15 lipca 2016

MasaKra ("Masa o kilerach polskiej mafii" Artur Górski, )

"Masa o kilerach polskiej mafii" Artur Górski, Jarosław Sokołowski
wyd. Prószyński i S-ka
rok: 2016
str. 256
Ocena: 4/6


Seria książek ukazujących kulisy polskiej mafii autorstwa duetu Sokołowki i Górski, ma już ugruntowaną pozycję na rynku. O ile przed pierwszą częścią tego cyklu wzbraniałem się rękami i nogami, to druga część trafiła do mnie całkiem przypadkowo. Przeczytałem i czytało się to dobrze. Kolejna część trafiła jakoś z rozpędu i długo czekałem na kontynuację cyklu pod tytułem "Masa o kilerach polskiej mafii". Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że w między czasie przeszła mi koło nos cała masa informacji zawartych w czwartej części cyklu pod tytułem „Masa o bossach polskiej mafii”.

Forma samej książki nie zmieniła się niczym w porównaniu z poprzednimi wydaniami. Znaczy między przednią a tylną obwolutą ukryte są rozmowy autorów oraz kilku innych postaci z mafijnego półświatka. Nie mogę narzekać, bo lekko ponad 250 stron czyta się niemal jednym tchem i to niezależnie, czy się interesuje opisywanym światem, czy nie. Autorzy opisują działania zabójców, którzy działali w strukturach tej organizacji.  Czasami jest zabawnie, ale przede wszystkim obaj panowie i ich goście pokazują jak niewiele znaczyło ludzkie życie, gdy w grę wchodziły pieniądze, zraniona duma i dość wypaczony honor. Masa po trochu okrywa przed nami mały brutalny świat i historię żyjących w nim ludzi, którzy dla pieniędzy zabijali innych. Kilka "patyków" sprawiało, że jeden człowiek mógł zabrać życie drugiemu. Bossowie bez mrugnięcia okiem wydawali wyroki na ludzi z powodów tak błahych, że czasem aż irracjonalnych dla zwykłego szarego człowieka. Poznajemy historię ludzi, których życie stawiało przed wyborami i sytuacjami, które "mimowolnie" przypisały im miano kilera. Tak więc dla jednych zabijanie było zwykłą pracą, dla innych chęcią zaimponowania i wybicia się w kręgach zorganizowanej przestępczości, a czasem zbiegiem nieszczęśliwych sytuacji. Była jednak grupa ludzi, która robiła to dla przyjemności i dobrej zabawy – tych bali się wszyscy, tak przynajmniej wynika ze słów Masy. Jarosław Sokołowski i Artur Górski w swojej najnowszej książce opowiadają o znanych i mniej znanych osobach odpowiedzialnych za zabójstwa w czasach mafii pruszkowskiej. Morderstwa i zaginięcia szeroko opisywane w mediach autorzy pokazują trochę z innej strony i odkrywają przed czytelnikami nowe fakty.  Ponadto pozwalają nam poznać choć odrobinę ludzi drugiego i trzeciego sortu, a może nawet znajdujących się na samym dnie tej dobrze zorganizowanej grupy, która na całe szczęście lata świetności ma już za sobą.

Jarosław Sokołowski, czyli najsłynniejszy polski świadek koronny, to człowiek z głową do interesów. W świece są tacy ludzie, którzy po prostu wiedzą jak zarabiać pieniądze. Pewnie czasy swoich największych osiągnięć finansowych ma za sobą, skończyły się, gdy "Pruszków" przeżywał kryzys, powiedzmy personalny, a definitywnie zakończyły się, gdy został człowiekiem, który swoimi zeznaniami pogrążył cały nielegalny biznes i ludzi nim kręcących. Teraz w czasie, gdy (jak sam mówi) stał się popularny, choć tego nie chciał to strumień, zapewne dużo mniejszy, na powrót się otwiera. Jednak obiektywnie rzecz ujmując "Masa" jest małym wytrychem, ułatwiającym zaistnienie na polskim rynku wydawniczym, o czym sam świadek koronny wspomina w przedmowie – dodajmy, że robi to w bardzo charakterystyczny dla siebie sposób, taki mafijny.

Na sam koniec podsumowanie. Z książki Masa o kilerach polskiej mafii  dowiemy się, że polski kiler nie ma w sobie nic z tego, jak pokazuje go Hollywood. To nie honorowy i niezwyciężony, a przy tym dobrze ubrany i przystojny Keanu Reeves z filmu John Wick, czy nawet profesjonalny Leon zawodowiec z filmu Luca Besson. To dobrze napisana i ułożona książka, a cała seria stanowi spójną całość i to nie tylko merytorycznie, ale także i wizualnie na półce. Niestety, po wcześniej przeczytanych przeze mnie częściach nic mnie w tej najnowszej nie zaskoczyło. Z tym, że nie wiem, czy to dobrze o mnie świadczy. Choć z drugiej strony dobrze, że ci nasi lokalni kilerzy, mimo wszystko, nie byli tak wielkimi zwyrodnialcami jak ich południowo amerykańscy odpowiednich. Szczerze, to mam nadzieję, że nie będzie już więcej części serii, ale wiedząc jak to wszystko działa, to zapewne para autorów zaskoczy nas czymś jeszcze. Osobiście liczę na "Wakacje polskiej mafii" z komentarzem np. Martyny Wojciechowskiej, albo "Domy polskiej mafii", w której udział miałaby Dorota Szelągowska, komentująca kolorystykę i układ pokoi. Dobra, a tak na poważnie, to gdy w księgarniach pojawi się tom zatytułowany "O rodzinach polskiej mafii" to będę jednym z pierwszych którzy go kupią.

Pewnie autorzy nigdy nie trafią na tę recenzję, a jeśli jakimś cudem tak się stanie, to na miłość boską, proszę, aby podpisali zdjęcia ukazujące się w książce, bo takie gołe fotografie absolutnie nic nie wnoszą, przynajmniej w mojej opinii.


Artur Borowski


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz