"Dziedzictwo" - Kirsten Tranter
wyd. Albatros
rok: 2014
str. 448
ocena: 4/6
Myślisz sobie czasem - na
przekór wszystkim będę szczęśliwy, znajdę ścieżkę, którą powinienem kroczyć i
nie dam się z niej nikomu zepchnąć. Później wytrwale dążysz do celu. Może nie
po trupach i nie za wszelką cenę, ale ile sił w nogach i rękach. Gdy myślisz,
że już nic nie jest w stanie, że zaraz będzie tak, jak planowałeś, nagle
wszystko przestaje mieć znaczenie. Dzieje się coś tak niezrozumiałego, że nie
pozostaje ci nic innego, jak tylko zacząć wszystko od nowa. Tylko czy to jest
realne? Czy da się budować na podłożu, które już raz nie spełniało swojego
zadania? Czy, gdy los niespodziewanie przetasuje karty naszego życia, nie
powinniśmy skorzystać z okazji i poprosić o rozłożenie ich w innym miejscu? Jeśli,
oczywiście, ponowne rozdanie jest w ogóle brane pod uwagę.
Julia dorastała w dość
dziwnej i nie zżytej że sobą rodzinie. Jedyny jasny punkt stanowiła w niej
siostra matki, malarka Jenny, która za wszelką cenę próbowała wszystkich
zjednoczyć. Niestety, z marnym skutkiem. Po latach, gdy jej siostrzenica i
siostrzeniec dorośli, wciąż chciało się jej co jakiś czas urządzać obiady,
podczas których wszyscy próbowali tworzyć zgraną rodzinę. Wzrastająca w takich
warunkach Julia nie miała za dużych szans na normalną dorosłość. Dziewczyna
miała nie tylko problem ze znalezieniem sobie miejsca na ziemi, ale i ze
znalezieniem ludzi, z którymi byłoby jej po drodze. Gdy któregoś dnia, do Videomanii
w której pracuje, zagląda chłopak mniej więcej w jej wieku, nie od razu pała do
niego sympatią. Pilna konieczność zobaczenia przez niego filmu na zajęcia sprawiła,
że ten wieczór spędzają wspólnie. Tak właśnie rozpoczęła się przyjaźń Julii i
Ralpha, która w niedługim czasie miała przerodzić się w coś więcej, niestety
tylko jednostronnie. Gdy wydawało się, że to jednak mogłoby się odmienić, i że
być może z tej dwójki będzie jednak para, w życiu Ralpha pojawiła się
dziewczyna, która zupełnie nieświadomie zgarnęła dla siebie tę część jego serca,
o której marzy jego przyjaciółka. Julia nieszczęśliwie kocha Ralpha. Ralph bez
wzajemności darzy uczuciem Ingrid. I może każdy z nich byłoby w stanie
wytrzymać w takim stanie, gdyby Ingrid nie wyjechała w podróż, która zmieniła
wszystko. Jak potoczyły się losy trójki przyjaciół? Czy ostatecznie komukolwiek
z nich uda się stworzyć udany związek? Czy odnajdą szczęście i swoje miejsce na
ziemi? A może los tak pokieruje ich życiem, że ostatecznie każde z nich nie
tylko będzie musiało radzić sobie samodzielnie, ale i osobno? Czy wybudowane
przez nich zamki przetrwają, a może niespodziewanie runą? By się tego
dowiedzieć, koniecznie trzeba sięgnąć po Dziedzictwo autorstwa Kirsten Tranter.
Spodziewałam się petard,
wstrząsów, wrzasków, wielkiej tajemnicy i morza niespełnionej miłości.
Dostałam... w zasadzie to, czego oczekiwałam, tylko w odrobinę nietypowym,
lekko przybrudzonym opakowaniu. Cała historia opowiadana jest z punktu widzenia
Julii i to z jej uczuciami i przemyśleniami jesteśmy najlepiej zaznajomieni.
Choć i w tym przypadku wiele zostaje przed czytelnikiem zatajone. Julia nie
wszystko ujawnia, nie o wszystkim mówi wprost. Wielu rzeczy trzeba się
domyślać, co nie zawsze daje takie rezultaty, jak powinno. Gdy już wydaje się
nam, że coś wiemy, okazuje się, że jesteśmy w wielkim błędzie. Czytając powieść
ciągle poszukujemy odpowiedzi na kilka dość istotnych pytań i kwestii, a
niektóre z nich ostatecznie i tak pozostają nierozstrzygnięte.
Dziedzictwo, choć jest dość
specyficzną, a nawet dziwną książką, czyta się dobrze, miejscami nawet
świetnie. Wymyślona przez autorkę historia wciąga, a wykreowani bohaterowie
intrygują. W pewnym momencie dramat przyjaciół przeobraża się w horror
jednostki, wywołując u czytelnika dreszcze i jeszcze większą chęć odkrycia prawdy.
Czy komukolwiek uda się ją poznać w całości?
Polecam.
Sil
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Oj to chyba jednak nie moja bajka:/
OdpowiedzUsuń