13 października 2014

Cztery koła świata („Busem przez świat. Wyprawa pierwsza” Karol Lewandowski )

„Busem przez świat. Wyprawa pierwsza” Karol Lewandowski
wyd: SQN
rok: 2014
str. 312 + 20 stron wkładka zdjęciowa
Ocena: 6/6



A może by to tak wszystko zostawić i wyjechać w Bieszczady? Któż z nas o tym nie marzy? Zwłaszcza w poniedziałkowy poranek. Choć w sumie takie marzenia mogą najść każdego z nas w każdy dzień tygodnia, bo szef zawala robotą, bo druga połówka czepia się, a w kolejce do jedynej kasy jest dziesięć osób i w dodatku skończył się papier! U większości z nas takie marzenia o wyjechaniu kończą się właśnie na marzeniach. Wszystko rozbija się o kasę. Wszechobecną i wszechmocną kasę, realizatorkę marzeń wszelakich.

Na szczęście powstała akcja, a potem książka, Busem przez świat. Wyprawa pierwsza i cała medialna otoczka. Pewnego razu niejaki Karol wpadł na iście szalony pomysł, aby zebrać ekipę i pojechać starym busem w świat, znaczy na drugi koniec Europy. Tę szaloną ideę odradzali wszyscy od znajomych, matek, po babcie, ciocie i zapewnie księży. Mimo wszystko grupa przyjaciół, o wszechstronnych i raczej artystycznych zainteresowaniach, realizowała swoje marzenia za przysłowiowe grosze. No może raczej kilkaset tysięcy groszy. No, w każdym razie „Chłopacy” chcieli udowodnić, że można zwiedzić całą Europe w przeciągu miesiąca, będąc niesionym na barkach starego, umęczonego i wysłużonego hipisowskiego busa. Ograniczenia budżetowe i czasowe będące początkowymi założeniami weryfikowały marzenia. Auto z kultowego VW T1 zamieniło się w równie wysłużonego VW T3, zakupionego od niejakiego Pana Mirka (chyba). Miesiące prac w końcu spowodowały, że z białego „budo busa” narodził się hipisowski i kolorowy kamper, przygotowany niemal na wszystkie przypadki mogące wystąpić w trakcie nadzwyczajnej podróży. W sumie ten bus jest głównym bohaterem historii opisanej w książce. Ekipa miała wsparcie nie tylko w rodzinie (która uważała ten pomysł za szalony), ale również w znajomych i zupełnie obcych ludziach, którzy odwiedzili stronę internetową projektu. Chłopaki dowiedzieli się w ten sposób o możliwych problemach, usłyszeli jak najlepiej pojechać, a nawet gdzie trzeba uważać lub co zabrać ze sobą, by przeżyć. Miesiące przygotowań w końcu dobiegły końca i wyprawa ruszyła. Bus załadowany po brzegi zaterkotał i pokonał pierwsze metry, aż w końcu rodzinna Świdnica, gdzieś zniknęła za plecami.

Nie ma sensu zdradzać co się działo w trakcie opisywanej przygody. Nie zdradzę nawet, czy udało się osiągnąć wymarzony cel – to trzeba przeczytać. Zwłaszcza, że czyta się to bardzo przyjemnie. Lektura porywa, a jej język jest lekki i giętki. Opisy przygotowań i przeżytych przygód oraz odwiedzonych miejsc są naprawdę porywające. Czytając tę książkę czułem się uczestnikiem tej wyprawy, ba, nawet przeżywałem wszystkie sukcesy i porażki ekipy. Najbardziej czułem ich emocje, gdy organizowali auto. Sam dobrze wiem jak to jest jechać w świat samochodem, który potencjalnie może zepsuć się zawsze i wszędzie. Moim obowiązkowym punktem przed każdym wyjazdem na ukochanej Chorwacji jest rozmawia z LaBunią, czyli niezwykle kapryśnym, acz wytrwałym autkiem, zwanym przez niektórych królową lawet. Pewnie Chłopaki robili to samo i to pewnie nie raz. Ich strach przy każdym zgrzycie skrzyni biegów na trasie jest mi bardzo dobrze znany, choć w moim wypadku dotyczył niepokojąco wysoko uniesionej wskazówki temperatury silnika i wielu, wielu innych kontrolek oraz migaczy. 

Autor książki naprawdę dobrze czuje się w literaturze, choć z wykształcenia nie jest humanistą. Może już to wspomniałem, ale naprawdę dobrze się tę pozycję czyta. Opisy miejsc są naprawdę subiektywne i zamykając oczy łatwo można je sobie wyobrazić. Nie raz przerywałem swojej małżonce jej literaturę, by przeczytać jakiś zabawny moment, przez który niemal popłakałem się ze śmiechu.

SQN wydając tę książkę bardzo się postarało. Okłada rzucająca się w oczy i co najważniejsze dla mnie - są obrazki, a dokładniej dwadzieścia stron zdjęć. Na tyle na ile poznałem Chłopaków czytając „Busem przez świat”, wydaje mi się, że mieli duży wpływ na wygląd książki.

Podsumowując książka „Busem przez świat. Wyprawa pierwsza” jest pozycją obowiązkową nie tylko dla podróżników, ale dla wszystkim marzycieli i lekkoduchów, oraz zwykłych ludzi, którzy marzą aby choć na chwilę wszystko rzucić w pi$%#du. Lekkie i przyjemnie pióro Lewandowskiego (nie mylić z pewnym kopaczem), nie pozwala się oderwać, no chyba, że sen zmorzy. Polecam nie tylko do czytania, ale również do naśladowania. Zachęcam również do odwiedzenia strony http://www.busemprzezswiat.pl/. Kto wie, może zainspirowany tą wyprawą sam wyruszę w świat?
Z tym, że jeżdżących autami było już wielu. Ja będę szedł pieszo ze swoim długouchym przyjacielem i najpierw odwiedzę Śląsk – no i obowiązkowo założę bloga.

Artur

1 komentarz: