wyd. Termedia
rok: 2012
str. 272
Ocena: 4,5/6
Jak nie drzwiami, to oknem…
Muszę przyznać, że zaopatrzenie się w Nadzieję, choćby na kilka dni,
graniczyło niemal z cudem. W którą stronę bym się nie odwróciła i którymi
drzwiami bym nie próbowała wejść w posiadanie tej książki, tak napotykałam mur,
lub całowałam klamkę. Na szczęście na świecie są jeszcze dobre dusze, a w
zasadzie siostry mentalne, które przeczuwając katastrofę wyciągają pomocną
dłoń, dzierżąc w niej ową Nadzieję. Z Dolnego Śląska na Górny przecież nie tak
daleko, w ekspresowym więc tempie weszłam w posiadanie najnowszej książki
Katarzyny Michalak i… no cóż. Jeśli chcecie się dowiedzieć, co było dalej,
proponuję lekturę poniższego „sprawozdania”.
Lilę Borową a w zasadzie Lilianę Łapską poznajemy w dość… niezwykłych
okolicznościach. I jeśli mam być zupełnie szczera, to przymiotnik „niezwykłe”
jest w tym wypadku wyjątkowo delikatnym sformułowaniem. Lilka, w zapamiętaniu,
wpada na most Poniatowskiego i zaczyna się pozbywać wszystkich rzeczy, które
mogą tajemniczemu MU czy też IM wyjawić, gdzie kobieta w danej chwili się
znajduje. I tak w czeluściach mroku znika laptop, komórka, karty chipowe,
kredytowe i… nie, Liliana decyduje, że dowód, paszport i prawo jazdy zostawi. W
końcu nie wiadomo, co może być jej już lada chwila potrzebne. Nie ma się co
łudzić, ucieczka nie jest łatwą sprawą, szczególnie gdy ucieka się przed takim strasznym
prześladowcą. Lilka oczywiście nie ma gotowego planu, uciekała w wielkim ferworze,
w kilka chwil spakowała to, co wydawało jej się w danej chwili niezbędne i
ruszyła przed siebie. Dopiero po tym wielkim oczyszczeniu, po swoistym spaleniu
mostów zaczęła analizować sytuację i zdała sobie sprawę, że zupełnie nie wie co
ma dalej robić. Każde miejsce, do którego może się udać, z góry skarze ją na
klęskę. Wystarcza jednak chwila, kilka głębokich oddechów i dziewczyna zaczyna
logicznie analizować sytuację, w której się znalazła. Wie, że ludzie z nią
spokrewnieni na pewno jej nie pomogą. Są również tacy, którzy w dawnych czasach
pomogliby jej bez chwili wahania, ale raczej nie teraz. Zbyt wiele mostów
spaliła, za dużo razy trzaskała drzwiami i pokazywała na co ją stać. Gdyby
tylko mogła… cofnąć czas. Wrócić do tych kilku chwil, w sumie może kilku dni, w
ciągu których naprawdę była szczęśliwa. Gdyby los okazał się na tyle łaskawy i
pozwolił jej naprawić to, co tak skrzętnie przez całe swoje życie niszczyła,
może mogłaby być szczęśliwa? Może udałoby się jej ułożyć sobie życie? Może
zyskałaby wybaczenie, dzięki któremu mogłaby wybaczyć sama sobie? Tak, to jest
to. Dokładnie to. Liliana już wie, że nie musi się dłużej zastanawiać. Zdaje
sobie sprawę, że droga, którą postanowiła podążyć może wcale nie doprowadzić
jej do miejsca, w którym było jej tak dobrze. Wspomnienia się zacierają, bledną
z biegiem lat, nie są już takie jak kiedyś. Dawniej przemierzane ścieżki we
wspomnieniach są krótsze, bardziej kolorowe i zdecydowanie prostsze. Nie można
się na nich zgubić, prowadzą prosto tam, do ukrytego za drzewami domu, do ostoi
spokoju, do… Nadziei. Czy Lilou uda się odnaleźć krainę dziecięcej
szczęśliwości? Czy dotrze na miejsce? Czy nie zgubi ją własna pewność siebie i
przekonanie, że powrót będzie dziecinnie prosty? Co w trakcie drogi przydarzy
się Lilianie? Jaką kobietą jest ona w rzeczywistości? Przed czym ucieka, co
zostawia za sobą? Jak i przez kogo została ukształtowana? Jak wychowanie, które
odebrała, odbiło się na jej dorosłym życiu? Jeśli chcecie dowiedzieć się tego
wszystkiego koniecznie powinniście sięgnąć po najnowszą powieść Katarzyny
Michalak, zatytułowaną nie inaczej tylko Nadzieja.
Ocenienie tej książki, wbrew pozorom, wcale nie jest prostą sprawą.
