„Niepokój” Maggie Stiefvater
Seria: Drżenie
wyd. Wilga
rok: 2011
str. 432
Ocena: 6/6
Czekanie jest… bardzo męczące. Gdy człowiek czeka, czas leci
zdecydowanie za wolno. Od czasu Drżenia upłynęło… no właśnie, nieważne kiedy czytałam
tamtą książkę. Istotne jest to, że moje ciało i dusza czują, że było to zbyt
dawno temu. Okres oczekiwania na Niepokój był dla mnie zbyt długi i choć bardzo
pragnę przeczytać już Ukojenie, to wiem, że nie mogę tego zrobić ani dziś, ani
jutro, ani za tydzień. Niestety, jakaś hierarchia ważności w Słowach dużych i
MAŁYCH musi być. I choć serce mi krwawi a oczy łzawią, to wiem, że w końcu
przyjdzie dzień, w którym sięgnę po ostatnią część trylogii Drżenie i w końcu
się uspokoję, bo przecież… nie może być jeszcze gorzej. Prawda? Tak, wiem,
mówię odrobinę od rzeczy, ale niestety dokładnie w ten sposób działa na mnie
twórczość pani Stiefvater. Już po kilku pierwszych stronach Drżenia wiedziałam,
że ta książka zostanie w mojej pamięci bardzo długo. Gdy przymierzałam się do
Niepokoju… przyznam, że odczuwałam pewne obawy. Martwiłam się, że, jak to
wielokrotnie bywa, druga część cyklu nie będzie tak dobra jak pierwsza, że będę
żałowała, że wpakowałam się w tę historię i może poczuję niesmak, albo co
gorsza, niechęć do autorki. Nie poczułam żadnej z tych rzeczy, wręcz
przeciwnie. Pokochała Maggie Stiefvater jeszcze bardziej i teraz… mój strach
wzmógł się kilkakrotnie, bo już wiem do czego ta autorka jest zdolna. Czy dam
radę przetrwać kolejną część? Jak poradziłam sobie przy tej? Jeśli chcecie
wiedzieć, to zapraszam do zapoznania się z poniższym tekstem.
Akcja Niepokoju zaczyna się w kilka miesięcy po zakończeniu Drżenia,
które koniec końców udało się bohaterom, a przynajmniej części z nich jakoś
przetrwać. Nastoletnia Grace Brisbane, za plecami swoich jak zwykle niczym
niezainteresowanych rodziców, od kilku miesięcy ukrywa swojego ukochanego.
Samuel Roth, bo o nim mowa, dzięki niezwykłemu zbiegowi okoliczności powstał z
popiołów niczym przysłowiowy Feniks. Na szczęścia maksymalnie niebezpieczny
zabieg, któremu poddał się Sam, okazał się skuteczny. Po kilku tygodniach
niepewności i braku sygnałów życia, chłopakowi udało się przybrać ludzka formę
i wrócić do ukochanej Grace. Niestety zastrzyk z krwi zainfekowanej bakteryjnym
zapaleniem opon mózgowych nie na każdego wilkołaka zadziałał. Brat Isabel
Culpeper po identycznym zabiegu zmarł, a dziewczyna w zasadzie z nikim nie
mogła się tą informacją podzielić – w końcu wszyscy sądzili że Jack nie żyje
już od jakiegoś czasu. Chyba przede wszystkim ze względu na łączące je przeżycia
jak i wiedzę jaką posiadały, dziewczyny połączyła dość nietypowa przyjaźń,
która z biegiem czasu przerodziła się w mocną i trwałą więź. Gdy więc w
miasteczku Marcy Falls powoli zaczyna rodzić się wiosna, Sam w zasadzie mieszka
u Grace, a Isabel jest jej najlepszą przyjaciółką. Kto jeszcze kilka miesięcy
wcześniej pomyślałby, że sprawy mogą potoczyć się właśnie w tym kierunku?
Niestety budząca się wiosna przynosi nie tylko zmiany w życiu młodzieży.
Jesienią stworzone zostały nowe wilkołaki, po których nie wiadomo czego można
się spodziewać. Ponieważ Sam został cudem ocalony, opieka nad nimi spada na
jego barki. Niestety chłopak zupełnie nie wie jak radzić sobie z osobnikami,
które są na tyle kruche, że nieustannie ulegają przemianie, raz stając się
człowiekiem, by zaraz przemienić się ponownie w wilkołaka. Do tego Grace
zaczyna dziwnie „pachnieć” i ewidentnie dopadła ją jakaś przedziwna choroba,
jakby… nie nie, lepiej nawet nie wypowiadać tego słowa. Z dnia na dzień strach
staje się coraz silniejszy. Paraliżuje oboje nastolatków i nie pozwala im
przeprowadzić spokojnej rozmowy na ten temat, a jak od dawna wiadomo, rozmowa
jest kluczem do rozwiązania większości problemów. Czy Sam i Grace w końcu
wyznają sobie, co ich gnębi. Czy wówczas nie będzie już za późno na takie
wyznania? Co dzieje się z Grace? Czy Samowi uda się znaleźć sposób na
uratowanie dziewczyny? A może to Cole, zupełnie nowy członek sfory i ewidentnie
czarny charakter tej opowieści rozwiąże zagadkę? Jeśli chcecie poznać
odpowiedzi na te pytania, koniecznie musicie przeczytać Niepokój autorstwa
Maggie Stefvater.
