10 października 2011

Jak to bywa między kobietami („Cieszę się Twoim szczęściem” Lucinda Rosenfeld)


„Cieszę się Twoim szczęściem” Lucinda Rosenfeld
wyd. Prozami
rok: 2010
str. 296
Ocena: 4/6



Chwila wytchnienia, lekka lektura, odpoczynek dla spracowanego mózgu. Do tego typu lektur z góry zaliczyłam książkę „Cieszę się Twoim szczęściem” autorstwa Lucindy Rosenfeld. Zostawiłam ją sobie na spokojny wieczór, licząc, że połknę ją w całości w ekspresowym tempie. I połknęłam. W całości. Ekspresowo. Tyle, że nie było tak lekko jak się tego spodziewałam.

Rozpoczęłam lekturę i… zaraz na wstępie natknęłam się na dość bliski mi temat. Stosunkowo młode, bezdzietne małżeństwo i ich nieustające próby powiększenia rodziny. To coraz częściej spotykany problem, a stosunkowo rzadko poruszany jest w literaturze. Przynajmniej w tej, po którą zazwyczaj sięgam. Przystąpiłam więc do czytania z jeszcze większą chęcią. Czy słusznie? Przekonacie się poniżej.

Wendy i Adam są od kilku lat małżeństwem i, jak wspomniałam już wcześniej, pragną dziecka. Ich próby do tej pory spełzły na niczym. Rozpoczęła się niewątpliwa pogoń za tym marzeniem i ucieczka przed pędzącym nieubłaganie czasem. Bo z każdym rokiem, ba, z każdym miesiącem, organizm Wendy starzeje się i zmniejszają się jej szanse na zajście w ciążę. Obliczanie długości cyklu, wyliczanie dni płodnych, ustalanie momentu owulacji, badanie temperatury i … wiele innych, dużo bardziej intymnych szczegółów, na stałe wpisały się w życie opisywanej pary. Przychodzi czas zwątpienia, a do tego… życie najlepszej przyjaciółki Wendy, pięknej kobiety, dotychczas układające się niezupełnie pomyślnie, zaczyna rozkwitać. Daphne zrywa z traktującym ją jak śmiecia żonatym mężczyzną i niemal natychmiast poznaje miłość swojego życia. Dobrze zarabiający, przystojny i wysportowany prokurator, świata niewidzący poza nową dziewczyną, która szybko zostaje jego narzeczoną, a następnie żoną. Na tym jednak nie kończą się zmiany, które dotykają Daphne, bo… dziewczyna zaczyna pomyślnie spełniać marzenia, które dotychczas były domeną Wandy. Czy przyjaźń dziewczyn przetrwa te wszystkie zawirowania? Czy Wandy będzie w stanie zaakceptować nową Daphne? I czy Daphne będzie jeszcze chciała mieć coś wspólnego z Wandy? Jak ułoży się ich przyszłość? Czy da się wyzbyć zazdrości? Czy przyjaźń między kobietami może trwać całe życie i czy nic, nawet największa burza, nie jest w stanie jej zniszczyć? O tym musicie się już przekonać sami, a jedyną możliwością, by to uczynić, jest sięgnięcie po powieść Lucindy Rosenfeld zatytułowanej „Cieszę się Twoim szczęściem”.

Mnie książka się spodobała. Napisana została jasnym i przystępnym językiem, a opisane wydarzenia mogą dotknąć niemal każdego. Tym łatwiej jest więc utożsamić się z którymś z bohaterów. Ja tak właśnie uczyniłam i zapewne dlatego udało mi się tak szybko wspomnianą książkę przeczytać. Choć i bez tej „bliskości” pochłonęłabym tę powieść ekspresowo. Autorka w łatwy i przyjemny sposób przekazuje życiowe prawdy, którymi kierować powinni się wszyscy. Lektura godna uwagi. Polecam przede wszystkim kobietom. Czasem nie doceniamy tego, co mamy. Czasem przepuszczamy szczęście na przejściu dla pieszych, bo nie wierzymy, że może iść do nas. Polecam. 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Prozami

2 komentarze:

  1. Ciężko jest się cieszyć czyimś szczęściem gdym nam ono od dłuższego czasu nie dopisuje, dla tego z chęcią przeczytam i dowiem się jak to się udawało Wendy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka jest fantastyczna ;) Chętnie bym przeczytała, masz rację, że dość rzadko temat ten można spotkać na kartach książek. Nigdy dość kobiecej literatury, więc czemu nie ... :)

    OdpowiedzUsuń