wyd. Jaguar
rok: 2012
str. 392
Ocena: 5/6
Mrok, zgliszcza, popiół… trzepot skrzydeł i głuchy krzyk. Wołanie o
pomoc. Tupot stóp, przyspieszony oddech i wrażenie, że ten tunel/labirynt/korytarz
nigdy się nie skończy. Ale kończy się. Nagle i tragicznie. Ktoś w jednej chwili
dotyka czyjejś dłoni. Ktoś w innej zwalnia uścisk. Co od zetknięcia dwóch ciał
się zaczyna, na ich rozłączeniu się kończy. I zostaje tylko otchłań. Ciemna,
przerażająca i nieskończona.
Trwa, a właściwie właśnie się kończy, ostatni trening Jastrzębi,
drużyny cheerleaderskiej Isobel Lanley, tuż przed rozgrywkami krajowymi.
Dziewczyna ostatkiem sił wykonuje końcowe ćwiczenia, przeciera czoło i oddycha
z ulgą. Czuje, jak wszystkie jej mięśnie powoli przechodzą w stan spoczynku i wie,
że wkrótce nie będzie w stanie zrobić ani jednego kroku więcej. Jeszcze tylko trenerka
wygłosi ostatnią, pokrzepiającą jej zdaniem przemowę i dziewczyny będą mogły
rozejść się do domów i pójść spać. A to wszystko po to, by następnego dnia,
bladym świtem zwlec się z łóżka, pojechać do Dallas i wygrać te zawody.
Niespodziewanie jednak Izzy wyczuwa, że ktoś intensywnie się jej przygląda.
Odwraca głowę i… nie może uwierzyć. To przecież niemożliwe. To nie może być… a
jednak. W drzwiach sali gimnastycznej stoi zielonooki Got, Varen Nethers. Jej
chłopak. Nie zważając na nic odwraca się od koleżanek z drużyny i niczym
zahipnotyzowana udaje się w stronę wyjścia. Do swojego przeznaczenia. Do
miłości swojego życia, której nie widziała… wydawać by się mogło, że latami, a
tak naprawdę przez kilka tygodni. Kilka potwornych tygodni. Coś jednak
ewidentnie jest nie tak. Chłopak jest mrukliwy, cichy, a nawet odrobinę
odpychający. A jego okulary przeciwsłoneczne… nie pokazują odbicia. Nie widzi
więc ani jego oczu, ani siebie samej. Dla Isobel to jednak nie ma znaczenia,
cieszy się, że jest z ukochanym bo przecież wydawało się, że w Halloween go
straciła. Gdzie w tym czasie przebywał Varen? Czemu tyle czasu trwało, nim
wrócił? I… czy wrócił naprawdę? A może to tylko jeden ze strasznych, męczących,
wywołujących u człowieka dreszcze snów, które kończą się wstrząsającą pobudką?
By się tego dowiedzieć koniecznie musicie sięgnąć po drugą część serii
Nevermowe - Cienie.
Po przeczytaniu pierwszego tomu mini cyklu autorstwa Kelly Creagh
wiedziałam, że nie oprę się i będę musiała sięgnąć po kontynuację tej powieści.
Losy Isobel i Varena, owiane wielką tajemnicą, mrokiem a miejscami nawet
horrorem zafascynowały mnie i przez wiele miesięcy nie dawały o sobie
zapomnieć. Wraz z upływem czasu jaki
minął od lektury, coraz bardziej zacierały mi się w głowie szczegóły powieści,
wciąż jednak tkwiło mi w głowie jedno zdanie „Uważaj czego pragniesz…”. Bo
marzenia czasem się spełniają w najgorszej z możliwych wersji. Jako horror. Nie
inaczej toczą się losy Izzy, której cudem udało się umknąć śmierci i która od
kilku tygodni nieustannie planuje powrót do niezwykłej krainy, w której
uwięziony został jej ukochany. Jedno jest jednak dla niej pewne. Varen jej
wypatruje, nie poddaje się, istnieje. Tak długo jak ona wierzy, że go odzyska,
tak długo on będzie czekał na jej powrót. Chyba, że ktoś zasieje w jego umyśle
ziarno zwątpienia, jak to się wielokrotnie śniło Isobel. Ale, czy jest ktoś na
tyle podły, by pozbawić chłopaka nadziei?
Cienie czyta się z zapartym tchem. Nie da się ukryć, że powieść nie
jest łatwą lekturą. Niezbędne jest więc poświęcenie jej wystarczającej ilości
czasu i czytanie jej bez przerw. Nie zaszkodzi również odświeżyć sobie
wcześniej informację z Kruka, bo bez nich czytanie Cieni to jak stąpanie po
kruchym lodzie. Niepewne i przerażające. Niejednokrotnie podczas lektury dostawałam
gęsiej skórki. Nieraz mój umysł przestawał ogarniać fabułę, gubił się w akcji i
nie był pewien co autorka próbuje mu powiedzieć. Ale gdy przeczytałam ostatnie
zdania powieści zrozumiałam, że … to wszystko było ułudą. Że nadzieja była
płonna. Że nic nie jest takim, jakim się wydawało. Że… nie warto wierzyć i
marzyć, bo marzenia jeśli się spełniają, to zupełnie nie tak, jak tego
pragnęliśmy.
Choć pragnęłam dla Cieni zupełnie innego zakończenia wiem, że to stworzone
przez autorkę było właściwe. Na swój sposób oczywiście. Mimo wszystko jest ono
drzazgą w moim sercu i przez jakiś czas tylko i wyłącznie ono zostanie w mojej
pamięci. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że książka jest wspaniała i
warto ją przeczytać. Nie zalecam jednak czytania Cieni bez przeczytania Kruka.
Książki są ściśle powiązanie i czytanie części drugiej bez znajomości pierwszej
jest zwyczajnie w świecie bez sensu.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Jaguar
Syndykat Zbrodni w Bibliotece
Czytanie: 802% normy
Czytanie: 802% normy
Ojjjj chciałabym przeczytać! Spodobał mi się pierwszy tom, więc i drugi kusi, ale obiecałam sobie ostatnio, że dopóki nie uszczuplę swoich zbiorów, nie będę kupowała nic nowego ;) Ewentualnie wymianki, ale jeżeli chodzi o ten tytuł to ciężko znaleźć chętnego :P
OdpowiedzUsuńmuszę jak najszybciej przeczytać pierwszy tom i dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi, bo się czuję niedoinformowana :c
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak Ci zazdroszczę. Cała seria marzy mi się na półce :)
OdpowiedzUsuńMam w domu pierwszą część, jeszcze nie przeczytaną. Ale jeśli mi się spodoba, to na pewno sięgnę i po tę :)
OdpowiedzUsuńOd dawna poluję na pierwszy tom... Mam nadzieję, że w końcu uda mi się go dopaść. :)
OdpowiedzUsuń