"Spalona róża" Anna Walczak
wyd. Novae Res
rok: 2010
str. 347
Ocena: 3/6
Na tę książkę czekałam od dawna. Jeszcze w ubiegłym roku doszły mnie słuchy, że 14-sto letnia Anna Walczak wydała książkę. Gdy w Internecie zobaczyłam okładkę – zakochałam się. Książka musiała się znaleźć na mojej półce. Dlatego współpracę z Wydawnictwem Novae Res rozpoczęłam od tej pozycji.
Medison Carpen nie ma łatwego życia. Pochodzi z biednej rodziny mieszkającej w północnej Anglii, jako nastolatka została porzucona przez matkę i wówczas zaczął się jej horror – życie z maltretującym ją ojcem. W szkole nie było o wiele lepiej – przyjaciół nie miała, każdy patrzył na nią krzywym wzrokiem, chyba przede wszystkim ze względu na jej wiecznie poszarpane ubrania i obitą buzię. No i był jeszcze on, Daniel, który za nadrzędny cel obrał sobie zamianę jej i tak już strasznego życia w klęskę totalną. Ciągłe poniżanie, wyśmiewanie, ubliżanie sprawiły, że dziewczyna zupełnie zatraciła pewność siebie. Kilka lat później, za sprawą niezwykłego zbiegu okoliczności ich życia ponownie się ze sobą krzyżują. Daniel jest w podbramkowej sytuacji i jedynie Medison może wyciągnąć go z kłopotów, w które wpakował się na własne życzenie. Medison jest w niewiele lepszej sytuacji i jedynie pakt z diabłem, czyli właśnie Danielem, może wyprowadzić jej życie na prostą ścieżkę. Jak potoczą się ich losy? Tego już będziecie się musieli dowiedzieć sami, czytając Spaloną Różę Anny Walczak.
Myśl przewodnia tej książki zaliczana jest do kategorii ciężkich, o ile nie bardzo ciężkich. Stykamy się w niej z maltretowaniem – zarówno fizycznym jak i psychicznym. Autorka po dwóch stronach barykady stawia bohaterów, pałających do siebie wzajemną nienawiścią, ich rozmowy przesycone są pretensjami, cynizmem i złością. Z takiego układu nie może wyjść nic dobrego. No chyba, że coś się zmieni. Że któreś z nich, albo najlepiej oboje, zmienią swoje życie o 180 stopni. Ale czy to jest możliwe? Czy takie obopólne zmiany są w ogóle możliwe? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć samodzielnie.
Po tej lekturze na pewno muszę powiedzieć jedno. Gratuluje Annie Walczak. Gratuluje jej determinacji i zawziętości. Znam wiele nastolatek, które pragną napisać książkę. Jednak większości z nich nie udaje się dotrwać w tym zamiarze nawet do połowy fabuły. Annie udało się książkę skończyć, wysłać do wydawcy i co najważniejsze wydać. A to już znaczny sukces. To się chwali. Oczywiście książki nie mogę zaliczyć do fenomenalnych. Ale nie jest zła. Jak dla mnie książka znajduje się na półce wśród przeciętnie dobrych książek. Największym mankamentem wspomnianej lektury są dialogi, które delikatnie mówiąc kuleją, czuć w nich brak doświadczenia życiowego autorki. Ale nie można przecież wymagać od 14-stolatki wiedzy dorosłego człowieka. Na o wiele wyższym poziomie są opisy i przemyślenia głównych bohaterów. Brak w nich co prawda głębi, której zawsze poszukuje w książce, ale czy znajduję ją w każdej? Niestety nie. Jednak jak na pierwszą powieść tak młodej osoby, jest całkiem nieźle. Niestety pod koniec akcja zdecydowanie przyspiesza i wszystkie problemy bohaterów rozwiązane zostają w przeciągu zaledwie 40 stron. Jest to zagranie nieco bajkowe, ale na pewno przypadnie do gustu młodszej publiczności. Miejscami miałam również wrażenie, że autorka wpadła na dane rozwiązanie dopiero w trakcie pisania konkretnej sceny. Czasem więc szczegóły się gryzły i brak było pewnej logiki, ale źle nie było.
