seria: Rizzoli i Isles
wyd. Albatros
rok: 2008/2012
str. 294
Ocena: 5/6
Czas trwania: 06:02:00
Od chwili, gdy po raz pierwszy sięgnęłam po powieść autorstwa Tess
Gerritsen co prawda minęło już trochę czasu, jednak do teraz pamiętam, jaka
byłam nią zachwycona. A to nie była najlepsza książka tej autorki, na jaką
mogłam trafić. Najpierw czytałam jedynie pojedyncze historie, które wyszły spod
jej pióra. Później, w zasadzie niemal przez przypadek, trafiłam na serię o Jane
Rizzoli i… nie da się ukryć, przepadłam. Teraz powoli kompletuję cały zbiór
opowiadający o dzielnej policjantce, agencie FBI i lekarce sądowej. Jak się
można domyśleć, kolejną z powieści Gerritsen jaka trafiła w moje ręce, a w
zasadzie do mojego komputera, była właśnie kontynuacja przygód tej grupy ludzi.
Autopsję, bo o niej mowa, wysłuchałam z wielkim zaciekawieniem. A potem śniłam
o wydarzeniach mających miejsce w życiu bohaterów. Rzadko mi się to ostatnio
zdarza, więc chyba można się domyślić, jak wpłynęła na mnie ta pozycja. By
dowiedzieć się szczegółów pozostaje zapoznać się z recenzją.
Przyjazd Mili do Stanów Zjednoczonych nie miał nic wspólnego z tym, co
obiecano jej w rodzinnych stronach. Gdy decydowała się na przeprowadzkę, miała
w perspektywie pracę w salonie z sukniami ślubnymi. Nie mogła się doczekać
momentu, w którym trafi za sklepową ladę i będzie miała możliwość obsługiwać
przyszłe panny młode. Do tego nie jechała sama. Wraz z nią do pracy za granicą
zgłosiła się Ania. Odtąd miały wspólnie żyć i zarabiać po to, by pozostawionej
w kraju rodzinie wiodło się choć odrobinę lepiej. Niestety, jak to zwykle w
takich historiach bywa, intratna praca okazała się pułapką, cudowne życie
mrzonką, a wielkie pieniądze fatamorganą. Został tylko strach i samotność. I
wieczne zastanawianie: lepiej umrzeć, czy żyć bez życia?
Lipiec to jeden z najgorszych miesięcy, zarówno w szpitalach, jak i w kostnicach.
Ciągły brak pracowników, gorąco, często niedziałająca klimatyzacja i
niewyobrażalna wręcz liczba trupów. Maura Isles, choć ledwo trzyma się na
nogach, wykonuje swoje obowiązki. Do późnych godzin nocnych zostaje w pracy,
przeprowadza sekcje, a gdy inni współpracownicy wychodzą do domów, oddaje się
pracy papierkowej. Podczas sporządzania ostatniego raportu orientuje się, że
nie zanotowała pewnego szczegółu dotyczącego ofiary i w chwili obecnej nie jest
go sobie w stanie przypomnieć. Postanawia więc ponownie udać się do
prosektorium i sprawdzić to, czego brakuje jej w raporcie. Kiedy wchodzi do
pomieszczenia od razu ma silne przeczucie, że coś jest nie tak. Zrzuca to
jednak na wyczerpanie i ogromną chęć udania się już do domu. Nie jest to jej
jednak dane, bo nagle, jeden z czarnych
worków, przechowywanych w chłodni, porusza się. Czyżby się jej przewidziało? A może
do w tym worku wcale nie ma martwej osoby?
Jane Rizzoli, choć oficjalnie przebywa już na urlopie macierzyńskim,
nie może opędzić się od pracy. W biurze co prawda postanowiła nie przyjmować
nowych spraw, nie sprawiło to jednak, że miała mniej do roboty. W końcu cała ta
papierkowa robota sama się nie wykona. Zmuszona sytuacją udaje się do sądu, by
złożyć zeznania odnośnie jednego z niedawno zamkniętych przez nią sprawców. Jak
się można było spodziewać nic miłego jej w tym miejscu nie spotkało. Napastliwa
obrończyni, rzucający nienawistne spojrzenia przestępca i ogromna duchota. Było
więcej niż pewne, że ten dzień może okazać się nieciekawy. Jak Jane pomyślała,
tak też się stało, bo nagle, bez zapowiedzi – odeszły jej wody.
Czy może być jeszcze gorzej? Jakie plany ma wobec grupy przyjaciół los?
Gdzie ich ścieżki zetkną się tego
feralnego dnia? Jaki związek z ich życiem będzie miała Mila? By się tego
dowiedzieć koniecznie musicie sięgnąć po Autopsję autorstwa Tess Gerritsen.
Ukończona właśnie przeze mnie powieść to trzymający w napięciu, pełen
pasji i zawirowań akcji thriller. Perypetie zawodowe bohaterów, przestawione
zostają zawsze na tle wydarzeń mających miejsce w ich życiu prywatnym. Dzięki
temu książka zyskuje dodatkowy wymiar, jest bliższa człowiekowi, co pozwala na
utożsamienie się z bohaterami. A, nie ma co ukrywać, jest się z kim utożsamiać.
Dla każdego coś dobrego, pani Gerritsen przedstawia całą plejadę osobowości i
osobliwości.
