29 października 2011

Chcieć … za bardzo… („Nevermore. Kruk” Kelly Creagh)

PREMIERA 9 LISTOPADA 2011

„Nevermore. Kruk” Kelly Creagh
wyd. Jaguar
rok: 2011
str. 458
Ocena: 5,5/6


Na wstępie kilka faktów o mnie.
Mój ulubiony kolor to oczywiście fioletowy. I, wbrew temu, co wielu może pomyśleć, nie od dziś.
Jeden z bardziej lubianych gatunków literackich? Oczywiście książki paranormalne, kryminały i romanse. A najbardziej lubuję się w jedynych w swoim rodzaju wybuchowych mieszankach tych trzech typów książek.
Edgar Alan Poe? Poeta. Pisarz. Dawno zmarł. Tyle wiedziałam, aż do dziś. Aż do… „Nevermore. Kruk”.

O tej książce pogłoski krążyły od miesięcy. Co i rusz słyszałam o premierze, o przygotowaniach, o pasji autorki, o mocy wnętrza tej powieści. Z każdym dniem chciałam więc bardziej i bardziej. W pewnym, dość krytycznym momencie, zapragnęłam może nawet za bardzo. Zamknęłam oczy i zaczęła działać wyobraźnia. Zobaczyłam delikatne białe kontury okładki, postać wzbijającego się do lotu kruka, fioletową czcionkę… Złożyłam poszczególne elementy w całość i wizualizowałam sobie posiadanie „Nevermore”. To przecież nie takie trudne, powtarzałam sobie. Chcieć to móc! Coś w głębi podpowiadało mi jednak, że takie cuda się nie zdarzają. Jakie więc było moje zdziwienie, gdy odebrałam telefon, a głos po drugiej stronie powiedział: „Dostałaś jakiegoś kruka czy coś…”. Chwila konsternacji. Szok. Szalona radość. Bo już wiedziałam jakiego kruka upolowałam. I choć wiedziałam, że na okładce przedstawiono go dość mrocznie, dla mnie będzie jedynym, wyjątkowym, białym krukiem.

Cheerleaderka Isobel Lanley, jedna z najpopularniejszych dziewczyn w swojej szkole, staje przed nie lada problemem. Nauczyciel literatury, pan Swanson, postanowił zadać grupie zadanie projektowe, łączy ich w pary i wyznacza termin na Hallowen, czyli w dniu jednego z najważniejszych meczów futbolowych i zarazem występu grupy dopingującej, której członkiem jest Iz. Dziewczynie przydzielony zostaje Varen Nethers, mrukliwego Got, ewidentnie jeden z ulubionych uczniów pana Swansona. Mimo przerażenia partnerem projektowym, Izzy postanawia, że zrobi wszystko, by otrzymać jak najlepszą ocenę. Poświęca się i przysiada do Varena, który niewiele mówiąc łapie ją za nadgarstek i fioletowym tuszem maże po jej ręce. Tak właśnie zaczynają się kłopoty Isobel. Z powodu gadulstwa jej najlepszej przyjaciółki, o wszystkim dowiaduje się zazdrosny chłopak Iz. Dziewczyna staje więc przed dylematem – uspokoić Brada poprzez zarzucenie pracy nad projektem, czy wykonać zadanie narażając siebie i Varena na złość nadpobudliwego chłopaka. Decyzja, jaką podejmuje Isobel okazuje się brzemienna w skutkach i sprawia, że nic nie jest już takie jak dawniej.

Opisana powyżej fabuła wydać się może dość banalna. Niektórzy stwierdzić mogą nawet, iż tematyka jest stara jak świat, oklepana i nie warto się za „Nevermore” zabierać. Nic bardziej mylnego. Opisane fakty to tylko wstęp do jednej z bardziej zakręconych i niezwykłych książek, jakie miałam okazję w życiu przeczytać. Gdyby rozłożyć całość na czynniki pierwsze, można by w niej znaleźć setki podobieństw do powieści, które powstały już dawno i które powstawać będą nadal. Ale takie przełożenie można znaleźć niemal w każdej nowo wydanej książce. Zawsze znajdzie się coś, co gdzieś już kiedyś było, co ktoś już wykorzystał i opisał. „Nevermore” ma w sobie jednak coś innego, coś, czego jeszcze nigdzie wcześniej nie znalazłam, coś, co sprawia, że chciałabym więcej i więcej, choć wiem jakie to niezdrowe, jakie to… niebezpieczne. Bo pragnienia, zgodnie z tym co czytamy w powieści, są bramą do zupełnie innego świata. Do świata, w którym wszystko zależy od nas, przy czym jest on tak złożony i niesamowity, że już przy wrotach do niego można się zagubić i nigdy nie odnaleźć.

