wyd. Książnica (Grupa Publicat)
rok: 2012
str. 320
Ocena: 3,5/6
Co chwilę, nawet teraz, umierają ludzie. Setki, jeśli nie tysiące. O
większości z nich zwykle się nie dowiadujemy. Nie mamy pojęcia, że coś gdzieś
tam, hen, hen daleko od nas, ktoś zginął śmiercią bardziej lub mniej tragiczną.
Dopiero gdy tragedia dotyka nas bezpośrednio zaczynamy się zastanawiać,
analizować i, co tu dużo ukrywać, przeżywać na swój sposób to, co się
wydarzyło. Nieraz kroki podejmowane przez nas, są zupełnie nielogiczne i nie znajdujące
uzasadnienia w normalnych warunkach. Rozpacz jednak rządzi się swoimi prawami i
to one dyktują to, jak zachowa się dana jednostka w takiej, a nie innej
sytuacji.
Trzydziestoczteroletnia Eleanor Falkner, żona Grega Manninga, jest
bardzo szczęśliwą kobietą. Wraz z mężem już od jakiegoś czasu usilnie starają
się o potomstwo, mieszkają w nowym domu, urządzają się. Jedno za drugim
wskoczyłoby w ogień i oddało życie, by to drugie mogło trwać nadal. Otoczenie
postrzega ich jako parę idealną i to nie bez powodów. Zarówno Greg, jak i Ellie
mają taki właśnie stosunek do swojego związku. Do owej perfekcji brakuje tylko
dziecka, oboje jednak mają nadzieję, że wkrótce uda im się powiększyć odrobinę
tę ich niewielką jednostkę społeczną. Wszystko układa się jak najbardziej po
ich myśli, aż do dnia, w którym ich wspólna egzystencja zostaje brutalnie
przerwana. We wspólnym domu rozbrzmiewa niespodziewanie stukot oznaczający
pukanie. Ellie na nikogo poza Gregiem nie czeka, a on przecież posiada klucze
do drzwi. Przez głowę kobiety przebiegają setki myśli, dochodzi jednak do
wniosku, że mąż najpewniej, najzwyczajniej w świecie zapomniał kluczy. Rusza
więc pewnie do drzwi, otwiera je i… jej oczom ukazuje się obraz, który nie
przyszedł jej do głowy nawet w najgorszych snach. Na progu stoją dwie kobiety,
a w zasadzie dwie policjantki, które po pospiesznym wylegitymowaniu kobiety
oznajmiają, że Greg uległ wypadkowi. I że bardzo im z tego powodu przykro. Przykro
im, bo ten idealny mąż, wspaniały facet, dla którego żona właśnie gotowała ryż,
już więcej nie przejdzie progu swojego domu. Bo zginął. Spłonął. Do tego nie
sam. Wraz z nim, w samochodzie, znaleziono ciało niezidentyfikowanej kobiety. Tak
właśnie rozpoczyna się powieść duetu autorskiego występującego pod pseudonimem
Nicci French. Jak akcja potoczy się dalej? Czy Eleanor pogodzi się ze śmiercią
męża? Czy tajemnicza kobieta okaże się kimś ważnym? Czyżby idealne małżeństwo
było jedynie fikcją? Czy Greg prowadził drugie życie? A może rozwiązanie
zagadki znajduje się w zupełnie innym niż wszyscy myślą miejscu? By się tego
dowiedzieć należy przeczytać książkę Co zrobisz, gdy umrę.
Choć powieść miała swoją premierę już dość dawno temu dopiero teraz
udało mi się po nią sięgnąć. Nieustannie przekładałam ją z miejsca na miejsce i
odkładałam jej lekturę na „lepszy czas”. W końcu, jak mogłoby się wydawać,
nadszedł on i rozpoczęłam lekturę. Historia Ellie, sama w sobie, jest bardzo
pasjonująca i człowiek słuchając (czytając) o tym, jakie wydarzenia mają
miejsce w jej życiu, chce wiedzieć, jaki to wszystko będzie miało finał. Tak to
wygląda w ogóle. Szczegół nie jest jednak już taki ciekawy. Powieść napisana
została w dość specyficzny sposób. Jej zdecydowana większość to zapis odczuć,
przeżyć i przemyśleń dziewczyny. I to nie w ogólnikach, ale w każdym, nawet
najmniejszym szczególe. Z książki dowiadujemy się nie tylko o tym, że Elleaonr
popadła w obłęd i koniecznie musi dowiedzieć się, co tajemnicza kobieta robiła
w samochodzie jej męża. Autorzy opisują każdy element z „nowego” życia kobiety,
w tym to co dokładnie kupiła w sklepie z warzywami, co ubrała, jak ma brudno w
domu i jak jej źle samej. Przypuszczam, że niejedna osoba będąca w takiej
sytuacji, w jakiej znalazła się Ellie, postępowałaby i myślała bardzo podobnie
jak ona. Nie jestem jednak przekonana, że istnieje na świecie wiele osób, które
w takich szczegółach chciałyby poznać życie zrozpaczonej kobiety. Ja do takich
osób niestety się nie zaliczam.
Książkę czyta się mozolnie. Zdecydowana przewaga opisów i wewnętrznych monologów
nad akcją i dialogami nie ułatwia lektury. Miejscami czytelnik zastanawia się,
czy autorzy faktycznie mieli zamiar napisać książkę w ten sposób, czy też
próbowali rozbudować fabułę i w trakcie tego zabiegu zbytnio skupili się na
opisach. Nie wątpię jednak, że znajdzie się wiele osób, którym owa powieść
przypadnie bardziej do gustu niż mnie. Sama intryga zawiązana w powieści jest
bardzo interesująca i ze względu na nią warto przeczytać tę pozycję. Bo
otrzymane zakończenie naprawdę jest niespodziewane.
Książka raczej dla osób lubiących powieści psychologiczne, pełne
przemyśleń bohaterów i ich wewnętrznych dylematów. Osobom lubiącym tego typu
lektury polecam Co zrobisz, gdy umrę?.
Za książkę dziękuję Grupie Publicat
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Chyba sobie odpuszczę. Jak czyta się ją mozolnie to tym bardziej...
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam - jeśli chodzi o długie opisy często je omijam :)
OdpowiedzUsuńniestety zupełnie nie moje klimaty
OdpowiedzUsuńzatem odpuszczam
Nie, raczej nie. Chociaż nie wykluczam na przyszłość.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, a monologi wewnętrzne mnie nie przerażają. Zastanawiam się, co ja bym czuła w takiej sytuacji. Kiedyś może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam ze względu na autorów książki. Chociaż sama treśc nie do końca zachęca. Nie lubie jak jest więcej opisów niż akcji. ;)
OdpowiedzUsuń