28 marca 2011

A odpowiedź znajdziesz w obrazie


„Niewypowiedziany” – Mari Jungstedt

wyd. Bellona
rok: 2010
str. 367
Ocena: 4,5/6



Właśnie odłożyłam na półkę książkę „Niewypowiedziany”, kończąc tym samym weekend pod znakiem powieści Mari Jungstedt. Jak było? Interesująco, wciągająco, płynnie i tak… niewypowiedzianie J. Muszę się od razu przyznać, że przygodę z serią o komisarzu Andreasie Knutasie rozpoczęłam właśnie od tej pozycji, zupełnie beztrosko pomijając część pierwszą, czyli „Niewidzialnego”. Nie było to najlepsze z możliwych rozwiązań, ale dałam radę. Powiem nawet więcej. Czytanie części pierwszej, choć na pewno znacznie podniosłoby zasób mojej wiedzy o kluczowych bohaterach, nie było niezbędne. Nie oznacza to, że nie sięgnę po część pierwszą. Sięgnę na pewno. Stoi grzecznie w biblioteczce. Przyjdzie więc i na nią czas.

„Niewypowiedziany” to niezwykła historia. Muszę Wam powiedzieć, iż czytając ją miałam wrażenie, że znalazłam się w zupełnie innym świecie. Niezwykłym, wręcz baśniowym. Akcja osadzona jest na szwedzkiej wyspie – Gotlandii, której malowniczość czaruje nas niemal od pierwszych stron tego kryminału. Autorka serwuje nam niezliczone opisy uliczek, domków, domostw i cudownych plaż. Aż chce się tam pojechać na wakacje, zobaczyć, czy rzeczywiście jest tam tak cudownie i domowo. Idylla jest jednak jedynie powierzchowna. Nie ma się w końcu co dziwić, przecież „Niewypowiedziany” to kryminał, a nie przewodnik po uroczych zakątkach Europy. I tak, zaraz po poznaniu Henry’ego Dahlstrӧma, dawniej znanego fotografa, teraz równie znanego alkoholika, dowiadujemy się o jego brutalnym zabójstwie. Rozwiązaniem zagadki tajemniczej śmierci Flesza zajmuje się komisarz Knutas i jego wierna współpracownica, Karin Jacobsson. Kto dokonał masakry w ciemni Henry’ego? Czy jego śmierć była jedynie skutkiem libacji ze znajomymi czy jest tam gdzieś drugie dno? Czy spośród setek możliwości policji uda się wybrać tą jedną, właściwą? Na te, i wiele innych pytań, odpowiedzieć będziecie musieli sobie sami, po lekturze tej powieści.

Jestem wciąż pod wrażeniem tej książki. Mari Jungstedt zastosowała w powieści bardzo interesujący sposób narracji. Nie mamy tu do czynienia z klasycznymi rozdziałami. Akcja prowadzona jest wielotorowo. Poznajemy niemal wszystkie kluczowe dla powieści postaci i możemy towarzyszyć im w ważniejszych dla nich momentach życia. Poszczególne wątki opisywane są krótko i zwięźle. Czytelnik nawet nie zdąży zauważyć, a akcja już przeskakuje w zupełnie inne miejsce, do zupełnie innego bohatera, opowiadającego o zupełnie innej historii. Przynajmniej takie odnosi się wrażenie. A wiecie jak jest z wrażeniami. Nie zawsze są słuszne. I tak oto, czytamy trzy zupełnie różne historie, które koniec końców okazują się jedną. Jak i dlaczego tak się dzieje? Cóż, zobaczycie sami.
Książkę czytało się bardzo przyjemnie. O ile przyjemnym można nazwać czytanie kryminału J Język powieści jest przystępny, a akcja płynna. Autorka nie męczy nas zbędnymi opisami, niepotrzebnymi dialogami i nic nie wnoszącymi scenami. Każdy przedstawiony wątek w książce jest przemyślany, ma sens, prowadzi do celu, do rozwikłania zagadki. Powiem szczerze, że czytało mi się tę książkę tak, jakbym oglądała serial. Wyrywki życia ludzi, elementy które należy złożyć w całość. Nieodłączna łamigłówka ludzkiej egzystencji, którą należy rozwiązać by dowiedzieć się w czym rzecz. Sam kryminał broni się i to bardzo mocno. Ukazuje nam żmudną i czasochłonną pracę, którą należy wykonać, by złapać mordercę. Odpowiedzi nie pojawiają się same. Wyniki badań nie są otrzymywane w pół godziny. Przy sprawie nie pracuje setka analityków, laborantów i specjalistów. DNA nie jest wrzucane do bazy, która zawiera każdego człowieka zamieszkującego naszą planetę, a rozwiązanie zagadki nie pojawia się po pięciu minutach na monitorze. Wszystko trwa. Jak w prawdziwym życiu.

Na koniec dodam jeszcze, iż niemal do końca nie zdawałam sobie sprawy kto jest mordercą i dlaczego zabił. I jak jeszcze przez pierwszą część książki mój brak wiedzy wydawał mi się zrozumiały (śledztwo utknęło w martwym punkcie), tak już w drugiej części powieści miałam nadzieje, że od razu wykombinuję o co chodzi. I choć niewiele się pomyliłam, to jednak ostatecznie… myliłam się bardzo. Nie będę jednak zdradzała, na czym polegała moja pomyłka. Może sami popełnicie ten sam błąd co ja?

Książkę polecam z czystym sumieniem wszystkim. I tym, którzy zaczytują się w kryminałach, i tym, którzy wolą zasiąść w fotelu i przeczytać romans (bo i takiego wątku tu nie brakuje), i miłośnikom dramatów. W książce odnajdujemy wszystkie te elementy. I przygodę i sensację i odrobinę psychologii. Dla każdego coś dobrego.


12 komentarzy:

  1. Czytałam, podzielam opinię:) Fajna recenzja, btw

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam, ale na pewno przeczytam :) Szczególnie po takiej recenzji

    OdpowiedzUsuń
  3. na oku mam od dawna, a teraz wezmę się za aktywne poszukiwania.

    OdpowiedzUsuń
  4. hm... Szwecja... hm... brzmi intrygująco... jeśli wpadnie w moje ręce to przeczytam :) Sil a czy ja już Ci mówiłam, że uwielbiam Twoje recenzje?

    OdpowiedzUsuń
  5. wszystkie łechtacie moją próżność... co ze mnie wyrośnie??:)

    OdpowiedzUsuń
  6. gruszki na wierzbie czy śliwki na sośnie :D tak to chyba szło

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam ją na półce i oczywiście po takiej recenzji najchętniej ominęłabym kolejkę książek i już zabrałabym się za czytanie tego cyklu:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Niedawno przeczytałam pierwszą część cyklu, a teraz poluję na "Niewypowiedzianego". Po Twojej recenzji mam jeszcze większą ochotę, by powrócić do Gotlandii:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam pierwszą część i nie byłam jakoś specjalnie zachwycona, mam nadzieję że przy kolejnych będzie już lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytam, cos mnie zachęciło w tej recenzji ze już zapisuje na liście "do przeczytania"

    OdpowiedzUsuń