„Puszka Pandory” Kornelia Romanowska
wyd. Novae Res
rok: 2011
str. 230
Ocena: 3/6
Puszka Pandory to kolejna oczekiwana przeze mnie premiera tej jesieni.
Dlaczego? Po pierwsze polska autorka. Po drugie – debiutantka. Po trzecie –
treść książki, czyli wielki świat, wielkie problemy i wielka miłość. Tak to
przynajmniej widziałam, więc… wyczekiwałam. W końcu nadszedł listopad, przybył
kurier i wręczył mi przesyłkę. Tak szybko jak mogłam uporałam się z
najpilniejszymi lekturami i zabrałam się za powieść Kornelii Romanowskiej.
Główną bohaterką powieści jest Dominika Orzechowska, światowej sławy
polska piosenkarka, która swoją wspaniałą karierę zaczęła bardzo wcześnie, bo
już jako 16-to latka. Wbrew powszechnej tendencji Dominice do głowy nie
uderzyła przysłowiowa „woda sodowa” i nie zachłysnęła się życiem, które stanęło
przed nią otworem. Została niemal tą samą dziewczyną, co dawniej. Jedyną
różnicą był stan konta, umożliwiający jej dostatnie życie z samych tylko odsetek,
aż do śmierci. Wszystko byłoby więc idealne, gdyby nie Magda, siostra Dominiki,
stanowiąca jej zupełne przeciwieństwo i wyraźnie źle nastawiona do głównej
bohaterki. Pewnego dnia dwudziestosześcioletnia Dominika przestaje czuć się
bezpiecznie. Ktoś wyraźnie chce się jej pozbyć. Otrzymywane liściki z groźbami przeradzają
się w brutalną napaść na piosenkarkę w jej własnym mieszkaniu. Prześladowca
próbujący podtopić dziewczynę, ostatecznie zostawia ją jednak przy życiu. Zdesperowana
dziewczyna postanawia zabezpieczyć się na przyszłość i pozbyć się uczucia
strachu. Najlepszy przyjaciel Marek, wysuwa propozycję, by Dominika zatrudniła
ochroniarza-detektywa, który nie tylko uwolni ją od uczucia prześladowania, ale
i znajdzie czyhającego na nią mordercę. I tak właśnie w dotychczas sielankowej
egzystencji Domi pojawia się przystojny, wysportowany, inteligentny i
uszczypliwy Krzysztof Tyszkiewicz. Jej prywatny bodyguard ma jednak pewne
tajemnice, których nie chce wyjawić swojej pracodawczyni. Czy taki układ ma
rację bytu? Czy Krzysztofowi uda się uchronić Dominikę przed jej prześladowcą?
Kim jest potencjalny morderca i z jakiego powodu nastaje na życie piosenkarki?
Czy możliwe, by rozwiązanie leżało na wyciągniecie ręki? I w końcu, skąd taki,
a nie inny tytuł powieści? Na większość tych pytań odpowiedź uzyskacie dzięki
lekturze powieści Puszka Pandory autorstwa Kornelii Romanowskiej.
Niestety nie mogę powiedzieć, że książka mnie zachwyciła. Nie mogę
również powiedzieć, że zapamiętam tę historię na długo. Często dopiero w
trakcie lektury, okazuje się, że nie należy ona do czytywanego przez nas
gatunku. Osobiście nie przepadam za powieściami, które mają niewiele wspólnego
z rzeczywistością. Jedyne odstępstwo od tej reguły stanowią bardzo lubiane
przeze mnie powieści fantasy, choć i wśród nich zdarza mi się znaleźć takie,
które są nie do zaakceptowania przez mój bardzo logiczny umysł. Podczas lektury
staram się skupić w całości na przedstawionym przez autora obrazie i przenieść
go na mój własny grunt. Testuję w ten sposób umiejętności autora i realność
powieści. Równocześnie nie przepadam za marnowaniem czasu na powieści, którym z
racji mojego usposobienia zmuszona jestem wystawić nienajlepszą ocenę. Z tego
też powodu zwykle nie sięgam po czyste romanse, w których zwykle jest piękna
Ona i cudowny On, przybywający na białym rumaku by wyrwać ją ze szponów smoka.
Dzięki takiemu podejściu jest i wilk syty i owca cała. Po Puszkę Pandory
sięgnęłam spodziewając się głębszego przesłania. Oczekiwałam tajemnic, które
nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego, psychopaty, który będzie
nieuchwytny, a jego motywy, gdy już zostaną ujawnione, wstrząsną wszystkimi.
Liczyłam, że zostanie mi pokazana walka dobra ze złem, zwycięstwo miłości nad
śmiercią. Dostałam przerysowany romans ze słabym wątkiem kryminalnym, czyli to,
za czym nie przepadam. Winić jednak mogę tylko siebie i to, że nastawiłam się
na zgoła inny typ książki.
Jak wspomniałam już wcześniej Kornelia Romanowska jest debiutantką. Jak
dobrze wiadomo, nie od razu Rzym zbudowano, nie można więc oczekiwać, że już
pierwsza książka tej autorki stanie się dziełem literatury współczesnej. Muszę
wręcz przyznać, że jak na pierwszy raz poszło jej całkiem nieźle. W powieści
znaleźć można kilka błędów rzeczowych, ale takie zdarzają się nawet najlepszym.
Gorzej, że przez korektę przedarły się błędy ortograficzne i stylistyczne, co
stanowi dodatkowy minus Puszki Pandory. Dodatkowo mnie samej nie udało się
odkryć powiązania tytułu książki z jej treścią.
Osobiście tego typu literaturę polecam na leniwe, słoneczne popołudnia,
gdy człowiek pragnie się zrelaksować i nie przemęczać umysłu. Polecam również
wielbicielom gorących romansów. Autorce życzę jak najlepiej i czekam na jej
kolejną powieść, bo z doświadczenia wiem, że im dalej w las, tym wyższy poziom
i lepsze pomysły.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Novae Res
Oczywiście, że zamierzam przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńTo nie moje klimaty, nie będę sięgać
OdpowiedzUsuń