Książkę polecam chyba przede wszystkim nastoletniemu odbiorcy. Gdy sama byłam w podobnym wieku czytywała serię „Nie dla mamy, nie dla taty…”. Zachwycały mnie nagłe rozwiązania akcji i finałowy pocałunek pary, która przez całą książkę nie umiała się połączyć. Chyba każdy czasem ma ochotę na tego typu finał, prawda?
Ja wszelkie niedociągnięcia zrzucałam na wiek autorki, co jakby nie było podnosiło wartość książki w moich oczach :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się czy ją przecztać, ale po recenzji chyba sobie odpuszczę... Zobaczymy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
no w moich również znacznie podniosło. Gdyby taka książka wyszła spod ręki starszej i bardziej doświadczonej osoby książkę oceniłabym znacznie gorzej. Medison była pełna sprzeczności. Bała się ojca, nie była w stanie zareagować na jego czyny, a Danielowi odpyskiwała i podskakiwała, choć on ją męczył psychicznie. Troszkę mnie to dziwiło ale i takie osoby się zdarzają. I jeszcze męczyło mnie troszkę to, że bohaterowie tak lubili gdy niebo było pochmurne. Czułam się jakby wszyscy tak lubili depresyjne stany :)
OdpowiedzUsuńKasandra - starałam się nie wystawiać zbyt negatywnej recenzji, liczyłam że mi wyszło :)
OdpowiedzUsuńSil, recenzja nie jest zniechęcająca, ale z uwagi na mnóstwo książek do przeczytania wstrzymam się z jej przeczytaniem na jakiś czas. Nie mówię jednak stanowczego "nie":))
OdpowiedzUsuńA ja kiedyś przeczytam z chęcią. Jestem pełna podziwu dla 14letniej autorki, fajnie, że udało jej się wybić i mam nadzieję, że jeszcze o niej usłyszymy.
OdpowiedzUsuńGdy książka znajdzie się w bibliotece, przeczytam :)
no i właśnie do tego zachęcam. Jest wielu autorów którzy przekreślili sobie u mnie możliwość ponownego wstępu do mojej biblioteki. Anna Walczak wstęp ma i z przyjemnością przeczytam jej kolejną książkę, bo jestem święcie przekonana, że będzie dużo, dużo lepsza :)
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa tej książki przede wszystkim ze względu na wiek autorki. Pracując w gimnazjum mam do czynienia z 14-latkami i jakoś nie spotkałam takiej, która byłaby w stanie napisać coś więcej niż 3-stronnicową rozprawkę na język polski...
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Ja będąc w wieku autorki również próbowałam własnych sił. Nawet udało mi się skończyć. Ale po przeczytaniu doszłam do wniosku, że całość wypada śmiesznie i nieciekawie. Ale ważne żeby próbować i się rozwijać. Dlatego podziwiam Annę :)
OdpowiedzUsuńksiążka intryguje głównie ze względu na wiek autorki. z czystej ciekawości jak będzie okazja chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńna książkę poluję już długo może kiedyś uda mi się ja w końcu dopaść bo na bank zapowiada się interesująco, chociaż mam wrażenie, żę za stara jestem na taką pozycję ;)
OdpowiedzUsuńjak w końcu uda nam się spotkać, to ją ci chętnie pożyczę. Chciałabym wiedzieć jak inni na nią zareagują.
OdpowiedzUsuńCo prawda nastolatką już nie jestem, ale też być może sięgnę. Przede wszystkim dlatego, żeby zobaczyć, jaki potencjał kryje się w tej młodej osóbce. Mam nadzieję, że na debiucie nie poprzestanie i będzie się rozwijać.
OdpowiedzUsuńz tego co wiem, bo mam kontakt z Ani tatą, to Ona ma już kolejną książkę w szufladzie :)
OdpowiedzUsuńno to pozostaje nam jedynie czekać :)
OdpowiedzUsuń