22 września 2011

Miesiąc z Mirą - Konkursowo 5

Do tej pory to ja wysilałam mózgowinkę, teraz zaczyna się Wasz czas :)

Na pierwszy rzut idzie wiosenna premiera Miry, którą recenzowałam w maju :) Moją recenzję znaleźć możecie tutaj. Chodzi oczywiście o powieść "Dotknąć prawdy" Antoinette van Heugten. I to właśnie nowiutki egzemplarz tej książki będzie nagrodą w dzisiejszym konkursie.

Zasady jak zawsze, ja zadaję pytanie, wy odpowiadacie. Miło mi będzie, jeśli poinformujecie o konkursie na swoich blogach (o ile takowe posiadacie), ale nie jest to konieczne. Jeśli zechcecie wstawić informację, proszę o podpięcie baneru zamieszczonego poniżej :)

Konkurs trwa od dziś do 30.09.2011 do północy. Wyniki pojawią się w weekend do zakończeniu konkursu. 3.10.2011 rozpoczniemy kolejny konkurs.

A oto pytanie:
"Najgorsza prawda, czy najpiękniejsze kłamstwo" - odpowiedź uzasadnij.

Liczę na Waszą kreatywność, błyskotliwe i szczere odpowiedzi. Sama przyznam, że choć prawda jest dobra, często wolałabym usłyszeć kłamstwo. I właśnie na tak szczerą odpowiedź liczę.

W jury jak zawsze zasiądę Ja oraz moje przyjaciółki: Agi i Kaś :)
Pod odpowiedzią proszę podać adres e-mail oraz bloga, o ile takowy posiadacie :)

14 komentarzy:

  1. o z tą prawdą to bywa różnie, czasem bym wolała usłyszeć najgorszą a czasem miłe kłamstewko - wszystko zależy czego by to dotyczyło ;)
    do konkursu się nie zgłaszam, książkę już posiadam, życzę powodzenia innym, jest o co zawalczyć - książka naprawdę warta przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację tosko:) Skoro nie bierzesz udziału to może podasz dalej informację o konkursie? Może ktoś się skusi :) Warto

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś w bardzo ważnym momencie mojego życia wybrałam szczerą i brutalną prawdę. Do tej pory tego żałuję i zastanawiam się, jak by to było, gdybym jednak nie była do bólu, ale takiego prawdziwego, szczera... Na pewno oboje czulibyśmy się lepiej i nie pozostałby niesmak i złe wspomnienia... Z drugiej strony, ostatnio już tak dużo nie kłamię niż jak byłam dzieckiem :) Nawet niewinne kłamstewko mamie porusza pewną strunę w sercu, że tak po prostu nie wolno, po co, a co z zaufaniem? W stosunku do kogoś wybrałabym jednak prawdę. W stosunku do siebie? Wolałabym ładne kłamstwo, bo nie wiem czy najgorszą prawdę bym przeżyła.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż...Z natury jestem bardzo szczerą osobą, czasem może nawet i nazbyt, ale nie uważam tego u siebie za wadę. Jestem szczera w wyrażaniu swoich poglądów, ale potrafię skłamać gdy od tego zależy istotne dobro kogoś mi bliskiego. Z kolei czasem jest tak, że bolesna prawda jest dla kogoś dobrem, mimo że damna osoba początkowo cierpi. To czy lepiej skłamać czy powiedzieć prawdę w dużej mierze zależy od sytuacji - trzeba się umiejętnie i z rozwagą do niej dostosować tak by nikt nie cierpiał albo cierpiał krótko po to by za chwilę był szczęśliwy.

    Oczywiście chętnie wezmę udział w konkursie. :)

    http://ksiazkowka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze wolałam prawdę, nawet najgorszą. Nie lubię kłamste i mydlenia oczu. Zresztą zawszę uważam, że kłamstwo zawsze kiedyś wyjdzie na jaw. A dowiedzenie się prawdy od osób trzecich jest bardziej bolesne niż od samej osoby zainteresowanej. Na kłamstwie nie da się zbudować związku ani przyjaźi. Coś o tym wiem. Nikomu nie życzę bycia oszukiwaną. Doświadczenie uczy...

    bujaczekowna@gmail.com
    http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Najgorsza prawda, czy najpiękniejsze kłamstwo?

    Kłamstwa w tak zwanych "słusznych sprawach" nie powinny być traktowane z niechęcią. Zazwyczaj powstają dzięki dobrej naturze człowieka. Nie chcemy być niegrzeczni, niemili czy też nietaktowni. Zatem inni widzą nas w zupełni innym świetle, kiedy staramy się być grzeczni i zachowywać jak nakazuje kultura. No bo jak zostałoby to odebrane przez towarzystwo, gdy ktoś powiedział sąsiadce, że spódnica, którą ostatnio kupiła nie nadaje się nawet na obrus? Ludzie zaczynają lubić osobę, która prawi im komplementy. Ta robi się coraz bardziej zakłopotana i nic dobrego z tego nie wychodzi! Wpada we własnoręcznie utkaną pajęczynę. Pajęczynę kłamstw.
    Rozważamy teraz drugą opcję. Najgorsza prawda? Tak, czasami może zaboleć. Jest na to jedna rada - bądźmy ludźmi. Taktowność - to jest ważna sprawa! Dzięki temu nawet najgorsze słowa, najczarniejsze myśli nie będą bolały. Trzeba nauczyć się szanować drugiego człowieka. Dzięki temu my sami będziemy kiedyś szanowani przez innych. Ile razy słyszy się, że szczerość to podstawa każdego związku, każdej (nawet najmniejszej) relacji.

