„Nim nadejdzie mróz” Henning Mankell
wyd. W.A.B.
rok: 2012
str. 544
czas trwania: 18:57:20
Ocena: 5/6
Ostatnimi czasu coraz częściej sięgam po audiobooki. Aż trudno mi się
samej nadziwić, że kiedyś byłam zagorzałym przeciwnikiem tego środku przekazu.
Za każdym razem, gdy ktoś mi wspominał, że powinnam sięgnąć po audiobooki,
wysuwałam setki powodów, z powodu których nie powinnam tego robić. Przyszedł
jednak taki czas, że moje argumenty zrobiły się śmieszne i mało istotne.
Postanowiłam więc spróbować i… dowiedziałam się, jak bardzo i jak długo się
myliłam. Teraz coraz częściej sięgam po czytane książki. Wciąż kocham papier,
jego zapach i teksturę. Kocham śledzić oczami literki, które powoli składają
się na wyrazy, a te z kolei w zdania. Są jednak dni, w których niezmiernie
brakuje mi czasu. Muszę zrobić coś dla domu, dla siebie, albo dla kogoś
bliskiego. Wówczas nie mogę sięgnąć po książkę, zagłębić się w fotelu i czytać
do utraty tchu. I wtedy właśnie najbardziej kocham audiobooki. Mogę spokojnie włożyć
płytę do czytnika, podłączyć komputer do głośników i słuchać w każdym
pomieszczeniu mieszkania przy okazji sprzątając, prasując, gotując. W weekendy
tego typu „czytanie” to dla mnie, gosposi od okazji do okazji, idealne
rozwiązanie. Niestety dla mnie – recenzentki, to nie najlepsze wyjście. Z
biegiem czasu rozwinął się we mnie automatyczny mechanizm oznaczania w książce
tego, co istotne. Dzięki temu zaczęłam czerpać większą przyjemność z lektury,
nie musiałam w końcu zaprzątać głowy nazwiskami, miejscami i datami. Niestety,
kiedy słucham książki, nie mam możliwości przyklejenia karteczki, która ma mi
pomóc przy pisaniu recenzji. Z tego też powodu później, podczas przelewania
moich myśli na papier (a w zasadzie do Worda), muszę wykonać spory research by
upewnić się, jak pisze się poszczególne nazwiska i gdzie dokładnie działa się
akcja. Dlatego decydując się na książkę w wersji audio, staram się zaopatrzyć
również w tradycyjną formę książki. Wówczas gdy mogę to słucham, a gdy nie
mogę, to czytam. No i nie mam problemu z napisaniem recenzji. Niestety taki
układ nie zawsze da się zorganizować. Najnowszą powieść Henninga Mankella
jedynie wysłuchałam, nie żałuję tego, ale napisanie recenzji nie było takie
proste, jakim ono jest, gdy omawiam książkę, którą przeczytałam.
Dotychczas Henning Mankell tworzył powieści, w których głównym
bohaterem był szwedzki komisarz Kurt Wallander. Niestety nie miałam okazji
zapoznać się z jego wcześniejszymi dziełami, w związku z czym odrobinę
obawiałam się lektury Nim nadejdzie mróz. Moje wahanie minęło jednak, gdy
dowiedziałam się, że to nie Kurt będzie głównym bohaterem powieści, tylko jego
córka. Linda Wallander kilka lat wcześniej zdecydowała, że pójdzie w ślady ojca
i wstąpi w szeregi szwedzkiej policji. Teraz, na dwa tygodnie przed oficjalnym
rozpoczęciem pracy, w życiu Lindy zaczynają dziać się rzeczy, których
dziewczyna nie potrafi sobie wytłumaczyć. Gdy Anna, przyjaciółka dziewczyny z
lat młodości, nie pojawia się na umówionym spotkaniu, Linda zaczyna mieć złe
przeczucie. Trapi ją to strasznie i z każdą minutą zaczyna się coraz bardziej
martwić o koleżankę. Anna nie odbiera telefonów, a jej dom jest zamknięty na
cztery spusty. To jednak nie powstrzymuje dziewczyny, która dzięki
umiejętnościom zdobytym w szkole policyjnej, włamuje się do jej domu. W środku,
na pierwszy rzut oka, wszystko wygląda tak, jak powinno. Nawet za bardzo.