Nadzieja jest pierwszą powieścią tej autorki, z która miałam okazję się
zapoznać. Może takie pierwsze spotkanie powinno odbywać się w innych
„okolicznościach przyrody”? Może na pierwszy rzut zawsze powinna iść książka,
która gości już dłużej na rynku i z którą nie jedna, nie dwie, lecz setka osób
miały okazję się zapoznać? Trudno stwierdzić. Ja na pewno nie żałuję, że
przeczytałam Nadzieję, choć… no właśnie, żałuję tego, że jest jakiekolwiek
„choć”. Bo chciałabym zacząć poznawanie autora od powieści, która nie zawiedzie
mnie w żadnym względzie. Niestety jest mi to dane niezmiernie rzadko. Nie jest jednak
tak, że książka w ogóle mnie zawiodła, co to to nie… ale wryło mi się w pamięć
kilka elementów, które burzyły mi całość i które spowodowały obniżenie oceny,
jaką chciałam wystawić powieści. Pierwszym takim elementem jest… początek. No
może nie sam początek, bo ten akurat wybitnie przypadł mi do gustu, wywołał
ciarki na całym ciele i spowodował, że chciałam jak najszybciej poznać dalsze
losy Liliany. Odrobinę zawodu przeżyłam w chwilę później, gdy bohaterka,
zamiast gnać do przodu i snuć opowieść o tym, czemu ucieka cofnęła się w czasie
i zaczęła wspominać poprzednie ćwierćwiecze. Lektura pierwszych osiemdziesięciu
stron niestety nie należała do najprzyjemniejszych. Trudno się jednak dziwić,
skoro w domu Lili działo się bardzo źle. Owo „źle” jednak, zamiast zmobilizować
dziewczynę do walki, albo sprowadzić ją na zupełne dno, stworzyło z niej…
potwora. Bo inaczej się tego nazwać nie da. I teraz, po zakończonej lekturze,
rozumiem dlaczego autorka skazała mnie na czytanie tej części powieści, ale nie
wiem, dlaczego to musiało trwać aż tak długo. W zasadzie opowieść o latach
wczesnego dzieciństwa Lili trwała przez jedną trzecią powieści. W tym czasie,
poza poznaniem jej rodziny i przyjaciela, dowiedzieliśmy się jak główna
bohaterka traktowana jest przez otoczenie. Autorka oszczędziła nam jednak
szczegółów i w zasadzie skupiła się na opisaniu sielanki jaką wiodła Liliana u
boku Alexa i jego cioci Anastazji. Z rzadka pani Michalak przypominała nam, że
dziewczynka w domu traktowana jest jak worek treningowy. Temat ten został
jednak jedynie zarysowany, chyba dlatego, by czytelnik nie stwierdził, że to
powieść nie dla niego. Niestety, w związku z tym, mi ewidentnie w tej części
czegoś brakowało, a ten nieustanny brak przyspieszał przymykanie się moich
powiek. Z tego też powodu czytało mi się tę powieść wyjątkowo topornie, a
przynajmniej ten przydługi wstęp. Przyszedł jednak taki moment, w którym
autorka powróciła do tonu z pierwszych stron powieści i już wiedziałam,
dlaczego koniecznie musiałam przeczytać tę książkę. Gdzieś od 88 strony
zobaczyłam co może podobać się w powieściach pani Michalak i dlaczego posiada
tak wielką rzeszę fanów (choć może to jednak nie jest powód? Wyczytałam gdzieś,
że Nadzieja jest zupełnie inna niż pozostałe powieści autorki). W każdym razie
kolejne strony i kolejne części książki to zupełnie inna bajka. Zaczyna się
okres nastoletniego buntu, nasilenie kłamstw, robienie krzywdy sobie i bliskim.
Niszczenie, niszczenie, niszczenie. Bohaterka zachowuje się miejscami jak
wariatka. Zdaję sobie sprawę, że to celowy zabieg, że taką osobą miała Lila
być. Ale wciąż nie mogę pojąć, co ból potrafi zrobić z człowiekiem.
Nadzieja jest połączeniem dramatu, powieści obyczajowej, powieści
psychologicznej, bardzo delikatnego thrillera oraz romansu. Z tego też powodu zdecydowanie
mogę zaliczyć ją do udanych lektur, takich, które zostaną w mojej pamięci na
dłużej. Nie jest jednak, jak wspomniałam na początku – ideałem. Choć łączy w
sobie tak wiele wątków, to jednak, mimo wszystko, wydaje mi się że należy
jedynie do kanonu lektur kobiecych. Nie wiem czy wielu mężczyzn byłoby
skłonnych przedzierać się przez gąszcz wspomnień i zastanawiać się, czy w danej
chwili mamy do czynienia ze snem czy jawą, z przeszłością czy teraźniejszością.
