyn? - Łukasz objął się ramionami, oparł nogę w wysokim bucie o kolano i patrzył z pogardą na krępego łysola, który wyraźnie zaczynał się pocić.
-         Nie... No co ty? - Rusłan popatrzył z przerażeniem, przenosząc wzrok z Łukasza na Faziego i z powrotem. - Nie ma opcji. Jeśli chcesz możemy je jeszcze raz zbadać gdy dotrą do ciebie. Ale u nas nikt ich nie ruszy. Pan Siergiej jest poważnym biznesmenem, pracuje z najlepszymi ludźmi.
-         Dobra, dobra, już skończ z tym marketingiem. Przejdźmy do interesów. Fazi. - Łukasz mruknął, a jego człowiek podał grubą kopertę.
-         Tutaj połowa kasy, tak jak mówiłem. Macie umowę? - Łukasz popchnął wypchaną kopertę w stronę Rusłana. Ten złapał ją szybko i podał jednemu ze swoich ludzi, który wyjął przenośną maszynkę do liczenia banknotów i zajął się przeliczaniem pieniędzy.
-         Mamy. Została przygotowana przez naszego prawnika. Może słyszałeś? Mecenas Borowski. - Rusłan zaśmiał się cicho, a Łukasz poczuł, że spinają mu się wszystkie mięśnie. - To brat Lukasa, prawej ręki Siergieja. Musiałeś o nim słyszeć.
-         Coś tam słyszałem. - Borowski odparł obojętnym tonem.
-         Lukas zniknął, a teraz jego brat pracuje dla nas. To jest dopiero kurwa, śmieszne.

Zakręty losu - Historia Lukasa

Łukasz zamyślił się na chwilę a Krzysiek cały czas przetrawiał te informacje, którymi uraczył go brat. Pamiętał tamten okres niezbyt dobrze, jedyne co utkwiło mu w głowie to to, że z jego starszym bratem były ciągłe kłopoty, ojciec wieszał na nim psy, matka za nim płakała a on, Krzysiek, tęsknił. I cieszył się każdą chwilą, jaką udało mu się z nim spędzić. A było tych chwil coraz mniej, w miarę jak Krzysiek rósł, a Łukasz coraz głębiej i dalej wchodził w ten swój świat zwany półświatkiem. A potem... poznał Gośkę i już wszystko się spieprzyło.
-        Zamyśliłeś się – Łukasz patrzył uważnie na młodszego brata.
-        Jak poznałeś Gośkę? - Ten spytał nieoczekiwanie.
Łukasz drgnął na sam dźwięk jej imienia. Wiedział, że nigdy nie będzie w stanie normalnie myśleć o tej dziewczynie, która była przecież jego pierwszą miłością. Potrząsnął głową.
-        Opowiem ci. Ale później. Zanim ją poznałem, w moim życiu działo się wiele chorych, dziwnych, a czasami szalonych rzeczy.

