5 listopada 2012

Przed zakrętem losu („Historia Lukasa” Agnieszka Lingas-Łoniewska)

„Historia Lukasa” Agnieszka Lingas-Łoniewska
seria: Zakręty Losu
wyd. Novae Res
rok: 2012
str. 320
Ocena: 6/6



Po przeczytaniu dwóch poprzednich powieści z serii Zakręty Losu autorstwa Agnieszki Lingas-Łoniewskiej wydawało mi się, że już nic więcej nie da się w tym temacie powiedzieć. Kontynuowanie, w zasadzie zakończonych już wątków, wydawało mi się… jakieś takie niestosowne. Dlatego nawet przez myśl mi nie przeszło, że będą kolejne części. Jakie więc było moje zaskoczenie, gdy autorka postanowiła napisać część trzecią? No, nie ukrywam, że byłam lekko zaskoczona. Na szczęśnie niemal natychmiast okazało się, że trzecia i ostatnia część serii to nie żadna kontynuacja tylko dopełnienie całości. Historia Lukasa, pierwotnie zatytułowana Przed zakrętem losu, z założenia przedstawić miała całą historię widzianą oczami czarnego charakteru tej powieści. Czy autorce udało się zrealizować ten plan? Jaką historię ma do opowiedzenia Łukasz Borowski? Co sprawiło, że stał się takim, a nie innym człowiekiem? Ja już to wiem, a wy może wkrótce się dowiecie.

Jest cicho. Spokojnie. Za oknem zmierzcha. Łukasz Lukas Borowski przygląda się starym, a niekiedy bardzo starym fotografiom porozwieszanym na ścianach. On maleńki. Następnie w nieco starszej wersji. Łukasz pchający sporej wielkości wózek, w którym spokojnie śpi jego młodszy, ukochany braciszek. Fotografia Łukasza z mamą pochodząca już z czasów, gdy nikt do niego nie mówił per Łukasz. W sumie z jego dziecięcego i młodzieńczego pokoju zostało właśnie tyle. Na ścianach stare fotografie, których nikt nie zdążył jeszcze zdjąć. Wkrótce w tych czterech ścianach rozpocznie się remont na całego, a zaraz potem wprowadzi się tu nowy członek lub członkini rodu Borowskich. Nim to jednak nastąpi dumny przyszły ojciec postanawia rozliczyć się z przeszłością, pozamykać wszystkie niedomknięte wrota i zakopać fosę, którą wokół siebie wykopał przed laty. Wieczór kawalerski okazuje się ku temu znakomitym pretekstem. Wraz z młodszym bratem, który niejeden raz ratował go z opresji, Łukasz siada pod ścianą i racząc się markowym whiskaczem, zaczyna wspominać dawne lata. Nie cofa się jednak w przeszłość o kilka lat, jakbyśmy się tego mogli spodziewać, tylko dużo, dużo dalej, kiedy był jeszcze pełnym pasji i ideałów młodzieńcem.

W życiu nastoletniego Łukasza Borowskiego liczyło się kilka rzeczy. Na pierwszym miejscu stała rodzina. Miłość do matki, uwielbienie dla brata, szacunek do ojca. Od najmłodszych lat wiedział, jak wielkie nadzieje są w nim pokłada. Pogodził się ze swoją przyszłością, rozumiał co musi zrobić, by zadowolić wszystkich, w szczególności wiecznie wymagającego tatę. Uczył się wyśmienicie, był lubiany, nigdy nie pokazywał się ludziom ze złej strony. Dawał dobry przykład młodszemu bratu, pomagał mamie jak tylko mógł. Odpowiednio szybko zapisał się na kursy przygotowawcze na prawo i wiedział, że tylko odpowiednie studia zadowolą pana mecenasa, tfu – ojca. Niespodziewanie jednak dla samego siebie znalazł w otaczającej go rzeczywistości coś, co zaczęło mu sprawiać niesamowitą wręcz radość. Muzyka, bo o niej mowa, a w szczególności gra na ukochanym saksofonie, stała się tym co zajmowało wszystkie wolne chwile Łukasza. Grał w pokoju, grał w szkole z kolegami, grał wieczorami na imprezach, na które on wraz z zespołem zostali zaproszeni. Nie zaniedbał jednak żadnego z powierzonych mu obowiązków. Mimo wszystko jego zupełnie nowa pasja nie znalazła poklasku u Aleksandra Borowskiego. W mało delikatnych słowach przekazał on synowi, jaki ma stosunek do „jego” muzyki. Gdy słowa nic nie dały mecenas postanowił przystąpić do czynów, a te… cóż, delikatnie mówiąc wywołały lawinę, której nikt, ani nic już nie było w stanie powstrzymać. Tylko… czy mężczyzna zdawał sobie sprawę, co czyni? Czy mógł przypuszczać, jakie konsekwencje będzie miała jego jedna decyzja? A może nie interesowało go nic, poza czubkiem własnego nosa i to nigdy się nie zmieniło? Jakie były pierwsze kroki Łukasza we wrocławskim półświatku? Kto wciągnął go do narkotykowego interesu? Jakimi i czy w ogóle jakimikolwiek zasadami się kierował? By się tego dowiedzieć koniecznie należy przeczytać Historię Lukasa, powieść zamykającą cykl o braciach Borowskich.

Jak wspominałam na początku, bardzo obawiałam się tej powieści. Jednak równie szybko, jak wydałam mylny osąd, przekonałam się, jak dobrą powieść trzymam w dłoniach. Historia Lukasa aż kipi od emocji. I to nie jakichś konkretnych, związanych z konkretnym uczuciem czy wydarzeniem, ale od całej ich palety. Łukasz poznaje nowe towarzystwo i tak jakby naradza się na nowo. Decyduje, że nigdy nie pozwoli się nikomu złamać, a już na pewno nie zrezygnuje z kierowania się w życiu swoim własnym kodeksem honorowym. Jest twardy, nieugięty, opanowany. Bo są rzeczy, których Lukas nie popiera i na które we własnym otoczeniu się nie zgodzi. Na przykład narkotyki, sprzedawanie ich – to jedno, a branie… to już zupełnie inna sprawa. Dlatego każdy ćpun dla Łukasza jest zerem. I zerem jest ten, kto wciska narkotyki nieletnim. Nie tylko praca ma wpływ na Lukasa. W końcu jest to mężczyzna z krwi i kości, który pragnie, pożąda i intensywnie pobiera z życia to, czego chce. Spotyka się więc z kobietami, hojnie się nimi zajmuje, ale nie dopuszcza ich do swojego serca. Żadna nie ma prawa wstępu do jego sypialni. Przynajmniej do czasu gdy poznaje ją, kobietę, a w zasadzie dziewczynę, która jest w stanie sprawić, że złamie on wiele, o ile nie wszystkie, spośród swoich zasad. Jest też rodzina, brat i matka, z którymi przynajmniej początkowo Łukasz stara się nie stracić kontaktu. Zjawia się więc w domu, zwykle wtedy, gdy nie ma w nim ojca, i bawi się z bratem, rozmawia z mamą. Wówczas może się śmiać, płakać i czuć się naprawdę dobrze. Taki stan nie trwa jednak długo, bo w końcu i te spotkania zostają brutalnie przerwane.