Nie mówię jednak, że absolutnie żaden mężczyzna nie znajdzie w niej czegoś dla
siebie, bo tak na pewno nie jest. Jest to dość specyficzna powieść z
zakończeniem, a przynajmniej próbą zakończenia, które spotyka się dość rzadko w
tego typu powieściach. Jedno jest jednak pewne – wielu czytelnikom zapadnie ono
w pamięć. Niestety autorka nie poszła w zaparte i nie zakończyła powieści w
duchu tego, czego spodziewałam się po finiszowych stronach ostatniej części
książki. Pani Michalak dała czytelnikom tej powieści dwa typy nadziei. Z jednej
strony pokazała im dom, na którego cześć najpewniej nazwała tę książkę, z
drugiej strony dała nadzieję na to, że nawet do najpodlejszych ludzi czasem
uśmiecha się los. Ja jednak wolałabym bardziej ostateczne zakończenie, jakie
zwykle ma miejsce w prawdziwym życiu. Na koniec wspomnę jeszcze, że pierwotnie
bardzo podobał mi się tytuł tej książki. Tak było aż do momentu gdy odkryłam,
że tytuł jest dwuznaczny, ale w bardzo banalny sposób. Niestety, jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki, przestałam za nim (tytułem) przepadać. To w zasadzie
byłoby tyle jeśli chodzi o Nadzieję. Zasadniczo książka mi się podobała i
wydaje mi się, że jest warta polecenia.
Nigdy nie słyszałam o Katarzynie Michalak - dopiero jak założyłam bloga dowiedziałam się że taka autorka istnieje - zauważyłam że jest jakaś moda na tą autorkę - ochy - achy - chyba z ciekawości sięgne po tą książkę - może też stanę się fanką tej autorki :)
OdpowiedzUsuńJeśłi jesteś zwolenniczką łzawego stylu i zawsze pozytywnych zakończeń, to masz szansę na bycie fanką:)Ja nie mam nic przeciwko szczęśliwym zakończeniom, lae styl autorki absolutnie do mnie nie przemawia. Mam wrażenie chaosu i niedopracowania. Dla mnie brakuje dobrych opisów i dialogów.
UsuńNiedługo zabieram się za jej czytanie.
OdpowiedzUsuńChciałabym, żeby i w moje łapki niedługo wpadła... ale jak będzie, tak będzie :)
OdpowiedzUsuńTeż próbuję zdobyć tą książkę. Może w końcu mi się uda!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki napisane przez Katarzynę i dość często do nich wracam. Być może nie jest to przesadne zachwycanie się twórczością tej autorki, jednak uważam, że dzięki niej nieco inaczej spojrzałam na wiele spraw.
OdpowiedzUsuńczytałam "Nadzieję", dzięki uprzejmości samej autorki, od której otrzymałam szybciej książkę
OdpowiedzUsuńbardzo mi się spodobała, ale to może dlatego, że miałam porównanie z jej poprzednimi książkami i ta, będąc zupełnie inna, doprawdy przypadła mi do gustu
pozdrawiam Cię serdecznie
Dokładnie takie wrażenia miałam, że nie jest to ksiązka moich marzeń i że za wielkimi słowami kryje się wielkie nic! zawiodłam się na tej książce, ale że dostałam ją do recenzji musiałam już przymknąć oko na to... i owo. Sądzę że... mężczyźni nie znajda w tej książce nic dla siebie że powieść jest infantylna, tylko opisywanie przeszłości i durnego zachowania bohaterki przy braku scen erotycznych które mogłyby podkręcić atmosferę! Jak zawsze u Michalak jest jakiś dom marzeń, jest trochę złotych myśli ale czy to nie za mało by stworzyc dobrą powieść?
OdpowiedzUsuń- czytelniczka.
Mimo wszystko chcę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńJestem Ci niezmiernie wdzięczna za receznję tej książki. Wiem, że zagorzałe fanki autorki bardzo ciepło ją przyjmują, jednak bardzo interesowało mnie jak podejdzie do niej osoba, która autorki jeszcze nie zna. Sama również jestem taką osobą i nie ukrywam, że nadal próbuję ją zdobyć i wyrobić sobie własne zdanie ;-)
OdpowiedzUsuńCzytałam jedną książkę tej autorki i bardzo mi się spodobała. Po tę też sięgnę
OdpowiedzUsuńMi się książki Kasi bardzo podobają, ale jak zawsze twierdze nie wszyscy muszą lubić to samo. No i jak tak patrze to ogólnie dobrze ją oceniłaś ;)
OdpowiedzUsuńNo powiem ci, że podczas czytania miałam do niej całkiem sporo "ale|, ale suma sumarum wyszło na to że była dobra... drażniły mnie pewne szczegóły, niektórych elementów wg mnie być nie powinno... no i ja z natury katastroficzna jestem, lubię jak ludzie giną masami, albo jak nie ginie nikt. A tu autorka kogoś uśmierciła, a osobę która powinna zginąć cudem uratowała... takich zagrań już absolutnie nie lubię... jasne, że niektóre z nich mają za zadanie wyczyszczenie karty, możliwość ponownego startu.. ale tu było za dużo tego...
UsuńZnając Twoje upodobania czytelnicze nie dziwie się Twoim "ale" ;) Po prostu nie do końca Twój typ literatury ;)
Usuń