5 czerwca 2013

Złe wychowanie („W białej ciszy” Inge Löhnig)

wyd. Initium
rok: 2012
str. 384
Ocena: 5/6


Dzieci jakie są, każdy wie. Najpierw bardzo kochane, słodziutkie i milusińskie (oczywiście poza tymi chwilami, gdy nieustająco płaczą, wołają o jedzenie, budzą w nocy...). Później próbują sprawdzać, gdzie rodzice ustawili dla nich granice. Testy przeprowadzane są dość brawurowo, jak nie w lewo, to w prawo, jak nie górą, to dołem. Następnie kształtuje się ich osobowość i w końcu można się dowiedzieć, choćby w przybliżeniu, jak będzie wyglądała ich dalsza ścieżka dojrzewania. Rodzice przyglądają się tym etapom, podziwiają dzieci i wspierają z całych sił. To w końcu ich latorośle, krew z krwi, ciało z ciała. Co by się nie działo, kocha się swoje potomstwo... albo przynajmniej... powinno się je kochać.

W życiu Babs w końcu może nastąpić jakaś zmiana. Nie żeby była niezadowolona z tego, co dotychczas osiągnęła, ale dwójka dzieci, mąż i dom do ogarnięcia – niezupełnie są szczytem jej marzeń. Dlatego tak bardzo zależy jej na otrzymaniu pracy w tygodniku Wnętrze & Designe. Oczywiście zdawała sobie sprawę, jak niewielkie szanse ma na otrzymanie wymarzonego stanowiska. Zwykle nie przyjmuje się pracowników bez tytułu, bez doświadczenia. Barbara Heckeroth niewątpliwie wykazywała się jednak talentem i od dawna znajomi ją przekonywali, że powinna coś z tym zrobić. Ten dzień miał stać się bramą do jej świetlanej przyszłości, niestety nie wszystko poszło tak, jak Babs sobie zaplanowała. Najpierw mąż zwrócił się do niej per skarbie, choć zawsze mówił do niej myszko. Później brutalnie, wyraźnie jedynie dla własnej przyjemności, uprawiał z nią seks. Następnie, zresztą jak i w poprzedni poniedziałek, pojechał do domku za miastem, by odwiedzić ojca. No tak, starszy mężczyzna miał już wrócić do miasta, a wciąż się nie pojawił. Ale przecież może zmienił zdanie? Może postanowił nieco dłużej odpoczywać od gwaru i zgiełku metropolii? Nic go jednak nie mogło powstrzymać, wsiadł w samochód i pojechał. Niestety Albert na miejscu nie zastał ojca, a przynajmniej ten nie przywitał go z otwartymi ramionami. Bo miał je skrępowane... i przywiązane do łazienkowego kaloryfera. No i oczywiście nie żył. Tylko kto mógł żywić do tego przeszło siedemdziesięcioletniego staruszka tak zabójcze uczucia? Jak okrutnym trzeba być, by zrobić coś tak potwornego bezbronnemu i niewinnemu człowiekowi? Chyba, że Wolfram Eberhard Heckeroth nie był taki miły, jak wszyscy myślą. Rozwikłać to zagadkowe zabójstwo ma Konstantin Dühnfot, komisarz policji kryminalnej. Czy mu się to uda? Czy dowie się, kto i dlatego postanowił tak brutalnie pozbyć się starca? By się tego dowiedzieć koniecznie należy sięgnąć po W białej ciszy, autorstwa Inge Löhnig.

Od bardzo dawna miałam w planach przeczytanie tej powieści, niestety przez ostatnie kilka miesięcy wciąż się z nią rozmijałam. W końcu jednak powiedziałam – basta, sięgnęłam na półkę i rozpoczęłam... zdumiewającą i przerażającą zarazem lekturę. Jedna rodzina – a tyle tajemnic. Aż dziw bierze, że przez tyle lat skrywane sekrety Heckerothów nie wyszły na jaw. Tę dobrą passę przerwała jednak śmierć seniora rodu. Od tej chwili życie trójki rodzeństwa zmieni się diametralnie, już nic nie będzie takie jak dawniej.


Gdy rozpoczęłam lekturę nie pasowało mi tylko jedno – miejsce akcji. Jakoś nigdy nie byłam przekonana do powieści dziejących się za naszą zachodnią granicą. Niemcy – brrr. Aż na samą myśl ciarki mnie przechodzą. Wyjątkowo jednak dałam się wciągnąć w intrygę uknutą w umyśle Inge Löhnig. Autorka wyśmienicie wykoncypowała sobie następujące po sobie wydarzenia i naprawdę niewiele brakowało, bym nie domyśliła się, kto jest mordercą. Zdradził ją tylko jeden mały szkopuł, który od początku nie dawał mi spokoju. Jak to mówią – kropla drąży skałę. I tak jak ta kropla, tak wspomniany wcześniej szczegół sprawił, że nieustannie zastanawiałam się dlaczego. I w końcu zrozumiałam... to było takie niezwykłe i, jakby to dziwnie nie zabrzmiało, banalne. Ale taki jest właśnie świat, prawda? Banalnie oczywisty. Ludzie popełniają morderstwa z zawiści, z zemsty, z nienawiści. Zwykle nie kierują nimi żadne górnolotne przesłanki. Po prostu chcą się pozbyć drugiej osoby i to robią. Czasem żałują... czasem mają wyrzuty sumienia... a czasem po prostu zapominają o tym, co zrobili. Tak też uczynił morderca w powieści W białej ciszy. Mnie szczerze powiedziawszy właśnie ten fakt najbardziej ze wszystkiego przeraził. Skoro da się zapomnieć o czymś takim... gdzie w tym wszystkim sens? By go odnaleźć, trzeba przeczytać tę powieść. Ja zachęcam, naprawdę warto.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Initium
 Baza recenzji Syndykatu ZwB

2 komentarze: