„Łowcy głów” Jo Nesbo
wyd. Dolnośląskie
rok: 2011
str. 224
Ocena: 4,5/6
Po znakomicie rozpoczętej przygodzie z Jo Nesbo i jego Harrym Hole w
roli głównej (Trylogia z Oslo), nie mogłam sobie darować i musiałam sięgnąć po
kolejną powieść tego autora. Do wyboru miałam dwie ścieżki, albo przeczytać
kontynuację przygód niepokonanego Harrego, albo zapoznać się z czymś zupełnie
nowym. Mimo sentymentu, jakim zdążyłam już obdarzyć tego norweskiego komisarza,
postanowiłam, że przeczytam Łowców głów, stosunkowo krótką powieść (jak na
Nesbo), ale za to sfilmowaną. Sięgnęłam więc do biblioteczki, wyciągnęłam
wspomnianych wcześniej Łowców… i… przeżyłam pierwszy szok, bo ci łowcy, cóż… z
typowymi łowcami za wiele wspólnego nie mieli. Przynajmniej do czasu. Ale o
tym, poniżej.
Roger Brawn to niczym nie wyróżniający się z tłumu mężczyzna.
Przynajmniej takie można odnieść pierwsze wrażenie. W końcu kto na dłużej
zawiesiłby oko na facecie, który mierzy zaledwie 168 centymetrów i jest
przeciętnej aparycji? Przypuszczalnie niewiele osób. Choć z drugiej strony,
kiedy popatrzy się na średnią wzrostu norwegów, która wynosi około 183
centymetrów, wówczas znacznie niższy mężczyzna niewątpliwie rzuca się w oczy. Jak
się okazuje, Roger przyciąga do siebie ludzi nie tylko z powodu zadziwiająco
niskiego wzrostu ale również dzięki bujnej, cudownej czuprynie, której
pozazdrościć mu mogą nie tylko mężczyźni, ale i kobiety. To oczywiście nie
koniec listy czynników, dzięki którym Roger stał się taki popularny. Ma żonę,
Dianę, która swą urodą przyćmiewa najpiękniejsze kobiety na świecie. Ma pracę,
którą uwielbia i która przyniosła mu sławę i całkiem przyzwoite dochody. Ma
niesamowity i bardzo modny dom, na który nomen omen go nie stać. Czemu? Bo
Roger żyje na poziomie, którego milionerzy by mu pozazdrościli. Dla żony jest w
stanie zrobić wszystko – utrzymać nierentowną galerię sztuki, kupować
najdroższe prezenty, oczywiście na debet, płacić ratę za dom, która pochłania
wszystko co mężczyzna zarabia… i jeszcze trochę. Jak widać miłość potrafi być
zupełnie bezinteresowna. Miłość albo… no właśnie. Może Roger najzwyczajniej w
świecie próbuje coś Dianie wynagrodzić? Może rekompensuje jej tymi niewątpliwymi
darami własne niedostatki? A może przyczyny takiego, a nie innego zachowania
leżą zdecydowanie głębiej, niżby się tego można było spodziewać? Żeby nie
zatonąć i utrzymać przy sobie ukochaną Roger zmuszony jest wykorzystywać swoją
posadę headhuntera w dwojaki sposób. Nie tylko pozyskuje najlepszych możliwych
kandydatów na najważniejsze stanowiska w firmach swoich klientów, ale
równocześnie wyciąga od nich informacje, które pomagają mu się wzbogacić.