Historia Lukasa jest chyba jedną z najlepiej dopracowanych powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Całość podzielona została na trzy części zgodne z fazami słońca. Znajdziemy w książce Wschód, gdy dowiadujemy się jak Łukasz przeobraził się w Lukasa, Zenit – gdy Lukas i jego „kariera” znajdują się w szczytowej formie, oraz Zmierzch, gdy całość historii powoli dąży ku zakończeniu. Dzięki takiemu podziałowi czytelnikowi dużo łatwiej się odnaleźć w tej lekturze i ją zrozumieć. Historię Lukasa czyta się ekspresowo, gdy czytelnik raz się w niej zagłębi, nie będzie mógł się od niej oderwać aż do ostatnich słów, jakimi uraczyła go autorka. Choć całość pochłania się bardzo szybko, nie można powiedzieć, by ostatnia część Zakrętów losu była łatwą lekturą. Wręcz przeciwnie. Niemal każdy akapit przepełniony jest bólem, rozpaczą i złością, niejednokrotnie przeradzającą się w nienawiść. Książka wyczerpuje emocjonalnie i to chyba nie tylko osobę, która dzierży ją w rękach ale i samą autorkę. Myślę, że napisanie jej stanowiło nie lada wyzwanie dla pani Lingas-Łoniewskiej. Powieść dopełniają piosenki, których wykonawców i tytuły znaleźć można w nagłówkach każdego rozdziału. Historię Lukasa zdecydowanie warto przeczytać. Jest to nie tylko znakomity dramat sensacyjny, ale i wspaniałe studium psychologiczne głównego bohatera. Na koniec dodam jeszcze, że zupełnie inaczej wyobrażałam sobie okładkę tej powieści. Jednak teraz, gdy patrzę na tą, którą wybrał wydawca wiem, że jest ona równie dobra jak ta, którą wizualizowałam sobie podczas lektury.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Novae Res
Baza recenzji Syndykatu ZwB

12 komentarzy:

  1. pierwszy raz usłyszałam o tej trylogii. nie jestem pewna, czy spodobałaby mi się, ale skoro tak wysoko oceniona... może kiedyś? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i też jestem, jak najbardziej na tak :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, ale mam w planach zapoznanie się z jej twórczością. Chętnie rozpoczęłabym swoją przygodę z Agnieszką Lingas-Łoniewską właśnie od tej trylogii. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na mojej półce stoi pierwsza część tej serii, jednak coś powstrzymuje mnie przed tym, żeby po nią sięgnąć. Nie wykluczam, że powodem jest okładka, co dotyczy chyba całej serii, bo w kwestii okładek wydawcy moim zdaniem się nie postarali. Lecz popularność powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej chyba ostatecznie mnie skusi i przekonam się czy jej proza przypadnie mi do gustu:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko pięknie, ładnie, ale za dużo się dowiedziałam z tej recenzji! :P ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się bardzo starałam by nie spoilerować... w zasadzie zdradziłam rzeczy z pierwszych stron książki... choć może :(

      Usuń
    2. Spoko, najważniejsze, że sporo jest do odkrycia. ;) Nie da się w sumie pisać o książce, nie wspominając o treści. Najbardziej jednak drażnią mnie recenzje, które zawierają niemal całe streszczenie z łaskawym niedopowiedzeniem, jak się akcja rozwiąże. U Ciebie na szczęście tego nie ma, a ja się droczę, bo dowiedziałam się co nieco więcej niż z wcześniejszych opisów tej pozycji. :)

      Usuń
    3. uh, bo ja aż do Agi napisałam z pytaniem, czy nie uważa recenzji za spoiler. Ale serio, ujawniam w niej tylko wydarzenia z kilku, max kilkunastu początkowych stron.A potem... to się dzieje...

      Usuń
    4. Domyślam się. Dla mnie nowością były informacje z życia Lukasa, z czasów przed dealerką. To sobie też poczytam, co tam Łukasz nawywijał! :) Fajnie. :)

      Usuń
  6. Przyznaję że tym razem przeczytałam jedynie początek i końcówkę recenzji, tak by nie odebrać sobie przyjemności poznawania tej historii bo... wczoraj udało mi się wygrać pierwszą część tej trylogii i coś mi mówi że na niej się nie skończy :-) Co do spoilerów to myślę że to kwestia subiektywna - każdy odbiera na swój sposób i ciężko wszystkich zadowolić. Choć i tak jesteśmy dużo ostrożniejsi w zdradzaniu szczegółów niż opisy na niektórych okładkach ksiażek...

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszyscy piszą o niej tak wspaniale a ja nawet tej autorki nie znam.. wstyd i hańba, trzeba nadrobić!

    OdpowiedzUsuń
  8. ja czekam na całą trylogię bo do mnie wędruje z konkursu :) Pierwszą część przeczytałam jakiś czas temu. Przeczytałam to za mało powiedziane. Pochłonęłam i z wielką chęcią przeczytam kolejne dwie części ale chyba najpierw przypomnę sobie jeszcze pierwszą...

    OdpowiedzUsuń