Mnie książka totalnie rozbroiła. Z każdą przeczytaną strona zagłębiałam
się w nią bardziej i bardziej, nie potrafiąc się oderwać. Już samo wspomnienie Niepokoju
wywołuje na moim ciele gęsią skórkę i chęć jego przejrzenia i przeczytania
ponownie fragmentów, które skrzętnie pooznaczałam. Wielokrotnie miałam w rękach
dobre i bardzo dobre książki. Muszę jednak przyznać, że seria Drżenie stanowi
jeden z najlepszych cykli jakie czytałam. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale
faktycznie tak jest. Co więcej, książka, choć oczywiście jest typową powieścią
paranormalną, skierowana jest do bardzo szerokiego grona czytelników. Autorka
nie tylko przedstawia nam konkretną historię i jej bohaterów, ale analizuje ich
postępowanie, dzięki czemu dużo łatwiej wysunąć odpowiednie wnioski. Jest to
zdecydowanie powieść z morałem i to niejednym. Dzięki niej dowiadujemy się, jak
dużo warta w życiu człowieka jest przyjaźń i jak wiele znaczy miłość. Sam i
Grace pokazują nam, jak walczyć z przeciwnościami losu, uczą nas pokory i
pokazują jak postępować w sytuacjach, które wydaja się nam beznadzieje. Jest to
para niemal idealna, która powinna stanowić przykład dla innych nastolatków. I
choć z zewnątrz wydawać się może, że to niemożliwe, by tacy ludzie istnieli, to
powiem Wam jedno, na pewno gdzieś tam są i czekają, aż ktoś ich odkryje.
Powieść czyta się bez mrugnięcia okiem i z zapartym tchem. Została
napisana jasnym i przejrzystym językiem, który nie problem zrozumieć, ale przy
tym nie wydaje się być banalnym i prostackim. Jakimś cudem Maggie Stiefvater
stworzyła bohaterów ikony, w które chce się wierzyć i za którymi chce się
podążać. Ja na pewno będę, bo i Sama i Grace po prostu pokochałam. Z całego
serca i z głębi serca zachęcam Was do poświęceniu kilku, no może kilkunastu
godzin tej lekturze, naprawdę warto.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Wilga
Od momentu, kiedy przeczytałam o tej serii w zapowiedziach, mam na nią wielką ochotę i jak tylko wpadną mi w ręce książki, tak zabieram się za lekturę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zachęcająco napisane :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nic ciekawego w tym cyklu nie ma. Ja męczę właśnie "Forever", czyli owo "Ukojenie". Dla mnie zbyt statyczna, główne postaci skrojone na perfekcyjną miarę i to akurat nie jest komplement. Do tego napięcie słabo rośnie: jest nic, nic, małe oznaki czegoś, nic, nieznaczne znaki akcji, nic, bum - akcja i koniec.
OdpowiedzUsuńPrzeciętna książka i upierałabym się jednak przy tym, że skierowana typowo dla nastolatek, chłopcy pewnie nie byliby zadowoleni, bo niewiele akcji. Ewentualnie dla kobiet gustujących w powieściach dla młodzieży (jak ja). Szerzej pisałam niedawno na blogu, jak ktoś ma ochotę. ;) Choć nie tak szczegółowo jak Sil. :)
Sil, sięgnij po Dary Anioła i Cassandrę Clare! To jest dopiero fajna seria z dreszczykiem i wszystkim, co znajdziesz też u Stiefvater (miłość, przyjaźń, problemy, decyzje).
mnie ta seria niezmiernie wzrusza (przynajmniej dwie pierwsze części). Akcja może faktycznie nie rzuca na kolana i pewnie bardziej dziewczyny niż chłopcy i bardziej młodzież niż dla dorosłych dorosłych.. ale i tak ją strasznie lubię. Ale po wspomniane przez ciebie pozycje muszę zdecydowanie sięgnąć :)
UsuńDary Anioła to cykl, a napisała go Cassandra Clare. Składa się z 6 powieści, ostatnia dopiero wyjdzie. To Miasto Kości, M. Popiołów, M. Szkła, M. Upadłych Aniołów, M. Zaginionych Dusz, M. Niebiańskiego Ognia. Poza tym jest do tego prequel, którego akcja rozgrywa się w XIX wieku, w wiktoriańskiej Anglii. <3 Super seria!
UsuńCała seria jeszcze przede mną, ale mam nadzieje, że już niedługo ;)
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji "Dary Anioła" są naprawdę świetne! :D