Przynajmniej na chwilę. Każde dzieło sztuki, o którym podczas interview
wspomniał kandydat wkrótce zmienia właściciela. Przechodzi z rąk do rąk, od
Rogera zaczynając, przez pośrednika przechodząc i na paserze kończąc. Niestety,
z każdą z tych osób należy podzielić się „łupem”. Koniec końców, zwykle z
kilkuset tysięcy koron zostaje kilkadziesiąt, które ledwie starczają na spłatę
raty/karty/straty galerii – odpowiednie oczywiście należy skreślić. Gdy więc,
przez zupełny przypadek, Roger poznaje Clasa Grave, który jest idealnym
kandydatem na stanowisko dyrektorskie w Pathfinderze, nasz bohater nie waha się
ani chwili i postanawia go zdobyć. W końcu dzięki takiemu kontraktowi jego
firma zarobi jedną trzecią rocznego wynagrodzenia tego pracownika. A taka jedna
trzecia jest lepsza niż nic, prawda? No, ale to oczywiście nie koniec. Bo podczas
tej jednej rozmowy okazuje się, że Clas jest w posiadaniu obrazu, którego
sprzedaż mogłaby ustawić Rogera i jego rodzinę do końca życia. Czy mężczyźnie
uda się go zdobyć? Jeśli tak, to czy uda mu się go spieniężyć? A może, już
gdzieś na samym początku, coś pójdzie nie tak? Jakieś potknięcie, jakieś
nieszczęśliwe zrządzenie losu sprawi, że wszystko zacznie się walić niczym
domek z kart? Czy to możliwe, by niemal wszystko, co dzieje się w życiu Rogera
było ukartowane? Co jest prawdą, a co kłamstwem? Kto w rzeczywistości ma
uczciwe zamiary? Komu można ufać? By się tego dowiedzieć koniecznie musicie
przeczytać Łowców głów autorstwa Jo Nesbo.
Jak wspomniałam na samym początku, po książkę sięgnęłam z pełną
świadomością, że wkrótce do kin wejdzie ekranizacja tej powieści. Nie musiałam
długo czekać, a już dana mi była możliwość obejrzenia tego filmu. No i cóż mogę
powiedzieć? Książka niestety, a może i stety, ponownie góruje nad swoją wersją
kinową. Reżyser pominął w swoim dziele kilka dość istotnych szczegółów, które
tworzyły klimat książki. Do tego dodał sceny, które zacierały obraz całości i
suma sumarum sprawiały, że film miał niewiele wspólnego z powieścią.
Przypuszczam, że gdybym najpierw zobaczyła film, a dopiero później przeczytała
książkę, miałabym zdecydowanie lepsze zdanie o ekranizacji. Niestety wybrałam
inną drogę, i z tego powodu muszę stwierdzić, że film nie dorasta powieści do
pięt.
Łowcy głów to bardzo dobra, ale równocześnie bardzo „zakręcona”
książka. Gdy myślę o zakończonej niedawno lekturze do głowy przychodzą mi
właśnie przede wszystkim sformułowania „zakręcona” i „szalona”. Szok goni szok.
Każda strona, pomijając kilkanaście pierwszych, na których poznajemy jakby się
wydawało dogłębną, ale w rzeczywistości bardzo powierzchowną charakterystykę
głównego bohatera, niesie za sobą moc wydarzeń, których zdecydowana większość
czytelników nawet by sobie nie wyobraziła. Bardzo często nachodziły mnie myśli,
że bardziej pomieszanej akcji nigdy nie widziałam i że więcej zakrętów autor
już nie będzie wstanie wprowadzić. Szybko okazywało się jednak, jak bardzo się
myliłam. Do tej pory trudno przyswoić mi niektóre zdarzenia, które miały
miejsce w Łowcach głów. Trudno mi nawet uwierzyć, że takie rzeczy mogłyby mieć
miejsce w rzeczywistości. Ale logika książki, logika autora, nie pozostawia
wątpliwości. Nie widzę luk, nie widzę niedomówień, które pozwalałyby mi
stwierdzić, że to nie mogłoby się wydarzyć. Bo mogłoby. I to jest właśnie
najstraszniejsze w tym wszystkim. Łowcy głów to thriller z nutkami sensacji,
horroru i czarnego humoru. Nie brakuje w nim ciętych ripost i nagłych zwrotów
akcji. Są chwile grozy i momenty wielkiego wzruszenia. Aż trudno mi uwierzyć,
że piszę te słowa, ale książka jest po prostu dobra. „Zakręcona”, ale dobra. Po
prostu polecam.
Za książkę dziękuję Grupie Publicat
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Bardzo chętnie przeczytam - recenzja zachęcająca
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA MOJĄ PIERWSZĄ ROZDAWAJKE
Choć to nie Harry Hole, thriller mi się spodobał. Żeby każdy "kryminalista" pisał choć w połowie tak, jak Nesbo...:-)
OdpowiedzUsuńskoro po prostu polecasz, to po prostu się za nią rozejrzę :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej książki autora, ale zachęciłaś mnie
OdpowiedzUsuń