*
Gdy przyjąłem propozycję Wasyla, bo przecież nie miałem innej opcji, moja osoba w mieście stawała się coraz bardziej znana i poważana. Oznaczało to, że miałem swobodne wejście do niemal każdego klubu, że coraz więcej wolnych strzelców chciało się do nas przyłączyć, a moi szefowie szykowali się do rozszerzenia i naszego zasięgu i rodzaju świadczonych usług. Jeśli można to było oczywiście nazwać w taki właśnie sposób. Bo usługi były naprawdę zróżnicowane, o szerokim zasięgu. Dla każdego coś dobrego. Oczywiście oprócz powiększającej się palety przyjemności, powiększała się nasza sfera wpływów, na co miałem bezpośredni wpływ. Dlatego też zanim ukończyłem dwudziesty pierwszy rok życia, jeździłem już najnowszym modelem BMW, które kupiłem sobie sam, bez pomocy mojego usłużnego ojca. Kupiłem mieszkanie w śródmieściu, które wyremontowałem i urządziłem wedle własnego pomysłu. I pod moim kierownictwem działało już sześć klubów we Wrocławiu. W jednym z nich urządziłem swoje biuro i generalnie byłem cholernie zadowolony z życia. Kasa nie stanowiła problemu, miałem grupkę zaufanych żołnierzy, którymi zarządzał Fazi, będący moją prawą ręką. Fazi nie był głupi, o nie. Ale znał hierarchię i przyjmował bez szemrania. Za to naszymi ludźmi od czarnej roboty zarządzał naprawdę doskonale. Można by powiedzieć, urodzony kierownik sekcji. I o ile ja byłem dyrektorem działu, a Wasyl dyrektorem departamentu, to nadal nie znałem prezesa. Ale bardzo chciałem go poznać. I z tego co wiedziałem... on coraz bardziej chciał poznać mnie. Jaro przestał się liczyć i widziałem, że czasami miał do mnie jakąś ukrytą pretensję, ale nigdy nie robił nic, co spowodowałoby jakąkolwiek reakcję z mojej strony. W sumie lubiłem tego gościa i wolałem nie psuć układów między nami. I lepiej, żeby on też tego nie chciał. Bo niestety... nie byłem człowiekiem, który kierowałby się sentymentami. Nie w tym życiu i nie w tym biznesie. Czy byłem zimnym draniem? Na pewno. Przynajmniej wtedy. Z czasem wiele się zmieniło, ale wówczas, na początku mojej drogi... Taaak. Byłem świetnym kumplem, szczerym do bólu, ale zawsze można było na mnie liczyć. Potrafiłem wszystko załatwić i szybko budowałem sobie szacunek. Ale gdy ktoś mnie wkurwił... Nie było zmiłuj się. I w sumie... Tak zostało do dzisiaj. Oczywiście nie wszystko układało się jak po maśle. Takie życie pociągało za sobą wielkie ryzyko. I to nie tylko ze strony stróżów prawa, z którymi jak na razie, nie miałem na szczęście do czynienia, ale wiedziałem, że już wkrótce znajdę się na ich liście i stanę się obiektem, o ile nie zainteresowania, to na pewno obserwacji. Wiedziałem o tym i godziłem się na to. Można by powiedzieć, efekt uboczny, albo jak kto woli, ryzyko zawodowe. Ale oprócz niewątpliwego ryzyka życia na granicy prawa, pojawiały się jeszcze inne zagrożenia. Tak jak w normalnej organizacji, kiedy pniesz się do góry i musisz uważać na zazdrosnych konkurentów, tak samo było u nas. W naszej zorganizowanej grupie, zwanej niekiedy przestępczą. Zupełnie niesprawiedliwie. Przecież my tylko dawaliśmy ludziom to, czego chcieli. Zapewnialiśmy im szeroko pojętą rozrywkę. A także ochronę i bezpieczeństwo. Byliśmy taką polisą ubezpieczeniową. I w dodatku niekiedy nie trzeba nawet było płacić składek. Wystarczyło, że właściciel klubu zgodził się zatrudnić naszych chłopców do ochrony, a nasze dziewczyny do towarzystwa. I tak czerpaliśmy z tego kasę. Panienki robiły swoje, chłopcy umożliwiali handel rozmaitościami, a zyski z tego wpadały do naszych kieszeni. Byłem twórcą tego autorskiego programu i w sumie mogłem sprzedawać licencję. Generalnie najwyższym szefom spodobało się to tak bardzo, że zaczęli wprowadzać podobny system u nich na wschodzie i południu. Gdybym pracował w normalnej firmie, na normalnym stanowisku, dostałbym pewnie awans i jakąś podwyżkę. A w mojej... firmie, dostałem w sumie to samo. Tylko o wiele większej wartości. Bo kasa na pewno była o niebo większa, a i stanowisko wyższe. No i jeszcze te wartości dodane. Imprezy integracyjne. Na których integrowałem się z żeńską częścią personelu wielokrotnie i w różnorakich konfiguracjach. A niekiedy nawet robiłem sesje grupowe, bo uważałem, że skoro amatorek integracji jest tak wiele, to należy uwzględnić je wszystkie i to nawet w tym samym czasie. Taaak. Byłem doprawdy hojnym i otwartym szefem. 


Zachęceni? No ja myślę :) Czekajmy, a się doczekamy. Już wkrótce poznacie Zakręty losu.

Książkę ufundowało Wydawnictwo Novae Res

Więcej na temat Konursowa 10 TUTAJ :)

11 komentarzy:

