13 kwietnia 2012

Braterstwo krwi („Wampirze serce” J.R. Ward)

„Wampirze serce” J.R. Ward
seria: Bractwo Czarnego Sztyletu
wyd. Videograf II
rok: 2010
str. 480
Ocena: 4,5/6




Stworzona przez J.R. Ward seria o wampirzym bractwie strzegącym spokoju swojego gatunku podbiła już niejedną listę bestsellerów. Mnie również podbiła i to dawno temu. Przez przeszło rok nie miałam jednak okazji sięgnąć po kolejne tomy tego cyklu. Na szczęście w przyrodzie nigdy nic nie ginie i zwykle dochodzi do jako takiej równowagi. Dzięki temu w końcu udało mi się sięgnąć po czwarty tom Bractwa Czarnego Sztyletu i… przepadłam. Przez ten czas seria nic a nic się nie zmieniła, ponownie mnie zachwycając. Czym? O tym odrobinę szerzej poniżej.

Trwa kolejny dzień, a właściwie noc, w życiu Bractwa Czarnego Sztyletu. Większość wojowników – wampirów, przebywa na patrolach, dzięki którym coraz mniejsza liczba cywilów wpada w ręce reduktorów. Nie oznacza to jednak, że korowód śmierci został zażegnany, wręcz przeciwnie. Przywódca Korporacji, tajemniczy Omega nawet nie myśli o tym, by zakończyć wojnę z wampirami. Nieustannie pozyskuje do swojej organizacji nowych członków i głęboko wierzy, że któregoś dnia zmiecie przeciwnika z powierzchni ziemi. Niczym się również ta noc nie różni od poprzednich dla Butcha Briana O’Neal’a. Jak niemal co wieczór przybywa do zaprzyjaźnionego klubu Zero Sum, prowadzonego przez Wielebnego, rzadziej nazywanego Mordhem i upija się. Sącząc lagavulin nawet nie myśli o tym, że ta noc może zupełnie odmienić jego życie. Wręcz przeciwnie, odnosi dziwne wrażenie, że już nigdy nic się nie zmieni. Nie żeby narzekał, co to, to nie. Od momentu poznania braci, przeprowadzki do Bunkra i całkowitej odmiany dotychczasowego image’u, eks-glina wydaje się być bardzo szczęśliwy. Jedyną zadrą nieustannie kłującą go w okolicach serca jest nieudany związek z Marissą – wysoko urodzoną wampirzycą. Przy czym to, co miało wydarzyło się między nimi kilka miesięcy wcześniej, trudno nawet nazwać związkiem. Nie zmienia to jednak faktu, że tych kilka spotkań zasiało w Butchu iskierkę nadziei, że może kogoś pokochać. Wampirzyca jednak w dość brutalny sposób dała mu przysłowiowego kosza, co raz na zawsze ukróciło jego nadzieję. W końcu gdzie tam Butchowi, człowiekowi z krwi i kości, do perfekcji i siły wampirów. Przez ten drobny szczegół mężczyzna nie uczestniczy w regularnych walkach z reduktorami. Mógłby przecież zginąć, a to dla braci byłby wielki cios. W szczególności dla Vrhednego, który wyjątkowo przywiązał się do O’Neal’a. Niestety, w pewnym momencie omawianego wieczoru wszystko zaczyna się sypać jak domek z kart. W pobliżu klubu, w którym w najlepsze bawi się Brian pojawiają się reduktorzy, a żaden z członków Bractwa nie odbiera telefonu. W końcu Butch postanawia, że stawi im czoło samodzielnie, co okazuje się dość fatalnym pomysłem. Choć początkowo były policjant radzi sobie dość dobrze, to gdy przeciwnicy wzywają wsparcie - polega. Ostatecznie O’Neal zostaje porwany, co w zasadzie przesądza o jego losie. Czy faktycznie? Czy Butch złamie się i wyjawi reduktorom miejsce zamieszkania braci? Jak długo będą go męczyć i czy uda mu się przeżyć spotkanie z nimi? A może korporacja ma wobec O’Neal’a zupełnie inne plany? By się tego dowiedzieć musicie przeczytać czwarty tom serii Bractwa Czarnego Sztyletu.

Jak wspomniałam już kilkukrotnie wcześniej Wampirze serce to czwarta część przygód wampirzych braci. W każdej kolejnej książce z tej serii poznajemy losy następnego wojownika i kobiety, którą ten wybrał na swoją samicę. Nie inaczej było i tym razem. Powieści J.R. Ward są pełne pasji i pożądania. Autorka nie ukrywa przed czytelnikiem, co dzieje się w alkowie głównych bohaterów. Nie ukrywa również, jak przebiegają walki toczące się między bractwem a reduktorami. Dla mnie te wszystkie czynniki zdecydowanie działają na korzyść książki. Jako czytelnik nie przepadam za zatajaniem pewnych faktów. Nie lubię gdy autor zamyka mi drzwi przed nosem i każe domyślać się co było dalej albo co by było gdyby. Oczywiście nie twierdzę, że taki sposób poprowadzenia akcji powieści jest właściwy, mnie jednak jak najbardziej odpowiada. Może więc i Wam się spodoba? Oby J. Całość owiana jest klimatem grozy. Większość akcji, jak na książkę o wampirach przystało, dzieje się nocą, kiedy to nasi bohaterowie mogą spokojnie wyjść na zewnątrz i odetchnąć pełną piersią. Gdy nie wychodzą na dwór doskonale bawią się we własnym gronie w domu. W efekcie na porządku dziennym podczas lektury Wampirzego serca jest lekkie drżenie i gęsia skórka na całym ciele. Powieść autorstwa J.R. Ward ma w sobie wszystko to, co powinien posiadać dobry romans paranormalny z mocnym thrillerem w tle. Czyta się ją wyśmienicie od pierwszego akapitu, aż po ostatnie zdanie. Osobiście zarwałam przy tej powieści niejedną noc, ale absolutnie tego nie żałuje. Ward mogę czytać zawsze i wszędzie. Jej książki stanowią idealną lekturę zarówno na leniwe wieczory jak i na nabuzowane energią chwile, w których potrzebujemy wytchnienia od znoju dnia codziennego. Z czystym sumieniem polecam. 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Videograf II
Baza recenzji Syndykatu ZwB

7 komentarzy:

  1. Już jakiś czas temu czytałam informacje o tej serii, ale niestety nie spotkałam się z nią ani w mojej księgarni, ani bibliotece. Może któregoś dnia uda mi się sięgnąć po książki autora :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam jeszcze okazji poznać tej serii, a czytałam już wiele pozytywnych recenzji. Może wkrótce to zmienię i dorwę pierwszą część. :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh, wampiry... Nie, podziękuję, przejadły mi się :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na taką literaturę nawet Twoja świetna recenzja mnie nie skusi.)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ciągnie mnie jakoś do tej powieści :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie moje klimaty,niestety,chociaż prawdopodobnie rozumny człowiek powinien czytać wszystko!
      Jak już się odezwałam to chciałabym spytać,czy nie mogłabyś się dowiedzieć w wydawnictwie co z nagrodami?Do mnie jeszcze nic nie doszło.Pozdrawiam Jola

      Usuń
  6. Ja będę niedługo czytać 3 część tej serii i jestem straszni ciekawa kontynuacji.

    OdpowiedzUsuń