8 lipca 2016

Smak Karru ("Przepisy na miłość i zbrodnię" Sally Andrew)

PREMIERA 20.07.2016

"Przepisy na miłość i zbrodnię" Sally Andrew
Seria: Tannie Maria Mystery
Tom: I
wyd. Otwarte
rok: 2016
str. 480
Ocena: 5/6

Czasem każdy ma ochotę przy książce się pośmiać, a nie tylko martwić i dręczyć tym, co przyniesie kolejna strona i jakie będą dalsze losy bohaterów. Nawet ja. Zwykle nie sięgam ani po obyczaje, ani tym bardziej po książki, które określane są mianem lekkich lektur na wakacje. Jakoś trudno mi przez takie przebrnąć i zrozumieć ich sens. Bywa jednak tak, że właśnie takiej lektury mi potrzeba. Jak się okazało, tak właśnie było tym razem.

Tannie Maria jest kobietą w sile wieku, która żadnej pracy się nie boi. No dobra, niektórych się boi, ale niemal z każdej opresji znajdzie wyjdzie. Jest idealnym połączeniem swojej matki (znakomitej kucharki) i ojca (reportera). Tannie Maria uwielbia gotować, a wymyślonymi przez siebie daniami dzieli się z mieszkańcami Ladismith w rubryce kulinarnej w miejscowej gazecie. Niestety, przychodzi dzień, w którym szef wszystkich szefów zarządza zmianę. Okazuje się, że najpopularniejszym działem we współczesnej gazecie jest rubryka z poradami miłosnymi. Jej szefowa Hattie przeanalizowała wszystko wzdłuż i wszerz. Miejsca na tę rubrykę nie znalazła. Niestety, "góra" zamiast się z nią zgodzić, kazała jej zlikwidować kącik z poradami kulinarnymi. Tannie Maria miała się więc pożegnać z pracą… No chyba, że przejmie prowadzenie rubryki z poradami miłosnymi. To właśnie wtedy kobieta wpada na genialny pomysł. Będzie radzić ludziom, za pośrednictwem przepisów. W końcu na każdą bolączkę może pomóc dobre jedzenie, prawda? Z takiego założenia wychodzi Tannie i zaczyna nowy dla siebie etap dziennikarstwa. Nie spodziewa się jednak, że jej porady mogą doprowadzić ludzi na skraj – jedni skierują się we właściwym kierunku, inni udadzą się w tę bardziej mroczną stronę. Jak zakończy się ta szalona, nieprzewidywalna i przezabawna powieść? By się tego dowiedzieć, koniecznie należy sięgnąć po Przepisy na miłość i zbrodnię.

Przyznam, że podchodziłam do tej książki dość sceptycznie. Jak już wcześniej wspominałam, zwykle nie sięgam po tego typu powieści. Nie przepadam za tym "lekkim klimatem". Przyszedł jednak u mnie czas na i taką lekturę. Teraz, po odłożeniu historii Tannie Marii na półkę nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Może nie wstrząsnęła ona moim światem, może nie sprawiła, że zarwałam noc, czy też łkałam przez połowę powieści – ale zdecydowanie dobrze bawiłam się, gdy czytałam to, co stworzyła Sally Andrew.

Przepisy na miłość i zbrodnię czyta się bardzo dobrze. Książka jest napisana lekkim piórem, w jednej chwili zaczyna się rozdział, a kolejnym jest się pięć kolejnych do przodu. Na twarzy częściej gości nam uśmiech niż strach czy konsternacja. Nawet bardzo trudne, czy przerażające sceny przedstawione są w taki sposób, że nie można się przy nich źle bawić. Ja bawiłam się bardzo dobrze. A jaka byłam przy tym głodna… nawet sobie nie wyobrażacie. Główna bohaterka naprawdę miała wiele znakomitych przepisów, które chętnie zastosowałabym we własnej kuchni. Może nawet będę miała ku temu okazję, w końcu Sally Andrew pod koniec powieści te wszystkie przepisy podała. Na końcu znajduje się również słowniczek słów używanych przez bohaterów. Akurat to nieco bym zmieniła, takie przypisy wolę mieć w tekście, szczególnie gdy czytam e-booka. Ale, to tylko taka mała uwaga. Książka naprawdę mi się podobała i szczerze mogę ją polecić.


Sil

Baza recenzji Syndykatu ZwB

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz