27 maja 2012

Pstryknij zbrodnię - out of konkurs

Z racji tego, że w Syndykacie ociupinkę maczam palce, nie mogę brać udziału w konkursach przez SZwB organizowanych. Nie oznacza to jednak, że nie mogę się w Wami zabawić i pokazać mojego punktu widzenia. Ostatnich kilka dni spędziłam w Hiszpanii. Ściśle rzecz ujmując w Cataluny. Nie myślcie sobie jednak, że wygrzewałam się na piaszczystych plażach i przywiozłam do kraju piękną opaleniznę. Co to, to nie. Pojechałam na komunię chrześniaka, w góry i ... no właśnie. Zaraz na początku przekonałam się, jak pogoda zmienna bywa. Spakowałam same letnie ciuchy, bo posiadałam informację, że ma być upalnie. Już po wylądowaniu w Barcelonie wiedziałam, że z pięknej opalenizny nici. Burzowe chmury mówią same za siebie. W Montesquiu do którego się wybierałam było o dziwo ciepło - gdy w końcu dojechaliśmy do miasteczka. Jednak już w nocy dowiedziałam się, czym ugości mnie Hiszpania - strasznym wręcz przeszywającym zimnem. Gdy tylko zaszło słońce ogarnął mnie chłód który nie minął aż do ranka, który o dziwo przywitał mnie słońcem. Za wcześnie jednak wzięłam tę pogodę za dobrą kartę. Już popołudniu nastały chmury, które nie opuszczały mojej "wycieczki" niemal do samiutkiego końca. Chciało mi się płakać gdy patrzyłam na walizkę pełną letnich fatałaszków. Eh... aż mam dreszcze, gdy to wspominam. Oczywiście pogoda powróciła na chwilę przed naszym wyjazdem - złośliwość. Nie zmieniło to jednak faktu, że zdążyłam się pochorować. Długo nie zapomnę wizyty w Hiszpanii. I dziś wiem jedno, to nie jest kraj na wakacje. Zdecydowanie (tym bardziej, że nie tylko mi "przytrafiło się" nie trafić tam na ładną pogodę. Czy tam w ogóle bywa słonecznie???). Mniejsza z tym. W dniu wyjazdu zdecydowałam popstrykać troszkę zbrodniczych fotek. Oto wspomniane dzieła :)



Zbrodnia w Sant Quirze de Besora - Monesquiu.... czyli najwyraźniej Drapieżca wyrusza na poszukiwanie ofiary :)







Na torach? Nie, nie...tu ofiary nie ma
Nie ma ofiary, a przejście?Również brak...

Drapieżca jest jednak wytrwały...

Szuka ofiar w Barcelonie, uściślając - na stacji metra.... i wciąż nic...







A może wśród pasażerów lotu do Polski?

A może w rękawie?


Idealna okazja w końcu się znalazła. Samolot, setka ludzi i jeden Drapieżca. To musi się udać :)

Cudną minkę domalował mi małżonek... tak żebyście nie musieli widzieć mojego wyrazu twarzy... nawet on uznał, że źle wyszłam na tej fotce :)

To by było na tyle, jeśli chodzi o moją wizję Zbrodni. A wy jakąś macie? Zapraszam do konkursu, o którym więcej przeczytacie TUTAJ :)

4 komentarze:

  1. Byłam na Costa Brava dokładnie 10 lat temu o tej samej porze (po 20 maja) i wszyscy się śmiali na widok moich zdjęć, bo stałam na hiszpańskiej plaży ubrana w dżinsy. Niestety, pogoda tam bywa zdradliwa. Jednego dnia skakaliśmy z klifu do wody, innego chowaliśmy się po hotelowych kątach przed deszczem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Akurat jedynym kryminałem, jaki posiadam w akademiku, jest Starsza pani wnika, więc niestety nie bardzo jestem w stanie pstryknąć zbrodnię :D.

    OdpowiedzUsuń