wyd. Zysk i S-ka
rok: 2011
str. 512
Ocena: 4/6
Klara Czempińska, o ile kobieta
faktycznie się tak nazywa, niezupełnie czuje się „sobą”. Bo jak można czuć się
„właściwie” i „na miejscu”, jeśli zupełnie nie wie się, kim się jest? Skąd się
pochodzi? Kim są lub byli twoi rodzice? Kiedy tak naprawdę się urodziłeś? Od
urodzenia, choć i tego nie może być pewna, mieszka w Legnicy. Miłość do tej
miejscowości to jedna z nielicznych pewnych rzeczy w życiu Klary. Na codzień
pracuje w gazecie, oczywiście jako dziennikarka. Nie jest to jednak jej jedynie
źródło dochodu. Swój „wolny” czas dzieli między tłumaczenie z niemieckiego i
oprowadzanie wycieczek po Legnicy. Jeśli starcza jej sił, to spotyka się z przyjaciółmi
i wypatruje miłości swojego życia. Choć o tych poszukiwaniach może lepiej nie
wspominać, bo w tej dziedzinie nie idzie dziewczynie najlepiej.
Pewnego dnia Klarę po raz niewiadomo który budzi ten sam koszmarny sen.
Leży w różowym pokoiku, od czasu do czasu oświetlanym niewielkim światłem.
Wyciąga ręce by te ulotne, migoczące promienie pochwycić i… nagle widzi nad
sobą czarną, niepokojącą postać. Ta pochyla się nad dziewczynką i wyciąga ręce.
Ewidentnie chce ją zabrać ze sobą. Nie ma ratunku, nikt nie przyjdzie i nie
uratuje malucha, chyba, że sen się skończy. I na całe szczęście taki ma on
właśnie finał. Nie zmienia to postaci rzeczy, że Klara od snu uwolnić się nie
potrafi, i gdy już ją którejś nocy nawiedzi, to pozostaje z nią na cały
następny dzień. Tak było również i tego dnia, gdy niemal wszystko sprzysięgło
się przeciw Klarze. Późna pobudka, zapomnienie o spotkaniu z przyjaciółką,
ulewa i brak parasola, a do tego nie zabranie z domu przewodnika, który od
miesięcy obiecywała koledze z pracy. Na szczęście to ostatnie niedopatrzenie
Klara mogła jeszcze naprawić. Wystarczyło przed pracą wstąpić do biura
legnickich przewodników, gdzie Sławek, znajomy przewodnik, trzymał swój
egzemplarz potrzebnej w danej chwili książki. Groziło to co prawda spóźnieniem do
właściwej pracy, ale ratowało jej dobre imię. Nie zważając na pogodę i
potencjalne przeziębienie, Klara ruszyła do centrum. To właśnie ta jedna
decyzja zaważyła na dalszych losach dziewczyny. To, co nastąpiło w następstwie
tej małej zmiany planów, przekroczyło wszelkie wyobrażenia, jakie o swojej
przyszłości mogła mieć Klara. Bo
gdy do biura wkroczył podenerwowany pan Stanisław, w ręce dzierżąc najnowszy
egzemplarz gazety, dla której pracowała dziewczyna, wszyscy czuli, że zanosi
się na niezłą awanturę. Jednak to nie samo czasopismo, a temat jaki poruszono w
artykule sprawił, że w głowie Klary zaczął kiełkować niepokój. Bo, jak to
możliwe, że mieszkając i miłując Legnicę, nie wie nic o pałacu znajdującym się
przy ulicy Nowodworskiej? I czemu czuje, że koniecznie musi się czegoś
dowiedzieć o tym nieznanym miejscu? By dowiedzieć się, jak potoczyła się ta
historia, i gdzie miała swój finał, koniecznie należy przeczytać Grę o pałac,
autorstwa Moniki B. Janowskiej.
Przyznać muszę, że moje losy jakoś niespecjalnie chciały iść tą samą
ścieżką, którą podążała ta książka. Choć od dość dawna docierały do mnie na jej
temat dość pozytywne opinie, to nie miałam okazji po nią sięgnąć. Zmieniło się
to dopiero podczas mijającego lata. Jednak nawet wówczas, gdy Gra o pałac trafiła w moje ręce,
nie od razu mogłam rozpocząć lekturę.
Gdy w końcu po nią sięgnęłam fabuła jakoś mnie nie porwała i nie potrafiłam
zbyt długo przy niej wysiedzieć. Czytanie jednego rozdziału dziennie nie jest
fenomenalnym wynikiem, szczególnie dla mnie. Dość długo tłumaczyłam sobie takie
efekty zmęczeniem, brakiem czasu i ogólnym zniechęceniem do robienia
czegokolwiek. Jednak gdy skończyłam książkę zrozumiałam, że to ona odrobinę
mnie … przytłaczała. Najdziwniejsze, że nawet nie jestem w stanie stwierdzić
czym. Bo i historia jest ciekawa, i styl autorki fajny. Na pierwszy rzut oka
wydawało mi się, że nie mogłam trafić lepiej. Potrzebowałam lekkiej fabuły,
oderwania od czystych kryminałów i palących policzki książek paranormalnych.
Najlepiej jakiegoś miksu romansu, dramatu i wątku sensacyjnego. I właśnie tym
była Gra o pałac. Nie rozumiem więc, co nie zagrało. Co sprawiło, że lektura
była bardziej męką niż przyjemnością? Wydaje mi się, że autorka chciała „za bardzo”.
Za bardzo zwykła miała być jej bohaterka, za bardzo czytelniczka powinna się z
nią utożsamiać, za bardzo fabuła się rozwinęła i zbyt niewyobrażalnie
potoczyła. Nie mówię, że to, co przeczytałam było nierealne – bo faktycznie
wydarzyć się mogło. Kilku osobom, ale nie jednej i to niemal w jednym czasie.
Według mnie – zbyt małe prawdopodobieństwo.
Jednak, mimo wszystko i koniec końców, muszę przyznać autorce, że
bardzo gładko przebrnęła przez wszystkie wydarzenia. Dopiero po zakończonej
lekturze, gdy jako czytelnik usiadłam i zastanowiłam się nad przeczytaną
właśnie książką, zrozumiałam, co mi w niej nie grało. Gdy czytałam odnosiłam
wrażenie, że jest okey i tak właśnie być powinno. Kibicowałam bohaterce i
martwiłam się, gdy w jej życiu nie działo się najlepiej. Gdy nie czytałam
zastanawiałam się, co też dalej będzie miało miejsce w powieści. Niestety, gdy
wracałam do Gry o pałac sił starczało mi jedynie na kilka kolej nych stron. Na
szczęście książki czytać można również takimi małymi kroczkami.
Niestety raczej nie wrócę do lektury tej powieści, nie oznacza to
jednak, że zniechęcam do tego kogokolwiek. Myślę, że wiele osób nie zgodzi się
z moją opinią. I całkiem słusznie. Właśnie dlatego opinie są indywidualne.
Wręcz zachęcam wszystkich do przeczytania Gry o pałac. Chętnie poznam Wasze
zdanie na temat tej książki.
Dziękuję za książkę i e-booka
Jakoś nie powaliła mnie, żebym po nią sięgnęła ;/
OdpowiedzUsuńFabuła może być ciekawa, ale takie zwyczajne książki coraz mniej mnie interesują. Zaczynam przestawiać na trochę trudniejsze powieści. ;)
OdpowiedzUsuńhmmm... chyba raczej odpuszczę
OdpowiedzUsuńaż tak mnie nie zainteresowała, żebym miała zapamiętywać jej tytuł
pozdrawiam
Ja nie mam zdania póki co, ale raczej nie przeczytam. Mam długą listę o wiele ciekawszych pozycji. A czas się kurczy.
OdpowiedzUsuńMimo, że mnie ta książka nie powaliła to czytało się naprawdę dobrze.
OdpowiedzUsuń