Autopsja jest piąta z kolei książką opowiadającą o wydarzeniach z życia
Jane, Gabriela i Maury. Niestety nie udało mi się trzymać kolejności, w jakiej
autorka pisała serię, tak więc za każdym razem, gdy po nią sięgam, dowiaduję
się czegoś, co miało miejsce w poprzednich, jeszcze nie przeczytanych przeze
mnie książkach. Ale jeśli mam być szczera, nie przeszkadza mi to za bardzo. W
przypadku tej serii cieszę się po prostu każdym kolejnym przeczytanym lub
wysłuchany zdaniem. Powoli wytwarza się we mnie, w stosunku do tego cyklu,
pewna zażyłość. Podobnie mam z książkami Alex Kavy. Zresztą chyba trudno się
dziwić, powieści obu pań są zbudowane w bardzo podobny sposób.
Autopsję czyta, a w zasadzie słucha się błyskawicznie. Głos Marii Maj
jest ciekawy, ale wydaje mi się, że niezupełnie pasuje do powieści. Czasami
wydawał mi się zbyt męski i jakiś taki stary. Nie tak kojarzę poszczególnych
bohaterów. Na szczęście po jakimś czasie to wrażenie się zatarło i pozostała
tylko przyjemność słuchania. Jak to zwykle bywa w wypadku audiobooków, niemal
niemożliwością jest ich wysłuchanie w tempie 1 do 1. Przy takich ustawieniach
słuchacz szybko traci zainteresowanie utworem, umykają mu istotne wątki i w
końcu stwierdza, że nic z werbalnej lektury nie będzie. Ja przywykłam do
przyspieszania audiobooków i dzięki temu bardzo dobrze mi się współpracuje z
taką formą przekazu. Dzięki temu człowiek odzyskuje ręce i może zająć się czymś
poza czytaniem, a to w wielu przypadkach okazuje się zbawienne. Autopsję oceniam
bardzo wysoko. Powieść na długo pozostanie w mojej pamięci tak ze względu na
pomysł, jak i wykonanie. Nieco niżej muszę ocenić samego audiobooka, ze względu
na początkowo niepasujący i delikatnie nieprzyjemny głos lektorki. Inna kwestią
jest sama strona, z której pobrałam audiobooka. Niestety nie obyło się bez
problemów, przez co na książkę czekałam nie kilka minut a kilka dni. Mimo
wszystko oceniam całość bardzo dobrze, zachęcam zarówno do przeczytania jak i
wysłuchania książki.
Za możliwość wysłuchania audiobooka dziękuję portalowi Audeo
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Kiedyś zacytywałam się w Gerritsen, miło wspominam np. Chirurga, później czegoś zaczęło mi brakować w jej książkach, nie pamiętam już nawet czy czytałam Autopsję :/ muszę sobie zrobić powtórkę z Tess, bo kiedyś fajnie mi się czytałao jej thrillery.
OdpowiedzUsuńLubie książki Tess, ale tej nie czytałam. Recenzja bardzo zachęcająca, więc kwestią czasu jest aż po nią sięgnę :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńO tak! ta seria też mi się bardzo podoba i też wraz z nią przepadłam!
OdpowiedzUsuńObecnie słucham "Klubu Mefista" i podobnie jak Ty przepadłam w opowieści o tych dwóch wspaniałych kobietach, które chwytają przestępców.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej książki Tess, ale recenzje są bardzo pozytywne, więc zapewne niedługo sięgnę po "Autopsje", lub inną jej książkę :)
OdpowiedzUsuńWidziałam ładniejsze okładki :P
OdpowiedzUsuńLubię twórczość autorki. Co prawda czytałam jedynie dwie jej książki, ale to wystarczyło, aby przypadła mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=628174
OdpowiedzUsuńMasz tutaj znowu wysmiewa sie ten sam uzytkownik Michał Urbaniak z ksiazki pani Lingas-Łoniewskiej. Tutaj też:
http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=522275
Czy ten użytkownik, który notabene jest niespelnionym pisarzem, autorem jednego opowiadania czuje coś osobistego do tworczości tej pani? Dziwie sie tez, że tak beznamietnie walkuje te "momenty" i pisze o piersiach i o kochaniu sie kobiety z mezczyzna. Dziwne, że facet nic nie czuje podczas czytania takich "momentów".
O! Pan Urbaniak chyba czuje misję specjalną w odniesieniu do moich powieści;) I jeśli myśli, że kiedykolwiek przeczytałam coś z jego radosnej twórczości, to wielce sobie pochlebia. Może bardzo by chciał znaleźć się w mojej książce, ale umieszczam tam osoby, które lubię, które coś dla mnie znaczą. A "Misiak" powstał dawno temu, kiedy zapewne ów "recenzent" stawiał pierwsze kroki w trudnej sztuce krytykanctwa.
OdpowiedzUsuńNo ale cóż, bez takich "perełek" świat byłby nudny;)
Niech każdy robi to co lubi:)))
A.L.Ł.
Kolejna świetna książka tej autorki nie może umknąć i mojej uwadze. ;)
OdpowiedzUsuńOdkrylam, ze ten Michal Urbaniak publikuje na homiki.pl i wydal JEDNO opowiadanie w tomie zbiorczym :D :d Smiech na sali, prawda? Ale ten autor 1 opowiadania sadzi, że poczytna pisarka taka jak Aga wplata do powiesci jego osobe :D
OdpowiedzUsuń