  1. Ha! To ja napiszę komentarz. Co prawda nie wiem jeszcze, czy wezmę udział w konkursie, ponieważ nie mam pojęcia, jak go ugryźć. Szczególnie martwi mnie fakt konieczności wplecenia wydawnictwa w treść pracy, jako że nie czuję się związana z żadnym konkretnym wydawnictwem... No ale może warto to zmienić. W każdym bądź razie do rzeczy.
    Chciałabym otrzymać książkę Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, gdyż intryguje mnie jej pióro, ale do niedawna nie wydała żadnej książki, którą miałabym ochotę przeczytać z uwagi na fabułę. Nie przepadam za kryminałami stricte (nie zjedzcie mnie, proszę), nie czytuje sensacji, bardziej kręci mnie fantastyka, obyczaj z silnym wątkiem miłosnym. Nie lubię inwestować w książki niepewne, nie mam w pobliżu biblioteki, w której znalazłabym tę na przykład powieść i mogła poczytać za darmo. Ale stało się, pojawiła się książka, po którą chętnie bym sięgnęła, to "Zakład o miłość"! Próbowałam wygrać ją na blogu Pani Agnieszki i w ten sposób zapoznać się z piórem tej autorki, lecz się nie udało tą drogą. :) Postanowiłam kupić książkę ("Zakład o miłość") i na pewno to zrobię. Mam ją na mojej liście! ;) Tylko że muszę jeszcze trochę poczekać...
    Jednak skoro teraz już w Szanownym Konkursowie (naprawdę pomysł przedni) można wygrać coś Pani Agnieszki, to dlaczego mam nie zawalczyć? A może jednak przekona mnie owa książka do tego typu literatury popularnej? Poza tym wiem, jakim wielkim zainteresowaniem cieszyły się opowiadania Agnesscorpio na pewnym forum, więc coś na rzeczy być musi. ;) I sukces tej autorki daje mi nadzieję, że mnie też się uda. Też zaczęłam od ff i też skończyłam polonistykę (właściwie pół-polonistykę; tylko leniwa jestem i dłuuugo piszę ;)). Może w jej powieściach odnajdę jakiś sekret na sukces. ;) Poza tym, na samym początku napisałaś: "wielu z Was miało niesamowitą przyjemność przeczytać o nich (zakrętach - przyp. moje)". Ja należę zatem do pewnie nielicznych, którzy zaglądają na bloga i nie przeczytali, więc jestem idealną kandydatką do tej nagrody! :)
    Pozdrawiam. Będę myśleć o Twoim konkursie, a przyznam, że to nie lada orzech do zgryzienia. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, serio się wysiliłaś. Jeśli chodzi o Konkursowo i wplecenie w odpowiedź nazw wydawnictw to: 1. nie musi być to dosłowna nazwa. Chcę żebyśmy się dobrze zrozumiały, każde słowo można odmieniać. To samo jest z nazwami wydawnictw. Mamy Oficynkę, Jaguara, Znak Emotikon (co prawda w konkursie bierze udał akurat ta spółka córka, ale jeśli będzie się dość kreatywnym) te słowa można używać jak normalne wyrazy :) Mnie chodzi przede wszystkim o kreatywność blogerów. Dopuszczam odstępstwa od reguł jeśli wykaże się bloger odpowiednią dozą kreatywnego myślenia. Zaszalejcie!!!!

      Usuń
    2. Powiem szczerze, że po napisaniu tej mojej wypowiedzi (wcale nie sądzę, że się wysiliłam, raczej rozgadałam, jak mam w zwyczaju, ale to nie umniejsza faktu, że poważnie byłabym z tej książki zadowolona) wpadłam na coś. Pewne użyte przeze mnie słowo okazało się inspiracją, ale nie wiem, jak z czasem będzie, bo mam kilka projektów do zrealizowania, a ten pomysł wymaga niestety czasu... Zobaczymy. Tymczasem dziękuję za uznanie i za podpowiedzi. Faktycznie teraz może mi być łatwiej z wpleceniem wydawnictwa w całą pracę konkursową. :)

