31 grudnia 2012

A może bajkowe zakończenie? („Finale” Becca Fitzpatrick)


wyd. Otwarte
rok: 2012
str. 424
Ocena: 3,5/6


Gdy sięgałam po pierwszą część serii Szeptem autorstwa Becki Fitzpatrick, nie spodziewałam się, że saga rozrośnie się aż tak bardzo. Przeczytałam powieść, bardzo mi się spodobała i zapragnęłam więcej. Na szczęście był już wtedy dostępny drugi tom tej niezwykłej opowieści – Crescendo, którą połknęłam w zastraszającym wręcz tempie. Niestety na kolejne tomy trzeba już było poczekać. Jak dziś pamiętam, kiedy kończyłam czytać Ciszę - był noworoczny poranek. Cały dom spał, a ja doczytywałam ostatnie zdania. Przyznam szczerze, iż miałam nadzieję, że kolejnych części najzwyczajniej w świecie nie będzie. Oczywiście zostały niedokończone wątki i  wyszły sprawy, jakie można było rozwikłać. Ale czy czytelnik musiał brać w nich udziału? Niekoniecznie. Tak myślałam wtedy, jednak gdy okazało się, iż wydana zostanie kolejna część, a później faktycznie znalazła się ona w księgarniach, nie mogłam się powstrzymać. I tak oto zakończyłam lekturę Finale. Czy było warto poświęcić jej czas? Cóż…

Nora Grey to z pozoru normalna nastolatka. Jak to jednak bywa w powieściach – pozory zwykle mylą. Życie tej młodej mieszkanki Coldwater w niczym nie przypomina tego, co zwyczajny człowiek nazywa „zwykłą egzystencją”. Jakiś czas wcześniej na jej drodze stanął Patch Cipriano, w którym Nora zakochała się na zabój. Oczywiście miłość ta przeżywała wzloty i upadki. Chłopak odwzajemniał uczucia głównej bohaterki, ale… no właśnie. Sam w sobie był niezwykły i nie od razu mógł zaangażować się w ten związek z taką mocą, z jaką pragnęłaby tego Nora. Na całe szczęście parze udało się porozumieć, ustalili wspólną wersję przeszłości i teraźniejszości oraz szczegółowo zaplanowali przyszłość. Niestety ich zamiary zostały brutalnie pokrzyżowane przez biologicznego ojca Nory, który na zakończenie Ciszy wymógł na córce przyrzeczenie, niewypełnione go  kosztować będzie ją i jej matkę życie. I w zasadzie wokół tej przysięgi skupia się akcja ostatniej części serii. Nora nie mając innego wyjścia przystaje do wroga, lecz Patch jej nie opuszcza. Mimo wszystko wokół tej dwójki zaczynają piętrzyć się ponownie problemy. Brak przychylności matki dziewczyny, zbliżający się cheszwan, wojowniczo nastawieni Nefilowie i pragnące czuć Upadłe Anioły. A jeszcze do tego dochodzą Archaniołowie, mający pewną sprawę do Patcha. Czy para poradzi sobie z tym wszystkim? Nora zdoła wypełnić przysięgę daną ojcu? Inni dowiedzą się, w jaki sposób zginął ten tajemniczy mężczyzna? No i czy całość będzie miała szczęśliwe zakończenie? By się tego dowiedzieć musicie sięgnąć po Finale, autorstwa Becki Fitzpatrick.

Po zakończeniu lektury mogę na pewno się z Wami podzielić jednym uczuciem – ulgą. Ponieważ naprawdę się cieszę, że to się już skończyło i mam nadzieję, iż autorka nie wpadnie w przyszłości na pomysł rozbudowania jakichś wątków, bo „widzi w nich potencjał”. Ja nie dostrzegałam go już pod koniec Ciszy, a w Finale został on według mnie najzwyczajniej w świecie rozszarpany na kawałki. Patch kocha Norę, Nora kocha Patcha. Są ze sobą, choć nikt nie może o tym wiedzieć… ale wiedzą o tym niemal wszyscy. Zaczynają się dziać coraz dziwniejsze rzeczy, na jaw wychodzą sprawy, które nigdy by czytelnikowi nawet nie przyszły go głowy. Choć, jak już któraś z kolei, rzecz zostaje rozwiązana w dość nienaturalny sposób, to można wyczuć, że dalej będzie tylko gorzej i bardziej żenująco. W pewnym momencie można spokojnie dać sobie spokój z czytaniem opisów, i tak wszystko co niezbędne do zrozumienia akcji znajduje się w dialogach. A i one chwilami są zbędne, tak oczywista staje się każda kolejna strona. Trochę mi przykro, że piszę takie słowa, lecz najzwyczajniej na świecie zawiodłam się na tej powieści. Wiedziałam, iż takie rozwlekanie wszystkiego, dzielenie na czynniki pierwsze i dodawanie, zwykle się nie sprawdza. Kontynuacje mają tę tendencję, że są gorsze od premierowych tomów. Oczywiście nie zawsze tak jest, lecz w tym przypadku niestety reguła została potwierdzona. Nie mówię, że książka jest beznadziejna, gdyż nie jest. Jednak pozostaje zdecydowanie gorszą niż poprzednie i według mnie niewiele wnosi. Pewnie sporo osób się ze mną nie zgodzi, w końcu to w tej części rozgrywa się kluczowa „walka” i rozwiązane zostają „ostatnie wielkie kwestie”, ale… co to zmienia? Nic. Jestem jednak może mało obiektywna? Wcześniej w tej serii wyczuwałam takie magiczne „coś”,  które sprawiało, że chciałam czytać dalej. Teraz czytałam, bo musiałam i pragnęłam się dowiedzieć, czy autorka czymś mnie zaskoczy. No i pod koniec odrobinę mnie zadziwiła. W sumie więc uznać mogę, iż dzięki końcówce książka nie była zła. Wam oczywiście Finale może przypaść do gustu i wcale to o nikim nie będzie źle świadczyć, wręcz przeciwnie. Jeśli więc po Ciszy czujecie niedosyt, koniecznie sięgnijcie po ostatnia część serii Szeptem.

Za książkę dziękuję portalowi Duże Ka i wydawnictwu Otwarte

5 komentarzy:

  1. A taką miałam ochotę na nią ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie rozczarowała mnie druga część tej serii, Twoja recenzja tylko umocniła mnie w przekonaniu, że nie warto sięgać po jej kontynuację.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie już "Cisza" zmęczyła, więc do "Finale" podejdę z dużym dystansem.

    OdpowiedzUsuń
  4. a mi się "Finale" podobało najbardziej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawdę mówiąc czytałam tylko pierwszy tom, nie był jakiś wybitny, ale miło się czytało. Nie chciałam tego psuć kolejnymi częściami.

    OdpowiedzUsuń