wyd. Otwarte
rok: 2012
str. 424
Ocena: 3,5/6
Gdy sięgałam po pierwszą część serii Szeptem autorstwa Becki
Fitzpatrick, nie spodziewałam się, że saga rozrośnie się aż tak bardzo. Przeczytałam
powieść, bardzo mi się spodobała i zapragnęłam więcej. Na szczęście był już
wtedy dostępny drugi tom tej niezwykłej opowieści – Crescendo, którą połknęłam
w zastraszającym wręcz tempie. Niestety na kolejne tomy trzeba już było
poczekać. Jak dziś pamiętam, kiedy kończyłam czytać Ciszę - był noworoczny
poranek. Cały dom spał, a ja doczytywałam ostatnie zdania. Przyznam szczerze,
iż miałam nadzieję, że kolejnych części najzwyczajniej w świecie nie będzie.
Oczywiście zostały niedokończone wątki i wyszły sprawy, jakie można było rozwikłać. Ale
czy czytelnik musiał brać w nich udziału? Niekoniecznie. Tak myślałam wtedy,
jednak gdy okazało się, iż wydana zostanie kolejna część, a później faktycznie
znalazła się ona w księgarniach, nie mogłam się powstrzymać. I tak oto zakończyłam
lekturę Finale. Czy było warto poświęcić jej czas? Cóż…
Nora Grey to z pozoru normalna nastolatka. Jak to jednak bywa w
powieściach – pozory zwykle mylą. Życie tej młodej mieszkanki Coldwater w
niczym nie przypomina tego, co zwyczajny człowiek nazywa „zwykłą egzystencją”.
Jakiś czas wcześniej na jej drodze stanął Patch Cipriano, w którym Nora
zakochała się na zabój. Oczywiście miłość ta przeżywała wzloty i upadki.
Chłopak odwzajemniał uczucia głównej bohaterki, ale… no właśnie. Sam w sobie
był niezwykły i nie od razu mógł zaangażować się w ten związek z taką mocą, z
jaką pragnęłaby tego Nora. Na całe szczęście parze udało się porozumieć, ustalili
wspólną wersję przeszłości i teraźniejszości oraz szczegółowo zaplanowali
przyszłość. Niestety ich zamiary zostały brutalnie pokrzyżowane przez biologicznego
ojca Nory, który na zakończenie Ciszy wymógł na córce przyrzeczenie,
niewypełnione go kosztować będzie ją i
jej matkę życie. I w zasadzie wokół tej przysięgi skupia się akcja ostatniej
części serii. Nora nie mając innego wyjścia przystaje do wroga, lecz Patch jej
nie opuszcza. Mimo wszystko wokół tej dwójki zaczynają piętrzyć się ponownie
problemy. Brak przychylności matki dziewczyny, zbliżający się cheszwan,
wojowniczo nastawieni Nefilowie i pragnące czuć Upadłe Anioły. A jeszcze do
tego dochodzą Archaniołowie, mający pewną sprawę do Patcha. Czy para poradzi
sobie z tym wszystkim? Nora zdoła wypełnić przysięgę daną ojcu? Inni dowiedzą
się, w jaki sposób zginął ten tajemniczy mężczyzna? No i czy całość będzie
miała szczęśliwe zakończenie? By się tego dowiedzieć musicie sięgnąć po Finale,
autorstwa Becki Fitzpatrick.
Po zakończeniu lektury mogę na pewno się z Wami podzielić jednym
uczuciem – ulgą. Ponieważ naprawdę się cieszę, że to się już skończyło i mam
nadzieję, iż autorka nie wpadnie w przyszłości na pomysł rozbudowania jakichś
wątków, bo „widzi w nich potencjał”. Ja nie dostrzegałam go już pod koniec
Ciszy, a w Finale został on według mnie najzwyczajniej w świecie rozszarpany na
kawałki. Patch kocha Norę, Nora kocha Patcha. Są ze sobą, choć nikt nie może o
tym wiedzieć… ale wiedzą o tym niemal wszyscy. Zaczynają się dziać coraz
dziwniejsze rzeczy, na jaw wychodzą sprawy, które nigdy by czytelnikowi nawet
nie przyszły go głowy. Choć, jak już któraś z kolei, rzecz zostaje rozwiązana w
dość nienaturalny sposób, to można wyczuć, że dalej będzie tylko gorzej i
bardziej żenująco. W pewnym momencie można spokojnie dać sobie spokój z
czytaniem opisów, i tak wszystko co niezbędne do zrozumienia akcji znajduje się
w dialogach. A i one chwilami są zbędne, tak oczywista staje się każda kolejna
strona. Trochę mi przykro, że piszę takie słowa, lecz najzwyczajniej na świecie
zawiodłam się na tej powieści. Wiedziałam, iż takie rozwlekanie wszystkiego,
dzielenie na czynniki pierwsze i dodawanie, zwykle się nie sprawdza. Kontynuacje
mają tę tendencję, że są gorsze od premierowych tomów. Oczywiście nie zawsze
tak jest, lecz w tym przypadku niestety reguła została potwierdzona. Nie mówię,
że książka jest beznadziejna, gdyż nie jest. Jednak pozostaje zdecydowanie
gorszą niż poprzednie i według mnie niewiele wnosi. Pewnie sporo osób się ze
mną nie zgodzi, w końcu to w tej części rozgrywa się kluczowa „walka” i
rozwiązane zostają „ostatnie wielkie kwestie”, ale… co to zmienia? Nic. Jestem
jednak może mało obiektywna? Wcześniej w tej serii wyczuwałam takie magiczne
„coś”, które sprawiało, że chciałam
czytać dalej. Teraz czytałam, bo musiałam i pragnęłam się dowiedzieć, czy
autorka czymś mnie zaskoczy. No i pod koniec odrobinę mnie zadziwiła. W sumie
więc uznać mogę, iż dzięki końcówce książka nie była zła. Wam oczywiście Finale
może przypaść do gustu i wcale to o nikim nie będzie źle świadczyć, wręcz
przeciwnie. Jeśli więc po Ciszy czujecie niedosyt, koniecznie sięgnijcie po
ostatnia część serii Szeptem.
Za książkę dziękuję portalowi Duże Ka i wydawnictwu Otwarte
A taką miałam ochotę na nią ;/
OdpowiedzUsuńStrasznie rozczarowała mnie druga część tej serii, Twoja recenzja tylko umocniła mnie w przekonaniu, że nie warto sięgać po jej kontynuację.
OdpowiedzUsuńMnie już "Cisza" zmęczyła, więc do "Finale" podejdę z dużym dystansem.
OdpowiedzUsuńa mi się "Finale" podobało najbardziej ;)
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc czytałam tylko pierwszy tom, nie był jakiś wybitny, ale miło się czytało. Nie chciałam tego psuć kolejnymi częściami.
OdpowiedzUsuń