Ubrania są w szafie, leki w apteczce, a pamiętnik przy łóżku. Trybiki w głowie
Lindy zaczynają pracować w przyspieszonym tempie. Przecież gdyby jej
przyjaciółka wyjechała, to zabrałaby najważniejsze dla niej rzeczy takie jak
lek na egzemę czy pamiętnik. No i pewnie zabrałaby ze sobą samochód. Ten jednak
stał pod kamienicą i czekał na swoją właścicielkę. Brakowało jednak na ścianie
ramki zawierającej motyla. Czy to możliwe, by Anna wyjeżdżając zabrała ze sobą
jedynie tę ramkę? Jeśli tak, to dlaczego? To oczywiście nie jedyne dziwne
wydarzenie, które ma miejsce w Skanii na krótko przed objęciem przez młodą
pannę Wallander stanowiska. W związku z tym Linda decyduje się powiedzieć o
wszystkim ojcu i poprosić go o pomoc. Ten tymczasem sam boryka się z kilkoma
dość nietypowymi sprawami, które z czasem zaczynają się zazębiać, tworząc
jedną, gigantyczną i strasznie zagmatwaną historię. Tę właśnie historię
opowiedział w książce Nim nadejdzie mróz Hening Mankell. Jeśli chcecie się
dowiedzieć, co jeszcze przytrafiło się Lindzie tuż przed rozpoczęciem pracy i
jak dziewczyna sobie z tym poradziła, to koniecznie musicie sięgnąć po tę
książkę lub wysłuchać audiobooka.
Leszek Filipowicz, lektor powieści Nim nadejdzie mróz według mnie
spisał się świetnie w powierzonej mu roli. Cały tekst przeczytany został przez
niego z pasją i każdy bohater otrzymał idealną do siebie dostosowaną intonację.
Dzięki temu czytelnik, a w zasadzie słuchacz, miał znacznie ułatwioną sprawę.
Przeczytany tekst został naszpikowany taką dawką emocji, że słuchając nie można
się było nudzić. Od pierwszej minuty, aż do samego końca byłam jednakowo
zainteresowana i skupiona. Zawdzięczam to jednak nie tylko lektorowi, ale i
autorowi, który niewątpliwie napisał znakomitą powieść. Kryminał od początku
trzyma w napięciu, które z każdą kolejną poświęconą lekturze sekundą coraz
bardziej narasta. Choć w książce opisana została odrębna, zamknięta historia,
to niewątpliwie połączona ona jest z wcześniejszymi powieściami autora,
traktującymi o Kurcie Wallanderze. Muszę przyznać, że teraz ogromnie żałuję, że
nie miałam okazji ich przeczytać. Jeśli tylko będę miała możliwość, to sięgnę
po te książki. Wydaje mi się, że warto. Mam nadzieję, że Henning Mankell nie ma
zamiaru poprzestać na jednej powieści o Lindzie. Dziewczyna jest bardzo bystra
i cechuje się ogromną intuicją. Z wielką chęcią przeczytam lub wysłucham jej
kolejnych perypetii. Te kilkanaście dni z jej życia, sprawiło że zżyłam się z
bohaterką. Teraz, po wysłuchaniu książki Nim nadejdzie mróz, bardzo chciałabym
się dowiedzieć, jak dalej potoczą się losy młodej policjantki. Myślę, że może
mnie wielokrotnie zaskoczyć, a przygody, które się jej przytrafią, utkwią w
mojej pamięci tak, jak wryła się w nią historia z Nim nadejdzie mróz. Zachęcam
do lektury wszystkich, bez wyjątku. Warto.
Za audiobook dziękuję portalowi Duże Ka i Wydawnictwu W.A.B.
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Mankella bardzo lubię i na pewno ta książka kiedyś wpadnie w moje ręce.
OdpowiedzUsuńnigdy nie czytałam ale w końcu trzeba nadrobić;)
OdpowiedzUsuńoj nie lubię audiobooków
OdpowiedzUsuńnie potrafię się skupić na słuchanej książce, jestem wzrokowcem, więc wolę czytać... podczas słuchania wszystko dookoła mnie rozprasza
gdybym dostała tę książkę w tradycyjnej formie, bądź jako e-book, to bym przeczytała :)
Nie znam książek Mankella a widzę, że muszę to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnę, ale po tradycyjną wersję
OdpowiedzUsuńAudiobooki są zdecydowanie nie dla mnie, gdyż jestem typowym wzrokowcem no i nie mogłabym słuchać tak jak Ty - podczas czytania, gotowania etc., gdyż nie mam podzielnej uwagi. Ale po książkę może sięgnę :)
OdpowiedzUsuń