„Błękit Szafiru” Kerstin Gier
seria: Trylogia Czasu
wyd. Egmont Polska
rok: 2011
str. 364
czas: 9:58:14
Ocena: 5,5/6
Muszę przyznać, że po przeczytaniu, a w zasadzie wysłuchaniu Czerwieniu
Rubinu, cała się spięłam i sprężyłam, by jak najszybciej móc sięgnąć po kolejną
część serii. Nie ma co ukrywać, Kerstin Gier zauroczyła mnie tym zdumiewającym
wstępem do Trylogii czasu i sprawiła, że nie mogłam w spokoju czekać na
możliwość zapoznania się Błękitem Szafiru. Jak zwykle odrobinę pokombinowałam,
poprzestawiałam i pościeśniałam, dzięki czemu czas tej powieści nadszedł
zdecydowanie szybciej, niż z logicznego punktu widzenia powinien. Teraz, gdy
jestem już po „lekturze” tego audiobooka, gdy znam dalsze losy Gideona i Gwendolyn
wiem, że nie wytrzymam długo i już wkrótce będę musiała zapoznać się z Zielenią
Szmaragdu. Bo czytanie każdej części oddzielnie nie jest tym, czym być powinno.
Osobno za szybko się kończą. Za dużo pytań zadają. Za mało wyjaśniają. Choć
jeszcze nie znam Zieleni, wiem, że po jej przeczytaniu lub wysłuchaniu, będę
cierpieć. Bo Szmaragd jest ostatnią częścią cyklu. Wraz z jego końcem skończy
się niesamowita przygoda. Zakończenie zmusi mnie do pożegnania się z
bohaterami, których w ciągu kilku dni pokochałam całym sercem. Czy dam radę
się z tym pogodzić? Jeszcze nie wiem,
póki co pragnę przedstawić Wam relację z Błękitu Szafiru. Zapraszam.
Od wydarzeń kończących Czerwień Rubinu minęło zaledwie… kilka sekund.
Aż trudno w to uwierzyć, ale przecież show must go on. Skoro Gwendolyn i
Gideonowi przyświeca teraz jeden cel, i przez Lucy i Paul’a są w posiadaniu
tylko jednego chronografu, nie mogą się od siebie uwolnić. Zresztą chyba nawet
za bardzo tego nie chcą. Zdumiewające jest to, jak zmienia się nastrój między
nimi. W jednej chwili skaczą sobie do oczu, myślą o sobie w najgorszy z
możliwych sposobów, by po chwili… utonąć we własnych ramionach i zapomnieć o
otaczającej ich rzeczywistości. Nigdy jednak nie zapominają na długo. W końcu
każdy dzień przynosi konieczność wykonania kolejnego przeskoku w przeszłość.
Tylko od nich zależy, czy będą to kontrolować, czy też ich ciała rzucone
zostaną na pastwę losu, a w zasadzie czasu i lądować będą w nieznanej sobie i
nikomu innemu czasoprzestrzeni. Z tego też powodu rozpoczynają codzienne
poddawanie się kontrolowanym przerzutom do bezpiecznych, zamierzchłych okresów,
gdzie uczą się i poznają siebie nawzajem. Niestety takie spokojne „przenosiny”
dość szybko się kończą. Okazuje się, że jeden z przodków Gideona, założyciel Strażnicy,
pierwszy podróżnik w czasie, hrabia Saint Germain, chce się z nimi niezwłocznie
spotkać. Ustala termin i okazję. Z tego właśnie powodu wydarzenia mające
miejsce w życiu Gwen nabierają jeszcze większego rozpędu. W ciągu kilku dni
powinna przyswoić wiedzę, która standardowo osobie obdarzonej genem
umożliwiającym przenoszenie się w czasie, przekazywana jest przez lata. Musi
nauczyć się odpowiedniego do danej epoki zachowania, języka, tańca. Sprawy nie
ułatwia fakt, że to wszystko przekazać jej ma znienawidzona kuzynka Charlotta,
która pierwotnie podejrzewana była o posiadanie genu, w związku z czym przeszła
odpowiednie szkolenie. Jak zakończą się te przygotowania? Czy Gwendolyn uda się
pojąć wszystko w odpowiednio krótkim czasie? Co wydarzy się między nią a
Gideonem? Jak potoczy się ich przyszłości a w zasadzie… przeszłość? Kogo
spotkają? Na kogo natkną się w przeszłości? Kto pokrzyżuje im szyki, a kto poda
pomocną dłoń? Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem? Komu można zaufać? I czy w
ogóle komukolwiek można? By się tego dowiedzieć koniecznie musicie przeczytać
Błękit Szmaragdu.
