25 listopada 2013

Życie w kłamstwie („Pieśń o poranku” Paullina Simons)

„Pieśń o poranku” Paullina Simons
wyd. Świat Książki
rok: 2013
str. 688
Ocena: 4/6


Nie wiem jak to jest, ale ile razy nie sięgałabym po powieści Paulliny Simons, tyle razy przechodzę bardzo długo drogę, by ją zakończyć. Rozpoczynam lekturę i... odkładam ją na półkę. Czytam kolejnych parę stron i... zaś ląduje na półce. Zaczynam inne książki, czytam coś rozluźniającego i przychodzi czas na kolejną próbę. Obiecuję sobie, że tym razem wytrwam dłużej. Nie udaje się. Ponownie przychodzi czas na odsapnięcie od danego tematu i... przychodzi czas na kolejny powrót. I tak w koło. Zawsze sobie obiecuję, że kolejnych prób nie będzie, że jak teraz się nie uda to kończę z Simons. A potem łamię obietnicę daną sobie. Stety czy niestety? Przekonajcie się sami.

Larissie Stark absolutnie nic do szczęścia nie brakuje. Ma czterdzieści lat, przystojnego, cudownego męża Jareda, trójkę pięknych dzieciaków i dom, którego można jej pozazdrościć. Oczywiście nie zawsze było tak pięknie, ale w końcu rodzinie Starków udało się odnieść sukces i rozpocząć życie w luksusie. Larissa nie musi więc podejmować się żadnych dodatkowych zadań poza tymi, które spadają na nią z racji opieki nad domem, dziećmi i małżonkiem. Nikt nie mówi, że to mało, ale niejedna kobieta do tego co wykonuje Larissa, dodać jeszcze musi ośmiogodzinny dzień pracy w jakieś korporacji. Kobieta jest więc szczęśliwa, ale... no właśnie, z tym ale jest największy problem. Bo niby ma wszystko, ale równocześnie czuje się niespełniona. Sprzątanie, gotowanie, opieka nad dziećmi, dogadzanie mężowi, sen. A później kolejny dzień i litania zaczyna się od początku. Kobieta nie potrafi dojrzeć w swoim życiu samej siebie. Tyle robi, ale nic dla siebie. Każdy się realizuje, spełnia swoje marzenia, prze do przodu, tylko nie ona. Bo Larissie wydaje się, że się cofa. Nawet książek nie czyta. Nic. Jej życie zmienia jedna wizyta w supermarkecie, podczas której wpada na niego, dwadzieścia lat młodszego mężczyznę, który mógłby być jej synem. Spotyka go i nic już nie jest takie jak dawniej. Ona nie jest taka jak dawniej. Tylko, czy warto się tak zmieniać?

Pieśń o poranku to bardzo ciekawe studium ludzkiej psychiki. Autorka prezentuje nam obraz kobiety, której życie niby jest pełne - a jednak totalnie puste. Poznajemy ją, przedstawione zostają nam jej poczynania, jej kolejne losy, jej rozterki, ale równocześnie... wcale nie dowiadujemy się, kim jest Larissa. Czy ona naprawdę istnieje? W sensie mentalnym oczywiście, a nie personalnym. Według głównej bohaterki - niestety dawno przestała być sobą. Niczym maszyna wykonuje co do niej należy i tyle. Nic poza tym.

Jak pisałam na wstępie, niełatwo czyta się tę książkę. Lektura jest niczym praca, gdy do niej siadasz - szybko zaczynasz opadać z sił, gdy odstawiasz ją na bok, czegoś ci brakuje. Myślami ciągle wraca się do Pieśni... Niczym rzep przyczepia się do człowieka i nie chce dać spokoju. Trzeba przeczytać ją od początku do końca, nieważne jaki wysiłek będzie temu trzeba poświęcić. Mnie ta pozycja niezmiernie wymęczyła, ale równocześnie wzbogaciła. Pozwoliła dokonać pewnego rodzaju przewalutowania wartości, odpowiedniego poukładania priorytetów, analizy własnego zachowania. Teraz wiem, że nie wszystko jest takie, jakim być powinno, ale równocześnie mam szansę uniknąć pewnych błędów.


Pieśń o poranku polecam, ale z pewną nutą rezerwy. Warto się z nią zapoznać, ale zdecydowanie nie na siłę. Żeby być zadowolonym z lektury trzeba świadomie poświęcić jej sporo czasu.

3 komentarze:

  1. Lubię tę autorkę, nie miałam jednak okazji przeczytać jakiejś książki, spoza Tatiany i Aleksandra. Mam ochotę na pozostałe, każda w jakiś sposób mnie przyciąga, ale nie mogę się jeszcze zmierzyć z " Ogrodem letnim ", kilka razy próbowałam i tak jakoś odkładam tą autorkę i odkładam, czas to zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się- książka pod względem merytorycznym jest bardzo dobra. Kreacje- wspaniałe. Jednak nie jest to to czego oczekiwałam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet miałam ją kupować, ale w końcu odłożyłam. I chyba myślę, że słusznie.

    OdpowiedzUsuń