„Nie jestem seryjnym mordercą” Dan Wells
wyd. Znak Emotikon
rok: 2012
str. 256
Ocena: 4,5/6
Już od jakiegoś czasu chodziła za mną chęć oderwania się od mojej
specyficznej dojrzałości czytelniczej. Miałam ogromną ochotę przeczytać coś z
gatunków które lubię, ale niekoniecznie skierowane do czytelników z mojej grupy
wiekowej. Odrobinę się naczekałam, ale w końcu pojawiło się światełko w tunelu,
u wylotu którego dostrzegłam powieść Dana Wellsa o seryjnym mordercy. Czy
książka spełniła moje oczekiwania? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie
poniżej.
John Wayne Cleaver z pozoru jest normalnym piętnastolatkiem. Ale tylko
z pozoru. Na co dzień snuje się z klasy do klasy, na przerwach unika kontaktu wzrokowego
z rówieśnikami. Nie rozmawia z nikim, poza najbliższym „przyjacielem” - Maxem,
którego tak naprawdę nawet nie lubi. Samo „nie lubienie” Maxa nie jest w
rzeczywistości niczym dziwnym, bo niewiele jest osób, które go lubią. Chłopiec
jest mały, grubawy i przemądrzały, a do tego mówi sam do siebie. Taki freak. To
przede wszystkim z powodu tych jego „zalet” John się do niego zbliżył. Tak jest
bezpieczniej, w końców dwóch dziwaków wygląda normalniej niż każdy z nich
osobno. Mniej rzucają się w oczy. Poza tym są jeszcze zasady, które wyznaje
nasz bohater, a jedną z nich jest robienie dobrych rzeczy. Bo dobre rzeczy w
jakiś sposób niwelują te złe, dzięki nim możliwe jest utrzymanie na wodzy wewnętrznego
potwora. Potwora, który coraz brutalniej domaga się wolności, potwora, który
jest… żądny krwi. Panowanie nad sobą nie jest łatwe, ale i nie nastręcza
Johnowi zbytnich problemów. W ciągu kilku ostatnich lat swojego życia
wypracował w sobie reguły, dzięki którym udaje mu się w miarę normalnie
funkcjonować. On nikogo nie krzywdzi i nikt nie krzywdzi jego. Przychodzi
jednak taki moment, w którym szala zaczyna przechylać się na stronę potwora, a
cofnięcie się przestaje być możliwe. W rodzinnym miasteczku nastolatka –
Clayton, w brutalny sposób zaczynają ginąć ludzie. Co więcej, każdemu z
tragicznie zmarłych mężczyzn brakuje jakiegoś organu, a na miejscu popełnienia
zbrodni policja odnajduje tajemniczą, czarną maź. To właśnie z powodu tych
wydarzeń John zaczyna przekraczać wyznaczone przez siebie granice. Te morderstwa
stają się jego obsesją, w związku z czym za wszelką cenę stara się dowiedzieć,
kto za nimi stoi. Gdy w końcu dowiaduje się prawdy, zmuszony zostaje do zmiany
sposobu spojrzenia na życie. Dlaczego Johnowi tak zależało na dowiedzeniu się,
kto stoi za tragedią, która dotknęła Clayton? Kim jest tajemniczy morderca i co
nim kieruje? Czemu nasz bohater nie informuje policji o swoim odkryciu? Tego, i
nie tylko tego, dowiecie się, jeśli sięgniecie po pierwszy tom cyklu autorstwa
Dana Wellsa, zatytułowany Nie jestem seryjnym mordercą.
Przyznać muszę, że spodziewałam się po tej książce czegoś zupełnie
innego. Sama nie wiem, ale … nie, tego nie mogę powiedzieć, bo zdradzę podstawę
fabuły. Powiem więc tylko, że autor zaskoczył mnie rozwinięciem, jakie miało
miejsce w Nie jestem seryjnym mordercą. I, wbrew moim wewnętrznym
przewidywaniom, na tym jednym szoku się nie poprzestał. Każda kolejna scena
podnosiła mi ciśnienie, równocześnie nakręcając bohatera i powodując, że szedł
on w zupełnie innym kierunku niż ten, który obrałby przeciętny śmiertelnik. Jeśli
mam być zupełnie szczera, według mnie nie ma w tym absolutnie nic złego. Wręcz
przeciwnie. Dzięki temu książka zyskała dodatkową świeżość i znacznie urosła w
moich oczach. Intrygująca i pasjonująca, tak można opisać ją najkrócej. Nie
wiem tylko, czy zawarte w niej opisy na pewno powinny być skierowane do
nastolatków. Prawdą jest jednak, że obecnie młodzież w życiu codziennym styka
się z takimi rzeczami, że to, co autor zawarł w tej powieści, jest przy tym
niczym ziarnko grochu ukryte pod grubą warstwą puchu, przeszkadza tym
wyczulonym, ale ogół populacji nawet nie zwraca na nie uwagi.
Ogólnie rzecz ujmując muszę przyznać, że książkę czytało mi się
wyjątkowo dobrze i płynie. Całość została logicznie połączona, i choć powieść
zawiera elementy, których czytelnik się po niej absolutnie nie spodziewa, to
koniec końców i tak wszystko do siebie pasuje. Pierwszoosobowa narracja
sprawia, że czytając Nie jestem seryjnym mordercą ma się wrażenie obecności w
miejscach, które odwiedza bohater. Dzięki temu rzeczy mało realne stają się
najprawdziwszą prawdą, w którą nie sposób przestać wierzyć. Nawet po
zakończeniu lektury czułam się tak, jakby to, co zostało w książce opisane miało
się zaraz wydarzyć w rzeczywistości. Bo kto wie, co za potwory siedzą w
otaczających nas ludziach? Jakie potwory nawiedzają nas? Jedno jest pewne,
książka w zasadzie czyta się sama i zdecydowanie jest warta polecenia, co też
niezwłocznie czynię.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak Emotikon
Baza recenzji Syndykatu ZwB
kolejna pozytywna recenzja, muszę przeczytać:)
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnę, ale naprawdę nie wiem, kiedy. Lista 'do przeczytania' jest strasznie długa, a kolejna pozytywna recenzja nie pozwala przejść obok tej książki obojętnie.
OdpowiedzUsuńOd dawna poluję na tę książkę, twoja pozytywna recenzja przekonała mnie jeszcze bardziej, że warto.:)
OdpowiedzUsuńWpisałam już jakiś czas temu tą książkę na listę swoich zakupów..intryguje mnie ta powieść coraz bardziej :)
OdpowiedzUsuńA mi książkę brat zwędził i nie chce oddać ;(... Ech... A zapowiada się tak ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńmusisz dobrać się do brata i zabrać się za lekturę :D
UsuńBardzo interesuje mnie ta książka, właściwie wszyscy wychwalają jej oryginalność i niesztampowość :)
OdpowiedzUsuń