Jak wspomniałam już wcześniej – jestem zauroczona tą serią. Choć wiem,
że jest ona skierowana przede wszystkim do młodego czytelnika, to i osoba
starsza znajdzie w niej wiele dla siebie. Mój audiobook wysłuchałam w
niesamowicie krótkim czasie. Nawet nie wiem, kiedy minęło tych dziesięć godzin.
Słuchałam, i po raz pierwszy od dawna żałowałam, że audiobook jest taki krótki.
Nie myślałam, że to aż 10 godzin, wciąż powracała do mnie myśl, że książka
zaraz się skończy. I co wówczas? Gdy usłyszałam ostatnie słowa wypowiedziane
przez Małgorzatę Lewińską zachciało mi się płakać. Stało się to, czego
spodziewałam się już wcześniej. Poczułam wszechogarniający niedosyt i potrzebę
zapoznania się z Zielenią Szmaragdu. Do tego autorka zawarła w ostatnich
słowach Epilogu zagadkę, której w żaden sposób nie jestem w stanie rozwiązać.
To dodatkowo motywuje mnie do zabrania się czym prędzej za kolejną część serii.
Nie wiem, czy długo wytrzymam w niepewności co do tego, co wydarzy się dalej. Jeśli
chodzi o lektora audiobooka, nie mam mu absolutnie nic do zarzucenia. Pani
Lewińska czyta płynnie i wyraźnie, cudownie moduluje głos, nadając każdej
postaci własnego, unikalnego charakteru. Bardzo dobrze mi się jej słuchało i na
pewno sięgnę po kolejne powieści przez nią przeczytane. Samej książce nie mam
absolutnie nic do zarzucenia. Historia nie jest tandetna, ani oklepana. Od
samych podróży w czasie wieje świeżością i czymś nieznanym. Nastolatki
zachowują się tak, jak na nastolatki przystało. Choć słuchając, jak zachowuje
się Gwen czułam czasem zażenowanie, to równocześnie zdawałam sobie sprawę, że
gdyby postępowała inaczej, uważałabym to za sztuczne i mało wiarygodne. Bardzo
wysoko oceniam tę książkę i polecam ją z całego serca każdemu czytelnikowi –
zdecydowanie warto przeczytać lub wysłuchać.
Za książkę dziękuję portalowi Duże Ka
Zauroczyły mnie na początku okładki tych książek. A od wczoraj "Czerwień rubinu" stoi na mojej półce, niedługo więc będę miała okazję przeczytać tę, a mam nadzieję, również "Błękit..."
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czytałam cała serię i też uważam że jest wciągająca.Zadarza mi się czytać książki dla dzieci czy młodzieżowe:)
OdpowiedzUsuńNiesamowity jest sukces tej trylogii! Sama czytałam na razie tylko pierwszy tom, ale bardzo się cieszę, że ta seria jest tak lubiana w Polsce. W ogóle K. Gier fajnie pisze.
OdpowiedzUsuńTrylogia nadal przede mną, ale przyznać się muszę, że w wersji audio nie dałabym rady... nie umiałabym się skupić na tym, czego słucham, za dużo by mnie rozpraszało. Zatem wersje tradycyjną prędzej czy później przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJa audiobooków słucham, ale tylko takich, które już znam (wersja papierowa), bo rzeczywiście za bardzo się rozpraszam, żeby nie gubić wątków. A tak wrzucam mp3 z audiobookiem i zakupy mi nie straszne:)
OdpowiedzUsuńTak polecasz tą serię, że chyba się skuszę i przeczytam. Audiobook to nie dla mnie
OdpowiedzUsuń