„Wichrołak” Paweł Szlachetko
wyd. Muza
rok: 2011
str. 336
Ocena: 4/6
Kryminał z górami w tle, czy góralski kryminał? Co wybija się na
pierwszy plan? Góry czy kryminał? Te pytania krążyły mi po głowie przed
rozpoczęciem lektury najnowszej powieści Pawła Szlachetko zatytułowanej
„Wichrołak”. Opinie na jej temat są podzielone. Jedni się zachwycają, inni
wyrażają dość enigmatycznie i bez większych zachwytów. Ostatnio coraz częściej
można spotkać się właśnie z takimi skrajnymi opiniami na temat pojawiających
się nowości książkowych. Ale to chyba dobrze, bo różne opinie zmuszają
człowieka do głębszych przemyśleń i często poruszającej dyskusji. Mnie zmusiły
do przyspieszonej reakcji i sięgnięcia po książkę już jakiś czas temu. Czasem
bywa jednak tak, że nie od razu po przeczytaniu danej pozycji, da się napisać o
niej kilka słów. Tak było właśnie tym razem. Zebrałam się jednak i opiniuję, a
jak, o tym przekonacie się poniżej.
Do sennego i z pozoru bardzo nudnego górskiego miasteczka, a w zasadzie
wsi – Szremli Małych, przybywa nikomu nieznany Roman. Chłopak przedstawia się
jako pracownik stacji epidemiologicznej, któremu powierzono zadanie zbadania
sprawy tajemniczego pomoru owiec. Schronienie na ten czas znajduje u sołtysa,
wychodzącego do niego z pewną, dość intrygującą propozycją. Jak to bywa na wsi
– nie ma nic za darmo. Sołtys proponuje chłopakowi, by trzymał jego wnuka do
chrztu. Powód jest prosty – sołtysowa córka wróciła z podboju wielkiego miasta
z nieślubnym dzieckiem, co w takim miejscu, jakim niewątpliwie jest Szremle
Małe, jest powodem do wstydu. Marta zhańbiła całą rodzinę i tylko ojciec
dziecka, nieważne czy prawdziwy czy podstawiony, może tę hańbę choć trochę
zetrzeć. Z pozoru można więc stwierdzić, że we wsi zbyt wiele się nie dzieje, a
problemy ludzi tam mieszkających nie są wielkiego kalibru. Takie są jednak
jedynie pozory. Okazuje się bowiem, że we wsi jeden po drugim giną ludzie. Miejscowi
te zgony tłumaczą wpływem pogody, podobno halny tak oddziałuje na ludzką psychikę. Byłoby to całkiem logiczne
wytłumaczenie, gdyby… ostatnio wiał halny. Ale nie wiał. Do tego okazuje się,
że Roman nie jest tym, za kogo się podawał. Co wyjdzie z takie ułożonej fabuły?
Kim jest Roman? Czy ludzie uwierzą, że dziecko Mary jest jego dzieckiem? Kto,
lub co stoi za śmiercią wisielców? O tym przekonać musicie się już sami, tak
samo jak samodzielnie będziecie musieli stwierdzić, czy zaliczacie się do
grupy, którym książka się podobała, czy do tej, której nie przypadła ona do
gustu.
Mnie osobiście książka Pawła Szlachetko przypadła do gustu, może nie
wstrząsnęła mną, ale zdecydowanie zaliczam ją do interesujących i pouczających.
Jak dla mnie był to bardziej góralski kryminał, niż kryminał z górami w tle,
ale nie ma w tym nic złego. Był dreszczyk, była intryga, było stopniowanie
napięcia. Moje serce podczas lektury zachowywało się dość spokojnie, nie waląc
jak oszalałe, ale powieść mnie wciągnęła i zaintrygowała. Autor bardzo
interesująco wykreował bohaterów, tak głównych, jak i drugoplanowych. Moje „za”
zdobył również opisami i studium osobowości społeczności wiejskiej. W
oryginalny sposób zaprezentował ludowe wierzenia i to jak przekładają się one
na życie codzienne mieszkańców Szremli Małych. Zachęcam do lektury. Moim
zdaniem, warto sięgnąć po „Wichrołaka”, ot choćby po to tylko, by wyrobić sobie
własne zdanie na temat tej książki.
Czytałam , jednak troszkę zabrakło mi w niej mocniejszego akcentu. Raczej nie zaliczyłabym jej do dobrego kryminału tylko ciekawej powieści obyczajowej.
OdpowiedzUsuń