"Dzień 21" Kass Morgan
Seria: Misja 100
Tom: II
wyd. Bukowy Las
rok: 2015
str. 284
Ocena: 4,5/6
Pisałam już o tym wcześniej, ale wspomnę o tym raz
jeszcze – Misja 100, w wersji telewizyjnej – serialowej – mnie po prostu
urzekła. Choć, nie da się ukryć, że im dalej w las, tym trudniej ogarnąć
koncepcję scenarzystów. Dzieją się tam nieprawdopodobne rzeczy, o których w
książce nikt by nawet nie wspomniał. Gdy dowiedziałam się, że ten serial
powstał na podstawie powieści – wiedziałam, że będę musiała ją przeczytać.
Potem spotkałam się z wieloma nieprzychylnymi opiniami – względem książki, a nie
serialu. Faktem jest, że nie mają one ze sobą za wiele wspólnego, no może poza
głównym wątkiem i imionami kilku bohaterów. Ale już same osoby, ciąg zdarzeń…
to zupełnie inna bajka.
Clarke już wie, że Bellamy będzie dla niej kimś
ważnym, nie waha się więc i udaje się wraz z nim na poszukiwanie jego siostry.
Wszyscy uważają, że Octavia najzwyczajniej w świecie uciekła – jednak dwójka
młodych ludzi ma na ten temat odmienne zdanie – według nich dziewczyna została
porwana. Oboje czują, że muszą ją jak najszybciej odnaleźć. Nie wiedzą jednak,
że wkrótce po wyruszeniu przez nich na wyprawę w obozie rozegrał się horror –
tubylcy o istnieniu których nie mieli pojęcia nie tylko na nich napadli, ale i
zabili jedno z nich. Mijają kolejne dni, a Clarke i Bellamy zamiast zbliżyć się
do Octavi – ewidentnie się od niej oddalili – już jakiś czas temu stracili
trop. Kiedy więc trafiają nad jezioro postanawiają, że zdecydowanie należy się
im odrobina odpoczynku, który niekoniecznie oznacza sen.
Tymczasem na statku, wśród Kolonistów, sprawy mają
się coraz gorzej. Statki odcięto od siebie, tak by ludziom z Feniksa nie zabrakło za szybko dostępu do
tlenu. To niestety oznaczało, że pozostałe statki miały zasoby tego
życiodajnego gazu reglamentowane. Kiedy niemal wszyscy próbowali dostać się na
Feniksa – Glass zrobiła co w jej mocy, by być z ukochanym na Waldenie. Oboje
jednak wiedzieli, że na tym statku nie ma dla nich przyszłości, że jeśli nie
dostaną się na Feniksa, do matki dziewczyny – to śmierć przyjdzie po nich
szybciej niżby się tego spodziewali. Odważyli się więc i wyruszyli na
poszukiwania drogi ucieczki. Jednak czy jedyna rzecz, która im zagrażała, to szybka
utrata powietrza?
To oczywiście nie wszystkie poruszane w powieści
wątki. Nie ma co ukrywać, na dość niewielu stronach autorka zmieściła całkiem
sporo fabuły. Przy czym w przeciwieństwie do tego, co serwują nam scenarzyści
Misji 100, Kass Morgan skupiła się na prezentowaniu wspomnień z życia bohaterów
i ich obecnych uczuć, które bardzo często oscylują między miłością a
nienawiścią. Kiedy w serialu oglądamy ciągłą walkę, ścierające się nacje,
rozlew krwi – w książce czytamy o przechadzkach po lasach i strachu przed równo
posadzonymi drzewami owocowymi. Na tej płaszczyźnie te dwie pozycją zdecydowanie
się więc od siebie różnią. Różnice ujawniają się również w innych miejscach –
np. w kwestii Ziemian, czy tego, co faktycznie znajduje się w Mount Weather. No
i jest jeszcze sprawa rodziny Clark i stosunków jakie łączą Wellsa z Bellamym.
Ale o tym będziecie już musieli sami przeczytać w drugiej części serii Misja
100, czyli w Dniu 21.
Mnie książka bardzo się podobała, choć, a może
właśnie dlatego, że tak bardzo różniła się od serialu. Dzięki temu mogłam te
dwie kwestie zupełnie od siebie oddzielić. Ja lubię, gdy romans wysuwa się na
pierwszy plan powieści, ale nie zakrywa jej zupełnie. W książce według mnie tak
właśnie się dzieje. W serialu… cóż, w serialu wszystko jest tak bardzo pokręcone,
że nigdy nie wiadomo, co zostanie nam zaprezentowane w kolejnym odcinku.
Spokojnie więc mogę wam polecić tę książkę, którą czyta się i wspomina bardzo
dobrze. Przynajmniej mnie.
Sil
Nie wiedziałam nawet, że jest jakiś serial na podstawie tej książki:) "Misję 100" miałam zamiar przeczytać, trochę mnie dołuje, że musiałabym zacząć nową serię. Prawie nigdy ich nie kończę;p
OdpowiedzUsuń