    Więc kłamstwa niech zostaną w tyle, a my uczmy się tak "ubierać" prawdę, żeby nikogo nie skrzywdzić.

    No i na zakończenie dodam, że jak wiadomo każde kłamstwo ma krótkie nogi. ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jednak wolę usłyszeć najgorszą prawdę by się nie łudzić i nie snuć marzeń i planów. Najgorsze jest rozczarowanie i świadomość zmarnowanego czasu.

    Obserwuję jako Aleksandra
    aaalexia@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Widzę, że nie zostawiłam adresu bloga i maila, przepraszam, mam nadzieję, że mnie to nie zdyskwalifikuje, jeśli zrobię to tutaj... :)

    immora.fray@gmail.com

    http://my-fantastic-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. oczywiście że to cię nie zdyskwalifikuje :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Serwowanie prawdy ludziom jest często bardzo bolesne dla osoby,która tę niewygodną prawdę odkryje.Niestety,ludzie nie za bardzo kochają tych prawdomównych.wolą cukierkowe kłamstewko,życie bez problemów lub prawdę dokładnie zawoalowaną.My jesteśmy niestety z natury takimi Dulskimi.Nie lubimy prawdy wyrypanej prosto w oczy.Od razu mamy wroga przed sobą i nóż się nam w kieszeni otwiera na jego widok.Jednak,gdy ktoś nam cukruje i słodzi-to oczywiście jest naszym cudownym przyjacielem.Ja w swoim życiu sporo w d...ę dostałam batów za niewyparzony język i prawdomówność.W szkole mojego syna byłam uznawana niemalże za terrorystkę,gdy walczyłam z wychowawczynią i starałam się wytępić lizusostwo.Jednak stwierdzam po latach,że było warto.Nie żałuję swojego postępowania i swojej postawy do tej pory,chociaż syn miał nieżle przechlapane.teraz,gdy jest po maturze i samodzielnie kieruje swoim życiem to właśnie on mówi-matka,tak trzeba.Była niezła i miałaś rację.I to jest dla mnie najważniejsze potwierdzenie,że nie warto nic ukryać.
    jolunia559@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. Najgorsza prawda, czy najpiękniejsze kłamstwo? Czy kłamstwo może zastąpić prawdę? Czasami tak, jeśli kłamstwem chcemy zaoszczędzić bólu ukochanej osobie. Ale dla mnie, która zna prawdę, kłamstwo to tylko nędzne usprawiedliwienie dla braku odwagi i chęć zatarcia tego najważniejszego, czyli bycia szczerym przyjacielem/przyjaciółką, partnerem/partnerką, córką/siostrą. A już najważniejsza jest szczerość między matką a córą. Właściwie, czemu nie? Moja mama mogła ukryć przede mną fakt, że mój ojciec mnie nie kochał. Nie dbał o mnie, nie zależało mu nawet na tym, by odwiedzić mnie ten jeden raz w miesiącu. W końcu ich nieudane małżeństwo zakończyło się na długo przed tym, nim owoc ich wcześniejszej miłości mógł pojąc, co się dzieje między mamą, a obcym panem, który pewnego mroźnego wieczoru przyszedł do domu mamy i babci dając małej Ani książeczkę o kotku i piesku. Nie wiedziałam kim jest owy pan. I ze strachu schowałam się do garderoby, za nic na świecie nie chcąc wychylić nosa. Ale mama od początku była ze mną szczera. Nie chciała, żebym wychowywała się w przekłamaniu, że mój obecny tata jest także tym biologicznym. Wolała wyznać prawdę i mimo, że jej kilkuletnia córeczka nie pojmowała o co tak naprawdę chodzi, to do dziś dziękuję, że była ze mną szczera. Mała Ania dojrzewała w pełnej świadomości i nie wiadomo kiedy, ten obcy pan stał się mimo wszystko bliską osobą. Widziałam go raz, a mimo wszystko po dziś dzień mogę go dokładnie opisać. Jego ciemne orzechowe oczy i te rozwiane włosy, pociągłą twarz z wystającą brodą oraz kilkudniowy zarost. Nie wiem gdzie jest i co robi. Czy żyje. Nigdy nie przysłał na święta kartki, ani nie zjawił się w dniu urodzin córki. Mimo to każdego 23 lipca zapalam ukradkiem świeczkę dla "pana-taty". Czasami zastanawiałam się, jak normalne byłoby moje życie pełne niewiedzy i to takie... abstrakcyjnie dziwne. Jestem dumna, że moja mama była szczera ze swoją pięcioletnią córeczką, która wtedy butów nie umiała zawiązać. Czasami, kiedy nie ma w domu taty i mojego młodszego (przyrodniego) braciszka, siadamy z mamą i rozmawiamy. Przeważnie o tym, jaki był tata-Piotr, gdy go poznała. Jak wyglądała jej rozprawa sądowa. Jak walczyła o opiekę nade mną w sądzie. I jak bardzo chciała bym miała normalną rodzinę. Najgorsza prawda czy najpiękniejsze kłamstwo? W moim odczuciu prawda jest krystalicznie czystym złudzeniem, a nawet fatamorganą. Bo prawda boli, lecz mimo wszystko przynosi ukojenie. Abstrakcja, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  13. Anna Scott - annascott19@gmail.com
    ^_^

    OdpowiedzUsuń