24 czerwca 2011

Życie to księga, której lepiej nie wertować zbyt wnikliwie



„Pałac Północy” Carlos Ruiz Zafón
wyd. Muza
rok: 2011
str. 287
Ocena: 5/6



Pam, pabam, pabababam… stukam palcami w stolik, wpatrując się w migający kursor na ekranie laptopa. Lekturę Pałacu Północy autorstwa Carlosa Ruiz’a Zafón’a mam już za sobą. Staram się poukładać sobie w głowie poznaną właśnie historię. Zakwalifikować ją jakoś. Przypiąć odpowiednią metkę. Postawić na właściwej półce. Choć staram się jak mogę, niezupełnie mi się to udaje. Jedna książka – milion myśli. Setki ścieżek, którymi można podążyć. Która z nich jest tą właściwą? Którą autor traktował priorytetowo? Wciąż nie wiem.

Cała historia zaczyna się w maju 1916 roku, w Kalkucie. Jest północ. Nad wodami rzeki Hooghly unosi się nocna mgła. Ciszę przerywają wiosłowanie. Trwa pościg, którego stawką jest życie pasażerów pierwszej łodzi, kierowanej przez porucznika Peake’a. Cudem dociera do brzegu. Jego celem jest dotarcie do północnej części Kalkuty. To właśnie tam mieszka Aryami Bose, babka bliźniaczych niemowląt, których życie znajduje się w niebezpieczeństwie. Operacja udaje się, jednak to nie koniec problemów. Prawdziwe zło czai się tuż za rogiem, Aryami zmuszona jest podjąć decyzję, która zaważy o przyszłości dzieci. Rozdziela je. Szesnaście lat później poznajemy grupę przyjaciół, należących do klubu Chowbar Society. Isobel, Roshan, Siraj, Michael, Seth, Ben i Ian to nastolatki z sierocińca St. Patrick’s, który wkrótce, ze względu na wiek, zmuszeni będą opuścić. Jednak nim to się stanie, radykalnie zmieni się ich życie. Czy będzie to zmiana na lepsze? Czy wszystkim członkom klubu uda się dożyć dorosłości? Czy koszmar przeszłości powróci? Któremu z członków grupy zagraża niebezpieczeństwo? To tylko kilka pytań, które zaprzątać będą Wasze umysły podczas lektury „Pałacu Północy”. Na większość z nich znajdziecie odpowiedź. Będą jednak i takie, które na zawsze pozostaną otwarte.

Powieść Zafón’a pochłonęła mnie zupełnie. Zawładnęła moim umysłem i przeniosła do Kalkuty lat trzydziestych XX wieku. Wraz z bohaterami powieści przemierzałam kręte uliczki tej kolonii brytyjskiej, poznawałam ich kulturę. Poczułam nienawiść, którą darzyli Anglików. Na własne oczy zobaczyłam, co ta nienawiść potrafi zrobić z człowiekiem. Gdy połączy się ją z koszmarem przeżytym w dzieciństwie, powstaje wcielone zło. Zło, które nie sposób zniszczyć. Do wojny z tym złem stanie wspomniana wcześniej grupa przyjaciół. Kto zwycięży w tej nierównej walce? Przekonajcie się sami.

Niezwykle trudnym zadaniem jest postawienie tej książki na właściwej półce. Gdy brałam ją do ręki, miałam wrażenie, że czeka mnie pasjonująca podróż, z nieco nadprzyrodzoną powieścią przygodową. Nie mówię, że tego nie otrzymałam. Skłamałabym jednak, stwierdzając że jest to powieść przygodowa dla młodzieży. Dla mnie był to przede wszystkim pasjonujący, trzymający w niepewności do ostatnich stron, kryminał. Miejscami dramat. Horror, który nie chce się skończyć. Koszmar, z którego nie da się obudzić.  Istna wybuchowa mieszanka. Wywarzona w taki sposób, by nie pozwolić czytelnikowi na dokonanie odpowiedniej klasyfikacji.

Polecam tę książkę zarówno wielbicielom powieści przygodowych jak i pasjonatom doskonale zbudowanych kryminałów. Tym drugim chyba nawet nieco bardziej niż pierwszym. Ja czuję się w pełni usatysfakcjonowana tą lekturą. Powiem Wam jeszcze, iż do końca byłam zwodzona przez autora. Nie udało mi się odgadnąć, czym jest wspomniane przeze mnie zło. A gdy przeczytałam rozwikłanie zagadki… nie mogłam uwierzyć. Bo wszędzie czaiły się podpowiedzi, których nie potrafiłam połączyć w całość. Nie pozostaje mi nic więcej, jak zachęcić Was do lektury „Pałacu Północy”. 

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Muza

14 komentarzy:

  1. Zafona biorę sobie do Cro... hm... patrząc na listę książek, którą chcę tam przeczytać, powinniśmy jechać chyba na 2 miesiące, a nie 2 tygodnie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja powiem inaczej... powinnyśmy jechać tirami a nie osobówkami :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie jakoś zafon omija wielkim łukiem niby od dłuższego czasu chcę przeczytać ale jakoś nie możemy się zgrać :)kurcze a recenzja zachęca więc chyba czas najwyższy

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Zafona, więc tą jego powieść także koniecznie przeczytać muszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na tę książke poluję od jakiegoś czasu w bibliotece :)
    Po Twojej recenzji czuję, że muszę bardziej się o nią postarać :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. zgadzam się, że powieść ciężko przyporządkować do jednego gatunku, ale nie ma co wciskać ją na siłę w schematy. Zafon to Zafon. nazwisko mówi samo za siebie :)

    widzę przy okazji, że szykuje się jaki wyjazd, zatem już życzę szerokiej drogi i sporych walizek na książki :):)

    OdpowiedzUsuń
  7. A chcę przeczytać i to nawet bardzo. Twoja recenzja brzmi naprawdę zachęcająco i tylko utwierdza mnie w postanowieniu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja jakoś nie przepadam za Zafonem, nie wiem dlaczego. Mam jego ,,Cień wiatru'' i jakoś mnie nie zachwyciła. Nie wiem jak ta pozycja, ale chyba tez odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja również jestem na świeżo po lekturze tej książki i również jestem nią wręcz oczarowana :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Same pozytywne recenzje... Mam w domu Zafona "Cień wiatru". Muszę go jak najszybciej przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię Zafona i kiedyś i tą jego książkę przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. No chyba w końcu skuszę się na coś jego autorstwa...

    OdpowiedzUsuń
  13. z chęcią kiedyś przeczytam :) książka na liście...

    OdpowiedzUsuń