      Usuń
  2. Bijcie się o tą książę ;D Jest tego warta ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że warto przeczytać, więc chciałabym przeczytać :) Wyszło "pokrętnie" trochę, ale chciałąby przeczytać jakie są "Zakręty losu".
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Od dłuższego czasu poluję na książki tej autorki. W bibliotece nie ma jeszcze żadnej, a ja raczej nie mam w nawyku kupowania książek, bo gdybym zaczęła kupować każdą książkę jaką chcę z pewnością zakończyłoby się to bankructwem. Chcę przeczytać, ale najpierw muszę ją wygrać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tytuł już mam w głowie i na papierze. :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Każda książka jest szczerze mówiąc "warta grzechu posiadania"Książka Agnieszki Lignas ŁOniewskiej jak najbardziej na mojej liście do zdobycia!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlaczego chciałabym otrzymać te książkę? Trochę to skomplikowane, ale postaram się jak najprościej. Od zawsze interesowałam się literaturą. Uwielbiałam czytać. Książki to był taki mój magiczny świat, odskocznia od szarej rzeczywistości i chyba jedna z najlepszych rozrywek:) Gdy byłam dzieckiem bardzo dużo czytałam (nie zawsze lektur:)). Potem niestety miałam na to coraz mniej czasu, bo i więcej obowiązków, matura, teraz studia. No, ale nadeszła przerwa semestralna, a ja pewnego wieczoru usiadłam do komputera i postanowiłam poszukać ciekawej książki na zimowe wieczory. A że jestem dość wybredną czytelniczką postanowiłam szukać czegoś na forach internetowych. I znalazłam. Na jednym z nich ktoś polecał książkę ,,Zakręty losu”. Zaciekawiła mnie fabuła. Uwielbiam takie pokręcone historię, szczególnie, kiedy dokońca niewiadomo, co się wydarzy. A tak podobno jest w tej książce. Przeczytałam kilka recenzji, znalazłam blog autorki, gdzie zamieszcza fragmenty swoich powieści. I nie mogłam przestać o niej myśleć. Cały czas zastanawiałam się jak potoczy się ta historia, o co w niej tak naprawdę chodzi. Już tak mam, że jak się czymś zainteresuje to poświęcam temu każdą wolną chwilę. Przejrzałam wszystkie dostępne biblioteki, ale książki nigdzie nie było:( A na kupno muszę trochę poczekać, bo tak jak u większości studentów mnie też różnie bywa z funduszami. Wtedy znalazłam tego bloga i konkurs. Pomyślałam sobie, że to może być moja szansa. Długo zastanawiałam się czy wziąć w nim udział. Kilka dni zajęło mi podjęcie tej decyzji, a następne kilka stworzenia pracy konkursowej. W końcu do odważnych świat należy! Nikomu nie powiedziałam, że biorę w nim udział. Pewnie wszyscy by mi to odradzali, jak zwykle mówili by, że to głupie, że powinnam zająć się ważniejszymi rzeczami, ale ja czułam że muszę spróbować. To moja pierwsza praca w życiu i mam nadzieję że nie ostatnia. Kiedy skończyłam pisać poczułam się naprawdę szczęśliwa. Wreszcie zrobiłam coś dla siebie, na przekór wszystkim, którzy we mnie nie wierzą. Rzadko zdarza mi się, żeby jakaś książka zainteresowała mnie tak bardzo jak ta.. Pani Agnieszka nieświadomie odmieniła moje życie. Zdałam sobie sprawę, że trzeba walczyć o marzenia i robić to, co naprawdę się kocha, na przekór ludziom, którzy w nas nie wierzą. Dziękuje:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiem, że pcham się w sporą kolejkę ;) Nie mogę jednak inaczej...
    Naprawdę chciałabym posiadać egzemplarz tej książki. Pachnący farbą drukarską. Prawdziwy (nie wirtualny) - stojący na mojej półce.

    Nie tylko dlatego, że znam "pierwotną", chomikową wersję, że jestem ciekawa jak zmieniła się (i czy w ogóle) ta historia po pokonaniu drogi wydawniczej.

    Nie tylko dlatego, że podoba mi się świat kreowany przez Agnieszkę Lingas-Łoniewską w jej powieściach.

    Nie tylko dlatego, że podziwiam autorkę za odwagę i determinację w realizacji własnych marzeń.

    Mam też powód bardzo osobisty! To właśnie dzięki opowieściom Agnes_scorpio sama zaczęłam pisać. I chociaż nie odważyłam się z tym nic zrobić, nie próbowałam wydać moich historyjek - pisanie stało się dla mnie prawdziwą terapią. Dało mi wiele radości. I za to jestem pani Agnieszce ogromnie wdzięczna.

    Tak naprawdę to bardzo bym chciała mieć na własność wszystkie jej książki. Dla samej przyjemności ich posiadania, możliwości wracania do tych historii w każdej chwili. A także dlatego, że są mi bliskie w wymiarze bardzo osobistym.

    Pozdrawiam,
    Urszula (megii24)

    P.S. Żałuję, że "W zapomnieniu" nie zostało do dziś wydane. Uwielbiałam Majkiego :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O kurczę, trudno walczyć z Sandrą czy Megii tym bardziej, że nie myślę nieustannie o tej książce i konkurs ten nagle nie otworzył mi wspaniałych drzwi, aby ją dostać, ani też nie zaczęłam pisać przez Panią Agnieszkę, choć mamy coś wspólnego, bo do spełniania marzeń obudził nas ten sam fandom, z tą różnicą, że Angesscropio jest lata świetlne przede mną, ale ja jej kibicuje! Na razie cicho, bo nic nie przeczytałam, ale naprawdę cieszę się, że tak się rozwija i właśnie jest dla mnie dowodem na to, że jeśli naprawdę się chce, to się uda, to można.
    Ja dzięki niej mam nadzieję, że jeśli pokonam wewnętrzengo lenia, a tak naprawdę obawy podświadomości, to mi się uda, a miło byłoby przekonywać się o tym z książką w ręku. Książką napisaną przez kogoś, komu udało się to, o czym marzę, a kto ma jakiś punkt wspólny z moją własną historią. Celowo nie zgłaszam się do "Szóstego", bo to nie chodzi o byle jaką książkę autorki. Najbardziej marzyłby mi się "Zakład...", ale mogę sobie go sama sprawić. "Zakrętów" sobie nie sprawię, więc jeśli, Sil, myślisz, że dzięki tej książce pokocham Anges, to po prostu wybierz mnie! :)

    OdpowiedzUsuń