20 września 2011

Jakiś rodzaj choroby duszy… nie miłość… („Debiutantka” Kathleen Tessaro)


„Debiutantka” Kathleen Tessaro
wyd. Muza
rok: 2011
str. 343
Ocena: 4,5/6



Osiem dni. 190 godzin. Niewyobrażalna ilość minut i sekund. Nie będę się nawet zastanawiała ile czasu poświęciłam na zapoznanie się z każdą poszczególną stroną, akapitem… Czytanie „Debiutantki” mogę zaliczyć do osobistych porażek. Ostatni tydzień był … trudny. Ale nie z winy powieści. Przypuszczalnie, za jaką powieść bym nie chwyciła w tym czasie, finisz byłby taki sam. Jak się więc okazuje, choroba nie jest najlepszym czasem dla czytelnika. Był nawet moment, w który zwątpiłam w posiadaną przede mnie umiejętność czytania. Składałam literki. Porażka. Ale to już za mną. Drugą połowę przeczytałam dziś rano. To oznacza, że jest lepiej. Zdecydowanie lepiej. Nie nadrobię już niestety straconego czasu. Mogę się jednak cieszyć tym, który mam jeszcze przed sobą.

„Debiutantka” Kathleen Tessaro intrygowała mnie od bardzo dawna i dość długo na nią czekałam. Gdy w końcu do mnie dotarła musiała oczywiście odleżeć swoje w biblioteczce. Troszkę to trwało, ostatecznie jednak udało mi się do niej dobrać. Drogę do poznania rozwiązania zagadki już zaprezentowałam. Nie była fenomenalna. Jednak opowieść przedstawiona przez Kathleen Tessaro mnie zauroczyła i sprawiła, że mam ochotę na więcej i więcej.

Po kilku latach budowania artystycznej kariery w Nowym Jorku, Cate Albion wraca do rodzinnego Londynu. Jej przyjazd śmiało można nazwać powrotem z podkulonym ogonem. Dziewczyna, zupełnie odmieniona zewnętrznie, staje przed drzwiami swojej ciotki. Niewiele wyjaśniając prosi o „azyl” i chwilę na wytchnienie. Nie odbiera od nikogo telefonów, niszczy nadchodzącą do niej pocztę. Nic nie mówi, tłamsząc w sobie wydarzenia mające miejsce w Stanach Zjednoczonych. Rachel Deveraux, ciocia Cate, za wszelką cenę stara się wydobyć siostrzenicę z dołka psychicznego. Prosi ją o pomoc w swojej firmie, zajmującej się inwentaryzacją zawartości wystawionych na sprzedaż domostw. W ten właśnie sposób Cate oraz Jack Coates, partner biznesowy Rachel, udają się do Devon, by wspólnie wycenić posiadłość Endsleigh, należącą do niedawno zmarłej lady Irene Avondale z domu Blythe, jednej z najznamienitszych debiutantek dwudziestolecia międzywojennego. Sławę Irene w tamtym czasie przewyższała tylko jedna debiutantka, londyńczykom znana jako Diana „Niunia” Blythe, będąca młodszą siostrą Irene. Jakie tajemnice kryje w sobie posiadłość? Co wydarzyło się w trakcie wojny w Endsleigh? Co łączy Cate i Dianę? Co stało się z tą ostatnią? Jakie demony przeszłości ścigają Cate? Czy uda się jej od nich uwolnić? I, co chyba najważniejsze, czy będzie tego chciała? Na te i nie tylko na te pytania, odpowiedź znajdziecie podczas lektury powieści Kathleen Tessaro, zatytułowanej „Debiutantka”.

Przyznam szczerze, że spodziewałam się po tej powieści czegoś zupełnie innego. Miałam jakieś takie niejasne przeświadczenie, iż książka oscylować będzie w okolicach tematyki czysto, że tak powiem, „salonowej”. Piękne suknie, savoir-vivre, eleganccy mężczyźni i cały ten szyk. Nie mówię, że tego nie było, ale to nie o tym traktowała ta powieść. Zdecydowana jej większość oscylowała wokół poszukiwań odpowiedzi, docierania do prawdy i uczenia się pokory. Powieść składa się z trzech części. Podział służy chyba przede wszystkim do tego, by zobrazować wewnętrzną przemianę obu bohaterek, to jest Cate i Diany. Do mnie najbardziej przemawiały listy pisane przez Dianę, dzięki którym czytelnik miał możliwość poznania jej i problemów, z którymi musiała się borykać. Ostatni, najbardziej przejmujący według mnie list, napisany został przez inną postać, nie będę jednak zdradzać, przez kogo. Powiem jedynie, że bardzo wiele wyjaśnił i sprawił, iż w oczach stanęły mi łzy. Jednym słowem, według mnie, „Debiutantka” to książka, którą przyjemnie się czyta i po której ma się bardzo przyjemne wspomnienia. Polecam przede wszystkim dziewczynom i kobietom lubiącym rozwiązywać tajemnice.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Muza

8 komentarzy:

  1. o kolejna recenzja .... słyszałem z pewnych źródeł, że ta książka jest dobra, co potwierdza twoja recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja lubię rozwiązywać tajemnicę, chociaż najlepsza w tym nie jestem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. być może kiedyś sięgnę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Chętnie się z nią zapoznam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. zapoznanie z książką według mnie...
    cześć książka jestem Rico ... i będę cię brał codziennie zawsze od przodu aż dotrę do końca a wtedy cię odłożę na bok i poszukam kolejnej.. no chyba że masz obrazki do kolorowania - wtedy zostanę przy tobie na długo.

    OdpowiedzUsuń
  6. boszzzeeeee
    Arturowi trzeba odciąć neta!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak MU odetnę Neta to i sobie go odetnę... masakra... trza przejść nad jego komentami do porządku dziennego

    OdpowiedzUsuń