Od kilku godzin próbuję poukładać sobie w głowie to, co przeczytałam. Próbuję zrozumieć. Staram się pojąć „Nevermore” i jej bohaterów. I… nie jestem w stanie. Gdyby ktoś poprosił mnie o opisanie jednym zdaniem, o czym ta książka była… nie umiałabym. Nawet kilka, kilkanaście, czy kilkadziesiąt zdań nie ułatwiłoby mi zadania. Poza przymiotnikami: szalona, zakręcona, niepojęta i inna, nic więcej nie przychodzi mi do głowy. O, i jeszcze „warta przeczytania”.

Powieść napisana została w trzeciej osobie, choć przez zdecydowaną większość akcji miałam wrażenie, jakby było zupełnie inaczej. Czułam to, co czują bohaterowie, myślałam, o tym, o czym oni myśleli. Byłam z nimi. I chcę więcej. Chce już dziś móc przeczytać kolejną część, bo… to nie może się tak skończyć. To wręcz MUSI się skończyć inaczej. Liczę więc, że już wkrótce moja potrzeba zostanie zaspokojona.

Jeśli to, co napisałam, nie przekonuje Was do sięgnięcia po „Nevermore” to dodam jeszcze, że jest to doskonały thriller a wręcz horror. Postaci wykreowane przez Kelly Creagh są przekonujące i bardzo realne. Całość przedstawiona została w taki sposób, iż czytelnik odnosi nieustanne wrażenie, że to dzieje się naprawdę, że Varem i Isobel mieszkają tuż za rogiem i że trzeba już teraz, zaraz pobiec i udzielić im pomocy. Ja tak właśnie czułam i od tego uczucia nadal nie potrafię się uwolnić. Nie pozostaje mi nic innego jak polecić Wam wszystkim tę lekturę. Bo warto.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Jaguar i portalowi Duże Ka

15 komentarzy:

  1. ARCYDZIEŁO
    Jedna z moich ulubionych książek. Kocham ją miłością fanatyczną, haha :D.

    Varen <3

    OdpowiedzUsuń
  2. W nawiązaniu do koloru fioletowego, czytałaś juz Krwawy fiolet?

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie mi się czytało :)
    Chce się za nią zabrać jeszcze raz XD
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, a ja nie poprosiłam o to, gdy była okazja. teraz to nie wiem... nie umiem się normalnie na nią doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna książka:) Dla mnie dużym plusem było nawiązanie do Poego i "inność" Nevermore w stosunku do innych paranormali:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem w trakcie czytania - początek średnio ciekawy, wraz z pojawieniem się horrorkowych elementów (tak za połową) robi się dużo ciekawiej ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatnimi czasy likwiduje ze swoich zbiorów książki paranormalne, jednak to nie powiedziane, że tego typu pozycje nie są wdzięcznymi czasoumilaczami ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. @ Lena to pojechałaś "czasoumilacz".

    Mnie podobała się cała książka. Może nie wszystkie opisy czytałam jednakowo skupiona, ale całość wg mnie wypadła genialnie.

    Lubie inność, ciarki mnie przechodzą jak mam czytać kolejny raz książkę napisaną na jedno kopyto...

    OdpowiedzUsuń
  9. Podoba mi się, i jak będzie możliwość to na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Twoja recenzja bardzo zachęca^^ Jednakże, mój egzemplarz postanowił zaginąć na poczcie:/
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czeka w kolejce, jeszcze tylko jedna książka. Tak więc będę czytać szybko, żeby w końcu zabrać się za tę. Przed chwilą wracam z bloga Matta - też wyrażał się o niej pochlebnie, co jeszcze bardziej mnie kusi do rzucenia się na tę lekturę. Ach, fioletowy to także mój ulubiony kolor. Kocham go szaleńczą miłością i on też mi się odwdzięcza, bo fioletowe kolory wyglądają na mnie zaskakująco dobrze :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Siedzę i nie wiem co napisać... Nie chciałam jej czytać, ale ta recenzja... No muszę...

    OdpowiedzUsuń