Żeby nie było... życie nie jest takie proste, a zakładki do wymianki same się nie robią. No może czasem się robią (gdy graficznie oprawia je małż) ale nie zawsze. Nie tym razem. Dziś nastąpiła druga, ostateczna próba stworzenia tego, co nazywać się ma zakładką świąteczną. Próba pierwsza spełzła w śmietniku bo... nie zadowalała mego geniuszu. Tym razem wszystko dokładnie zaplanowałam, przygotowałam i przystąpiłam do realizacji. Z 2 godzin które planowałam na to przeznaczyć wyszło 4. Ale chyba wynik nie jest zły. Jutro zakładki trafią do zgrzewania i wówczas, jako "gotowe" produkty będę mogła zapakować je wraz z książkami, słodyczami i innymi takimi wysłać w Polskę. Do kogo trafią? Tego zdradzić nie mogę. Liczę jednak, że tej "pani" moja paczka, wraz z zakładkami, przypadnie do gustu :)
Poniżej niewielka relacja z tworzenia zakładek :)
no widzę, że zdolniacha z Ciebie :)
OdpowiedzUsuńposiadam niewielkie zdolności manualne, zwykle wykorzystywane do robienia ręcznie zdobionych bombek i strojenia ciast... jak widać przy zakładkach też jako tako daję radę :)
OdpowiedzUsuńAle śliczne!! ;)
OdpowiedzUsuńTwój post kopnął mnie w tyłek bym i ja w końcu wzięła się do roboty i wymiankowe, zimowe zakładki poczyniła :-)
OdpowiedzUsuńJa na szczęście zakładki mam za sobą, właściwie wszystko już gotowe, tylko... JAK JA MAM TĘ PACZKĘ ZAPAKOWAĆ?! No pojęcia zielonego nie mam :(
OdpowiedzUsuńKreatywność Cię nie zawodzi, talent widzę też :)
OdpowiedzUsuńOoo jakie śliczne :)
OdpowiedzUsuńŁadnie wyszły:)
OdpowiedzUsuń